POCAŁUJ MNIE

Czy całowałeś się kiedykolwiek z chłopakiem w miejscu publicznym? Za granicą czy w Polsce? W jakich okolicznościach? Z jakimi reakcjami się spotkałeś? Co czujesz, gdy widzisz całujące się pary hetero? 

 

Równe traktowanie to nie tylko równe prawa, ale i obyczaje. Pary różnej płci okazują sobie uczucia publicznie – chodzą za rękę, przytulają się, całują. Tak zachowujących się par jednopłciowych nie widać. Szczególnie drażniące heteronormę wydają się pocałunki męsko-męskie. W jednym z następnych numerów „Repliki” podejmiemy temat pocałunków damsko-damskich, a tym razem zapytaliśmy kilkunastu znanych i mniej znanych gejów o ich doświadczenia.

Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w naszej sondzie, a szczególnie trzem parom naszych modeli, którzy całowali się publicznie specjalnie dla „Repliki”: Nikodem Małecki i Jarek Oleszczyński (na okładce), Wojtek Cubera i Marek Ulita (na stronie obok), Radek Pestka i Romek Gelard (na stronie 9).  

 

Prenumeratorzy „Repliki”: Wojtek Cubera, visual merchandiser w polskiej marce odzieżowej, i Marek Ulita, student projektowania odzieży na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych

 

foto: Krystian Lipiec

 

Jesteśmy razem prawie 2 lata. Całowaliśmy się już w wielu miejscach. Na stacji kolejowej w Berlinie, na plaży, podczas wakacji w Portugalii, czy w Hyde Parku w Londynie. W Polsce, przed sesją dla „Repliki”, w miejscu publicznym – nigdy. Nawet o tym nie myślimy. Zawsze jest skrępowanie i obawa, że może stać się coś niemiłego – musisz mieć oczy z tyłu głowy i lustrować otoczenie. Gdy widzimy całujące się pary hetero, pojawia się żal, że my tak nie możemy. To znaczy: niby możemy, zakazu nie ma, ale jest zagrożenie, że zostaniemy napiętnowani i sami się hamujemy. Zamiast chęci okazania czułości, włącza się zdrowy rozsądek – „lepiej nie zwracać na siebie uwagi”. Nie może tak być… Widzimy ten problem w codziennym życiu i chcieliśmy zrobić jakiś krok do przodu. Dlatego zgodziliśmy się na zdjęcia. W pierwszej chwili czuliśmy się nieswojo, ale gdy zobaczyliśmy, że nic złego się nie dzieje, zaczęliśmy mieć radochę. Chcieliśmy więcej!

Wrzucamy wspólne zdjęcia na social media. Widać na nich, że jesteśmy parą. Nie ukrywamy tego. Nie tylko, by pokazać ładne pocztówki z wakacji. Chcemy przekonać samych gejów, że można. Nie powinniśmy się ukrywać. Właśnie dzięki takim małym krokom nasze społeczeństwo będzie się do tych „egzotycznych” widoków przyzwyczajać. Wielu znajomych hetero nas po prostu uwielbia (śmiech) Nie spodziewaliśmy się tak pozytywnego odzewu z ich strony! Kilku gejów do nas napisało, że nasze wspólne zdjęcia dodały im odwagi. Nasza mała misja społeczna przynosi efekty!

Warto takie kroki robić. W zeszłym roku po raz pierwszy byliśmy na Paradzie Równości w Warszawie. Kilka dni przed zapytaliśmy wielu znajomych, czy chcą dołączyć. Odzew był znikomy. Spotkaliśmy się nawet z krytyką. Naszego wspólnego przyjaciela nie udało nam się przekonać. Sami też się trochę wahaliśmy, ale ostatecznie poszliśmy i było fantastycznie! Potem pojechaliśmy na marsz do Poznania. W tym roku przyjaciel szedł z nami i zabrał grono swoich znajomych. Podobało nam się tak bardzo, że w sierpniu jedziemy prawdopodobnie wszyscy na marsz do Poznania. Na pewno też będziemy na Paradzie w Berlinie – to jest chyba najbardziej wyczekiwany dzień tegorocznych wakacji.

 

Robert Biedroń, prezydent Słupska:

Z moim Krzyśkiem całowałem się publicznie nieraz. Ale chwilę. Chyba w sumie tylko na Paradach? Tak, tylko na Paradach, kurczę. Gdy miałem 16 lat, pojechałem na wakacje do Włoch i zauważyłem, że tam jest zwyczaj, by chłopaki, witając się, dawali sobie buziaki. Baci, baci! Ależ mi się to podobało! Patrzyłem jak zauroczony i obiecałem sobie, że będę przenosił ten zwyczaj do Polski. Ale gdy widziałem u nas swobodnie zachowujące się zakochane pary hetero, to nawet do głowy mi nie przychodziło, że pary homo też powinny mieć do tego prawo. Trudno powiedzieć, że bałem się całować publicznie ze strachu przed pobiciem – heteronorma była tak silna, że po prostu paraliżowała mózg, człowiek nawet nie wpadał na taki pomysł. Teraz, gdy jako prezydent Słupska udzielam ślubów, patrzę na te różnopłciowe pary, cieszę się ich szczęściem, ale też pojawia się myśl: „A ja tak nie mogę. Kiedy to się zmieni?” Nie mam wątpliwości, że to zależy od nas, od naszej determinacji. Również w tak drobnych sprawach jak całusy. Jeśli tylko macie odwagę – bo wiem, że zawsze trzeba ocenić bezpieczeństwo – to gorąco zachęcam pary jednopłciowe do całowania się. To jest najpiękniejsza rzecz, jaką możecie sobie dać. Nie zapomnicie tych chwil.  

 

Jan Reszka, architekt, wykładowca, działacz Lambdy Warszawa:

Nie jestem jakimś całuśnikiem, ale owszem, całowałem się publicznie – w Amsterdamie, z moim ówczesnym narzeczonym Wietnamczykiem. Ludzie wokół reagowali przyjaźnie. Po powrocie do Polski (Janek mieszkał na Zachodzie w latach 1974-2006 – przyp. „Replika”) miałem jednego chłopaka, ale z nim pocałunków na świeżym powietrzu nie było. Przed emigracją to nawet by mi do głowy nie przyszło – poza wyobrażeniem. Gdy widzę pary hetero, zastanawiam się, czy one przypadkiem tego nie robią tylko na pokaz. No, ale gdybym u nas zobaczył dwóch mężczyzn całujących się namiętnie, to bym przyklasnął (śmiech). Raz, że pewnie by mi się podobało, a dwa: oni musieliby mieć odwagę, bo takie obrazki nie są w Polsce zbyt mile widziane.

 

Arek Kluk, prezes Grupy Stonewall, poznańskiej organizacji LGBT:

Całuję się publicznie z moim chłopakiem Jackiem, ale to nie są zbyt „wylewne” pocałunki. Raczej buziaczki na przywitanie czy pożegnanie – i to też niezbyt często. Gdzieś z tyłu głowy zawsze jest, że to może być groźne, lepiej uważać. To jakby nam w krew weszło. Pierwszy publiczny pocałunek? Oj! Właśnie sobie przypomniałem. Na międzynarodowym obozie w wakacje. Miałem 16 lat. Była impreza, upiłem się, puściły hamulce i nie zważając na mnóstwo ludzi wokół całowałem się z pewnym Niemcem. Następnego dnia udawałem, że nie pamiętam, choć pamiętałem bardzo dobrze. Starszy kolega wziął mnie na bok, powiedział, że sam jest bi, widział, co robiłem i radził, bym był ostrożniejszy. Chciał mnie uchronić przed ewentualną agresją. Nie miałbym problemu, gdyby namiętne pocałunki publiczne nie były przyjęte – ale pod warunkiem, że to dotyczyłoby zarówno par homo, jak i hetero – nie tak, jak teraz. Mnie raczej tego nie brakuje – ale może tak już jestem „wytresowany”, że nie potrzebuję? Gdy widzę na ulicy całujące się pary hetero, to przechodzi mi przez myśl, że ja mam jakby bana na coś takiego i to nie jest OK. Żeby tak romantycznie, na luzie usiąść sobie gdzieś w parku na ławce z ukochanym chłopakiem i całować się – to tak nigdy w życiu nie miałem.

 

Piotr „Grabari” Grabarczyk, dziennikarz:

Jedyne poza domem miejsce, w którym zdarzało mi się całować z drugim facetem, to wyłącznie kluby gejowskie, więc przestrzeń totalnie bezpieczna i w tym rozumieniu mało publiczna, bo nieobarczona ryzykiem negatywnej konfrontacji. Pocałunki na ulicy nigdy nie przeszły mi nawet przez myśl, bo gdzieś w pewnym momencie mojego życia zostało mi wtłoczone do głowy, że to zbyt ryzykowne. Do tego stopnia, że kiedy kilka lat temu odwiedził mnie w Warszawie mój znajomy – żyjący wówczas na co dzień w Paryżu i też gej – próbujący dla żartów mnie obejmować czy całować na ulicy, wręcz mnie to paraliżowało. Nie potrafiłem mu wytłumaczyć, dlaczego to jest „zakazane”, ale dało mi to trochę do myślenia. Obecnie staram się trochę „testować” jakieś drobne czułości z moim chłopakiem i np. jadąc metrem czy chodząc po mieście, pozwalam sobie na różne czułe gesty, ale ta granica pocałunku jest wciąż dziwnie nieprzekraczalna. Jestem zły i na siebie, i na innych, że w ogóle została ona wytworzona i pocałunki par hetero, o ile zdarza się słyszeć piętnujące je komentarze, to są tak powszechne i mimowolne, że nie towarzyszy im żaden większy proces myślowy – ludzie po prostu mają ochotę się pocałować i to robią. Podczas niedawnego happeningu z powrotem tęczy na Plac Zbawiciela, ekipa filmująca pamiątkowy materiał z tego wydarzenia, poprosiła mnie, żebym pocałował przed kamerą swojego chłopaka. Zrobiłem to i było to najfajniejsze uczucie na świecie!

 

Jacek Poniedziałek, aktor:

Całowałem się wiele razy na różnych imprezach, nie tylko wśród bliskich znajomych. Ale to byli jednak zawsze ludzie o liberalnym nastawieniu, a poza tym często byli już pijani (śmiech). W naprawdę publicznym miejscu – na ulicy czy w kawiarni, gdzie obcy ludzie mogą widzieć – nie całowałem się w Polsce nigdy. Ani gdy miałem 20 lat, ani 30, ani 40. Nigdy. Nie odważyłbym się. Przy czym nie chodzi tylko o strach przed przemocą, ale też, a może przede wszystkim, o niechęć do zwracania na siebie uwagi. To dziwnie brzmi w ustach aktora, ale znam siebie, naprawdę jestem w takich sytuacjach nieśmiały. Wiem, że męsko-męski pocałunek mógłby wzniecić u przechodniów jakiś niepokój – czułbym obawę, że nagle wpakuję się w tarapaty. Ta rezerwa jest w nas, gejach, jakby immanentna. Działa niepisana umowa społeczna, że facet z facetem – nie. Nieraz miałem wielką ochotę przytulić ramieniem mężczyznę, z którym szedłem, choćby na chwilę – ale nie, krygowałem się. Bywały też sytuacje, że facet hetero okazywał mi publicznie jakieś przyjacielskie podejście i obejmował mnie – zwykle wtedy dość szybko robię unik i wyzwalam się z tego dotyku. Natomiast za granicą, jak miewałem małe romanse, to całowałem się z facetem w Nowym Jorku na ulicy, w metrze, w taksówce. Podobnie w Kolonii, gdzie mieszkałem kiedyś kilka miesięcy. Nigdy nie spotkałem się z wrogą reakcją otoczenia, było albo życzliwe zainteresowanie, uśmiechy, albo obojętność. Gdy widzę całujące się, ściskające się pary hetero, to od razu pojawia się zazdrość: a my tak nie możemy! Nie mam nic przeciw tym parom, tylko po prostu dlaczego heterycy mogą to robić bez problemu, a my nie? Co najwyżej jakiś pijaczek się do nich przyczepi albo radiomaryjna babcia, ale to pewnie incydentalnie. Więc jest taka, kurwa, frustra, że kiedy my tak będziemy mogli? Czy ja tego dożyję?

 

Jarek Oleszczyński, community manager w firmie coworkingowej:

Pierwszy raz publicznie całowałem się na ulicy w Londynie kilka lat temu, z moim ówczesnym chłopakiem, Brytyjczykiem. Pocałunek z Nikodemem dla „Repliki” był moim pierwszym pocałunkiem publicznym w Polsce! Przed pocałunkiem jedni znajomi mówili mi: „Boże, ty jesteś szalony!”, inni zaś: „Spoko, nie będzie żadnego problemu”. Sama sesja była fajnym doświadczeniem. W naszym kraju przyzwolenie na publiczne okazywanie sobie czułości ma dość wąska grupa: zakochani i młodzi ludzie hetero – m.in. przez uwarunkowania kulturowe. Seksualność, mimo że coraz więcej o niej się mówi, nadal pozostaje tabu. W Polsce powinniśmy poszerzać dyskusję i przyzwyczajać społeczeństwo do takich pocałunków. Męskość jest w kryzysie i ci „prawdziwi mężczyźni” często reagują agresją, ale nie powinno nas to zniechęcać, bo to jest mały procent społeczeństwa. Osoby LGBT+ często chowają się po kątach, czują się represjonowane. Nikt jednak nam żadnych praw nie da, jeśli nie będziemy pokazywać, że istniejemy i obalać stereotypów. Nawet w tak drobnych kwestiach jak publiczne pocałunki sami musimy przełamać bariery wewnętrzne i zewnętrzne.

 

Paweł Rabiej, polityk Nowoczesnej, kandydat na wiceprezydenta Warszawy:

Nie jestem zbyt wylewną osobą, ale wiele razy dawaliśmy sobie z partnerem buziaka w miejscu publicznym – nie tylko w Budapeszcie, Berlinie, czy Kopenhadze, ale również w Polsce. Zdjęcie z naszym pocałunkiem, które wrzuciłem na FB, pochodziło z tegorocznych wakacji na Malcie, katolickim kraju, gdzie jest równość małżeńska. To był dzień urodzin Michała – tym bardziej okazja na okazanie uczuć. Pary jednopłciowe powinny mieć prawo do wyrażania czułości tak, jak różnopłciowe. W większości krajów UE nie ma z tym problemu.

Wiele lat temu byłem na Korsyce z partnerem i z grupą znajomych gejów. Chodziliśmy z partnerem za rękę, a znajomi trochę się dziwili, uważali, że „przesadzamy”, choć nikt nie zwracał na nas uwagi. Przenosili kod kulturowy z Polski. Wszyscy powinniśmy na te kody kulturowe zwracać uwagę – np. w Indiach przytulanie się jest bardziej przyjęte niż u nas, a w krajach islamskich żadnych namiętnych gestów w sferze publicznej nie ma. W Grecji czy Włoszech przyjaciele i znajomi okazują sobie dużo emocji. Polska jest w tym względzie dość chłodnym krajem. Uczucia patriotyczne czy religijne można wyrażać swobodnie, ale miłość czy przyjaźń – mniej. Niemniej, romantyczny 20-latek, który chce o swej miłości powiedzieć światu, może to zrobić przez publiczne pocałunki – jeśli jest hetero. Jeśli jest gejem czy lesbijką, to ma powody do obaw, że zostanie zwyzywany lub pobity. Atmosfera, którą tworzą również obecnie rządzący, temu sprzyja. Ale obserwuję dużą zmianę w młodym pokoleniu. Świetnie, że pojawiają się jednopłciowe pary np. na balach maturalnych, i że mają odwagę publicznie okazywać sobie uczucia. Nie bójmy się tego.

 

Michał Piróg, tancerz, choreograf, prezenter TV:

Całowałem się publicznie wiele razy. Może częściej za granicą, ale w Polsce też. Chociaż fakt, że dużo z tego, nawet w Polsce, było z cudzoziemcami. Na samym początku, jak byłem nastolatkiem, to nawet nie myślałem, żeby móc się całować publicznie z facetem. Mój pierwszy chłopak był Brazylijczykiem i myślę, że to on mnie ustawił – Brazylijczykowi ciężko było wytłumaczyć, że „nie wolno”. Całować się nie wolno?! Może nie były to długie, francuskie pocałunki, ale były. Całowaliśmy się w różnych miejscach. Pamiętam szczególnie jeden raz – pocałował mnie nagle niemal na środku ulicy w Poznaniu. Było super i nic złego się nie stało. Miałem 20 lat.

Więc już wiedziałem, że to jest możliwe, jeśli tylko masz partnera otwartego. Z innym chłopakiem, też nie Polakiem, całowałem się w Miami na potęgę. Parę razy zdarzyło się, że przechodząca obok dziewczyna uśmiechała się i nagle ciach – na moment pokazywała cycki! Taka moda w Miami chyba była, na zasadzie: „Zobaczcie, co tracicie!” (śmiech) W Polsce geje nie całują się publicznie praktycznie w ogóle. Rozumiem obawę przed przemocą czy wyzwiskami, ale jednak… Wolność siedzi przede wszystkim w głowie, w mniejszym stopniu na zewnątrz. Często my sobie sami tę wolność odbieramy. Trzeba się odblokować. U nas nawet pary hetero nie okazują sobie specjalnie czułości publicznie, a co dopiero homo. Niedawno widziałem młodziutką parę hetero w Koszalinie – całowali się namiętnie i wzbudzali sensację. My jesteśmy jako naród bardzo spięci w tych sprawach. Przecież całowanie się to nie jest nic intymnego!  

 

Nikodem Małecki, masażysta, student fizjoterapii:

Całowałem się wiele razy w publicznych miejscach, ale zawsze najpierw kalkulujemy, czy jest bezpiecznie. Ustronna alejka w ogrodzie botanicznym? OK, można. W metrze czy tramwaju – nie. O spontanicznym okazaniu sobie czułości nie ma mowy. Mam jakby wbudowany w głowę strach przed pobiciem. Jesteśmy wszyscy ćwiczeni już od gimnazjum, by „nie afi szować się”. Podczas sesji dla „Repliki” miałem mały stres na początku, ale przy trzecim czy czwartym pocałunku było już tylko przyjemnie. Ludzie trochę się nam przyglądali, ale uwag nie było. Potem powiedziałem mamie, że zrobiłem „kontrowersyjne zdjęcie” i sam siebie przyłapałem: jaka kontrowersja? Przecież to tylko pocałunek! Dziś jechałem autobusem z przyjacielem, też gejem; naprzeciwko nas siedziała dziewczyna z chłopakiem – przytulali się, całowali, szeptali sobie coś. Gdyby dwóch chłopaków tak się zachowywało, byłby skandal i zaraz pewnie pojawiłby się argument, że nie powinny na „to” patrzeć dzieci.

Mój pierwszy pocałunek był na wakacjach po maturze, na pomoście nad jeziorem o 6 rano. Obserwowali nas pobliscy wędkarze. Zdarza się, że ludzie nie dowierzają – myślą, że dwóch chłopaków całuje się dla draki, dla jaj albo dla prowokacji – na pewno nie dla przyjemności i na pewno nie z miłości. Raz czy dwa widziałem uśmiechy aprobaty. Sam lubię patrzeć na zakochane pary na Paradzie, ale najbardziej bym chciał, by jednopłciowe pocałunki były po prostu normalnością. Powinniśmy zrobić jakąś rewolucję w naszych umysłach i po prostu całować się więcej.  

 

Jakub Kwieciński & Dawid Mycek, vlogerzy, twórcy własnym sumptem robionych muzycznych klipów:

Kuba: Od jakiegoś czasu całujemy się w publicznych miejscach nawet często, ale nigdy nie jest to zupełny spontan. Włącza ci się czujnik i patrzysz wokoło, czy żadnego przysłowiowego kija bejsbolowego w pobliżu nie ma.

Dawid: Przez długi czas, jeśli w ogóle okazywaliśmy sobie jakąś czułość w miejscu publicznym – to skrycie. Mieliśmy system różnych kodów – np. ukradkowe trzymanie się za rękę w windzie, albo szybki buziak gdzieś w centrum handlowym.

K: Niedawno pocałowaliśmy się na ulicy, w średniej wielkości mieście. Jak spod ziemi wyrósł samochód, który nagle zwolnił i usłyszeliśmy: „Pedały, wypierdalać!”

D: Spacerując po warszawskich parkach w weekendy, często rozmawialiśmy o tym, jak ukrywanie czułości wpływa na relację miedzy nami. Widzieliśmy zakochane pary hetero, które idą za rękę, przytulają się, dotykają. A my co? Przechodzimy obok, funkcjonujemy w trybie kumpel-kumpel, bo nic nie może być widoczne. Gdy wychodzisz z domu, ten tryb aktywizuje ci się automatycznie.

K: Wchodzi w nawyk. I to jest niebezpieczne dla związku – ciągłe przestawianie się: w domu mogę Dawida objąć, na chodniku przed domem już nie. W klubie gejowskim mogę Dawida pocałować, a w klubie heteryckim? Nigdy nie wiadomo, czy obok ciebie nie stoi wariat-homofob. To wpływa na poczucie bliskości w związku, na to, jak postrzegasz partnera.

D: Pamiętam, jak Kuba wrzucił na FB fotkę, na której widać, jak daję mu buziaka w policzek. Na serio się zastanawiałem, że to chyba za dużo i co to teraz będzie, jak inni zobaczą. To było tylko dla naszych znajomych, na długo przed naszym pierwszym klipem, który zdobył rozgłos.

K: Reakcja na fotkę z naszym buziakiem (już „pełnoprawnym”, w usta), którą wrzuciliśmy w kwietniu zeszłego roku, przerosła oczekiwania. Zobaczyło ją 5 mln ludzi! Trochę smutne, że zwykły pocałunek dwóch chłopaków robi takie halo.

D: Ale nam samym to dobrze zrobiło, mamy dziś więcej śmiałości.  

 

Slava Melnyk, współprezes Kampanii Przeciw Homofobii:

Namiętnie i długo, to znaczy przez dobrych parę sekund, publicznie całowałem się raz w życiu – kilka lat temu na Sylwestra. Świętowałem z moim chłopakiem i tłumem ludzi na warszawskiej Pradze. Wszyscy byli w szampańskich nastrojach, nikomu nie przeszkadzało, że się całowaliśmy. Ale to nie jest całkiem optymistyczna historia, bo kilka godzin później, gdy szliśmy za rękę, zostaliśmy zaatakowani i pobici (sprawę oczywiście zgłosiliśmy na policję). Na wakacjach w Hiszpanii czy Izraelu chodziliśmy za rękę cały czas, nic się nie wydarzyło. Gdy widzę na ulicy całujące się romantycznie pary hetero, to mam miks uczuć dość nieprzyjemnych – trochę zazdrość, trochę złość, poczucie niesprawiedliwości. Niektórzy całują się tak mocno, że chciałoby się im powiedzieć: „Hey! Get a Room!” (śmiech) – ale oczywiście nie uważam, by to było coś niemoralnego. Całującej się publicznie pary jednopłciowej nie widziałem ani w Polsce, ani na Ukrainie, gdzie mieszkałem do 17. roku życia. Z moim chłopakiem, poza tamtym jednym sylwestrowym pocałunkiem, pozwalamy sobie co najwyżej na małe buziaczki na przywitanie.

 

Remigiusz Ryziński, dr hab., pisarz*:

Nie jestem zbyt afektowany, więc nawet gdyby można było bez problemu, to pewnie bym się nie całował publicznie. Ale zdarzyło mi się parę razy. Nie zawsze na trzeźwo (śmiech). Gdy byłem w wieku, w któr ym człowiek jest najbardziej skłonny do romantycznych gestów, ja ich raczej nie doświadczałem. Później studiowałem we Francji i tam zobaczyłem inny świat. Pamiętam, jak na plaży w Montpellier zachowywałem się z moim ówczesnym chłopakiem dość swobodnie. Niedawno w Paryżu chodziłem z moim partnerem za rękę. Wybór miejsca jest kluczowy. Dużo zależy od kontekstu, pory dnia, dzielnicy czy ludzi wokół – tak myślimy, bo męsko-męskie całowanie jest w Polsce potencjalnie niebezpieczne. Boimy się, że skończy się agresją werbalną albo dosłowną. A tak oczywiście nie powinno być.

Gdyby ochrona równości była gwarantowana prawnie – np. poprzez związki partnerskie, a najlepiej równość małżeńską, i gdyby edukacja działała tak, jak powinna – wszyscy czulibyśmy się bezpieczniej i moglibyśmy żyć pełnią życia. Całowanie i okazywanie sobie uczuć w miejscu publicznym powinno zależeć od indywidualnych preferencji i ochoty, a nie od lęku o reakcję społeczną. Powinno wynikać z własnej woli, a nie z zewnętrznego przyzwolenia.

* autor nominowanego do Nike reportażu „Foucault w Warszawie” oraz reportażu „Dziwniejsza historia” o polskich gejach i lesbijkach, świadkach II wojny światowej i PRL-u, który ukaże się we wrześniu br.

 

Radek Pestka (zwycięzca 5. edycji „Top Model”) i Romek Gelard, modele:

całowania się publicznie, czyli np. na przystanku tramwajowym. Nie „afiszujemy się” z tym, że jesteśmy parą. Natomiast na różnych imprezach, gdzie obok są ludzie – tak. W klubach, na koncertach – w miejscach, gdzie czujemy się swobodnie, głównie przy znajomych, którzy nie mają z tym problemu. Nieraz widzimy pary hetero, które gdzieś na ulicy całują się wręcz nachalnie, jednak przechodzimy obok bez słowa. Nie krzyczymy: „Hetero, wyp…!” – mamy szacunek do wszystkich i chcielibyśmy, by stosunek do nas był taki sam – bez przekleństw czy wyzwisk. Jeśli się nie podoba, można odwrócić wzrok. Na tym chyba polega tolerancja. Jeśli ma być równouprawnienie, a jesteśmy za tym, to całujące się pary homoseksualne też powinny się z taką tolerancją spotykać. Na razie, jeśli już w ogóle zdarza się męsko-męski pocałunek, to wzbudza sensację. Gdy znane osoby hetero wrzucają do sieci zdjęcia ze swoimi partnerami przeciwnej płci – to luz. Natomiast nasze pocałunki są traktowane tak, jakby to było coś niemal perwersyjnego. 

Chętnie pozowaliśmy do zdjęć w „Replice” – to było i przyjemne, i pożyteczne, bo chcemy pokazywać społeczności LGBT, że trzeba się starać funkcjonować normalnie. Na social media pisze do nas wielu bardzo młodych gejów, nastolatków – fajnie dawać im przykład, że okazywanie sobie uczuć powinno być na porządku dziennym.  

 

foto: Krystian Lipiec

 

Tekst z nr 74/7-8 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.