Historia bojownika Armii Krajowej KAZIMIERZA JANUSA łączy kotwicę Polski Walczącej z tęczową flagą. Tekst: Rafał Dajbor
Sytuacja polityczna w Polsce po 2015 r. sprawia, że mówienie, iż w Armii Krajowej walczyły także osoby homoseksualne, jest w oficjalnym dyskursie niemożliwe. W myśl lansowanej przez władze polityki historycznej kotwica Polski Walczącej i tęczowa flaga są symbolami przeciwstawnych światopoglądów. Wcześniej, zarówno w PRL-u, jak i w latach 1989-2015, nie było jednak pod tym względem znacząco lepiej. Dyskusje na temat ewentualnych relacji homoseksualnych łączących np. bohaterów „Kamieni na szaniec” traktowane były zawsze jako „kalanie świętości”. „Polskość wyklucza homoseksualność (…). Zupełnie jakby słowo Polska automatycznie niosło ze sobą tyle ważnych kwestii, że o pewnych sprawach po prostu w tym kontekście nie wypada wspominać” – jak trafnie określił Krzysztof Tomasik w książce „Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u”. Tym bardziej więc warto poznać historię Kazimierza Janusa. Aktora, geja, a w czasie II wojny światowej – bojownika Armii Krajowej i powstańca warszawskiego.
Medyk
Urodził się w Częstochowie 9 września 1923 r. Tam także kończył szkoły – powszechną (odpowiednik podstawówki), gimnazjum oraz konspiracyjne liceum, w którym w 1942 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Po maturze przyjechał do Warszawy, by, także w trybie podziemnym, studiować medycynę. W swoim życiorysie pisał: „W czasie Powstania Warszawskiego pracowałem jako pomoc lekarska w ośrodku opatrunkowym, potem w szpitalu PCK”. Życiorys ten, znajdujący się w zbiorach Instytutu Teatralnego, powstał na początku lat 50. XX w., a więc w okresie stalinowskim, dlatego Janus zataił w nim fakt, że choć rzeczywiście, będąc studentem medycyny, opatrywał rannych, to wykonywał tę służbę jako żołnierz Armii Krajowej, pod konspiracyjnym pseudonimem „Medyk”.
Znacznie więcej opowiedział na temat swojej wojennej przeszłości w artykule „Podzwonne” w miesięczniku „Stolica”, w bezpieczniejszych dla byłych żołnierzy AK latach 70. (artykuł podpisał nie tylko imieniem i nazwiskiem, ale także powstańczym pseudonimem). W tekście wspominał służbę w punkcie medycznym u boku sanitariuszki Marii Głowackiej, ps. „Jaskółka”, opisywał też trudny dzień kapitulacji: „Z ciężkim sercem poszliśmy do punktu przy ul. Złotej, gdzie zgłaszali się żołnierze Armii Krajowej przed pójściem do obozu. Tam urzędował m.in. dr kapitan Born, od którego na początku Powstania otrzymałem rozkaz utworzenia szturmowego sanitariatu polowego. Obecnie wydał mi rozkaz pozostania w Warszawie, razem z Jaskółką, już w cywilu. Stwierdził, że jesteśmy młodzi i zdrowi i większa będzie z nas korzyść w Warszawie niż w obozie”. Zdjąwszy mundur AK, Kazimierz Janus dalej wykonywał pracę medyka. We wspomnieniu dla „Stolicy” nie idealizował służby, lecz opisywał w sposób wręcz drastyczny to, czego był uczestnikiem podczas ewakuacji cywilów: „Nie wiem z której strony usłyszałem wołanie kobiety: »Ratujcie mnie!«. Błaganie o pomoc dochodziło z otworu, który kiedyś był oknem na pierwszym piętrze zrujnowanego domu. Kobieta była oparta o wypalony mur okienny. Odkrzyknąłem, żeby jakoś zeszła z tego piętra do nas. Ona podskoczyła, upadła przed nami… Zamiast nóg miała tylko kikuty. Z rozdzierającym krzykiem skonała”. „Gdzieś natknąłem się na młodą dziewczynę z rozkładającym się trupem dziecka na rękach. Była obolała jak Niobe. Pozwoliła zabrać sobie dziecko, które pochowałem w rowie kilka metrów dalej. Zaprowadziłem ją do naszej bazy, gdzie dr Bereza zajęła się nią troskliwie”.
„Wmówiła mi powołanie aktorskie”
Wkrótce po powstaniu, pod sam koniec wojny znalazł się w Krakowie. Tam też zaczął kształcić się jako aktor. W jedynym wywiadzie z Janusem, jaki znajduje się w zbiorach Instytutu Teatralnego, możemy przeczytać, że na zmianę zawodowych planów wpłynęła jego kuzynka Halina Dzieduszycka (1919- -1997), aktorka i reżyserka teatralna, która, jak mówił: „wmówiła mi powołanie aktorskie i nakłoniła do zapisania się na organizowane przez Jerzego Bujańskiego Studium Dramatyczne przy Teatrze Starym”. Szkoda, że nikt nie zapytał Janusa, czy na ową zmianę miały wpływ dramatyczne chwile przeżyte w powstańczej Warszawie. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że taki zwrot zawodowych zainteresowań nie mógł być jedynie wynikiem „wmówienia” przez kuzynkę, a wyglądał raczej na ucieczkę w świat sztuki przed traumatycznymi wspomnieniami z powstania.
Janus zadebiutował na scenie w zaprezentowanym publicznie pokazie uczniów Studia Dramatycznego „Pan Tadeusz – Recytacje” w reżyserii Haliny Gallowej 2 sierpnia 1945 r., rok i dzień od wybuchu powstania. Najpierw występował w teatrach krakowskich: Starym (1945-1946), Kameralnym (1946-1947) i Powszechnym (1947-1948). Lata 1948-1949 spędził jako aktor Teatru Nowego w Poznaniu. Potem pracował w Warszawie, w teatrach: Domu Wojska Polskiego (1949-1950), Polskim (1950-1954), Syrenie (1954-1955), Powszechnym (1955-1962, 1963-1968) – na sezon 1962-1963 przenosząc się do Krakowskiej Estrady) oraz w Teatrze Narodowym (1968-1978). Ostatnim miastem, w którym pracował, był Słupsk i teatry: Muzyczny (1978-1980) oraz Dramatyczny (1980-1983). Przenosiny z Warszawy do Słupska mogą wydawać się dziwne, ale stają się zrozumiałe, gdy spojrzeć na przebieg kariery aktora. Choć Janus występował w Krakowie i Warszawie w przedstawieniach wybitnych reżyserów, takich jak Tadeusz Kantor, Leon Schiller, Irena Babel czy Adam Hanuszkiewicz, choć w Krakowie miał okazję zagrać u boku legendarnego, bo debiutującego na scenie jeszcze w XIX w. Ludwika Solskiego, to reżyserzy oferowali mu niemal wyłącznie „ogony” – role określane jako „Morderca II”, „Oficer III”, „II Pancerny”, „Sługa”, „Lokaj”, „Spiskowiec”, „Chłop” czy „Przekupka z perfumami”, bo w takiej właśnie, kobiecej roli obsadził Janusa (homoseksualny zresztą) Konrad Swinarski w „Pluskwie” Majakowskiego (której realizację przerwała śmierć Swinarskiego w katastrofie lotniczej, a którą dokończyła Ewa Starowieyska). W Słupsku zaś Janus mógł na koniec swojej kariery zmierzyć się z większymi zadaniami aktorskimi, takimi jak np. rola Puka w szekspirowskim „Śnie nocy letniej” (granym pod tytułem „Najżałośniejsza komedia i najokrutniejsza śmierć Pyrama i Tyzbe” w reżyserii Marka Grzesińskiego, premiera: 13 grudnia 1979 r.). Jednak po przejściu na emeryturę wrócił do Warszawy. Potem zaś, na kilka lat przed śmiercią, zamieszkał w Domu Aktora Weterana w Skolimowie.
Poznałem Janusa
Poznałem Kazimierza Janusa na początku lat dwutysięcznych. Kontakt do niego dał mi Kazimierz Sheybal (1920-2003), reżyser filmów dokumentalnych, brat aktora Władysława Sheybala, który jako Vladek Sheybal po wyemigrowaniu z Polski w 1957 r. grał w zachodnich filmach i mieszkał w Londynie (Vladek był biseksualny; jeszcze w Polsce związany był z Ireną Eichlerówną, w Anglii z nikim nie związał się na stałe, miał romanse zarówno z kobietami, jak i mężczyznami). W tym czasie bardzo interesowałem się Sheybalem i jego zagraniczną karierą. Odwiedziłem Janusa w jego mieszkaniu przy pl. Hallera w Warszawie. Przyjął mnie gościnnie i sympatycznie. Nie wiedziałem jeszcze, że jest gejem, lecz gdy poszedłem do toalety, zobaczyłem wiszący w niej plakat z roznegliżowanym czarnoskórym mięśniakiem w seksownej pozie. Potem homoseksualność Janusa potwierdzili mi aktorzy, z którymi rozmawiałem. W późniejszych latach, bywając w Skolimowie, zawsze zaglądałem do pana Kazimierza. Dużo opowiadał mi o Sheybalu, ale nigdy nie mówił, czy łączył go z nim gejowski związek, a ja nie miałem odwagi, by zapytać. Wspominał na wesoło wielu aktorów, bo w pamięci środowiska teatralnego pozostał jako człowiek szalenie towarzyski, prowadzący najpierw w Krakowie, a potem w Warszawie, w swoim dawnym mieszkaniu przy ul. Puławskiej 1, dom otwarty, w którym gromadzili się aktorzy na „długich Polaków rozmowach”. Jak wspominał zaprzyjaźniony z Janusem Witold Sadowy (1921-2021), bywali tam często m.in. Andrzej Szczepkowski, Krystyna Sznerr-Mierzejewska, Mirosława Morawska, Tadeusz Łomnicki, a także Sheybal i Eichlerówna. Oraz – oczywiście – także Sadowy. Pan Kazimierz nigdy jednak nie opowiadał o swoich przeżyciach powstańczych. O jego żołniersko-medycznej przeszłości dowiedziałem się już po jego śmierci, bo wtedy dopiero w moje ręce trafi ł cytowany powyżej artykuł ze „Stolicy”. Nie wiem też nic o jego związkach; w zbiorach Instytutu Teatralnego znajduje się pocztówka, którą wysłał Janusowi inny gej – pisarz Jerzy Zawieyski; są to jednak niczego niesugerujące pozdrowienia.
Po emigracji Sheybala Kazimierz Janus utrzymywał z nim stały kontakt. Jak mi opowiadał, spotykali się często w Paryżu, uznając, że to niejako połowa drogi między Londynem a Warszawą. Dzięki Sheybalowi Janus wystąpił w niezależnym angielskim filmie – „Hamlecie” z 1976 r. w reżyserii Celestino Coronado. Był to wtedy fi lm dość znany; doczekał się nawet miana „gejowskiego Hamleta”, zwłaszcza iż Coronado dedykował go Pierowi Paolo Pasoliniemu, a większość wykonawców ról męskich występowała na ekranie albo nago, albo w mocnym negliżu, albo w kobiecych strojach. W dwóch rolach – Ofelii oraz Gertrudy – pojawiła się będąca wówczas u progu wielkiej kariery Helen Mirren. Sheybal grał trzy role – wcielił się w Lucianusa, Pierwszego Aktora oraz Aktora Grającego Królową. W tej ostatniej roli nosił zieloną perukę, sztuczny biust i coś w rodzaju sukni z przezroczystej tkaniny, w jednym z ujęć zaś odwracał się tyłem do kamery, zadzierał ową suknię i kręcił nagimi pośladkami. Z kolei Kazimierz Janus wcielił się w jednego członków trupy aktorskiej i miał scenę, w której wbiegał przed kamerę w zwariowanych pląsach odziany w suknię i wykrzykiwał jedno zdanie, zresztą po polsku. Angielski „Hamlet” to jeden z zaledwie kilku filmów z udziałem Janusa. Polskie kino miało mu do zaoferowania także jedynie epizody, m.in. w serialu „Doktor Murek” (1979) i filmach „Awans” (1974) i „C.K. Dezerterzy” (1985).
Ostatni raz widziałem się w Skolimowie z Kazimierzem Janusem na kilkanaście tygodni przed jego śmiercią. Był już bardzo słaby. Utrzymujący z nim stały kontakt Witold Sadowy napisał w pożegnalnym artykule, iż ostatnie dni spędził, leżąc i nie mając już siły, aby wstać: „Leżał w łóżku, patrząc w sufi t. Rysy mu się wyostrzyły. Wyglądał jak Chopin na łożu śmierci. Spojrzał na mnie smutno. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy z jego ust: »Witusiu, chcę już umrzeć«. Na pożegnanie pocałowałem go w czoło”. Kazimierz Janus zmarł w Skolimowie 18 maja 2008 r. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Konstancinie-Jeziornie.
Tekst z nr 98/7-8 2022.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.