O tym, jak to jest być głuchym wśród gejów i gejem wśród głuchych, z MATEUSZEM WIKĄ, rozmawia Mariusz Kurc. Z języka migowego tłumaczy Łukasz Świstak
Chciałbym porozmawiać, jak to jest być głuchym wśród gejów i gejem wśród głuchych.
Troszkę się stresuję, mam nadzieję, że zaraz mi przejdzie.
Jestem pewny, że zaraz ci przejdzie. Mateusz, jesteś głuchy od urodzenia?
Tak. Przez kilka lat nosiłem implant, który pozwalał mi trochę słyszeć – o tutaj (Mateusz pokazuje lekko wycięte miejsce za uchem). Jednak zdjąłem, bo mnie bolała głowa od niego. Trochę czytam z ruchu warg, ale przede wszystkim migam.
Gejem pewnie też jesteś od urodzenia, ale dowiedziałeś się o tym, jak myślę, w wieku dojrzewania.
Miałem 14 lat, mieszkałem wtedy w internacie. Czułem, że chłopcy mi się podobają, a zupełnej pewności nabrałem, gdy wygrałem jakiś szkolny konkurs, w którym nagrodą był film w kinie – i poszedłem z jedną panią nauczycielką na „Tarzana”. Pamiętam do tej pory te jego mięśnie, klatę. I jego piękne oczy. Tak bardzo chciałem, by mnie przytulił (śmiech). Chciałem sobie kupić plakat z Tarzanem, ale nie miałem pieniędzy. Pani mi go jednak kupiła. Powiesiłem sobie nad łóżkiem. Mój Tarzan odrywał mnie od internatowego życia, które czasem bywa smutne – są dzieciaki, które chodzą non-stop w pampersach, są takie, które nie dają rady psychicznie, są wyśmiewane, albo takie, które nie umieją migać. Pierwszego chłopaka poznałem, gdy miałem 18 lat. To było w Londynie i to był Polak. Trochę starszy – 29 lat. I też głuchy. Byliśmy razem pół roku. Zrobiliśmy sobie wspólny tatuaż, który mamy obaj na kostkach (Mateusz zsuwa skarpetkę i pokazuje małego misia pandę na kostce). Potem ja musiałem wracać do Polski, a on wyjechał do Australii. Ten związek był dla mnie bardzo ważny. Marcin otworzył mi oczy na świat LGBT, chodziłem z nim po klubach, poznawałem społeczność, otwierałem się.
A okres między 14 a 18 rokiem życia?
Całkowicie w ukryciu. Urodziłem się w Zduńskiej Woli, dorastałem w Sieradzu, gdy miałem 6 lat, mama wysłała mnie do szkoły dla niesłyszących w Łodzi, zamieszkałem w internacie, a następnie było liceum w Warszawie – i od ponad 10 lat mieszkam w stolicy.
To ile masz lat dziś?
30.
Wyglądasz na znacznie mniej.
(uśmiech) Dzięki.
Okres ukrywania się musiał być trudny. Praktycznie każda osoba LGBTI ma taki smutny czas na koncie.
Od 6 roku życia rodzinę widywałem tylko w weekendy, na święta i na wakacje. Moja mama była biedna, miała nas troje na utrzymaniu, mnie i dwie siostry. Tata był alkoholikiem, nie mam z nim kontaktu. Często bywał agresywny, więc nigdy specjalnie do domu mi się nie śpieszyło. W szkole i w internacie było w miarę OK. Miałem fajnego wychowawcę. Brałem udział w olimpiadach matematycznych i geograficznych, dużo malowałem, lubiłem plastykę. Śpi się w salach po 8-10 chłopców. Raz byłem sam na sam z jednym chłopakiem i zaczęliśmy się mocować – takie niby zapasy, a „przy okazji” wszędzie się dotykaliśmy. On w pewnym momencie zauważył, że mój ptak jest twardy, dotknął go. Bałem się, żeby wychowawca nie wszedł, poszliśmy więc do toalety. Tam się jeszcze trochę dotykaliśmy i całowaliśmy. On bardzo ładnie pachniał. Potem jeszcze kilka razy się umówiliśmy – a to w piwnicy, a to w ogrodzie – po każdym spotkaniu udawaliśmy, że nic się nie zdarzyło, nie rozmawialiśmy o tym. Z czasem jemu się odechciało, a ja zacząłem analizować. Dotarło do mnie, że chcę uprawiać seks z chłopakami, że to się nazywa homoseksualizm, a ja jestem gejem. Czyli nie będę nigdy w parze hetero, które tak często widuję wszędzie? Dlaczego nigdzie nie widać par homo? Ale może jednak to tylko taka zabawa i za jakiś czas mi się znudzi? Czas spotkań z nim to był najpiękniejszy okres mojego dzieciństwa. Jednak wiedziałem, że nie mogę się z tym wydać. Mówiło się u nas, że syn pielęgniarki jest pedałem i że wziął ślub w Niemczech z chłopakiem. Pomyślałem: „O, czyli gdzieś tam jest lepiej. W takim razie ja też wyjadę i zmienię swoje życie”. Raz pojechaliśmy na wycieczkę do Krakowa do innej szkoły dla niesłyszących. Był tam jeden chłopak, który wyglądał trochę „jak dziewczyna”, miał delikatną urodę, długą grzywkę. Natychmiast poleciały w jego stronę wyzwiska. Stałem obok, było mi bardzo smutno. Wiedziałem, że ja też jestem tym „pedałem”, ale strach przed kolegami mnie paraliżował. Ciągle spędzaliśmy czas razem – na piłce, na pracach w ogrodzie. Za każdym razem, gdy migali słowo „pedał”, kuliłem się w sobie, zamykałem się. Tym bardziej, że jeden z wychowawców powiedział, że homoseksualizm jest chorobą psychiczną. Dopiero kilka lat później, w liceum, miałem jedną jedyną lekcję w szkole na temat homoseksualizmu – pani powiedziała, że to jest po prostu orientacja seksualna, normalna sprawa. Zapamiętałem to. Ale wracając, ponieważ miałem dobre stopnie, to dostałem szanse na liceum w Warszawie. Przeprowadziłem się, w Warszawie zdałem maturę. Na portalu naszaklasa.pl poznałem jednego fajnego chłopaka, też głuchego geja. Taki byczek przystojny (uśmiech). A potem był ten Marcin w Londynie, mój pierwszy chłopak. Po nim już zrozumiałem, że homoseksualizm to nie jest żadna zabawa, która mi przejdzie, tylko taki jestem – to jest część mnie. Dzięki Marcinowi przestałem się wstydzić, że jestem gejem. Dziś mieszkam z moim ukochanym Adamem, słyszącym chłopakiem, który nauczył się języka migowego, by być ze mną. Jestem szczęśliwy. Jesteśmy razem od 4 lat.
(Patrzę zafascynowany, jak Mateusz miga, robiąc przy tym wszelkie możliwe miny, jego twarz wyraża wszystkie te emocje, o których opowiada, potem słucham Łukasza, tłumacza, który dodaje od siebie, że też jest gejem, że jest słyszący, ale język migowy był jego pierwszym językiem – rodzice i siostra nie słyszą, wychował się w domu, w którym wszyscy migali – inaczej niż u Mateusza, którego mama i siostry słyszą) Mateusz, a przed rodziną się ujawniłeś?
Najpierw siostrom i było spoko. Potem jednej koleżance, też głuchej, która w ogóle nie załapała, co mam na myśli, przez jakiś czas nie poruszaliśmy więc tematu. Potem mamie – w mejlu z Londynu. Nie przyjęła tego dobrze. Jest żarliwą katoliczką, zadręczała się, że źle mnie wychowała, skoro „wyrosłem” na geja. Dziś jest trochę lepiej, mówi: „Ważne, byś był szczęśliwy”. Ale nie zaakceptowała tego w pełni. Staram się tym nie przejmować i żyć moim własnym życiem. A mamę kocham.
Mama poznała Adama?
Nie. Po Marcinie a przed Adamem byli inni faceci. Na początku sami głusi, bo z nimi po prostu szybciej się człowiek dogaduje. Potem zacząłem umawiać się też ze słyszącymi, z którymi jest trochę bariera, dużo trzeba pisać. Jednego z nich mama poznała i… nie kliknęło między nimi. Zresztą między mną a nim też w sumie nie kliknęło, bo szybko się rozstaliśmy (śmiech).
A Adama jak poznałeś?
Przez Grindr. Umówiliśmy się na seks. Było super, więc jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz… (śmiech)
Czyli jesteście dowodem na to, że miłość i trwały związek mogą zacząć się od ustawki na seks.
Dokładnie tak.
Na Facebooku masz zaznaczone, że jesteście w otwartym związku.
Tak.
Sporo par gejowskich tak żyje, ale obawiają się o tym mówić. Wielu twierdzi, że to „szkodzi wizerunkowi”.
Nam z Adamem jest tak dobrze. Nie będę tego krył.
Jak długo Adam uczył się migać?
Jeśli masz motywację, to uczysz się szybko. Już po kilku miesiącach normalnie gadaliśmy. Ale Adam do tej pory codziennie odkrywa nowe słowa. Poza tym mamy mnóstwo swoich własnych znaków, cały slang.
Jak to zakochana para.
Np. cukierki „Halls” mają kilka znaczeń, wystarczy, że on mignie „Halls” i nikt nie wie, co ma na myśli, tylko ja. Szczegółów nie zdradzę (śmiech).
Mateusz, to zadam jeszcze raz pierwsze pytania. Jak to jest być gejem wśród głuchych? Jak to jest być głuchym wśród gejów?
Wydaje mi się, że wśród głuchych homoseksualizm jest jeszcze większym tabu niż wśród słyszących. Chyba wiem, skąd się to bierze. Głusi często nie znajdują pracy, żyją z renty, mieszkają z rodzicami. Głusi LGBT boją się, że jak się wyoutują, to rodzice ich wyrzucą z domu albo coś. Mają mniejsze szanse na poznawanie innych, na poznawanie świata. W ten sposób jedna cecha, która czyni cię innym w społeczeństwie wpływa na drugą – i efektem jest jeszcze większe wykluczenie. Dlatego wszystkim radzę, by znaleźli sobie pracę i by byli niezależni, by się wyprowadzili od rodziców. Ja byłem fryzjerem kilka lat, teraz rozkręcam jedną pracę związaną z finansami w sieci. Cały czas coś robię, jestem samodzielny.
A jak geje reagują na to, że jesteś głuchy?
Kilka razy, gdy rozmawiałem na portalu randkowym z facetem i pisałem, że jestem głuchy, to konwersacja się urywała. Ekstremalny przypadek: umawiam się z kolesiem na seks w sieci, nie piszę mu, że jestem głuchy, przyjeżdżam – on orientuje się, że nie słyszę – i dziękuje mi, już nie chce.
Nie do wiary.
Prawda.
Przecież ty masz urodę modela.
Dziękuję, tylko jestem trochę za niski. Bardzo lubię pozować do zdjęć, ale mam 180 cm wzrostu i to jest za mało, jak na modela.
Ech… A inne przypadki dziwnych zachowań wobec ciebie?
Zdarza się, że fajnie się klika z jakimś gościem w sieci, a przy spotkaniu na żywo nagle coś nie gra. Jest bariera komunikacyjna. Ale tak bywa też przecież wśród słyszących.
Czyli większej dyskryminacji ze strony gejów, związanej z tym, że jesteś głuchy, nie doświadczyłeś?
Nie.
Mateusz, a znana jest ci taka postać jak Nyle di Marco?
(Mateusz marszczy brwi, a ja szybko odszukuję zdjęcie Nyle’a w sieci i pokazuję mu – twarz Mateusza się rozpromienia) Ach, tak, znam! Bardzo ładny chłopak.
Nyle jest niesłyszącym modelem, który wyoutował się jako „seksualnie płynny”. Stał się twarzą społeczności głuchych osób queer. Może zostaniesz polskim Nylem di Marco?
(uśmiech) Spokojnie, na razie wystarczy mi ten wywiad i konto na Instagramie (konto Mateusza na Instagramie: @im.mati.mati – przyp. „Replika”)
Ale jesteś bardzo politycznie świadomy. Widzę to po twoich zaangażowanych fotkach na FB. Bierzesz też udział w Paradach Równości.
Nie może być inaczej. Nieraz przypłacam to konfliktami ze znajomymi czy z mamą, ale uważam, że musimy walczyć o swoje i każdy powinien się przyłożyć do tego.
Publiczny coming out, który robisz tym wywiadem, jest dla ciebie jakimś ważnym etapem, jakimś przekroczeniem?
Nie. Jak mówiłem, przestałem się już wstydzić, że jestem gejem, nie selekcjonuję, kto może o tym wiedzieć, a kto nie. Nie chcę nikogo oceniać, ale byłoby po prostu łatwiej, gdybyśmy wszyscy byli wyoutowani.
I jesteś bardziej otwarty niż wielu gejów. Mówisz nawet wprost o umawianiu się na seks.
Mateusz robi minę, która znaczy: „Ale w czym problem?” Natomiast Łukasz, tłumacz mówi od siebie: Jest taki dowcip, że jeśli nocą na blokowisku widzisz, że w jednym oknie światło zapala się, a po chwili gaśnie i to się powtarza co kilka minut – znaczy, że tam głusi uprawiają właśnie seks.
(śmiech) Ale dlaczego?
Łukasz: Bo trzeba sobie wyjaśnić, co następnego robimy, a po ciemku się nie da. (śmiech)
Mateusz: Miałem wiele takich sytuacji. Seks to spotkanie ciał, ale jednak trzeba czasem powiedzieć: „Nogi do góry” albo „Odwróć się” (śmiech).
OK, ale można uprawiać seks przy zapalonym świetle.
To swoją drogą, tylko niektórzy faceci jednak wolą po ciemku. Ja wolę przy zapalonym i w ogóle nie musi być w domu! (śmiech)
O, proszę!
Raz miałem w autobusie.
Nocnym?
Dziennym. Nikogo nie było, tylko my i kierowca. Sam lodzik, ale bardzo przyjemnie. Ale żeby było jasne: nikogo nie namawiam na seks w miejscach publicznych, bo można dostać mandat.
Tekst z nr 81 / 9-10 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.