W 1973 r. Olga Hepnarová wjechała ciężarówką w ludzi stojących na przystanku, przejechała kawałek dalej po chodniku. Jechałaby dalej, gdyby nie to, że zapomniała zmienić biegu na niższy. Samochód zatrzymał się i zaczekała na policję, nigdy nie próbowała zaprzeczać – to było specjalnie. Dlaczego? Zemsta Prugelknabe. Prugelknabe to popychadło, chłopiec do bicia. Tak się czuła, a swą bezradność potrafiła zamienić tylko na ostateczną agresję – mord. Niekochana, bita, poniżana, samotna. Bezgranicznie, radykalnie samotna. Zawsze jestem sama – mówiła, składając zeznania, pisała w listach, które autor skrupulatnie przywołuje wśród wielu źródeł. Szukała oparcia, miłości, nawet lekarzy prosiła o pomoc w znalezieniu odpowiedniej kobiety; możemy sobie wyobrazić, co na to lekarze w Czechosłowacji lat 70. To wszystko drobiazgowo i wielostronnie opisuje Cilek. Być może nie była aż tak odrzucona? – sugeruje narracja. Być może potrafiła widzieć tylko wycelowane w siebie zło, tylko zadawany sobie ból? A jednak. Narracja przyznaje: koleżanki z pracy się jej bały, ludzie jej unikali. Lekarz odesłał ją, bo jest „z innego regionu“. Ten inny region prześladował ją całe życie. Ile może wytrzymać gnębiona jednostka? Cilek tylko dwa razy pozwala sobie na odautorski komentarz. Na „ja”, które odnosi się do sprawy. Reszta to „ja” Olgi Hepnarovej. Rekonstruowane uważnie i ciekawie literacko. Narracja pozwala na identyfikację z emocjami. Ta książka to szczere śledztwo i czyta się ją jak kryminał. Wiemy, co się stało, ale drążymy pytanie: „Jak?“. Nie będzie naiwnych odpowiedzi. Będą dane, wkomponowane z dziennikarską rzetelnością, empatią biografa i finezją powieściowego realizmu. (Marta Konarzewska)
Tekst z nr 65 / 1-2 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.