wyd. Marginesy, 2014
Wspomnienia Scotta Thorsona o jego związku z Liberace’m, słynnym pianistą, trafiają do nas 26 lat po oryginalnym wydaniu i zbiegają się z premierą filmu „Wielki Liberace” z Michaelem Douglasem i Mattem Damonem. To właśnie na ich kanwie powstał fi lm. Seans macie już zaliczony i zastanawiacie się, czy przeczytać książkę? Tak, przeczytać! Znajdziemy tu bowiem również sporo informacji o życiu Liberace przed poznaniem Scotta: dzieciństwo, niechęć do rodziny, odkrycie homoseksualności i przerażenie nią, następnie budowanie siatki tajnych przyjaciół gejów i drogę do sławy oraz ciągły strach, by gejostwo nie wyszło na jaw. Liberace miał image bardziej przegięty od Eltona Johna, ale szedł w zaparte. Tym, którzy sugerowali, że jest gejem, wytaczał procesy i wygrywał je – potem, gdy na sile przybrała emancypacja gejowska, nie mógł już się wycofać, bo uznaliby mnie za największego kłamcę na świecie. Więc kłamał do końca, nawet wtedy, gdy w wieku 68 lat umierał na AIDS w 1987 r. W książce o nim, wydanej po raz pierwszy rok później, prawie 40 lat młodszy, były kochanek niczego już nie ukrywa – słowa „homoseksualizm” i „gej” przewijają się praktycznie na każdej stronie. Liberace przewraca się w grobie? A może właśnie oddycha z ulgą? (MK)
Tekst z nr 48/3-4 2014.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.