Seks i uczucia

Z JARKIEM JAMIŃSKIM, trenerem medycznym, bohaterem nagiego kalendarza „Repliki” na 2022 r. „Strefa wolna od wstydu”, o jego panseksualności, o sporcie, a także o poczuciu bezpieczeństwa i strachu przed odrzuceniem rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: arch. pryw.

 

Wystąpiłeś nago na zdjęciu w naszym kalendarzu „Strefa wolna od wstydu” – miałeś jakieś reakcje?

Byłem zaskoczony, jak wiele osób do mnie napisało, że widziały albo nawet kupiły kalendarz. Dostałem pozytywne oceny, to miłe. Choć powiem ci, że zdjęcie, którym ilustrujemy ten wywiad – zrobione na pomoście podczas tej samej sesji – bardziej mi się podoba niż to kalendarzowe, na którym ciągnę wóz.

Zapomniałeś o jednym „drobiazgu”: na tym zdjęciu masz na sobie kąpielówki, a na tym kalendarzowym jest full frontal.

(śmiech)

A spotykasz się też z hejtem?

Po wygranych zawodach sylwetkowych w Mens Physique zdarzały mi się hejterskie komentarze. Zauważyłem pewną prawidłowość: masz sukces – masz wrogów. Tak to niestety działa. Ludzie potrafi ą przyczepić się do zupełnie niedorzecznych kwestii i wynika to zazwyczaj z niskiej samooceny zamieszczającego komentarz. Kiedyś ktoś napisał, że mam zbyt wymuskane ręce i paznokcie. Ech, chciałbym! Jest odwrotnie.

Jak długo i jak intensywnie pracuje się na takie ciało jak twoje?

Na poważnie sport uprawiam od 12 lat. Ruch pomagał mi w pracy nad psychiką, nad charakterem. Po maturze dostałem się na AWF, skończyłem też kursy z fizjoterapii, po studiach wyjechałem do USA, gdzie pracowałem w spa. Od 3 lat jestem z powrotem w Polsce – w Warszawie.

To dodajmy jeszcze, że masz 30 lat i pochodzisz z…?

Z Krakowa.

Do kalendarza podałeś, że jesteś trenerem medycznym. Nasi czytelnicy pytali, kto to jest. Napisałeś wtedy: „Praca trenera medycznego zakłada holistyczne podejście. Posiada on narzędzia pozwalające zaprogramować kompletną terapię ruchową w pracy z osobami po przebytych urazach czy operacjach ortopedycznych (oczywiście po wcześniejszej rehabilitacji), osobami z zaburzeniami wad postawy lub dysfunkcjami aparatu ruchu, czy też np. osobami dotkniętymi chorobami przewlekłymi oraz permanentnym stresem”.

Dokładnie tak. W Poznaniu znalazłem fajną szkołę treningu medycznego, zajarałem się tym. Generalnie sport jest moją metodą na zaopiekowanie się sobą. Nie będę udawał, że o wygląd tu nie chodzi. Chodzi również, ale nie na pierwszym miejscu. Jako dojrzewający nastolatek miałem bliżej nieuzasadnione stany lękowe – potrafiłem bać się wyjść z domu przez kilka dni, tydzień. A normalnie jestem dość pewny siebie. Do tej pory muszę być ostrożny, by się nie przebodźcować.

Co to znaczy?

Na przykład na jednej siłowni, na której pracowałem, było dla mnie za głośno, za jasno, za kolorowo – po wielu godzinach pracy w takich warunkach wracałem stamtąd kompletnie wykończony. Przeniosłem się do innej siłowni, w której jest idealnie. Często stykam się z klientami, którzy zaczynają trenować pod moim kierunkiem i mówią mi, że chcą mieć wspaniałe ciało w ciągu roku. Powtórzę: w ciągu roku. Oprócz tego oczywiście dobrą pracę, bujne życie towarzyskie i seksualne oraz czas na relaks. Tymczasem sportowcy niejednokrotnie nie mają życia towarzyskiego w ogóle. Często jesteś tak zmęczony, że wieczorem, nawet w sobotę, wolisz uwalić się na kanapie z Netfliksem niż wyskoczyć do klubu na całonocne „zeszmacenie”. A presja, by mieć atrakcyjne życie i wrzucać superfotki na Instagram, jest ogromna. Cóż, moje życie w ciągu tygodnia nie jest jakoś powalająco ciekawe.

Jak często trzeba ćwiczyć, by mieć jakieś efekty?

Dwa razy w tygodniu to jest absolutne minimum. Jednak przede wszystkim zaczynam od zrobienia klientowi diagnostyki. Muszę zobaczyć, jak wygląda motoryka u tej osoby, jak wygląda sprawność jej ciała jako takiego. Klasyczna kulturystyka bazowała na ćwiczeniu mięśni bez względu na to, czy one ze sobą dobrze współpracowały, czy nie; jeśli miałeś jakieś wady czy kompensacje, to taka kulturystyka mogła je nawet pogłębić. Rozumiem, że dla wielu osób wygląd jest główną motywacją, ale ja jako trener nie mogę tak patrzeć. Wygląd z czasem sam przyjdzie. Zdarzają mi się klienci, którzy mówią, że ćwiczą od 10 lat i wciąż nie mają wyniku w postaci fajnej klaty i czy może ja znam jakieś specjalne ćwiczenie? A widzę od razu, że gość nie opanował samych podstaw. Wielu na szczęście udaje mi się przekonać.

Są tacy, którzy mówią, że chcą wyglądać jak ty?

Tak – i najlepiej w 6 miesięcy. (śmiech) Bo w ogóle, wiesz, jest trenowanie i jest chodzenie na siłownię. Jak ja wszedłem w reżim dwugodzinnych treningów, to były to naprawdę dwugodzinne treningi. W czasach liceum sam sobie złożyłem siłownię w domu, kupując poszczególne części przez internet. Tylko znów, po pewnym czasie zaczynasz patrzeć na siebie z dystansu i… widzisz chomika, który zasuwa po tym kółku, wiesz. Zatrzymujesz się, bo zdajesz sobie sprawę, że może jednak nie musisz tak gnać. Tym bardziej że owszem, widzisz, że wyglądasz lepiej, ale, cholera, twoja samoocena nadal jest na tym poziomie, co była. I jeszcze, co gorsza, może pojawić się stres, że przecież musisz ten wygląd i tę formę co najmniej utrzymać, a najlepiej – podwyższyć.

Spotkaliśmy się z tym zjawiskiem kilka razy – proponowaliśmy udział w naszym kalendarzu bardzo atrakcyjnym facetom i w odpowiedzi słyszeliśmy: „Bardzo chętnie, ale może za rok, bo muszę poćwiczyć, nie wyglądam dobrze”.

Cóż, ja też czasami tak mam – dążenie do perfekcji nie ma końca.

W kalendarzowej notce o sobie mówisz, że jesteś panseksualny.

Początkowo identyfikowałem się jako gej, potem ta seksualność zaczęła u mnie jakby ewoluować. Szufladka z napisem „gej” okazała się za ciasna. W szufladce bi- czy panseksualności też mi czasem niewygodnie. Odpowiada mi teoria, że to jest spektrum i ja gdzieś na tym spektrum pomiędzy homo- a bi- czy panseksualnością jestem. Z jednej strony szufladki są złe, bo ograniczają, ale z drugiej to przypisanie się do panseksualności daje pewne poczucie przynależności – że nie jesteś zupełnie sam, tylko należysz do pewnej grupy.

A gdy dojrzewałeś?

To była homoseksualność. Pierwszego chłopaka miałem w wieku 16 lat. Dziewczynę w tamtym okresie zresztą też miałem, ale z nią seksu nie było, natomiast z tamtym chłopakiem i później też z innymi – był. Na studiach zauważyłem, że jednak nie tylko na mężczyzn patrzę pod kątem seksualnym – na kobiety również. Tylko na ile to było naturalne, a na ile chęć założenia rodziny, która w mojej głowie łączyła się z kobietą? Pierwszy raz z kobietą miałem 4 lata temu – w wieku 26 lat. Dziś stwierdzam, że właściwie to seksualnie nie dzielę ludzi według płci, tylko po prostu: albo mnie ktoś kręci, albo nie. Tak, częściej to są u mnie mężczyźni, ale zaraz łapię się na zastanawianiu: czy mężczyźni naprawdę bardziej mi się podobają, czy może to jest moje przyzwyczajenie, mój znajomy teren? Nie mam na to odpowiedzi, mam tylko pytania. Zdarzało mi się, że szukałem „czystego” seksu po to, by rozładować napięcie – w takich sytuacjach nawet przytulanie jest zbyt intymne i wtedy zdecydowanie szukałem faceta, nie kobiety, bo gdzieś z tyłu głowy pojawiał się sygnał, że takim mechanicznym seksem kobietę mogę bardziej skrzywdzić niż faceta. Czyli znów stereotypy.

Widać, jak na seksualność nakładają się rożne rzeczy wyrosłe z kultury, w której żyjemy.

Tak. I chyba nigdy tego nie rozpracuję do końca.

Gdy w wieku dojrzewania odkryłeś homoseksualność, nie byłeś przerażony? Ja byłem.

Raczej nie. Miałem kolegę geja, który zaczął mnie zabierać do klubu Cocon, również do Kiczu, gdzie sufi t zawalił się akurat, jak tam byłem. (śmiech) Nie opowiadałem, że jestem gejem, wszem i wobec, ale jak przychodziło co do czego, nie ukrywałem.

Wyoutowałeś się przed rodzicami?

Tak.

I?

Teraz to już normalnie, ale mieli problem z ogarnięciem emocji. Reakcją obronną mamy była cisza.

Ale nie miałeś traumy, tak?

Była trauma, bo w moim domu – jak i w wielu innych domach w Polsce – o uczuciach się nie rozmawiało. Czułem się z tym samotny, niezrozumiany. Emocjonalnie dojrzałem praktycznie dopiero w ciągu dwóch ostatnich lat. Dziś wiem, jakich facetów przyciągałem – typy unikające, a sam byłem typem lękowo-ambiwalentnym.

Czyli?

Jest jeszcze trzeci typ przywiązania: bezpieczny. Oraz mieszanki. Lękowy, ten mój, jest wtedy, gdy np. dziecko boi się, że opiekuna może zabraknąć, więc usilnie zabiega o jego uwagę, panicznie bojąc się straty. Typ unikający unika emocji, bliskości – np. zamiast płakać, zamknie się w sobie. Ja w kółko zabiegałem o atencję partnera, który z kolei nigdy mi jej nie dawał, trwała więc nieustanna gonitwa. A tacy, którzy by realnie dali mi poczucie bezpieczeństwa, nie przyciągali mnie – lgnąłem do tych, u których musiałem się o wszystko dopraszać. Sporo czasu zajęło mi, by się w tym wszystkim zorientować.

Dobrze, że to mówisz. Wyglądasz jak góra mięśni, „prawdziwy twardziel”, a mówisz o uczuciach, bliskości, o słabościach, o tym, że potrzebujesz bezpieczeństwa, że potrzebujesz być kochanym.

Dziękuję. Interesuję się psychologią sportu, a także psychosomatyką, czyli tym, jak psychika wpływa na ciało i odwrotnie. Miałem taką klientkę, która zapytała, czy będę ją prowadził, bo wszyscy wcześniejsi trenerzy się poddali – i ona rzeczywiście była najbardziej spiętą osobą, z jaką miałem do czynienia. Udawała wyluzowaną, a w środku…

Twoje zainteresowania biorą się z własnych doświadczeń i problemów, prawda?

To chyba oczywiste.

Jak te problemy udało ci się rozwiązać?

To nie tak, że się udało. To jest droga. Możesz na co dzień myśleć i funkcjonować totalnie logicznie, ale masz taki swój trigger, który powoduje, że rozum idzie w kąt i lecą same emocje. Ja zdałem sobie sprawę, jaki mam problem z odrzuceniem – nawet gdy ktoś wcale nie był dla mnie ważny, to odrzucenie przez tę osobę eskalowałem do niewiarygodnych rozmiarów. Nieraz zdawałem sobie sprawę, że chłopak mnie nie szanuje i powinienem zakończyć tę relację, ale nie kończyłem jej – a gdy to on mnie rzucał, świat mi się załamywał. Albo pozwalałem facetom na roszczeniowość – zdarzało mi się odmówić komuś seksu i spotykała mnie za to „kara” – on przestawał mnie zauważać, blokował mnie w mediach społecznościowych, a ja byłem tym odrzuceniem przerażony.

Jak myślisz, na ile te problemy wynikają z tego, że stanowimy dyskryminowaną mniejszość seksualną?

To część szerszego problemu polegającego na tym, że jesteśmy przyuczani do tego, by być „tacy jak inni”, a nie, by cieszyć się różnorodnością, innością.

Rozmawiamy w dobrym dla ciebie okresie, bo jesteś w szczęśliwym związku, tak?

Od 4 miesięcy – tak. Przeszliśmy już etap stąpania na paluszkach jeden wokół drugiego, spędzamy ze sobą dużo czasu i zaczęliśmy zachowywać się normalnie. (śmiech) Mam nadzieję, że to będzie mężczyzna na resztę mojego życia. A jeśli chodzi o mój „dobry okres”, to tak, ale on przyszedł po bardzo złym okresie – w lockdownie 8 miesięcy nie pracowałem i już naprawdę było ciężko, zwalniali nas na 2 tygodnie, a potem przedłużali o kolejne dwa i tak wielokrotnie. A ja potrafi ę przeprowadzić 8-10 treningów dziennie. Straszną frajdę mi sprawia, jak widzę, gdy moja praca komuś realnie pomaga – ktoś chodził o kulach, a teraz chodzi bez, albo nawet biega.

Tekst z nr 95 / 1-2 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.