Skoczek narciarski Andrzej Stękała – pierwszy coming out w męskim sporcie zawodowym w Polsce

ANDRZEJ STĘKAŁA, pierwszy wyoutowany zawodowy sportowiec w Polsce*, opowiada o pasji do skoków narciarskich, o procesie akceptowania swojej homoseksualności, o publicznym coming oucie zrobionym 1 stycznia 2025 r., a przede wszystkim – o swoim partnerze Damianie, który zmarł 7 listopada 2024 r. Rozmowa Mariusza Kurca

fot. Jan Galica

Jest druga w nocy 1 stycznia 2025 r. Trwają zabawy sylwestrowe. Przygotowałeś wcześniej treść posta, masz gotowy zestaw zdjęć, na których widać zakochaną parę – Damiana i ciebie. Klikając „wyślij” na Instagramie, robisz publiczny coming out. Co wtedy czujesz?

(chwila ciszy) Ciekawość. Co ja właściwie robię? Jak to zostanie przyjęte? Była też nadzieja, że zostanę zrozumiany, że oddźwięk będzie pozytywny. I była chęć pokazania prawdziwego mnie, prawdziwego Andrzeja.

Zdawałeś sobie sprawę, że jesteś pierwszym w Polsce profesjonalnym sportowcem, który decyduje się na publiczny coming out?

Na dobrą sprawę to później do mnie dotarło. Tak, to fajne, choć nie taka była moja motywacja. Przede wszystkim chciałem, by ten coming out był uhonorowaniem mojego partnera zmarłego niecałe dwa miesiące wcześniej. Chciałbym widzieć jego radość z powodu tego, co zrobiłem, wiem, że byłby szczęśliwy. Gdybyśmy zrobili to razem, byłaby wielka radość, że tworzymy tę historię.

Rozmawiałeś z Damianem o tym?

Tak, wiele razy. Myśleliśmy, jak by się to miało odbyć. Mówiłem mu, że chciałbym to zrobić na moich własnych zasadach, czyli właśnie na Instagramie, który jest teraz bardzo popularny. Damian ani mnie nie zachęcał, ani nie zniechęcał. To była nasza wspólna sprawa – jak całe nasze życie było wspólne. On widział i słyszał, jak jestem pytany o żonę czy dziewczynę. Obu nam było z takimi pytaniami niewygodnie. Chciałem to wyrzucić z siebie, bo i tak już całe mnóstwo osób o nas wiedziało i ukrywanie się nie miało sensu, choć wcześniej nieraz zastanawialiśmy się z Damianem, czy na pewno potrzebny jest nam taki głośny coming out.

Twój głośny coming out był potrzebny przede wszystkim polskiemu sportowi. Rozumiem, że rozmawialiście, ale konkretnego planu nie było.

Nie było. Ciągle coś mieliśmy na głowie – praca Damiana, moje skoki, potem wspólne budowanie domu. Natomiast gdy Damian zmarł, bardzo szybko nasunęła mi się myśl, że muszę go uhonorować właśnie w taki sposób – coming outem. Chciałem też wyjaśnić, dlaczego Andrzej Stękała ostatnio nie skacze na takim poziomie, jak powinien, chciałem powiedzieć moim fanom, że mierzę się obecnie z czymś naprawdę poważnym.

A Damiana chciałem uhonorować, bo on żył jakby trochę w moim cieniu, a był dla mnie tak ważny. Jak miałem sukcesy, to dziennikarze chcieli nie tylko ze mną przeprowadzać wywiady, ale też z moją rodziną – i wtedy Damian był jakoś „schowany”, z nim nie rozmawiali, bo o nim nie wiedzieli. To było przykre i bolało mnie, przecież on też był moją rodziną. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale nikomu nie chciałbym takich przykrości robić. Nam obu nie było z tym łatwo. Więc przynajmniej po jego śmierci chciałem pokazać, że taka osoba przy mnie była – ja czuję, że on nadal jest przy mnie – i wniosła w moje życie bardzo wiele.

Ludzie generalnie częściej robią coming outy, gdy są w szczęśliwych związkach, bo mają wsparcie partnera czy partnerki. Ty zrobiłeś coming out, gdy właśnie tego wsparcia zabrakło. Co więc dało ci siłę? Mimo wszystko Damian?

Tak. Chęć „pokazania” go światu – żeby wyszedł z tego cienia. Patrzcie, za moimi medalami, za podium w Pucharze Świata stał właśnie ten człowiek. On przyczynił się do mojego rozwoju osobistego – i w sporcie, i w ogóle w życiu. Dosyć ściemniania, dosyć okłamywania – również samego siebie.

Wiem z mediów – i tych tradycyjnych, i społecznościowych, że reakcje na twój coming out były wspaniałe. Ale może są też takie, o których nie mogłem przeczytać – jakieś przypadkowe, na ulicy czy gdzieś?

Sporo takich zdarzeń było. Najczęściej na skoczni i w okolicach skoczni. Ludzie zagadywali, prosząc o zdjęcie – i przy okazji mówili, że jestem megasilny i że gratulują mi odwagi.

Rodzina wiedziała od dawna, że jesteś gejem i że tworzysz parę z Damianem – a współpracownicy w sporcie?

Ci, z którymi byłem w miarę w stałym kontakcie, to wiedzieli, a inni – podejrzewam, że się domyślali.

Twój najtrudniejszy coming out? Ten przed rodziną?

Tak. Bo ten z 1 stycznia – to nawet gdybym został odrzucony całkowicie, nie bardzo by mnie to obeszło. Bo ja już nie miałem wiele do stracenia. Po śmierci Damiana straciłem… bardzo dużo. Jestem teraz bardzo biedną osobą.

Gdy budowaliśmy dom, widziałem, jaka masa pieniędzy w ten dom idzie – patrzyłem, jak kasa na koncie topnieje i myślałem: „Jezu, ale my będziemy biedni”. A tak naprawdę, jak Damian zmarł, realnie zobaczyłem, jaki jestem biedny. Przed 7 listopada zeszłego roku byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, mocno trenowałem, miałem mega motywację, budowałem dom – i z dnia na dzień świat mi się rozpadł. Bardzo gorzko przekonałem się o tym, jak bardzo pieniądze nie mają znaczenia. Gdy masz przy sobie kogoś, kto kocha cię ponad życie i kogo ty kochasz ponad życie… Jak Damian umarł, to poczułem – i czuję to do dziś – że bardzo duża część mnie też umarła.

Jak długo byliście razem?

Ponad 8 lat – a znaliśmy się prawie 9. Bardzo szybko się w sobie zakochaliśmy.

Cały wywiad do przeczytania w 115. numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.

 

*Andrzej jest pierwszym w Polsce wyoutowanym profesjonalnym sportowcem, natomiast mamy już co najmniej siedem wyoutowanych profesjonalnych sportowczyń. Są to: Karolina Hamer (pływanie, wywiad w „Replice” nr 73, maj/cze 2018), Jolanta Ogar-Hill (żeglarstwo; „R” nr 79, maj/cze 2019), Katarzyna Skorupa (siatkówka, „R” nr 81, wrze/paź 2019), Katarzyna Zillmann (wioślarstwo, nr 93, wrze/paź 2021), Julia Walczak (kajakarstwo), Aleksandra Jarmolińska (strzelectwo, „R” nr 94, lis/gru 2021) oraz sędzia piłkarska Ewa Żyła („R” nr 108, marz/kwie 2024)