(Francja, 2018), reż. C. Honoré; dystr. Tongariro, premiera: 23.11.2018
Po „120 uderzeniach serca” to kolejny francuski film, który rozgrywa się na początku lat 90. XX w. i dotyczy AIDS. Tym razem jednak kwestia ta pokazana została z perspektywy osobistej, intymnej. Bohaterem „Sorry Angel” jest 35-letni pisarz, Jacques Tondelli (Pierre Deladonchamps, którego pamiętamy z gołej plaży w „Nieznajomym nad jeziorem”), człowiek dość kapryśny, egoista skoncentrowany na sobie, w sprawach uczuciowych mocno rozchwiany i niezdecydowany. W czasie zawodowego pobytu w Rennes poznaje 22-letniego Arthura (Vincent Lacoste) – chłopaka, w którym buzują hormony i który dla Jacquesa gotów jest rzucić wszystko i przenieść się do Paryża. Ale Jacques wzbrania się przed nowym związkiem, także dlatego, że – jako zakażony HIV – wie, iż jego dni są policzone.
Słabo znane w Polsce filmy Christophe’a Honoré (tylko „Mężczyzna w kąpieli” i „Piękna” wyszły u nas na DVD) pokazują specyfikę i dynamikę dzisiejszych relacji miłosnych i seksualnych. Nie inaczej jest w „Sorry Angel” – choć tym razem reżysera sięga w przeszłość, wraca do źródeł tego, co filozof Zygmunt Bauman nazwał „płynną nowoczesnością”, w której ludzie są „razem osobno”.
Film jest cokolwiek za długi (ponad 2 godziny), po francusku przegadany i chwilami pretensjonalny. Pełen także odniesień do kina, literatury i klasyki kultury LGBT. Trzeba jednak przyznać, że Honoré potrafi bez moralizowania i łatwych uogólnień oddać gąszcz emocji i problemów, jaki towarzyszy współczesnym związkom. (Bartosz Żurawiecki)
Tekst z nr 76/11-12 2018.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.