Jak to się stało, że chrześcijański męczennik z III wieku stał się patronem gejów, ikoną LGBT?
Tekst: Piotr Derlatka
Nie był przecież homoseksualistą, a przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Analiza niewątpliwie ikonicznego statusu świętego Sebastiana w kulturze LGBT przynosi wnioski zaskakujące. Sebastian nie stał się patronem gejów, on się nim stawał – był to proces, który trwał wieki i trwa do czasów obecnych. Rozpoczął się, jak sądzę, w odrodzeniu. Wyróżniłbym tu trzy etapy: renesans, koniec XIX i początek XX w. oraz wiek XX, zwłaszcza czas epidemii AIDS, aż po dzień dzisiejszy.
Ale zacznijmy od biografii Sebastiana.
Biografia
Choć niektórzy badacze uważają, że Sebastian urodził się w 256 r. w Rzymie, to jednak za miejsce jego urodzenia najczęściej podaje się południową Francję. Wychował się w Mediolanie, do Rzymu przybył, mając 27 lat. Mimo że w III w. chrześcijaństwo było w Rzymie dość powszechne, nie było jeszcze legalne. Panował cesarz Dioklecjan, który zwalczał wyznawców Jezusa – uznawał, że osłabiają państwo (chrześcijanie masowo odchodzili z armii, nie chcąc zabijać). Sebastian – przeciwnie, zdecydowany był wstąpić do wojska. Według św. Ambrożego, był dowódcą przybocznej straży samego Dioklecjana. Obserwował więc, jak giną jego współwyznawcy i przyjaciele. Słynął z daru pięknego przemawiania, dzięki czemu nawracał ludzi. Kiedy cesarz dowiedział się o tym, kazał przywiązać go do drzewa i ostrzelać. A jednak mężczyzna nie zginął. Kiedy wyzdrowiał, udał się do Dioklecjana, aby wyrzucić mu, że prześladuje wyznawców Chrystusa. Chciał go nawet… nawrócić; wiedział bowiem, że za przykładem cesarza pójść musiałoby całe imperium. Tym razem został jednak pobity śmiertelnie, a jego ciało wrzucono do miejskich kanałów – zmarł w 288 r. Sebastiana pochowano go w katakumbach i właściwie od razu rozpoczął się kult tego świętego, wzmocniony czterysta lat później, kiedy to moc świętego Sebastiana uratowała Rzym od zarazy (w 680 r.). Wierzono, że Sebastian chroni od chorób zakaźnych i epidemii. Patronuje inwalidom wojennym, kamieniarzom, łucznikom, myśliwym, ogrodnikom, strażakom, myśliwym i żołnierzom. Jak to się stało, że ów męczennik stał się również patronem gejów? Ikoną LGBT?
Renesans: Sebastian jest nagi
W 2007 r. we wrocławskiej siedzibie Kampanii Przeciw Homofobii Janusz Boguszewicz wygłosił o świętym Sebastianie referat, w którym zauważył, że przed renesansem przedstawiano go w ikonografii jako dojrzałego mężczyznę z brodą i w rycerskiej zbroi. W odrodzeniu natomiast świętego… rozebrano i odmłodzono. Odtąd zaczęto przedstawiać go na obrazach jako młodego chłopaka. W renesansowej ikonografii z całego panteonu świętych tylko Sebastiana ukazywano nagiego lub półnagiego. A przecież Michał Anioł, Leonardo da Vinci czy nawet Tycjan z radością studiowali ludzkie ciało, by następnie oddać je wiernie w swoich dziełach. W sztuce renesansu nagość jest czymś częstym i naturalnym. Wyjątek stanowią jednak postacie świętych. Te zostały objęte niepisanym „zakazem negliżu”, który jednak nie objął Sebastiana (z niewielkimi wyjątkami również Jana Chrzciciela). Trochę rozebrał go Hans Memling (ok. 1475 r.), jednak dopiero Antonello da Messina pokazał męczennika jako młodego, prawie nagiego chłopaka w melancholijnej – i seksownej – pozie. Messina połączył młodość z nagością, bezbronnością i androginicznością (jego Sebastian ma w sobie coś kobiecego), i zdaje się, że odtąd będzie to obowiązujący wizerunek tego świętego. Utrwalą go między innymi Jacopo de Barbari (1510/1512) czy El Greco (1578). Co ciekawe, Michał Anioł i Leonardo da Vinci, o których wiadomo, że nie byli obojętni na męskie wdzięki, nigdy nie namalowali świętego Sebastiana. Co prawda, niedawno odnaleziono rysunek Leonarda przedstawiający męczennika przywiązanego do drzewa, sądzić jednak można, że był to zaledwie szkic, zarys (dziś wart 15 mln euro). Łatwo sobie wyobrazić, że renesansowe wizerunki rozebranego Sebastiana stały się dla ówczesnych homoseksualistów atrakcyjne. A jeśli prześledzimy malarstwo późniejsze, na przykład barokowe, zobaczymy, że męczennika zaczęto przedstawiać coraz śmielej. I coraz bardziej seksualnie. Słynny obraz z 1616 r., „Męczeństwo świętego Sebastiana” Guido Reniego, ukazuje mężczyznę skrępowanego i przeszytego dwiema strzałami, któremu nie sprawia to jednak przykrości. Wręcz przeciwnie nawet. Jego spojrzenie może kojarzyć się z… seksualną ekstazą.
Koniec XIX i początek XX wieku: Sebastian jest symbolem jak dzisiejsza tęcza
W wieku XIX stało się jasne, że strzały Amora (Erosa) zarezerwowane są raczej dla heteryków, strzały Sebastiana zaś – dla „sodomitów”, jak wówczas nazywano gejów. Można chyba śmiało powiedzieć, że wizerunek świętego stał się wówczas swoistym kodem homoseksualistów, ich znakiem i symbolem, jak dzisiejsza tęcza. W salonach „kochających inaczej” często można było odnaleźć wizerunek Sebastiana – na tyle widoczny, by stanowić czytelny sygnał dla gości, zwłaszcza homoseksualnych mężczyzn, którzy odczytywali aluzję. Ważny stał się wówczas martyrologiczny wątek historii Sebastiana – dopiero w XIX w. homoseksualiści zaczęli utożsamiać cierpienie świętego z własnymi prześladowaniami z powodu orientacji seksualnej. Warto w tym miejscu dodać, że Oscar Wilde po wyjściu z więzienia przybrał pseudonim Sebastian Melmoth. Na przełomie wieków popularne stały się również poglądy Zygmunta Freuda, w myśl których strzały przebijające ciało świętego Sebastiana utożsamić można z aktem homoseksualnej penetracji. Pasywny (siłą rzeczy, bo unieruchomiony) Sebastian jest penetrowany strzałami przez innych mężczyzn…
Święty wywołał też skandal w Paryżu w 1922 r. Jeszcze przed premierą „Męczeństwa św. Sebastiana” Claude’a Debussy’ego do słów misterium Gabriela d’Annunzia Kościół uznał dzieła d’Annunzia za obrazoburcze, a arcybiskup Paryża ogłosił, że każdego, kto pojawi się na premierze, obejmie ekskomunika, bo „Męczeństwo” zniekształca historię świętego. Mało tego, rolę Sebastiana miała zagrać… Ida Rubinstein, Żydówka i biseksualistka! Co ciekawe, „kodem Sebastiana” posługiwali się także Salvador Dali i Federico Garcia Lorca, którzy w latach 20. XX w. byli kochankami. W listach do ukochanego Dali podpisywał się jako „Twój święty Sebastian”, Lorca porównywał ciało Dalego do ciała świętego.
Na „kodzie świętego Sebastiana” oparty jest film „Nagle, zeszłego lata” (1959) – scenariusz napisali Tennessee Williams i Gore Vidal (obaj homoseksualni). W rolach głównych wystąpiły… ikony gejowskie: Katharine Hepburn, Elizabeth Taylor i biseksualny Montgomery Clift. Sebastian to imię zmarłego syna bogatej Violet Venable (Hepburn), poety. W salonie matki wisi ogromny portret świętego Sebastiana. Wypiera ona fakt, że jej syn był gejem, a z kuzynki Catherine (Taylor), która o tym wiedziała, chce zrobić wariatkę (Clift gra jej psychoanalityka). Słowo „homoseksualizm” nie pojawia się w filmie ani razu. W jednym tylko monologu Catherine, która była świadkiem zamordowania Sebastiana, padają takie słowa: „Przez całe poprzednie lato Sebastian pożądał blondynów. Bruneci mu się znudzili. […] Mówił o ludziach [angielskie „men” można przetłumaczyć zarówno jako „mężczyźni”, jak i „ludzie”] jakby byli daniami z karty: ten wygląda pysznie, ten jest apetyczny, a tamten nie”. Scena śmierci poety-Sebastiana przypomina męczeńską śmierć świętego. Chłopaka zabito z powodów homofobicznych, a jego ciało zbezczeszczono.
Epidemia AIDS: Sebastian cierpi tak jak my
W 1976 r., czyli pięć lat przed tym, jak lekarze amerykańscy oficjalnie uznali AIDS za epidemię, Derek Jarman nakręcił „Sebastiana”, umieszczając akcję filmu w 303 r. Historia świętego posłużyła, rzecz jasna, za kanwę fabuły, jednak reżyser mocno odbiega od prawdy historycznej. W filmie Dioklecjan próbuje uwieść Sebastiana, a kiedy mu się to nie udaje (Sebastian kocha tylko Chrystusa i tylko jemu chce się oddać), skazuje swego ulubieńca na banicję. W ten sposób święty trafi a na prowincję, gdzie zakochuje się w nim dowódca oddziału, Centurion Severus. W finale Sebastian ponosi w końcu męczeńską śmierć. Film Jarmana był bardzo śmiały, pełen nagości (pokazano nawet erekcję!) i scen homoerotycznych. Jarman umiera w 1994 r. na skutek powikłań AIDS. Trzynaście lat po tym, jak zaczęto bić na alarm w związku z „dżumą XX wieku”. Wizerunek przywiązanego do słupa (drzewa) świętego przebitego strzałami, z umęczonym wyrazem twarzy nabiera – w obliczu epidemii AIDS – nowego znaczenia. Homoseksualiści lat 80. i 90., których dotknął wirus, widzą w nim samych siebie, dotkniętych chorobą, stygmatyzowanych przez społeczeństwo i odrzuconych. Zdrowi natomiast wierzą, że Sebastian ochroni ich od „zarazy XX wieku”. Warto dodać, że 20 lat po filmie Jarmana powstał krótkometrażowy obraz gejowskiego reżysera Bavo Defurne’a „Święty” (1996), który nawiązuje do „Sebastiana”. Film ten został zrealizowany w konwencji czarno-białego kina niemego. Punktem kulminacyjnym jest tu scena męczeństwa Sebastiana. Defurne skupia się na pięknie ciała świętego (Olaf Nollen), dramaturgia zaś zbudowana jest z ekspresjonistycznej gry aktorskiej, gry świateł i potęgującej napięcie muzyce.
Sebastian jest wszędzie
Zarówno do postaci świętego Sebastiana, jak i do epidemii AIDS nawiązuje Ron Athey, artysta, który niemal dosłownie wciela się w postać męczennika. W 2000 r. stworzył serię zdjęć, ukazują one „ciało performera storturowane cięciami, przekłuciami i tatuażami, omdlewające i ułożone w religijnych pozach. Są to portrety monumentalne, monumentalizujące cierpienie i ukazujące muskularne, acz umęczone męskie ciało”, jak pisze Paweł Leszkowicz. Przyznać trzeba, że sztuka XX w., a także najnowsza, obfitują w najróżniejsze interpretacje postaci świętego Sebastiana. „Święty Sebastian z akrylu” (1992) Ewy Ciepielewskiej, artystki związanej z wrocławską Pomarańczową Alternatywą, przywodzi na myśl Akcję Hiacynt. Zdjęcia Anthony’ego Gaytona, Gustavo Ramireza Cruza lub pary artystów-fotografików, Pierra i Gillesa, zachwycają wysublimowaniem i urodą modeli.
W 2010 r. w Muzeum Narodowym w Warszawie otwarto wystawę Ars Homo Erotica – cała jedna sala poświęcona była postaci naszego patrona. Wśród eksponatów obejrzeć można było m.in. sugestywne „Strzały” Stasysa Eidrigevičiusa albo metaforycznego „Sebastiana” Łukasza Stokłosy. Rok później artysta Przemysław Branas w swoim performensie wcielił się w postać Sebastiana, nawiązał do jego męczeńskiej śmierci, zadając sobie fizyczny ból żyłkami, które owijały jego ręce. W 2014 r. para argentyńskich artystów, Pool Paolini i Marianella Perelli, przerobiła słynne lalki Barbie na 33 najważniejsze postaci z różnych religii. Na wystawie „Barbie, plastikowa religia” znaleźć można było Matkę Boską, ukrzyżowanego Chrystusa, Marię Magdalenę. Swoje miejsce znalazł tu także święty Sebastian: półnagi Ken przytroczony do słupa i przebity strzałami. Sebastian jest wszędzie – w głośnej powieści „Małe życie” Hanyi Yanagihary jest nim przecież okaleczający się żyletką Jude, z jego cierpieniem, emocjonalnym i fizycznym masochizmem. A co ze sztuką lesbijską?
Sebastian jest też lesbijką
Wspomniany Paweł Leszkowicz w tekście „Kobiecy Św. Sebastian: paralelne linie radykalnej sztuki lesbijskiej Giny Pane i Catherine Opie” analizuje prace dwóch wymienionych artystek-lesbijek. Obie performerki zajmują się przede wszystkim lesbijską tożsamością. Zmarła w 1990 r. Gina Pane (jej nazwisko wymawiano jak „pain” – ból), ikona body art, cięła swe ciało (ręce, plecy, dłonie, brzuch, usta, nawet powieki) żyletkami. Jej sztuka związana jest z rewolucją obyczajową lat 60., ważnym kontekstem – paryski maj 1968 r. Z kolei Catherine Opie była częścią lesbijskiej subkultury sadomasochistycznej w Los Angeles i wykonała szokujące autoportrety. Na przykład „Self-Portrait Pervert” przedstawia Opie z zasłoniętą lateksową maską twarzą, wyciętą na ciele raną (napis „pervert”) i ramionami przekłutymi dziesiątkami igieł. Sztuka Opie jest odpowiedzią na epidemię AIDS, artystka nawiązuje do teorii queer, lesbijskiego sadomasochizmu oraz transgenderyzmu. Łączy je przekaz – obie „składają siebie na ołtarzu homofobicznej cywilizacji”, wybierają „język cierpiącego ciała, przybierając go w kostium chrześcijańskiego rytuału”, jak pisze Leszkowicz. Z Sebastianem łączy artystki motyw niezasłużonego cierpienia. Obie reinterpretują postać gejowskiej ikony. A zatem: święty Sebastian jest też lesbijką.
Tekst z nr 74/7-8 2018.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.