Z ANOUK HERMAN, osobą autorską książki „Nigdy nie będziesz szło samo” o osobach niebinarnych, rozmawia Jakub Wojtaszczyk
Kiedy czytałem „Nigdy nie będziesz szło samo”, miałem wrażenie, że osoby bohaterskie dryfują po mrocznych wodach, które są Polską, i szukają swoich ludzi. Kiedy na nich trafiają, ich życie choć na chwilę staje się pełniejsze. Zgodzisz się z tym?
To bardzo trafna uwaga. Wychodzą ze swojego mieszkania, by skonfrontować swoje nowo odkrywane tożsamości z tym, co jest na zewnątrz. To próba „dogadania” ze światem tego, co prywatne.
Jedna z osób, Riko, odkrywa swoją niebinarność. Przychodzi to do niej jak grom z jasnego nieba.
Riko po prostu przeczytało o niebinarności i uznało, że do niego pasuje. Jest przykładem osoby, która poszukując tożsamości, wpada na konkretne pomocowe źródła. Dzięki nim ma szansę na porównanie własnych odczuć z odczuciami większości. Może stwierdzić: „Kurde, mam inaczej!”. Dla mnie odkrywanie tożsamości Riko było procesem, w którym ktoś ma już mentorów, osoby, które wcześniej wydeptały ścieżkę. W taki sposób jemu mogłoby być dużo łatwiej. Zależało mi, aby pokazać, że dziś osoba zastanawiająca się nad tożsamością ma szansę bycia w społeczności, wsiąknięcia w nią, że jest ona tuż za rogiem.
Na pewno pamiętasz odkrywanie własnej tożsamości.
Przemiana, którą przechodziłom, znacząco różniła się od tej, którą przechodzi Riko. Bardzo długo zastanawiałom się, co może być ze mną nie tak. Nie miałom źródeł, dzięki którym olśniłoby mnie: „Ej, to, co odczuwam, jest podobne do tego i tego!”. Zrozumienie przyszło po latach, wraz z odpowiednimi słowami, nazewnictwem. W dzisiejszych czasach dużo łatwiej o treści, które dają szansę, by ułożenie tożsamościowych puzzli nie było żmudnym procesem, jak w moim przypadku.
Co było w nim najtrudniejsze?
Nazywanie i szukanie słów, by powiedzieć, kim jestem. Chciałom opisać swoje wrażenie niedopasowania, odkryć, że nie jestem jedyne i że paradoksalnie to bycie poza spektrum binarnym ma jakąś nazwę. Zdecydowanie poczucie braku intersubiektywności było najcięższe. Bardzo długo zastanawiałom się, czy jestem binarną osobą transpłciową w stronę męską. Natomiast czułom się pogodzone z socjalizacją w stronę kobiecą oraz z tym, że mam cechy stereotypowo przypisane do obu płci. Gdy natrafi łom na określenie „niebinarność”, zrozumiałom, że się w nim mieszczę.
Czy osobom z twojego najbliższego otoczenia łatwo przyszło „przestawienie się”?
Bardziej starały się śledzić, co mówię, i dostosowywać się do moich językowych poszukiwań. Nie były to osoby, które same gdzieś szukały informacji na temat niebinarności, tylko bazowały na mojej wiedzy. Były przy tym bardzo życzliwe i robiły to, o co je prosiłom, np. używały odpowiednich zaimków, imienia. Byłom dla nich przewodnikiem.
A rodzice?
Nie jestem przed ojcem wyoutowane. Z kolei mama bardzo szybko zaakceptowała moją niebinarność. Powiedziałobym nawet, że przeczuwała, iż z jej dzieckiem jest „coś nie tak”, (śmiech) że nie mieści się w dotychczas znanych jej kategoriach. Zresztą moją queerowość wyczuwała wcześniej, wiedziała, że nie jestem hetero.
Gdzie szukałoś reprezentacji?
Pierwszym źródłem były anglojęzyczne fanfiki, w których ktoś opisał postać mającą niebinarne cechy albo wprowadził nazwę „niebinarność”. Pamiętam, że w pierwszym momencie nie zrozumiałom tego pojęcia. Wydało mi się abstrakcyjne. Później już byłom na nie wyczulone. Zaczęłom googlować, jednak w tamtych czasach – które przecież były zaledwie kilka lat temu – nic sensownego się nie wyświetlało. Na szczęście to się zmieniło.
W „Nigdy nie będziesz szło samo” pojawiają się imiona Melody i Riko. Twoje też nie należy do pospolitych. Jak wygląda proces nadawania nowego imienia?
Imienia Anouk używam od dłuższego czasu, ale teraz jest już moim prawdziwym, z dokumentów. Wybrałom je, zanim wiedziałom, że jestem osobą niebinarną. Po prostu do mnie pasowało. Teraz pasuje jeszcze bardziej, bo nie kończy się na literę „A”, czyli nie sugeruje płci przypisanej przy urodzeniu. Po raz pierwszy „Anouk” pojawiło się dla mnie w filmie „Czekolada”, który w dzieciństwie oglądałom z mamą. Spodobało mi się. Mama szybko zaczęła się do mnie tak zwracać. Następnie otoczenie.
A skąd Riko i Melody?
Dzisiaj mamy dużo grup FB czy nitek na Reddicie, gdzie ludzie o nienormatywnych tożsamościach mogą poszukiwać wsparcia przy wybieraniu imienia. Ukonstytuowały się też pewne imiona, po które często sięgamy ze względu na to, że nie tylko są neutralne płciowo, ale też są do zaakceptowania przez polskie urzędy. Wybierając „Riko”, korzystałom z listy stworzonej przez ludzi pomagających osobom transpłciowym i niebinarnym w tranzycji społecznej w Polsce. Tak większość z nich wybiera swoje imię. Ta lista to „oczywista ścieżka”, która jest kompromisem, na który osoby odkrywające swoją tożsamość muszą pójść z życiem. Wiele polskich osób o queerowej tożsamości poszukuje też nieoczywistych imion anglojęzycznych, które w określonych przypadkach mogą zostać uznane podczas urzędowej procedury zmiany danych, zwłaszcza wówczas, gdy nie doszło jeszcze do sądowego uznania korekty płci metrykalnej. Tak było z Melody.
Jednej z osób bohaterskich towarzyszy syndrom oszusta, że nieutożsamianie się z płcią przypisaną przy urodzeniu to „chwilowe zaburzenie percepcji”. Skąd te myśli?
Syndrom oszusta towarzyszył również mnie! Wynika on z tego, że żyjemy w kraju, w którym poszukiwanie własnej tożsamości, czy w ogóle zastanawianie się nad nią, jest czymś, na co w społeczeństwie nie ma przyzwolenia. Tym bardziej że w ciągu tych poszukiwań wielokrotnie zmienia się „labelki”, np. z transpłciowości na niebinarność i z powrotem. Jak raz sobie coś „wymyślisz”, masz przy tym pozostać. Jeśli się wycofasz, ludzie od razu powiedzą, że totalnie odpływasz. Boimy się również przed samymi sobą przyznać, iż odczuwamy coś inaczej od innych. Nie pozostanie to przecież bez konsekwencji, dlatego decyzja musi być przemyślana. Na pewno ktoś będzie chciał nas skrzywdzić. Niech to przynajmniej będzie tego warte. Riko z mojej książki kwestionuje swoją tożsamość. Wynika to ze strachu, że jak wszystkim o sobie powie, a później mu się odmieni, będzie postrzegane jako osoba, która kręci, jest niezdecydowana. Nie daje sobie prawa do eksploracji, bo boi się, że sprawi innym problem.
Z badań Kampanii Przeciw Homofobii i Lambdy Warszawa z 2021 r. wynika, że tylko 15% ojców i 20% matek akceptuje swoje dzieci trans. W „Nigdy nie będziesz szło samo” rodzice są często nieobecni, albo fizycznie, bo dzieci uciekły z homoi transfobicznych rodzin, albo są zapracowani lub niezainteresowani. Opowiesz coś o tym?
Życie nastolatków często toczy się głównie w internecie, gdzie jest dynamiczniej, tymczasem rodzice tkwią w świecie uwikłanym w dom i w pracę, w którym nie do końca jest miejsce i czas na to, aby śledzić to, co robią ich dzieci. To zła sytuacja, ale powszechna. Żyjemy w systemie często wymagającym od nas pracy ponad siły, odbierającym nam czas wolny, czas dla rodziny. Chciałom pokazać, że nie zawsze jest tak, że rodzice się nie interesują, ale po prostu nie mają zasobów, by to robić. Z drugiej strony są, wspomniane przez ciebie, dzieci, które uciekły z niesprzyjających im rodzin. Te w książce zainspirowane zostały prawdziwym życiem. Przeraża mnie to, że osoby nieheteronormatywne nie mogą odnaleźć nie tyle wsparcia, ile dostać szansy zwyczajnej koegzystencji. Muszą uciekać lub zostają wyrzucone.
Czy nadzieją jest wybrana rodzina?
Zdecydowanie tak!
Masz akceptującą mamę, która używa twojego nowego imienia i poprawnych zaimków. Jak odnalazła się w twojej wybranej rodzinie?
Bardzo dobrze! Mama i moje osoby przyjacielskie trzymają się razem.
Twoje osoby bohaterskie mają mniej szczęścia. Ale nie tylko dom je rozczarowuje, również szkoła. Jaka ona jest dla młodego pokolenia?
Skończyłom liceum w 2017 r. Wtedy nie było to miejsce, które wspierałoby moje poszukiwania tożsamościowe. Co prawda dochodzą do mnie głosy, że dziś bywa inaczej, ale z drugiej wiele osób mówi, iż szkoła nadal zmusza je do używania danych z dokumentów czy zaimków zgodnych z płcią przypisaną przy urodzeniu. W ramach szkoły nie ma też instytucji, do której można się udać i porozmawiać o swoich tożsamościowych wątpliwościach. Nie ma też regulacji, które zmuszałyby nauczycieli do używania poprawnego imienia czy zaimków. Szkoła to ostoja konserwatywnych wartości i przemocowego kształcenia.
Czy w 2017 r. dopiero poszukiwałoś tożsamości?
Tak, dopiero się ona kształtowała. Byłom na etapie testów, np. używania wybranego imienia. Na szczęście osoby z klasy były akceptujące i miałom wiele queerowych przyjaciółek i przyjaciół. Część z nich przyjmowała imię bez słowa. Inne były ciekawe. Nawet jeżeli ich pytania można byłoby uznać za niedelikatne, nie wyczułom złych intencji. Mam wrażenie, że to nie tak, że nastolatkowie zawsze chcą krzywdzić osoby, które jakoś odstają. W przypadku nauczycieli często odbijałom się od muru ograniczeń. Wynikało to z tego, że wiele osób LGBTQ+ z mojej szkoły było dla naszych nauczycieli pierwszymi tak otwarcie mówiącymi o sobie.
Wśród osób piszących często wspomina się o trudnościach w używaniu w tekstach neuratywów.
Dla mnie nie jest to trudne, wynika to z ekspozycji na taki język. Im częściej go widzisz i czytasz teksty napisane w taki sposób, tym szybciej wchodzi ci on do głowy.
Jedna z osób z twojej książki mówi, że milczenie nie jest rozwiązaniem. Literatura young adult daje głos?
Literatura dla młodych dorosłych to pierwszy bastion, który zajmuje się popularyzacją języka neutralnego. Jak również pomaga w odkrywaniu własnej niebinarnej tożsamości, bo wiele osób czyta tego typu książki i mówi o tym czytaniu w social mediach. To całkiem naturalne, by zacząć od literatury młodzieżowej, dotyczy ona bowiem osób, które są w trakcie poszukiwań. Gdybym 10 lat temu miało takie książki, byłoby mi łatwiej jako osobie nastoletniej. Szybciej zrozumiałobym, że wszystko jest ze mną okej.
„Nigdy nie będziesz szło samo” Anouk Herman ukazało się nakładem Wydawnictwa W.A.B. w 2023 r.
***
Anouk Herman – debiutowało książką poetycką „right into pod tramwaj”. Interesuje się ekofeminizmem oraz zagadnieniami dziewczyńskości i femcelstwa. Codziennie dokarmia lokalne stado wygłodniałych gołębi – kocha wszystkie zwierzątka, choć najmocniej myszy i koty.
Tekst z nr 102/3-4 2023.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.