Specjalnie dla „Repliki” żołnierze marynarki USA Jeremy Johnson i Danny Hernandez opowiadają, jak zostali zwolnieni za homoseksualność i jak się służy dziś, gdy zasada „Don’t ask, don’t tell” została zniesiona
Jeremy Johnson
Jeremy Johnson był pierwszym otwartym gejem, który powrócił do zawodowej służby wojskowej w USA po zniesieniu zasady „Don’t ask, don’t tell” („DADT”) we wrześniu 2011 r.
Jeremy zaciągnął się do marynarki w grudniu 1996 r. Miał 20 lat. O tym, że jest gejem, wiedzieli wtedy tylko wybrani przyjaciele. Nie zdawał sobie sprawy, że „DADT” może być dla niego problemem. Po raz pierwszy przekonał się o tym po roku służby, gdy został oskarżony o to, że służbowym samochodem pojechał do klubu ze striptizem. Zarzut był nieprawdziwy, Jeremy nigdy nie użyłby samochodu służbowego do celów prywatnych, ale nie mógł wyjaśnić, że jeśli w ogóle miałby się udać do klubu ze striptizem, to męskim, a ten taki nie był. W końcu udowodniono winę innego żołnierza. Jeremy zapamiętał absurdalność sytuacji: Byłem wnikliwie przesłuchiwany i musiałem przyglądać się kosztownemu śledztwu, bo prawo zabraniało mi użycia ważnego argumentu.
Niezgoda na system dyskryminujący gejów i lesbijki narastała w nim stopniowo. W miarę, jak awansowałem, stawałem się coraz bardziej znany w jednostce, a to zwiększało presję na ukrywanie orientacji. Zwłaszcza że moi rówieśnicy zaczęli zakładać rodziny i bynajmniej nie ukrywali żon, ani dzieci. Samotność Jeremy’ego rodziła „podejrzenia”, a on sam czuł się coraz bardziej sfrustrowany. W końcu zdecydował się na krok, o którym później informowała nawet telewizja CNN. W jedenastym roku służby, 6 marca 2007 r., Jeremy Johnson wystosował do przełożonych donos na samego siebie, w którym napisał m.in. Jestem homoseksualnym obywatelem USA. Bronię prawa do wolności słowa i demokracji, a jednocześnie jako gej służący w amerykańskiej marynarce nie mogę z tego prawa korzystać. Na służbie stykam się z werbalnym obrażaniem osób homoseksualnych i nie mogę się bronić, tak jak w analogicznych sytuacjach bronią się żołnierze poniżani ze względu na kolor skory czy pochodzenie etniczne. (…) Nie jestem w stanie kontynuować służby.1 Jeremy wspomina również w liście innych homoseksualnych żołnierzy – m.in. sierżanta Erica Alvę, który nie mógł zadzwonić do swego partnera, gdy został ranny w Iraku, bo taka rozmowa mogłaby go wyoutować oraz nieżyjącego sierżanta Leonarda Matlovicha, weterana wojny w Wietnamie, na którego grobie widnieje napis: „Za zabicie dwóch mężczyzn nagrodzili mnie medalem, za miłość do jednego mężczyzny zwolnili mnie ze służby”. Jeremy kończy list słowami: Życie w ciągłym strachu, że moja homoseksualność wyjdzie na jaw, stało się nie do zniesienia. Budzę się każdego ranka, patrzę w lustro i widzę hipokrytę. Zdaję sobie sprawę, że moje wyznanie doprowadzi do zwolnienia i tego sobie życzę. Mam nadzieję, że w ten sposób odzyskam godność i będę dalej żył jako uczciwy człowiek. Został zwolniony w maju 2007 r., na dzień przed 30-tymi urodzinami. Po czterech latach w cywilu powrócił do służby we wrześniu 2011 r. Jak się dziś czuje, nie musząc ukrywać orientacji? Wyobraź sobie, że wyjeżdżasz z domu samochodem i nagle zauważasz, że wszystkie znaki „Stop” na drogach zniknęły. To dziwne uczucie.
Danny Hernandez
Danny Hernandez był jedną z ostatnich ofiar „DADT” – został zwolniony w kwietniu 2010 r. Miał wtedy 22 lata. Zawodowym żołnierzem został w 2008 r. Jakoś po prostu nie myślałem o „DADT”. Nie miałem chłopaka. Przyjąłem, że jeśli nikt nie zapyta, a ja nie wyjawię orientacji, to będzie w porządku. Gdy zaproponowano mi kontrakt, cieszyłem się. Z wojskowością wiązałem całą moją karierę zawodową. Chciałem służyć krajowi. Jego rodzice pochodzą z Meksyku, on sam urodził się już w USA, jest rodowitym Teksańczykiem. Na początku służył jako rezerwista, jednocześnie studiując. W college’u nie ukrywał, że jest gejem. Jeździłem na wojskowe zgrupowania tylko raz w miesiącu. College i służba to były dwie ścieżki mojego życia, które się nie stykały. Ukrywanie homoseksualności w armii nie stanowiło wielkiego problemu. Do czasu.
Dwie ścieżki życia Danny’ego spotkały się jesienią 2009 r. na pewnej imprezie, w której uczestniczyli i jego koledzy z jednostki, i towarzystwo ze studiów. Ktoś swobodnie wspomniał o homoseksualności Danny’ego. On nie zaprzeczył. Do dziś nie wiem, kto przekazał tę informację moim przełożonym. W każdym razie zaraz potem zostałem wezwany na przesłuchanie, które mój dowódca zaczął od prostego pytania: „jesteś gejem?”. Gdy zauważam, że w takim razie to dowódca złamał „DADT”, bo nie powinien był pytać, Danny wyjaśnia: Zgodnie z „DADT”, jeśli zaistniało „uzasadnione przypuszczenie” („credible evidence”), że jestem gejem – dowództwo mogło postawić pytanie. Nie musiało, ale mogło. Jeszcze tego samego dnia nakazano mu opuścić jednostkę. Zakomunikowano, że zostanie zwolniony, rozpoczęto śledztwo. Koledzy z jednostki musieli składać pisemne zeznania dotyczące ich relacji z Danny’m. Pytano ich, czy rozmawiali z Danny’m o dziewczynach, o chłopakach, czy mówił cokolwiek o swych randkach, czy jest albo był w kimś zakochany itp. Seksualne i uczuciowe życie Danny’ego znalazło się pod lupą. On sam również kilkakrotnie był przesłuchiwany. Pytali, czy zamierzam mieć „relacje natury seksualnej z przedstawicielami mojej płci”, czy „homoseksualne akty, których się dopuszczałem były sporadyczne i czy planuję je kontynuować”. Odpowiadałem, że tak i jednocześnie czułem delikatną zachętę do kłamstwa, bo dopytywano: „na pewno chcesz, by właśnie tak brzmiała twoja odpowiedź?”. Uczono mnie w wojsku uczciwości, lojalności, a tu nagle zachęcano do kłamania. Bez sensu.
Danny znalazł pracę w SLDN (Servicemembers Legal Defense Network) – organizacji walczącej z dyskryminacją osób LGBT w amerykańskiej armii. „DADT” to już na szczęście historia, ale wciąż jest dużo do zrobienia. Na przykład przywileje małżonków/ek żołnierzy/ek przysługują na razie tylko parom rożnej płci. Trzeba też zmienić dokumenty zwolnionych żołnierzy, bo przecież nie każdy chce mieć orientację seksualną wypisaną w oficjalnych papierach.
Danny myśli o powrocie do służby, ale bez pośpiechu, jak nadarzy się dobra okazja. Gdy proszę o refleksję na temat „DADT”, mówi: Naprawdę nie wiem, jak ja to kiedyś wyjaśnię moim dzieciom. Trochę mnie tym zaskakuje, bo zwykle geje sądzą raczej, że nie będą mieli dzieci. Ja na pewno będę miał. Wychowałem się w dużej rodzinie i sam też będę miał taką. Pytam więc na koniec, czy ma już kandydata na męża: Nie. Znaczy… To sam początek, nie wiem, spotykamy się dopiero od paru tygodni. A właśnie! On jest Polakiem i zna „Replikę”. Nauczyłem się już mówić po polsku: „tak”, „proszę”, „dziękuję”, „do widzenia.
„Don’t ask, don’t tell” („My nie pytamy, ty nie mów”)
Zasada obowiązująca od 21 grudnia 1993 r. do 20 września 2011 r., zgodnie z którą osoby homo i biseksualne mogły służyć w wojsku amerykańskim pod warunkiem, że ukrywały orientację, a przełożeni nie mieli prawa o nią pytać. Oznaczało to, że mówienie o swej homo-lub biseksualności, utrzymywanie stosunków homoseksualnych lub pozostawanie w jakimkolwiek związku homoseksualnym (małżeńskim lub nieformalnym) stanowiło podstawę do zwolnienia. Jawne funkcjonowanie osób homo- i biseksualnych w armii USA mogłoby bowiem, zdaniem prawodawcy, stworzyć nieakceptowalne ryzyko dla standardów moralnych, porządku, dyscypliny oraz spójności jednostek wojskowych, które to cechy są kluczowe dla utrzymania wysokiej zdolności militarnej. Na podstawie „DADT” zwolniono w l. 1994- 2011 ponad 13 tysięcy żołnierzy/rek. Przed DADT służba osób homo- i biseksualnych była bezwarunkowo zakazana, a przełożeni mogli o orientację pytać. Wprowadzenie „DADT” w 1993 r. było kompromisem pomiędzy zwolennikami utrzymania zakazu, a stronnikami prezydenta Clintona, który opowiadał się za jego zniesieniem. Zniesienie „DADT” było jedną z wyborczych obietnic prezydenta Obamy. Obecnie w siłach wojskowych USA służy ok. 1,5 mln osób. Szacuje się, że ok. 65 tysięcy z nich to osoby LGBT. A jak wygląda sytuacja w Polsce? Pomimo braku zakazu służby osób LGBT, nie słychać o wyoutowanych gejach czy lesbijkach w mundurze. Możemy tylko spekulować, że homofobiczny klimat w polskim wojsku jest tak silny, że nikomu coming out nawet nie przychodzi do głowy.
Tekst z nr 37/5-6 2012.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.