O tym, jak to jest być jawnym gejem w policji i o tym, jak zakładał organizację homoseksualnych policjantów/ek, opowiada Ewald Widi, inspektor ds. kryminalnych austriackiej policji, w rozmowie z Andreasem Citakiem
W Polsce nie było jeszcze publicznego coming outu policjanta. Jak ty się ujawniłeś w pracy?
W Austrii jawny gej policjant też nie jest częstym „zjawiskiem”. Gdy rozpoczynałem karierę w 1996 r. w jednostce na kontroli granicznej, miałem 20 lat i byłem zdania, że coming out w pracy nie jest potrzebny. Homoseksualność to moja osobista sprawa, nikogo to nie powinno obchodzić. Uznałem, że nie będę udawać heteryka, ale też nie będę mówił, że jestem gejem. Z czasem zrozumiałem, że to był błąd. Okazało się, że koledzy bardzo lubią plotkować o życiu osobistym. Milczenie podsycało domysły – za moimi plecami dyskutowano, czy jestem gejem czy nie. W końcu, zupełnie niespodziewanie, na zebraniu zespołu przełożony zapytał mnie wprost. Odpowiedziałam, że tak, ale poczułem się nieswojo, byłem zaskoczony. Przełożony zapewnił mnie od razu, że „nie jest to dla nas żaden problem”.
Czyli w porządku.
Zaczekaj. Wtedy dopiero się zaczęło. Nie opowiem żadnego zdarzenia, bo wszyscy się pilnowali, ale od tamtego czasu byłem izolowany. Koledzy byli wobec mnie poprawni, ale chłodni. Unikali mnie. Stopniowo przestali ze mną rozmawiać. Atmosfera była coraz gorsza. Zacząłem być źle oceniany – a to, że jestem nadgorliwy, a to, że czegoś nie dopatrzyłem. Przydzielano mi niekorzystne godziny pracy. W końcu doszło do pamiętnej rozmowy z zespołem: usłyszałem, że nie chcą ze mną pracować. I tak, po trzech latach służby, zostałem przesunięty – dostałem samodzielne stanowisko, tak, by nikt nie musiał mieć ze mną bezpośredniego kontaktu. To było straszne, załamałem się psychicznie. Przez pierwsze kilka tygodni byłem na zwolnieniu lekarskim, by się pozbierać.
Wróciłeś tam?
Tak, choć od razu zacząłem szukać nowej pracy, też w policji, ale w innym zespole. Znalazłem ją w końcu w 2007 r. Powoli awansowałem i od 2009 r. pracuję na obecnym stanowisku – jako inspektor ds. kryminalnych. Tu od początku się nie ukrywam. Żałuję, że wcześniej do tego nie doszedłem. Zbyt długo znosiłem tamten ostracyzm. Z dzisiejszego dystansu widzę, że to dobrze, że oni mnie z tej grupy wykopali. Gdyby nie to, może dalej bym się tam męczył.
Może przyczyną tej izolacji było nie ukrywanie się, tylko właśnie coming out, bo przecież od niego zaczęło się psuć.
Koledzy wychodzili z założenia, że skoro ukrywam gejostwo, to pewnie sam myślę, że coś z tym jest nie tak. Pokazywałem im moją słabą stronę, więc sobie używali. Gdybym od początku miał taką postawę, jak w życiu prywatnym, czyli: proszę bardzo, jestem gejem, nie mam z tym problemu, to oni też by to przyjęli jako coś normalnego. Dziś już to wiem.
Nowym kolegom od razu się ujawniłeś?
Samego coming outu nawet nie musiałem robić, bo jeszcze zanim się pojawiłem, to oni wszyscy tam wiedzieli, że „przychodzi do nas pedał”. Byłem już wtedy silniejszy psychicznie – mogłem stanąć twarzą w twarz z kolegami nie tylko jako policjant, ale też jako gej. Ktoś chce o tym ze mną porozmawiać? Nie ma sprawy. Musieli zauważyć moje poczucie pewności.
Jak reagowali?
Zdarzały się zabawne komentarze. Na przykład mówiono mi: „Wiesz co, po tobie w ogóle nie widać, że jesteś gejem”. Ciekawe, jakiej więc postaci się spodziewali? Że na mundur będę narzucał różowe boa? Albo mówili mi ze zdziwieniem: „Właściwie to ty jesteś w porządku”. Czyli oczekiwali kogoś „nie w porządku”? Albo obawiali się, że zacznę ich podrywać, bo oczywiście mam nieposkromiony apetyt seksualny.
„Wolę nie jechać z nim na patrol, bo jeszcze zacznie się do mnie dobierać”. Ten mit jest głęboko zakorzeniony. A jak pytam, czy kiedykolwiek słyszeli, by policjant gej molestował kolegów, to odpowiadają, że nie, nigdy. A o przypadkach molestowania policjantek przez policjantów hetero słyszeli? Słyszeli.
Albo zastrzegają: „Nie mam problemu z twoim homoseksualizmem, ale nie mów mi, co robisz w łóżku”. Przecież nie mam zamiaru im opowiadać o szczegółach mojego życia seksualnego! Skąd w ogóle taki pomysł? Oni opowiadają o swych dziewczynach, żonach, dzieciach, wakacjach i ja też tylko o takich sprawach mogę mówić. Jak byłem na wakacjach z facetem, to nie będę opowiadał, że sam albo z dziewczyną, prawda?
Wałkowaliśmy te tematy i po pewnym czasie pedał w jednostce zaczął być normalnością. Z tego mam największą satysfakcję. Zyskałem szacunek i uznanie w oparciu o mój profesjonalizm, a nie taką czy inną orientację. Jeśli ty sam nie robisz z gejostwa ani sensacji, ani tabu – to otoczenie też tak będzie to traktować.
Jesteś jedynym otwartym gejem w tej jednostce?
Tak, to znaczy – jedynym, o którym wszyscy wiedzą. Ale jedynym gejem? Nie. Kilku kolegów zdarzyło mi się spotkać w klubach gejowskich. Zachowałem dyskrecję, niech oni sami decydują, komu i kiedy o sobie powiedzieć.
Skąd pomysł, by założyć w Austrii organizację homoseksualnych policjantów/ek?
W 2003 r. wziąłem udział w seminarium „Policja i homoseksualizm” zorganizowanym przez IPA (International Police Association) w Niemczech. Poznałem tam działaczy/ki VelsPol – niemieckiej organizacji homoseksualnych policjantów/ek. Rok później pojechałem znów na ich konferencję i poprosiłem o rady, co mógłbym zrobić u siebie. „Na początek zrób stronę internetową” – poradził mi kolega z Kolonii. 5 maja 2005 r. strona www.GayCopsAustria.com była on-line. Za tym przedsięwzięciem stałem tylko ja sam jeden. Szybko zaczęli kontaktować się ze mną inni geje policjanci, policjantki lesbijki. Doszło do pierwszego spotkania w realu. Dziś mamy dwa zjazdy rocznie.
Po co stworzyłeś Gay Cops Austria?
Mamy dwa główne cele: chcemy wspierać policjantów/tki LGBT w ich codziennej pracy, jeśli stykają się z dyskryminacją wewnątrz policji oraz chcemy poprawić relacje między policją a społecznością LGBT. Te relacje naznaczone są nieufnością z obu stron. Policjanci mają uprzedzenia w stosunku do osób LGBT, a osoby LGBT, zakładając homofobię policji, nie zgłaszają przestępstw na tle homofobicznym albo ukrywają ten aspekt sprawy.
Bierzecie oficjalnie udział w Paradzie Równości w Wiedniu? W mundurach?
Jako Gay Cops Austria chcieliśmy wystąpić w mundurach w ramach konferencji „European Gay Police Association”, która odbyła się w Wiedniu w 2010 r. z udziałem kolegów z rożnych krajów europejskich. Po konferencji była Parada. Nasze ministerstwo spraw wewnętrznych zgodziło się, by koledzy/żanki z zagranicy szli w mundurach, ale my, Austriacy, musieliśmy iść w cywilu. Być może nie było to optymalne rozwiązanie, ale i tak dla widzów Parady, a jest ich niemało na trasie przemarszu, to była wielka atrakcja. Ponad stu naszych kolegów i koleżanek w mundurach szło wiedeńską Ringstrasse.
Co poleciłbyś policjant(k)om LGBT w Polsce?
Muszą się skontaktować jeden z drugim, pewnie nie zdają sobie sprawy, że jest ich wcale niemało. Razem łatwiej przeciwstawić się stereotypom – brzmi to banalnie, ale tak jest. Ja byłem na początku sam. Gdy odnalazłem innych, sprawy ruszyły do przodu.
Zdarzyło ci się wyoutować na służbie komuś postronnemu – na przykład komuś, kogo musiałeś aresztować?
Nie. Zdarza się, że ktoś rzuci homofobiczny bluzg, ale nieskierowany do mnie, bo przecież nie wie, że jestem gejem, tylko „ogólny”. Wtedy taką osobę przywołuję do porządku i pouczam. No i jest jeszcze tak, że osoby homoseksualne są przez innych policjantów jakby „z automatu” przysyłane do mnie – dla kolegów jestem specjalistą od wszystkiego, co się wiąże z „inną” orientacją seksualną.
A wyobraź sobie, że w ramach tzw. czynności służbowych trafiasz na atrakcyjnego geja, którego musisz przesłuchać, może ukarać. Prawo daje ci pewną przestrzeń do działania według uznania. Czujesz dwuznaczność sytuacji?
Jeszcze mi się to nie zdarzyło, ale co to w ogóle za kwestia? A gdy policjant hetero trafi a na atrakcyjną kobietę, którą musi przesłuchać lub ukarać? Każdy musi być profesjonalny i tyle.
Tekst z nr 43/5-6 2013.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.