Tekst: Robert Rient
Korespondencja malarza Józefa Czapskiego i pisarza Ludwika Heringa odkrywa świat zakazanej miłości, zapakowanej w przemyślane, a czasami namiętnie rozedrgane słowa
Jest takie zdanie zszarzałe, odarte ze znaczenia przez potoczną literaturę: pragnienie przytulenia głowy do kogoś. Jakże prawdziwie doświadczyłem, że to nie retoryka. Że ten, do którego to pragnienie jest odczute – to jedyny, ten najbliższy człowiek. Rozumiem, że jeśli mnie to ominie – to groźba, to ciężka – może ostatnia krzywda, jaka mnie w życiu czeka. Bliski człowiek, który nie bałby się niczego ze mnie, wszystko widzi, wie – nie zląkłby się mojego – tak jak ja nie boję się Twojego cierpienia. 26-letni Ludwik Hering, autor powyższych słów, które napisał do Józefa Czapskiego, poznał go w 1934 r. na wystawie kapistów w Warszawie. Czapski wystawiał tam swoje obrazy. Wychodzą razem w kierunku przystanku autobusowego, mają jechać w przeciwnych kierunkach, ale kończą wieczór w pracowni Czapskiego na ulicy Filtrowej. Tak zaczyna się związek, który przetrwa kolejne pięćdziesiąt lat i uczucie, które nazywali największym, najważniejszym i najwierniejszym, jakie kiedykolwiek spotkało ich w życiu.
„Czapski. Hering.” czyli pierwszy tom korespondencji opublikowany niedawno przez Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria, to mistrzowska opowieść o literaturze, malarstwie, ale przede wszystkim o miłości. Jesteś mi najbliższy na świecie, tylko ty, całuję Ciebie, całuję Twoje oczy, widzisz mnie całego, tylko ty wiesz, tylko ty rozumiesz, Twój na zawsze – pisał Czapski.
Furtka w Józefowie
W 1936 r. wynajęli pokoje w domu w Józefowie, spędzą tam trzy lata, do których będą nieustannie wracali w listach. Chociaż ani Hering, ani Czapski nigdy oficjalnie nie wyjawili swojej orientacji seksualnej, lektura ich korespondencji, pisana w okresie hitlerowskiej, a później komunistycznej cenzury, jest czytelna, nie tylko dla każdego, kto – z różnych powodów – musiał swoje uczucie ukrywać.
Pamiętam wiernie odcinek ostatniego naszego powrotu ze stacji Świder do Józefowa. (Może wracałeś z Otwocka i ja wyszedłem z Burkiem – tak się umówiliśmy? – nie pamiętam ściśle). Pamiętam piasek, sosny na wydmach, belkowania toru przy każdym kroku obok siebie, ciemność i świadomość katastrofy. Daleko dochodziliśmy jednak w przewidywaniach. (W tej drodze może najwyraźniej czułem, czym dla mnie jesteś). Pamiętam, powiedziałeś, że po latach – choćbym był zupełnie zgniły (właśnie to słowo), to nie przestanę być dla Ciebie ważny. Nigdy nie wiadomo, co może być pociechą. Przyznaję, że dość długo – nie wiem, ile lat – przypominałem to sobie z ulgą. – (Może i dziś?) – A przecież strach – nienawiść do tego, żeby to miało wiernie przejść do własnej biografii. Godzę się na to, że Ty się zmienisz (nie wierzę, żebyś się kiedykolwiek bardzo zmienił), ale dla siebie boję się tych wszystkich lat byłych i przyszłych. Przecież nie mowa o urokach, ale żeby się poznać – pisał Hering w 1949 r., po dziesięciu latach od ostatniego spotkania z ukochanym, który już wtedy żył w Paryżu. Czapski odpisuje: W naszym stosunku zdaje się, że naprawdę nie było jednego grzechu i że nie kłamaliśmy sobie nigdy i dlatego tak się czuliśmy ze sobą wolni. Nigdy ani Ty, ani ja nie próbowaliśmy się nadymać – i wiara nasza, moja w Ciebie i Twoja we mnie, nie ma nic z jakiegoś różowego okulara i każdy zna nędzę czy mierność, czy słabość drugiego, zastanawiałem się nad tym, czy ja nie kłamię sobie – twierdząc, że w znaczeniu naprawdę istotnym jestem Ci wierny, że naprawdę jesteś, jesteś ciągle w moim życiu – nie jak wyblakła fotografia – ale jak przyjaciel zupełnie jeden i zdaje się, że nie ma w tym znowu żadnego kłamstwa, że tak jest. Przeżyłem od tego czasu dwa uczucia, oba bezwzajemnie, miałem spotkania, z których nie jestem dumny – ale to wszystko jakby nie tknęło istoty naszego świata. I ta furtka w Józefowie – pamiętasz szczeki i ryki Burka, jak już z daleka nas słyszał – przecięła tysiąc linii konkretnych możliwości, ale dlaczego wbrew 10-leciu – nie przecięła tego, co nas łączy, zdaje się na zawsze.
Miłość absolutna
Zostali rozdzieleni w 1939 r. (wtedy również pojawiają się pierwsze zachowane pomiędzy nimi listy), gdy Czapski wyjeżdża na front wschodni. Hering pisze do niego z okupowanej Warszawy. Kartki ostemplowane są hitlerowską wroną i trafiają do obozu polskich oficerów w Starobielsku, później do Moskwy. Oblężenie Warszawy Hering przeżywa w Lesznie 113, budynek zostaje spalony. Czas wojny będzie miał odbicie w twórczości Heringa i jego nastawieniu do życia, które zakończy na własne życzenie w 1984 r. Rozdzieleni, utrzymują regularny kontakt listowny, nasączony rozmowami o twórczości, teatrze, literaturze i przeszłości. Wiesz, że życie nie jest wieczne, że tak realnie czuję teraz, że ono ma koniec. Już myślę o nim jak o całości i w tej całości Ty jesteś miłością absolutnie stałą i naprawdę, kiedy mi ciężko i żal, to mi to jest pomocą, że jesteś, w najgłębszym sensie mi wierny, jak i ja Tobie. Mówię: w najgłębszym sensie. Także w tej żarliwości mojego do Ciebie uczucia bliskości – które po tylu latach ciągle trwa tak samo – pisał Czapski w 1950 r. Hering odpowiada, że namiętności – nawet jeśli nie mają racji – mają prawdę. One – nie koncepcje – decydują o prawdzie sztuki. Siedem lat później, w 1957 r, gdy mija prawie dwadzieścia lat od ich ostatniego spotkania, Hering pisze: Nie mam nic w życiu, czego bym nie mógł, czego bym nie chciał, czego bym w myśli czy w przeżyciu z Tobą nie złączył. Może dlatego słowo „tęsknota”, uczucie tęsknoty – nie jest ważne, istotne w tym wszystkim co mnie z Tobą łączy. Może to znaczy, że nic istotnego nie dzieli mnie z Tobą. Przestrzeń? Czas? – Tak się nie boję spotkania z Tobą, że – aż się boję.
Tom odsłania geniusz Heringa, perfekcjonisty, który waży słowa, pisze niewysłane listy, niszczy je, poszukując najbardziej precyzyjnych słów, które wciąż zawodzą. Konsekwencja – to zaniemówić, jeśli grozi, że mówienie staje się procesem estetycznym, nie dramatycznym. I często milczał, miesiącami, wspierając Mirona Białoszewskiego, recenzując jego wiersze, współtworząc z nim teatr, albo angażując się w malarstwo Ludmiły Murawskiej, siostrzenicy, którą nazywa „córeczką”. Gdy ostatecznie decydował się wysłać do Czapskiego list, ten, często okazywał się nie tylko osobistym sprawozdaniem z codzienności, ale fragmentem całkiem dobrej literatury, jak list z 1949 r: Taka wielka chęć czasem, żeby dotknąć wszystkiego. Jak trudno być Proustem (ba) – jak trudno być wyczerpującym – nie kłamać mimo woli, pisząc niby szczerze. Nie bardzo wiem, jak mogłem na tamtej karcie, pisząc o tych 10 między nami latach, dojść do jakiegoś pogodzenia. Cofam. Proust gdzieś pisze, żeby znaleźć (zrekonstruować wspomnienie), nie należy wracać na miejsce związane z przeżyciem, ale trzeba to miejsce znaleźć w sobie. – Znam ten sposób – jestem obolały od takich miejsc. W odpowiedzi Czapski zachęcał, prosił i przymuszał Heringa by pisał, nie niszczył zapisanych stron i wyznawał: Na każdym zakręcie spotykam Ciebie, nie ma takiego płótna, którego bym nie chciał przede wszystkim pokazać Tobie, najbardziej ze wszystkich ten chłop trochę suchotniczy przy winie był malowany w jakimś z Tobą związku. Mój najdroższy – całuję Ciebie.
Ostre pragnienie
Wątki erotyczne, jeśli się pojawiają, to zazwyczaj zawoalowane, czasami poprzez odniesienie do fikcyjnej kobiety, o której Czapski pisze tak: Całuję jej piękne drogie ręce, jej piękne oczy i usta. Powiedz jej, że jest mi zawsze taka sama, jak kiedy o niej myślałem tysiące razy podczas tylu długich i samotnych nocy, i tak jak ją kochałem w Józefowie. W jednym z listów, pełnym bolesnej tęsknoty, Hering odważa się wyrazić bardziej wprost: Nie jestem wolny od spraw erotycznych. Wszystko inne zdarza się u mnie częściej niż pocałunek. Jeśli się zdarza (…) czuję serce w gardle i straszną tęsknotę za tamtym. I głupie by było i nic nie znajduję, żeby Ciebie pocieszyć. I siebie. W tej bezradności z myślą o przemijaniu, o Twoich i moich latach, o naszym czasie – ostre tamto pragnienie. Czapski, na różne sposoby powtarza swą odpowiedź: Nie zdradzimy tego, co w Twoim i moim życiu było najdroższą osobistą tkanką życia, by po zbyt długim oczekiwaniu na list od Heringa, wpadać w zupełnie inny, odważny ton: Całuję Ciebie, Ludwiku, nie umiem, nie umiem Ci wyrazić, jak Cię kocham, bo nie jestem z Tobą, bo nie walczę o to, żeby z Tobą być, bo cały bez reszty jestem w pracy Ci obcej, a nawet może przeciwnej. I chcę, żebyś wiedział, że straciwszy Ciebie, straciłem swoją wyspę szczęśliwości, gdzie wiedziałem, że gdzieś poza czasem, poza wypadkami historycznymi jestem z kimś najdroższym, którego widzę i który mnie widzi. Całuję Ciebie.
To wyjątkowa lektura, dramatyczne studium miłości, zmuszające do stawiania przed sobą pytań o otwartość, gotowość podjęcia ryzyka wyrażania siebie, zarówno poprzez sztukę jak i bliskość. Hering, którego polski czytelnik mógł poznać z wydanych opowiadań „Ślady”, pojawia się jako wybitny obserwator samego siebie, świata opowieści i słów, ale również otaczającej rzeczywistości. Jego pełna zastrzeżeń do samego siebie postawa nie tylko wzrusza, ale ma szansę pozostawić w czytelnikach trwały ślad: Każdy jest tragiczny przez śmierć i każdy jest śmieszny, bo ma dwie nogi. Każdy umiera i każdy biegł za swym kapeluszem. Brak mi odwagi śmieszności, a jestem dotkliwiej śmieszny niż inni, bo nie gonię za kapelusza i moknę z gołą głową.
Robert Rient – pisarz i dziennikarz, autor książek „Chodziło o miłość” i „Świadek”, inicjator zeszłorocznego listu otwartego, w którym 118 wyoutowanych osób LGBT zachęcało te publiczne osoby LGBT, które siedzą w szafach, do coming outu.
Tekst z nr 67 / 5-6 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.