Z Tomaszem Szypułą, byłym prezesem Kampanii Przeciw Homofobii, rozmawia Wojciech Kowalik
Jesteś zadowolony z blisko dwóch lat swojej prezesury w KPH?
Tak. Chociaż niestety nie celebruję sukcesów. Koncentruję się na tym, co jest do zrobienia i jestem krytyczny. Mam wrażenie, że jako organizacja i środowisko w ogóle nie umiemy się cieszyć z tego, co się udało.
To co celebrowałbyś w trakcie swojej kadencji prezesa?
Pride House czyli centrum festiwalowe zorganizowane przez KPH w ramach EuroPride 2010. Byłem wtedy wiceprezesem, ale już pełniłem obowiązki prezesa. Dalej, dwa projekty zmian legislacyjnych, w przygotowaniu których KPH brała czynny udział: ustawa o związkach partnerskich i nowelizacja kodeksu karnego dotycząca przeciwdziałania mowie i przestępstw z nienawiści. Oba trafiły do Sejmu poprzedniej kadencji (obecnie również już są w Sejmie – przyp. WK). Mam nadzieję, że w tej kadencji zostaną uchwalone. I nasze nowe biuro, które mamy od stycznia. Fajne miejsce w Śródmieściu.
Twoja kadencja to też początek zmiany strukturalnej w samej organizacji.
Słyszałem żarty, że KPH to jest taki PZPR gejów i lesbijek, organizacja, która zajmuje się wszystkim. Homofobia w sporcie? KPH. HIV i AIDS? KPH. Związki partnerskie? KPH. Tymczasem Polska roku 2001, gdy KPH powstawała i Polska roku 2012 – z Robertem Biedroniem i Anną Grodzką w parlamencie, to niemal dwa rożne kraje, jeśli chodzi o sytuację osób LGBT. Dlatego chcemy skupić się tylko na wybranych kwestiach. A jednocześnie na bazie KPH już powstają odrębne stowarzyszenia LGBT, którym kibicujemy – w Katowicach, Szczecinie, Łodzi, wkrótce w Trójmieście. A w Warszawie Fundacja Replika, czy bez!miar.
Jesteś w KPH prawie od początku. Jak się pokonuje drogę od szeregowego członka do prezesa?
Na początku po prostu rozdawałem ulotki w Krakowie na temat homofobii, którą zresztą złośliwy komputer przerobił na homofonię. Później przyszła organizacja debat, manify, w 2003 r. akcja „Niech nas zobaczą”, w 2004 r. pierwszy Marsz Tolerancji w Krakowie. Wtedy Robert Biedroń zachęcił mnie do kandydowania do zarządu. Przeprowadziłem się do Warszawy. I tak to się potoczyło. I trwało siedem i poł roku.
Teraz się wycofasz?
Oczywiście, że nie! W KPH koordynuję projekt dotyczący przeciwdziałania homofobii i transfobii w edukacji, a także Queer Studies. Chcę nadal zajmować się związkami partnerskimi. A poza tym z grupą przyjaciół chcielibyśmy założyć fundację do spraw LGBT w zatrudnieniu, biznesie i promowaniu talentów. Widzę się nadal w życiu publicznym, docelowo jako polityk. Startowałem w ubiegłorocznych wyborach (z 3. miejsca w Warszawie na liście Ruchu Palikota – przyp. WK), zamierzam to powtórzyć. I zacząłem prowadzić blog (tomekszypula.natemat. pl – przyp. WK).
Jako prezes KPH walczyłeś o związki partnerskie, ale była to też twoja prywatna walka.
Z moim byłym partnerem, Hiszpanem, chcieliśmy zawrzeć małżeństwo w Hiszpanii. Polscy urzędnicy w Urzędzie Stanu Cywilnego odmówili wydania zaświadczenia, że jestem stanu wolnego. Pierwszą bitwę przed polskim sądem niestety po roku przegraliśmy, ale zamierzamy walczyć dalej, choćby przed Trybunałem w Strasburgu. Mimo że nie jesteśmy już razem, pozostaliśmy przyjaciółmi i postanowiliśmy zrobić to dla innych par w tej samej sytuacji.
Chciałbyś zawrzeć związek rejestrowany?
Oczywiście! Tylko obecnie nie mam z kim…
Szukasz chłopaka?
Księcia z bajki!
A może są takie panie, których nie wyrzuciłbyś z łózka?
Na pewno nie wyrzuciłbym Madonny. Ani Tori Amos i Julianne Moore – uwielbiam je za to, że są rude i piękne. A ostatnio też Adele. Ale żeby było jasne – szukam faceta (śmiech).
A za którym facetem poszedłbyś na koniec świata?
Jeszcze go nie znam. Koniec świata jest bardzo daleko. Musiałby mieć metr osiemdziesiąt wzwyż wzrostu, brodę, nie za krótkie włosy. Rudzi mile widziani.
Tekst z nr 36/3-4 2012.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.
Z Agatą Chaber, nowym prezesem Kampanii Przeciw Homofobii, rozmawia Mariusz Kurc
Masz 22 lata. Znajdą się tacy, którzy powiedzą, że jesteś za młoda na szefowanie.
Mam nadzieję, że bardziej niż wiek liczy się to, że jestem specjalistką w mojej dziedzinie. A poza tym co rusz słyszę od ludzi, że zachowuję się tak, jakbym była dużo starsza.
Masz doświadczenie pracy w zarządzie KPH.
Cenne! Myślałam, że to głownie podejmowanie decyzji, tymczasem to jest ciężka, codzienna praca.
Na jakich kwestiach skupi się organizacja za twojej prezesury?
Przede wszystkim na edukacji. Chcemy współpracować ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Tematyka LGBT nie istnieje w szkołach, chyba że na korytarzach, często w formie homofobicznych wyzwisk. A wątki LGBT powinny pojawiać się i na lekcjach historii, i na polskim, i na WOSie i oczywiście przy okazji edukacji seksualnej. Chcemy pracować nad tym, by nauczyciele je poruszali. I również – to odleglejszy cel – by trafiły do oficjalnych programów szkolnych.
Co jeszcze?
Współpraca z Trans-Fuzją nad projektem ustawy dotyczącej osób transpłciowych, działania prozdrowotne – na rzecz szeroko pojętych praw reprodukcyjnych i seksualnych, walka z mową nienawiści.
Związki partnerskie?
Będziemy aktywnie uczestniczyć w debacie publicznej, która na szczęście już się toczy. Moim marzeniem są przepisy, które zrównywałyby prawa osób hetero- i nieheteroseksualnych. Ale popieram oba projekty ustaw dotyczące związków partnerskich, które niedawno trafiły do Sejmu.
Będziesz również realizowała nową wizję samej Kampanii, prawda?
Rezygnujemy z podziału na centralę w Warszawie i geograficznie wyznaczone oddziały, które zajmowały się wszystkim po trochu. Stworzymy grupy eksperckie wyznaczone przez dane obszary tematyczne a nie to, kto gdzie mieszka.
Jakie to będą obszary?
Prawo, zdrowie, pomoc psychologiczna i inne.
Co powiecie osobie, która zgłosi się do działania, nie mając specjalistycznej wiedzy?
Zapytamy, co konkretnie chciałaby robić. Nie chodzi o to, że będziemy przyjmować tylko specjalistów z tytułami naukowymi – sama zresztą jeszcze nie skończyłam studiów, jestem na IV roku. Chodzi o to, żeby wolontariusze mieli wizję własnego działania, a nie tylko „bycia” w KPH.
Co studiujesz?
Psychologię.
Do KPH przyszłaś chyba zaraz na początku studiów.
Tak. Pochodzę z Tomaszowa Mazowieckiego. Przeprowadzka do Warszawy prawie cztery lata temu to była przeprowadzka do innego świata. Natychmiast zgłosiłam się do Grupy Młodzieżowej KPH.
A w Tomaszowie jak było?
Do matury byłam jedyną osobą LGBT, którą znałam.
Wyoutowałaś się tam?
Nie.
W 2010 r. wzięłaś udział w filmie „Coming out po polsku”.
Tak. Bo uważam, że widoczność osób LGBT to podstawowy sposób walki z dyskryminacją. A propos… W moim liceum brałam udział w różnorakich konkursach, zdobywałem dyplomy, którymi moja szkoła się chwaliła. Teraz moje nazwisko trudno znaleźć na stronie internetowej szkoły – prawie jakby mnie tam nie było.
Masz dziewczynę, Patrycję, ale nie identyfikujesz się jako lesbijka, tak?
Nie, nie mam dziewczyny, mam osobę identyfikującą się jako trans, Pat. „Rycji” w tym imieniu nie ma. Sama przeszłam proces poszukiwania tożsamości płciowej/seksualnej. Identyfikowałam się jako dziewczyna. Biseksualna, homoseksualna. W końcu uznałam, że podział na mężczyzn i kobiety w moim przypadku się nie sprawdza. W skrócie LGBT najbliżej mi więc do litery T. Dlatego stosuję formę „prezes”, a nie „prezeska”.
A jakiego faceta nie wyrzuciłabyś z łóżka?
Dostęp do mojego łózka mają tylko dwaj faceci – moje koty.
Za jaką kobietą poszłabyś w siną dal?
Żadną. Oprócz Pat nikt nie ma u mnie szans.
Tekst z nr 36/3-4 2012.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.
Kampania Przeciw Homofobii zbiera informacje na temat sytuacji osób LGBT w polskich szkołach. W tym celu zorganizowaliśmy konkurs „List o szkole” – zaprosiliśmy uczniów/uczennice szkół średnich do opisania ich doświadczeń: Czy się ujawnili? Jak byli traktowani? Jak w ich szkołach walczy się z homofobią? Jaką postawę prezentują ich koledzy/koleżanki, kadra nauczycielska?
Z nadesłanych listów wyłania się obraz szkoły, w której prześladowanie uczniów homoseksualnych jest niestety normą, a nauczyciele nie wiedzą, jak radzić sobie z problemem – często zresztą za problem uznają homoseksualizm, a nie homofobię.
W mojej szkole panuje atmosfera wiecznego pikniku zagorzałych heretyków – pisze uczeń gej, który z powodu ostracyzmu rówieśników opuszczał lekcje wuefu. Gdy przyczynę nieobecności wyjawił dyrektorce, usłyszał, że jego wewnętrzna tragedia nie może mieć wpływu na realizowanie obowiązku szkolnego.
Nauczycielka, której wychowanek poskarżył się na homofobiczne wyzwiska rzucane przez kolegów, zadzwoniła do jego mamy z pytaniem: czy pani wie, że syn jest osobą homoseksualną? Mama na szczęście wiedziała. Była zszokowana zachowaniem nauczycielki.
Biseksualna dziewczyna relacjonuje, jak wyglądała lekcja wychowania do życia w rodzinie w jej szkole. Nauczyciel zadał pytanie: czym rożni się homoseksualista od pedała? – i sam odpowiedział: Pierwszy nie obnosi się ze swoją odmiennością, a drugi gustuje w obcisłych ubraniach i lata z piórkami w dupie na paradę. Tych pierwszych należy tolerować, tych drugich już niekoniecznie, bo sami się nadstawiają.
Bywają też subtelniejsze formy dyskryminacji. Po tym, jak pewna uczennica przestała ukrywać, że jest lesbijką, została delikatnie wykluczona ze społecznego życia szkoły: Nie mogłam organizowaćżadnych akcji, prowadzić apelów tak, jak robiłam to dotychczas.
Wśród smutnych historii (większość) są jednak i nastrajające optymistycznie – jedna z uczennic pisze: Moja nauczycielka zobaczyła, jak całuję się z drugą dziewczyną na ławce w parku. Nie zrobiła z tego problemu, nadal była miła. Potem nawet pytała, jak mi się układa z moją dziewczyną. Bardzo mnie to zdziwiło.
Listy uczniów/uczennic LGBT o sytuacji w ich szkołach znajdą się w specjalnej publikacji KPH, którą wydamy jesienią br. Autorzy/autorki siedmiu nagrodzonych listów otrzymują m.in. roczną prenumeratę „Repliki”.
Tekst z nr 38/7-8 2012.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.
Z CECYLIĄ JAKUBCZAK, która przez ostatnie 8 lat odpowiadała za PR i komunikację w Kampanii Przeciw Homofobii, rozmawia Monika „Pacyfka” Tichy
W kwietniu po 8 latach pracy odeszłaś z Kampanii Przeciw Homofobii, gdzie samodzielnie i od podstaw stworzyłaś dział PR i komunikacji. Jednak chciałabym pogadać nie tylko o aktywizmie, ale również o tobie samej. To najtrudniejsze. Wiem, też jestem aktywistką. Wolimy mówić o sprawie, o walce, o pracy. Więc od tego zacznijmy. Na stronie KPH można przeczytać o twoim dorobku – jest imponujący. Jak zaczął się twój aktywizm?
Tak na poważnie to od wolontariatu w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jeszcze na studiach zgłosiłam się do pomocy przy festiwalu WATCH DOCS. Łączy on ważne dla mnie rzeczy: sztukę i prawa człowieka. Jak się o nim dowiedziałam, to było takie: „Wow, to skrojone pode mnie, biegnę tam!” – dosłownie, bo do fundacji miałam 10 minut na piechotę. Zostałam wolontariuszką, potem opiekowałam się jury festiwalowym, byłam też w grupie selekcjonującej filmy. Zobaczyłam, jak wielu rzeczy mogą dotyczyć prawa człowieka. Kilka lat trwała ta przygoda – do chwili, gdy podczas pokazu Maćkowi Nowickiemu, obecnie prezesowi Fundacji, zadano pytanie „pod włos”: czy on uważa, że filmy mogą cokolwiek zmienić? Odpowiedział: „Może film sam w sobie nie, ale ludzie, którzy dany film zobaczą, mogą bardzo wiele”. Pomyślałam: „Kurczę, ja mogę być też tą osobą i zamiast oglądać, pójdę w stronę działania”. Jeszcze podczas tego festiwalu zobaczyłam ogłoszenie, że KPH szuka osoby od komunikacji. A skończyłam socjologię i psychologię międzykulturową ze specjalizacją z PR. Między jednym a drugim zadaniem na festiwalu wyskoczyłam na rozmowę kwalifikacyjną. Mój telefon wibrował w plecaku, a ja odpowiadałam na pytania. Wróciłam działać przy festiwalu, już wiedząc, jaka jest decyzja. Bo jeszcze stałam i żegnałam się przed biurem, kiedy Chaber (ówczesna osoba prezesująca KPH – przyp. red.) powiedział: „Bierzemy cię”.
Robiłaś m.in. spoty, kampanie społeczne. Jak to wygląda od kuchni?
Stworzyłam tych kampanii wiele. Takich, które były moim pomysłem, jak np. seria #SportPrzeciwHomofobii, #Jestem- PrzeciwHomofobii, #JestemPrzeciwTransfobii, czy ten bardzo dla mnie ważny spot na Dzień Widoczności Lesbijek. I też te, gdzie odpowiadałam za koncepcję kreatywną, np. Tęczowy Piątek. Z aktywizmem jest jak z górą lodową: efekty widoczne na wierzchu to zaledwie ułamek tego, ile pracy zostało włożone w dany projekt. Dobrze to znasz, Pacyfka, z organizowania Marszów Równości w Szczecinie. Maszerując, często nie zdajemy sobie sprawy, ile miesięcy przygotowań za tym stoi: organizacja platform, nagłośnienia, rozmowy z urzędnikami i policją, promocja. Tak też jest z kampaniami. Dużo zależy od tego, czy były one odpowiednio wcześniej zaplanowane, czy są reakcją na bieżące wydarzenia. Bywało, że spot był gotowy kilka dni po tym, gdy powstał na niego pomysł. Na przykład gdy podczas kampanii prezydenckiej w 2020 r. Andrzej Duda powiedział… Zawsze mi się głos załamuje… Gdy odmówił człowieczeństwa osobom LGBT+ – stwierdziłam, że trzeba zareagować tak, by społeczność mogła szybko zabrać głos. Na social mediach poprosiliśmy ludzi, żeby nagrali na telefonie swoją twarz, gdy mówią „Jestem LGBT – jestem człowiekiem”. W 3 dni dostaliśmy ponad pół tysiąca takich nagrań, które złożyliśmy w jedno wideo. Praca nad montażem trwała kilkanaście godzin. Efekt był mocniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie.
Są też wieloetapowe kampanie, które powstają miesiącami: robienie badań, grup fokusowych, konsultacje z ludźmi, których dana kampania dotyczy, dobieranie narzędzi, form, kanałów komunikacji. Potem praca z ekipą filmową. Długie dni przygotowań, rozmów, postawienie całego planu, koordynacja pracy 20-30 osób, których w kadrze nie widać. I jeszcze osoby bohaterskie – research, szukanie kontaktu, czasem trzeba próbować 40 razy, żeby w końcu ktoś odebrał telefon, spotkania, by wyjaśnić, o co chodzi. A, i jeszcze ewaluacja poprzedniej edycji, wyciąganie wniosków z myślą o kolejnej. Ale wiem, że warto; są osoby, którym nasz 90-sekundowy spot może uratować życie, bo np. usłyszą: „Jesteś okej!” zanim będzie za późno.
Tworząc spot, chcemy, żeby zobaczyło go jak najwięcej osób, ale dla mnie ważniejsze jest to, co w związku z tym wydarzy się w życiu osoby, która w nim wystąpi, jak będzie się czuć. Zapraszając kogoś do współpracy, czuję się odpowiedzialna, bo czyjąś twarz zobaczy mnóstwo ludzi, a mieszkamy w Polsce. Czasem dla kogoś to pierwszy raz w życiu, gdy zabiera głos we własnej sprawie; to ogromne emocje. Po starcie naszej kampanii 1,5% czekałam na wyniki, ale gdy zadzwoniła jedna z bohaterek i opowiedziała, co się właśnie stało, to zasięgi przestały mieć dla mnie znaczenie. Jej mama i brat nie rozmawiali ze sobą długie lata, zero kontaktu. A teraz, kiedy zobaczył swoją siostrę w spocie w TV, wysłał wiadomość do mamy. Napisał, że ma wspaniałą i odważną córkę.
Albo: po przeczytaniu wywiadu z Antonem Ambroziakiem ze wspólnej serii „Vogue Polska” i KPH nieznana mi wówczas osoba zdecydowała się wrócić do Polski, bo zobaczyła, że są tu takie osoby jak ona. Jak słyszę, że coś takiego się dzieje dzięki temu, że KPH zrobiło kampanię, a ja mogłam być w nią zaangażowana, to mi się serduszko roztapia na kawałeczki. W sytuacjach kryzysu, ataków, niesnasek te historie dają wielką siłę.
Czy któryś odcinek frontu walki o prawa queer jest dla ciebie szczególnie ważny?
Moją główną motywacją do działania są młode osoby LGBT+, gdzieś na początku życia, w momencie, gdy jeszcze dużo możemy dla nich zmienić.
Jestem zakochana w Gen Z. Raz do biura KPH wpadła ekipa filmowa, w tym m.in. Natasza Parzymies, która zrobiła „Kontrolę”. Szukali wsparcia dla etiudy studenckiej, a ja nie byłam w stanie im pomóc. Chciałam jednak coś z nimi zrobić, bo urzekli mnie pomysłem na fi lm opowiadający historię miłosną pary kobiet po siedemdziesiątce. Więc z nimi zrobiliśmy spot „Tęczowy Piątek”, z którego jestem bardzo dumna. Młodziutkie osoby, wszystkie poniżej 25 lat, bardzo utalentowane. Zawsze stoję po stronie tego pokolenia, nie znam bardziej pracowitych i zaangażowanych ludzi. Wejście na plan poprzedziły konsultacje również z „zetkami”, m.in. z Dominikiem Kucem, Julią Święch, Zuzą Karcz i Zuzą Piontke – one jeszcze dużo „namieszają” na scenie polskiego aktywizmu.
Lubię łączyć doświadczenie, historię z tym, co nowe. Warto pamiętać, że ktoś przed nami przecierał ten tęczowy szlak. Że w latach 80. pojawiły się pierwsze osoby aktywistyczne, które decydowały się zabrać głos; że pierwsza Parada Równości to było kilku ludzi na placu Zamkowym w Warszawie; Szymon Niemiec to organizował; Anna Grodzka na własnych barkach wniosła temat transpłciowości do polskiej debaty publicznej. Cieszę się, że powstał fi lm „Boylesque” o Lulli La Polacca, drag queen po osiemdziesiątce, która żyła w czasach pierwszych dragowych imprez domowych w Polsce. Ale właśnie ważne jest, aby włączać w działania na poziomie eksperckim także osoby, które mają 20 lat i wiele wartościowego przekazu. Mam wspaniałe uczucie, że jako aktywiści_stki jesteśmy częścią wielkiej, wielopokoleniowej rodziny. A rodzinę czasem się kocha, czasami nienawidzi. Nawet w czasie wzmożonej nagonki na społeczność LGBT+, gdy dużo decyzji podejmowaliśmy pod presją czasu i emocji, często nie zgadzając się z niektórymi strategiami w ruchu, zawsze starałam się wierzyć w to, że kierujemy się dobrymi intencjami i chcemy walczyć o równość. Że innym, tak samo jak mi, bliskie są słowa prof. Bartoszewskiego: „Warto być przyzwoitym”. Ja nimi kieruję się w życiu.
Skąd w ogóle twoje zaangażowanie w tematy tęczowe?
Często jestem o to pytana z uwagi na to, w jakim związku żyję. Ciekawe, że takie pytanie zadaje się osobom, które działają na rzecz osób queer. Ludzi wspierających osoby uchodźcze czy starsze nikt nie pyta, dlaczego to robią, nie będąc uchodźczynią czy seniorką. Dla mnie prawa LGBT+ to prawa człowieka. Zaangażowałam się jako sojuszniczka społeczności, z którą się solidaryzuję. Ale w trakcie pracy w KPH zobaczyłam, że to jest kompletnie nieistotne, bo społeczeństwo jest organizmem. Żadne z nas nie będzie funkcjonować okej, jeżeli jakakolwiek grupa będzie marginalizowana; czy to osoby queerowe, czy migranckie, czy osoby z niepełnosprawnością, czy seniorzy. Więc: nie robię tego tylko dla kogoś, ale też dla siebie, niezależnie od tego, czy ja się z tą grupą identyfikuję jako jej członkini.
A mogę spytać, jak się dziś identyfikujesz?
Nie lubię etykietek – ja jestem po prostu Cecylią, bliskie mi osoby mówią do mnie Cecylka lub Cena. Kiedy dołączyłam do KPH, używano akronimu LGBT. Później pojawiły się plus i dyskusje, czy plus jest włączający, czy redukuje część orientacji i tożsamości, sprowadzając je do znaku. Potem przyszedł rok 2020 i głośna demonstracja 7 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu po aresztowaniu Margot; jednym z jej efektów była przyspieszona edukacja całej Polski z tematu niebinarności. Ja też wtedy zobaczyłam, że to jest wszystko bardziej pojemne i złożone, nie tylko kilka szufladek, których osobiście zresztą nie potrzebuję. Po 7 sierpnia zaczęłam wkopywać się w swoją historię. Czuję ogromną wdzięczność do moich rodziców, którzy wychowywali mnie w duchu wolnościowym. Jestem z hipisiarskiego domu, nie zostałam ochrzczona, zostawiono mi wybór, co w latach 80. było rzadkością. Nigdy w domu nie czułam, że moja płeć ma znaczenie. Żadnych „tego nie mogę, bo jestem dziewczyną”. Więc tak, jestem w związku z mężczyzną, ale w kwestii płci kiedyś intensywnie podkreślałam bycie kobietą, a teraz myślę o sobie bardziej w kategoriach „jestem człowiekiem”.
Miałaś jakieś problemy na gruncie widoczności i reprezentacji?
W KPH zawsze ważne było to, by korzystać z możliwości, jakie daje tak duża organizacja, by dawać innym przestrzeń do zabierania głosu. Taka idea stała np. za filmem „7-My Sierpnia”, w którym osoby aresztowane podczas Tęczowej Nocy w Warszawie mogły na swoich zasadach opowiedzieć tę historię. Podobnie z mediami: tam też zawsze starałam się wyrwać miejsce dla osób ze społeczności LGBT+. Z racji pełnionej przeze mnie funkcji w KPH bywało, że zabierałam głos w mediach. Bywało to różnie odbierane, bo identyfi kowałam się jako sojuszniczka. Rozumiem to i czuję: „nic o nas bez nas”. Dlatego, gdy tylko pojawiała się okazja, mówiłam o tym, jak wtedy, gdy byłam gościnią w TVN24 w związku z transfobiczną wypowiedzią Kaczyńskiego. Program był na żywo i wiedziałam, że niczego, co powiem, nie będzie można wyciąć. Zaapelowałam na wizji o to, o co wielokrotnie zabiegałam, gdy media się ze mną kontaktowały – by do tematów trans zapraszać nie mnie, a osoby transpłciowe. Wymieniłam Antona Ambroziaka, Kacpra Potępskiego i Maję Heban. Jeszcze tego samego dnia odebrałam z różnych redakcji telefony z prośbą o kontakty. Kacper i Maja pojawili się chyba tego samego dnia w TVN24. Zadziałało.
W Polsce, jeżeli zajmujesz się prawami osób LGBT+, obecność w mediach ma też ciemną stronę. Dostawałam na maila moje zdjęcia sfotoszopowane we krwi czy groźby śmierci. Pół biedy, gdy to dotyczyło mnie. Gorzej, gdy grożono krzywdą mojej rodzinie. Albo paszkwil „Inwazja” w TVP. Do tego obrzydliwego programu wciągnięto mój artykuł o samobójstwach młodzieży LGBT+. Gdy go pisałam, to lały mi się łzy po policzkach, a oni po prostu obrzucili to błotem. No i moje nazwisko, które wypełniało cały ekran. Pamiętam przerażoną twarz mojego partnera, który powiedział: „Ja się boję o ciebie”.
Gdzie doświadczyłaś najgorszej homofobii?
Marsz Równości w moim rodzinnym Lublinie. To był horror. Agresywna kontra, rzucanie kamieniami, wykrzykiwane obelgi nie były tym najgorszym. Ale gdy szliśmy przez deptak, nie byliśmy praktycznie w ogóle odgrodzeni policją od gapiów na chodnikach. Stali na odległość ręki, nie mówili nic i tylko patrzyli się na nas – z taką nienawiścią, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam. Oczy są zwierciadłem duszy, tak? To wspomnienie do tej pory mnie mrozi. Z okien mojego domu rodzinnego widać obóz Majdanek. Wracałam ze szkoły ulicą Droga Męczenników Majdanka. Kiedy szliśmy w tym marszu, to… Wystawiasz się na pierwszą linię frontu, czy to jest demonstracja, gdzie możesz dostać kamieniem w głowę, czy media, i ktoś może cię potem rozpoznać. To są naprawdę duże koszty, które wielokrotnie odczułam na własnej skórze. Ale do tego, co dzieje się aktualnie w Polsce, nie można się przyzwyczaić i traktować jak patologicznej normy. Nie możemy sobie pozwolić na zaakceptowanie takiej rzeczywistości, jaka jest teraz. Musimy stawiać opór. Choć oczywiście w każdym momencie życia na tyle, na ile damy radę, bo jak powiedziała kiedyś prof. Monika Płatek: „Od nikogo nie możemy wymagać bohaterstwa”.
Wciągałaś gwiazdy do działań na rzecz osób queer.
To nie ja wprowadziłam ten temat do KPH, zrobiły to Franka Sady i Wiola Jaworska. Gdy startowały z kampanią „Ramię w ramię po równość”, normą było, że gwiazdy trzeba było nawet rok namawiać do udziału. W czasie wyborów i nagonki w 2019 to się zmieniło; wszyscy zrozumieli, że homofobia istnieje i trzeba się angażować, żeby nie było jeszcze gorzej. Ja przyszłam prawie na gotowe i miałam entuzjastyczne reakcje: Jerzy Radziwiłowicz, Majka Jeżowska i Małgorzata Rozenek wzięli udział w spocie Tęczowego Piątku; Julia Kamińska, Lara Gessler i Margaret założyły koszulki kampanii #JestemPrzeciwTransfobii, a influencerki_rzy: Julia Sobczyńska, Arek Studziński i Iza Zabielska, wystąpili w spocie „Jesteś okej!”.
Kiedy miałam zaprosić Alicję Majewską, ikonę, diwę, by zaśpiewała charytatywnie na gali KPH, to ze stresu z 10 razy podchodziłam do telefonu, zanim zadzwoniłam. I co? Zgodziła się od razu. Bywa tak, że jako aktywiści_tki myślimy, że ktoś jest poza naszym zasięgiem, a zdarza się, że ta osoba siedzi i czeka właśnie na nasz telefon. Pewna bardzo popularna kobieta queer zawsze chciała wykorzystać swoje zasięgi na rzecz społeczności, ale nigdy nie dostała zaproszenia do żadnych działań i nasza propozycja była spełnieniem jej marzenia. Dlatego nie ma się czego obawiać, trzeba dzwonić, pisać, zapraszać i zmieniać świat. Bez pierwszego kroku nie ruszymy w drogę. Cokolwiek wam wpadnie do głowy, róbcie to. Może nie wyjdzie za pierwszym razem, ale za siódmym już tak. Jak nie spróbujecie, to nigdy się nie dowiecie.
Dlaczego rozstałaś się z KPH i co planujesz dalej?
Osiem lat w jednej organizacji to kawał czasu. Gdy przychodziłam w 2015 r. do KPH, jeszcze przed wyborami, to naprawdę nie wiedziałam, co nas czeka. Czułam, że zaraz będziemy wprowadzać te wszystkie ustawy – związki partnerskie itd., że każda następna Parada Równości to będzie celebracja kolejnego wywalczonego prawa. Rzeczywistość napisała kompletnie inny scenariusz i to było naprawdę trudne 8 lat. Oddawałam pracy całe serce, aż przyszedł taki moment, kiedy postanowiłam się zatrzymać, zastanowić, czego chcę dalej. Teraz planuję dać sobie 3 miesiące na rozmowę sama ze sobą, na rozmowę z innymi ludźmi – żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, kim teraz jestem po tych 8 latach. Nie wyobrażam sobie nic nie robić społecznie, bo to jest część mojej tożsamości, którą bardzo kocham i chcę ją mieć w sobie dalej. Rozważam kilka scenariuszy, każdy równie fascynujący. Na pewno będzie się bardzo dużo działo!
Mam też dużą świadomość przywileju, jaki miałam, działając aktywistycznie w organizacji, która mnie jednocześnie zatrudniała. Kiedy jesteś zabezpieczona ekonomicznie, możesz oddać się aktywizmowi w 100% i skutecznie działać na rzecz sprawy, w którą wierzysz. Ale to bywa też niebezpieczne, bo granica między pracą a życiem prywatnym szybko ulega zatarciu. Wtedy trzeba powiedzieć „stop” i znaleźć czas dla bliskich, siebie, swoich pasji.
Właśnie, miało być o tobie, nie tylko o walce. To powiedz na koniec, jaki jest twój ulubiony fi lm czy muzyka.
Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Gdy miałam 15 lat, byłam łobuziarą. Odnalezienie się w otaczającej mnie rzeczywistości było wyzwaniem. Tym, co mi wtedy pomogło i mnie ukształtowało, była muzyka. Kochałam techno i polski hip-hop. Godzinami słuchałam kaset Molesty. Teraz króluje jazz. Co jeszcze? Uwielbiam graffiti! Chcę kupić spraye i malować mury. Kocham kwiaty i rośliny, mam prawie 40 doniczek na 55 metrach kwadratowych. No i książki. Długi czas traktowałam je jako element rozwoju, czytałam więc prace socjologiczne, reportaże, non-fiction. Obecnie pozwalam sobie na więcej i wieczorami czytam np. Muminki.
Tekst z nr 103/5-6 2023.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.
„Replika” – dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ, numer 68 (lipiec/sierpień 2017)
Na okładce:
Cztery aktywistki LGBT, lesbijki: Julia Maciocha (prezeska Wolontariatu Równości, organizatorka tegorocznej Parady Równości), Mirka Makuchowska (wiceprezeska Kampanii Przeciw Homofobii), Aleksandra Muzińska (członkini zarządu w Miłość Nie Wyklucza) oraz Marta Konarzewska, nasza redakcyjna koleżanka, publicystka, scenarzystka.
W środku numeru – debata tych czterech aktywistek o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym.
W ciągu ostatnich lat nastąpił istotny postęp, jeśli chodzi o widoczność gejów w przestrzeni publicznej. Gej ma już dla przeciętnego Polaka konkretną twarz – Roberta Biedronia, Michała Piróga, Tomasza Raczka, Tomasza Jacykówa, Jacka Poniedziałka i innych. Nie ma natomiast nadal „polskiej Ellen DeGeneres”.
Z czego wynika taka sytuacja? Jak można jej zaradzić? Co ruch LGBT może zrobić, by pojawiła się polska Ellen i by lesbijki zyskały widoczność w życiu publicznym?
Julia, Mirka, Ola i Marta nie tylko odpowiadają na te pytania, ale swe odpowiedzi okraszają wieloma przykładami i anegdotami z własnego doświadczenia jako lesbijek i działaczek. Ich spostrzeżenia, szczególnie o tym, jak faceci funkcjonują w życiu publicznym, to po prostu kopalnia genderowej wiedzy w praktyce.
Prezent dla prenumeratorów/ek
Dla prenumeratorów/ek kod do obejrzenia za darmo filmu „Mężczyzna do wynajęcia” na outfilm.pl
Do przeczytania w numerze 68:
Wywiady:
„Faceci, zróbcie miejsce” – debata aktywistek LGBT, lesbijek – Julii Maciochy (Parada Równości), Mirki Makuchowskiej (Kampania Przeciw Homofobii), Aleksandry Muzińskiej (Miłość Nie Wyklucza) oraz Marty Konarzewskiej („Replika”) – o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym (czytaj dalej…)
„Nasza mama to anioł” – Staszek i Paweł Bednarkowie są braćmi i są gejami. Staszek jest działaczem LGBT, właśnie skończył studia. Paweł jest super modelem, pracuje dla najsłynniejszych marek na świecie. W wywiadzie Mariusza Kurca zatytułowanym „Nasza mama to anioł” opowiadają o swych coming outach, o reakcjach innych na to, że obaj są homoseksualni oraz o swojej mamie Marzennie Latawiec, która też jest działaczką LGBT (czytaj dalej…)
„Z innej planety” – Paweł Fusiek od prawie 30 lat mieszka w Niemczech. Od prawie 20 – występuje w Niemczech jako drag queen Paul A Jackson. Rozmowa Bartosza Żurawieckiego (czytaj dalej…)
„Męskości. Rozmowy o butch, cz. II” – z dziennikarzem Antonem „Ambro” Ambroziewiczem o byciu butch i o byciu trans chłopakiem rozmawia Marta Konarzewska (czytaj dalej…)
„Wszyscy jesteśmy fetyszystami” – zWiolą Jaworską, psycholożką i terapeutką Instytutu Pozytywnej Seksualności rozmawia Mariusz Kurc;
„7 grzechów głównych Piotra i Pawła” – z parą młodych blogerów/vlogerów Piotrem i Pawłem rozmawiają Piotr i Paweł z portalu Outy.pl;
Opowiadanie:
„Delicje cioci Alicji”Ambrożego Rożka o niespotykanej miłości pewnej pani do apetycznych gejów.
Felieton:
„Bunt oportunistów”Bartosza Żurawieckiego
Kultura:
Teatr: tęczowy musical „Kinky Boots” w warszawskim Teatrze Dramatycznym
Filmy: „Serce z kamienia”, „Atomic Blonde”, „Jonathan”, „Odwet”
Książki: „Zbrodnia, której nie było” Andrzeja Selerowicza, „Lou Reed. Zapiski z podziemia” Howarda Sounesa, „Notatki samobójcy” Michaela Thomasa Forda
A poza tym:
„Heterosojusznicy, chodźcie z nami!” – wzywa Franciszka Sady, działaczka KPH, osoba hetero oraz inni nasi heterosojusznicy;
„Tęczowy Album Ślubny” – 18 polskich (lub w połowie polskich) par jednopłciowych, które wzięły śluby w krajach, gdzie jest już równość małżeńska;
„Jeśli to słyszysz, jeśli to mówisz” – kampania społeczna Lambdy Warszawa o domowej przemocy psychicznej skierowanej wobec osób LGBT;
Wojciech Śmieja pisze o biografii prywatnej Jerzego Andrzejewskiego (autorstwa Anny Synoradzkiej-Demadre), która ukaże się we wrześniu;
O tym, jak wygląda Pride Parade, czyli Parada Równości w Kanadzie, pisze Mariusz Kurc prosto z Toronto;
Tomasz Golonko, dziennikarz gazeta.pl i dział, w którym prezentujemy portrety prenumeratorów/ek naszego magazynu – tym razem Michał Kośmicki-Żórawski, sołtys Borkowa;
Wybory Mister Gay Poland 2017 – zwycięzcą został Kacper Sobieralski z Sopotu;
Miśki, czyli Bears of Poland, zachęcają do swojej organizacji;
Chaber, prezes KPH, o działaczach LGBT na festiwalach Open’er i Woodstock;
„Faceci, zróbcie miejsce” – debata aktywistek LGBT, lesbijek – Julii Maciochy (Parada Równości), Mirki Makuchowskiej (Kampania Przeciw Homofobii), Aleksandry Muzińskiej (Miłość Nie Wyklucza) oraz Marty Konarzewskiej („Replika”) – o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym
Konarzewska:
„Geje dopracowali się pop wizerunku. Przynajmniej w liberalnych mediach. Tacy fajni kolesie – wrażliwi, atrakcyjni, dobrze ubrani, uśmiechnięci. Mają głębokie przyjaźnie z dziewczynami hetero i te dziewczyny głośno mówią o swych przyjaciołach gejach – takich „od serca”, z którymi mogą pogadać o facetach. Fryzjer i jego kumpela – straszny stereotyp, ale on daje nieheteromęskości jakiś dostęp do tzw. przeciętnego człowieka. A czy jest taka opowieść gości hetero, że mają kumpelę lesbijkę, z którą gadają o dziewczynach?”
„Z jednej strony mamy pracować nad tym, by być widoczne, a z drugiej ciągle to myślenie, co ten widok na ciebie ze sobą niesie i czy to jest OK. Ja jestem bardziej „kobieca”, a moja dziewczyna Agata Kubis – bardziej „męska”, więc wpisujemy się w stereotyp butch/femme – może kopiujemy hetero? Jesteśmy od 10 lat w mono związku, więc wpisujemy się też w „stare nudne małżeństwo”, natomiast gdybym była poli, to wpisywałabym się pewnie w wizerunek (homo)rozpustnicy. To jest moim zdaniem ślepy zaułek – trzeba wszelkie takie głosy przerobić na szum i iść dalej, po swojemu.”
Maciocha:
„W ścisłej grupie wolontariuszy robiących Paradę były tylko dwie osoby identyfikujące się jako „faceci, geje”. I co? Gdy przychodził do nas na spotkanie ktoś potencjalnie zainteresowany np. reklamowaniem swej firmy na Paradzie, to zwykle był to facet, gej – i on jakby „automatycznie” zwracał się do kogo? Do tych naszych dwóch gości. A ja siedzę obok – „Halo, tu jestem i jestem Prezeską”.”
„Gdy para gejów wrzuca swoje fotki na FB, to komentarze pod nimi można z grubsza podzielić na dwie grupy: hejterskie oraz przyjazne. Natomiast do podobnych fotek dwóch kobiet byłaby jeszcze trzecia grupa: komentarze z tak zwanej dupy – dotyczące wyglądu. Ani pozytywne, ani negatywne, tylko: „Fryzura tej z lewej mi się nie podoba”, albo: „Dlaczego ta z prawej ma płaskie obcasy?”. A dlaczego taki makijaż, a nie śmaki, dlaczego fota na plaży, a nie w lesie. A gdyby jedna miała garnitur, a druga sukienkę, to zaraz byłoby też: ta w garniturze chce być kolesiem? Wyglądu mężczyzn się tak bezceremonialnie nie komentuje. Więc dziewczyny się 100 razy zastanowią i 500 razy przeanalizują daną fotkę pod kątem takich „zagrożeń”, zanim ją wrzucą na FB. Albo i nie wrzucą w ogóle. No i potem, tak – są niewidoczne.”
Muzińska:
„Mam znajomą lesbijkę, która otwarcie zaczęła mówić o swej orientacji w pracy. Została nieformalną liderką kobiet i tzw. kobiecych spraw w firmie. Faceci przestali ją traktować jak – choćby tylko potencjalny, ale jednak – obiekt seksualny. Skończyły się komplementy i żarty. Jest dla nich kumpelą i partnerką w robocie. Koleżanki hetero zaczęły się jej zwierzać, jakich zachowań dyskryminacyjnych doświadczają ze strony facetów w firmie. Czasem nawet proszą ją o interwencję jako tą, która jest „neutralna” w męsko-damskim świecie.”
„Jesteśmy mniejszością w mniejszości. Mniejszością w grupie kobiet i mniejszością, jeśli chodzi o widoczność, w grupie osób homoseksualnych. Oczekiwałabym od kolegów gejów większej uważności i zrozumienia. W taki sam sposób, w jaki oczekujemy jej, jako społeczność LGBT, od większości społeczeństwa.”
Makuchowska:
„Na prawdziwą widoczność pracuje się latami. Ja w Kampanii Przeciw Homofobii przyglądałam się, jak robił to Robert Biedroń na długo przed tym, zanim stał się tak rozpoznawalny, jak dziś. To jest wynik jego ciężkiej, wieloletniej pracy. Niesamowicie żmudne wyrabianie sobie kontaktów z dziennikarzami, konsekwentne trzymanie się zasady, że mediom się nie odmawia. Nigdy. Bo nie chcesz mieć w środowisku dziennikarskim opinii, że odmawiasz. To jest kapitał, który gromadzisz przez lata. Żeby ten kapitał gromadzić, trzeba mieć pewne cechy – chęć pokazywania się, wiarę w swoje kompetencje, asertywność, a czasem nawet i tupet, przebojowość. To są cechy, które u chłopców w procesie wychowania są wzmacniane – a dziewczynki się do takich zachowań wręcz zniechęca.
A na dodatek ktoś tymi mediami rządzi i na ogół jest to mężczyzna, i on ma pewną swoją optykę i decyduje, kto się może u niego pojawiać, a kto nie. Więc nawet jak znajdzie się kobieta przebojowa i asertywna, taka kobieca wersja Roberta Biedronia, to napotka więcej przeszkód.”
„Faceci częściej umieją przyjmować różne niemiłe rzeczy na klatę, to mi się podoba. Tego się chłopców uczy, a dziewczynki jakby mniej. Facet usłyszy od kogoś, że jest idiotą, za chwilę się otrząśnie i luz, i jeszcze tego kogoś uzna za idiotę. A dziewczyna, jak usłyszy, że jest idiotką, odchoruje to, będzie potrzebowała pracy, by się emocjonalnie wydobyć. (…)
Sformułowanie „parcie na szkło” ma negatywne zabarwienie; nie mam innego pod ręką, więc go użyję, ale bez tych złych konotacji, ok? No, więc chłopaków się wychowuje, by mieli to parcie – na szkło, na podbijanie świata, na pokazywanie, jacy to oni są wspaniali. A dziewczynki – odwrotnie. Chyba, że chodzi o sprawy związane z ładnym wyglądem – to wtedy tak, proszę bardzo.”
„Lesbijki same nie „załatwią” sobie równości, widoczności, równego dostępu do życia publicznego. (…) Ci wszyscy, którzy mają uprzywilejowaną pozycję społeczną w stosunku do lesbijek, czyli głównie mężczyźni, muszą sobie uświadomić właśnie to: że ich pozycja jest uprzywilejowana – i oni muszą wykonać pracę na rzecz zniwelowania tych różnic. (…).
To tak, jakby biali w USA powiedzieli czarnym: „Mieliśmy was za niewolników, potem was ostro dyskryminowaliśmy, ale teraz przestajemy, więc już jest równość.” No, nie, tak to się nie dzieje. Trzeba ciężkiej pracy, przede wszystkim białych. (…) Jak my wspólnie zaczniemy tę mozolną pracę wykonywać – to wtedy, w pewnym momencie, polska Ellen DeGeneres pojawi się sama. Może nawet niejedna. Ale ona nagle nie wyskoczy – ona wyrośnie na gruncie, który musimy wspólnie przygotować.”
„Replika” – dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ, numer 66 (marzec/kwiecień 2017)
Numer 66 „Repliki” jest dostępny z dwoma różnymi okładkami.
W wersji I:
Damian Kutryb i Artur Biernat
Damian Kutryb jest coraz bardziej znaną postacią w Manchesterze. Piszą o nim „Pole on the pole” czyli „Polak na rurze”. Damian do perfekcji opanował sztukę tańca na rurze. Trzy lata temu otworzył własną szkołę, w której zajęcia prowadzi też jego narzeczony – Artur Biernat. Obaj w rozmowie Mariusza Kurca opowiadają o życiu na emigracji, o pasji do tańca, o tym, jak się poznali, o zaręczynach, a także o seksie tak fantastycznym, że traci się przytomność.
W wersji II:
Daniel Rycharski
Daniel Rycharski, tegoroczny laureat Paszportu „Polityki” w kategorii Sztuki wizualne, opowiada w rozmowie Marcina Dzierżanowskiego o swych artystycznych projektach, o swej homoseksualności i działaniu w grupie Wiara i Tęcza, a także o miłości do Kurówka, swej rodzinnej wsi.
Prezent dla prenumeratorów/ek
Dla prenumeratorów/ek kod do obejrzenia za darmo filmu „W kręgu” na outfilm.pl
Do przeczytania w numerze 66:
Wywiady
„Rurka, rurka, rurka” – wywiad z parą tancerzy na rurze: Damianem Kutryb i Arturem Biernatem (czytaj dalej…)
„Sztuka, która wyzwala” – wywiad z Danielem Rycharskim, laureatem Paszportu „Polityki” w kategorii „Sztuki wizualne”, działaczem grupy chrześcijan LGBTQ Wiara i Tęcza (czytaj dalej…)
„Wolność dla seksualności!”– wywiad z prof. Krystyną Duniec, badaczką teatru Polskiej Akademii Nauk (czytaj dalej…)
„Wojna i homoseksualizm” – wywiad z Ryszardem Markiem Grońskim, pisarzem, publicystą, znawcą kabaretu, autorem nowej powieści „Ałe głach! Wszyscy równi” (czytaj dalej…)
Diana Abou Abbas, libańska działaczka praw człowieka opowiada o sytuacji osób LGBT w tym kraju. Rozmowa Mariusza Kurca.
Opowiadanie
„List” Mateusza Chojnackiego o starszym panu, któremu wciąż śni się pewien chłopak sprzed lat.
Felieton
„Postgeje” Bartosza Żurawieckiego
Kultura
Filmy: „Dalida. Skazana na miłość”, „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, „To tylko koniec świata” oraz serial „Feud: Bette i Joan”.
Książki: „Wszystko jak chcesz” – listy Jarosława Iwaszkiewicz do jego ukochanego Jerzego Błeszyńskiego, „Do Lolelaj” Bartosza Żurawieckiego, „Hotel Angleterre” Marie Bennett, „Homoseksualizm męski i kobiecy w perspektywie psychologicznej” Iwony Janickiej i Marcina Kwiatkowskiego, „Eisenstein – kino, władza, kobiety” Władimira Zabrodina, „Dziki seks” Carin Bondar, „Totalnie nie nostalgia” Wandy Hagedorn i Jacka Frąsia
Teatr: „Pocałunek kobiety-pająka”, „Sceny myśliwskie w dolnej Bawarii”.
A poza tym:
Łukasz Gładysz, czytelnik „Repliki”, który od pół roku mieszka i studiuje w Tokio, dzieli się swymi spostrzeżeniami na temat społeczności LGBT w Japonii;
Wojciech Kowalik przedstawia historię tęczowych klubów Warszawy (cz. I);
Fotostory z walentynkowej akcji Kampanii Przeciw Homofobii „Popieram związki”;
Tarell Alvin McCraney, laureat Oscara za scenariusz do „Moonlight” – o swym filmie i o sobie;
Bartosz Żurawiecki kreśli portret Billie Holiday, jazzowej wokalistki uwielbianej w społeczności LGBT;
Edyta Baker o przełomie w literaturze o tematyce trans: w ciągu ostatnich 18 miesięcy ukazało się więcej „trans książek” niż przez poprzednie 25 lat;
Tomasz Golonko (dziennikarz gazeta.pl) i jego nowy dział w „Replice”, w którym prezentować będziemy portrety prenumeratorów/ek naszego magazynu – w pierwszym odcinku Piotr Rowicki i Jacek Jaworski z Warszawy;
Kampania Przeciw Homofobii zaprasza rodziców osób LGBT na szóstą już edycję Akademii Zaangażowanego Rodzica;
Ósma edycja LGBT Film Festival – już w kwietniu w siedmiu miastach Polski;
działania prokuratury wobec par jednopłciowych, które zawarły związki partnerskie lub małżeńskie za granicą komentują Wojciech Karpieszuk („Gazeta Wyborcza”) i Paweł Knut („Kampania Przeciw Homofobii);
Chaber, prezes KPH, wspomina tęczowy tłusty czwartek w Lubartowie.
Wysyłka numeru od 28 marca br.
Foto na okładce:
Damian Kutryb i Artur Biernat – Voodoodoll Photography
Daniel Rycharski – Marcin Niewirowicz, niema.foto
„Replika” – dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ, numer 64 (listopad/grudzień 2016)
Na naszej okładce rodzina Bisewskich: Ewa i Gerard oraz ich syn Ryszard.
Prezent dla prenumeratorów/ek
Dla prenumeratorów/ek kod do obejrzenia za darmo filmu „Lilting” na outfilm.pl (w roli głównej Ben Whishaw).
Do przeczytania w numerze 63:
Wywiady:
„Pogromca lwów” – rozmowa Agnieszki Rynowieckiej z Ewą, Gerardem i Ryszardem Bisewskimi (czytaj dalej…);
„Partnera hetero nie miałam!” – mówi tancerka Krystyna Mazurówna w wywiadzie Sergiusza Królaka i Mariusza Kurca (czytaj dalej…);
„Bez kuglowania” – rozmowa Huberta Sobeckiego z Pawłem Rabiejem, współzałożycielem, członkiem zarządu i rzecznikiem Nowoczesnej, który niedawno zrobił publiczny coming out (czytaj dalej…);
Partyworkerzy Lambdy Warszawa – Marta Turska i Albert Ciastek opowiadają w rozmowie Wojciecha Kowalika o swej pracy w warszawskich klubach LGBT (czytaj dalej…);
Radek Oliwa, szef portalu queer.pl, który obchodzi właśnie 20-lecie istnienia, opowiada w wywiadzie Przemysława Góreckiego o początkach gejowskiego internetu w Polsce i o tym, jakie wyzwania stoją przed queer.pl dziś;
Efe Songun, turecki działacz LGBT – o swych coming outach, o kulturze LGBT w Istambule i o „honorowych” zabójstwach gejów w Turcji. Rozmowa Mariusza Kurca;
Felietony:
„#JestemNatalią – chociaż jestem lesbijką” Marty Konarzewskiej
„Czy heteroseksualiści myślą o seksie?”Bartosza Żurawieckiego
Opowiadanie:
„Zanikając”Anny Wrońskiej o dwóch dziewczynach, które starają się funkcjonować normalnie, ukrywając swój związek przed światem. Normalnie – do czasu…
Książki: „Pod prąd” Roberta Biedronia, „Wszystko jest po coś” Michała Piróga, „Freddie Mercury i ja” Jima Huttona, „Blask” Margaret Mazzantini, „Podróże przez Europę i Azję” Annemarie Schwarzenbach, „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji” Magdy Szcześniak
Muzyka: Lady Gaga, Alicja Majewska, Robbie Williams, Michał Kwiatkowski i inni;
Teatr: „Krople na rozpalone kamienie” Fassbindera.
A poza tym:
Izabela Morska (niegdyś Filipiak) pisze o „przygodzie” z Markiem Regnerusem, amerykańskim naukowcem, którego przeinaczone badania wykorzystano w Polsce w homofobicznych ulotkach i plakatach (m.in. autorstwa Młodzieży Wszechpolskiej). Pasjonujący tekst o prywatnym śledztwie i wytrwałym docieraniu do celu – w wyniku działań Morskiej plakaty zniknęły z polskich miast;
„Lesbijki na scenę!” – Hubert Michalak przypomina postacie lesbijek w polskim teatrze;
Krzysztof Tomasik pisze o tym, jak scenarzyści hollywoodzcy kamuflowali wątki gejowskie w filmach Rocka Hudsona, gwiazdora, który wyjawił swój homoseksualizm dopiero na 3 miesiące przed śmiercią na AIDS w 1985 r.;
Mariusz Kurc pisze o związku Pierwszej Damy Eleanor Roosevelt z reporterką Loreną Hickock (tekst na podstawie nowo wydanej w USA książki autorstwa Susan Quinn);
Oświadczenie Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego w sprawie zdrowia osób o orientacji homoseksualnej;
Cecylia Jakubczak o gali sojuszników/czek osób LGBT zorganizowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii;
Katarzyna Remin o kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”;
Paweł Knut o odrzuconej przez Sejm nowelizacji Kodeksu karnego, która miała wprowadzić pojęcia przestępstw motywowanych homofobią;
relacja fotograficzna z Love Cup Szczecin 2016, czyli pierwszego w tym mieście turnieju gejowskiego tenisa;
Mateusz Janicki z „Singielki”: Gdyby mój syn był gejem, przytuliłbym go i powiedział – Jestem Twoim tatą!
Gdy myślę, że któryś z moich synów mógłby być gejem, to jedyny strach jaki jest we mnie, związany jest z tym, co ich spotka na ulicy. Nie to jakimi będą ludźmi, bo wiem, że będą to wspaniali faceci. Ale mam w sobie strach, że ktoś mógłby im dać w mordę, ktoś mógłby ich pobić – mówi Mateusz Janicki, odtwórca roli Tomka z bijącego rekordy popularności serialu „Singielka”. Aktor dołączył właśnie do grona ambasadorów akcji „Ramię w ramię po równość” Kampanii Przeciw Homofobii.
Pamiętam cudowną historię mojego przyjaciela, który nie wiedział jak powiedzieć swojej mamie, że jest osobą homoseksualną. W końcu powiedział: Mama, mój chłopak jest gejem! – śmiejąc się wspomina Mateusz w wideo nagranym specjalnie dla Kampanii Przeciw Homofobii. Jak aktor zareagowałby, gdyby jeden z jego synów oznajmił mu, że jest gejem? – Gdybym ja coś takiego usłyszał, to bym po prostu mojego syna przytulił i powiedział: Jestem Twoim tatą. Tyle – deklaruje aktor. Jednocześnie, jako ojciec dwóch synów, podkreśla jak ważne dla niego jest to, jak jego synowie będą czuć się w Polsce – Chciałbym, żeby kraj, w którym się wychowują, był w pełni ich krajem. Chciałbym, żeby mogli się tu czuć bezpiecznie i szczęśliwie – mówi Janicki i dodaje – Nie chcę, aby ktokolwiek bał się o swoje dziecko z jakiegokolwiek powodu.
Polskie gwiazdy coraz częściej zabierają głos w sprawie równości osób LGBT. Zaledwie miesiąc temu, na gali Kampanii Przeciw Homofobii mogliśmy zobaczyć tłumy celebrytów. Ze sceny przemawiali: Julia Kamińska, Ilona Łepkowska, Rafała Maślak i Michał Kwiatkowski. Na imprezie pojawiła się także Doda, Aga Zaryan, Odeta Moro, Saszan, Agnieszka Włodarczyk, Dorota Zawadzka i Rafał Jonkisz. To już kolejna impreza KPH, na której goszczą sojusznicy i sojuszniczki osób LGBT. Pierwsza gala „ Ramię w ramię po równość” odbyła się dwa lata temu. Wówczas zainaugurowana została kampania społeczna o tej samej nazwie. Jej ambasadorkami i ambasadorami są m.in. Dorota Wellman, Zbigniew Wodecki, zespół Lao Che, Maffashion, Małgorzata Ostrowska czy Maryla Rodowicz.
Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu oraz marketing, umieszczamy na komputerze użytkownika (bądź innym urządzeniu) małe pliki – tzw. cookies („ciasteczka”).