Molice i myszki

Bez książkowego popędu dziś z ulubioną panią do łóżka się nie chodzi

 

 

W słynnej, choć już prastarej kreskówce o przygodach pszczółki Mai, być może ktoś jeszcze pamięta nabitego gryzonia w okularach, czyli przemądrzałą i wszystko wiedzącą, wymądrzalską, przegiętą wręcz w wiedzy, mysz. Owa mysz, niejaki Aleksander, był typowym geekiem, ha! był nie tylko myszką, on był nawet przeraźliwym molem książkowym. Geek, po prostu geek. A z geekami jest tak, iż kiedyś traktowani z pobłażaniem jako cudaki, które… czytają!… dziś są hołubieni, chciani, brylują. No dobrze, ale o czym my tutaj tą razą… Ach, tak, książki! Niemodne, nudne? Ależ skąd! Wybitnie modne i intrygujące! Wręcz pożądane, oklaskiwane i marzy się o nich. Oto swoista chuć książkowa ogarnęła nas wszystkie. Bez książkowego popędu do łóżka dziś z ulubioną panią się nie chodzi. Sprawa polega na powrocie do łask przedmiotu z papieru pokrytego wewnątrz tajemnym rzędem literek, które się nie tyle czyta, co zasysa i pożera. Zatem dziś lanserska hipsterka, geeczyca modna, kroczy ulicami i drożynami z nosem zanurzonym w książkach. Ma za nic tiwi i inny gadżet. Poza rowerem. Dumna z tego, że jest molicą książkową, myszką biblioteczną. Siedzi do oporu w księgarni i szpera, czyta, zalega na półkach, trwa przy wolumenach. Walczy o Ossolineum. Kompletuje z lubością własną biblioteczkę domową. A wieczorami powoli, w zamyśleniu, gładzi grzbiety książek, paluszkiem wodzi po ostrych krawędziach kart, szepcze mantry złożone z tytułów, nazwisk, wydawnictw. I z wypiekami pożera! Pożera! Pożera!

 

Tekst z nr 38/7-8 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.