Amybeth McNulty, najbardziej znana z roli Ani Shirley w serialu „Ania, nie Anna”, a ostatnio z epizodu w „Stranger Things” ponownie zaakcentowała swoją biseksualność!
W wideo na swoim TikToku zamieściła zdanie: „Kiedy grasz postać bi, a sama ciagle siedzisz w szafie”. Jednocześnie pokazała swoją partnerkę, która w tym samym wideo daje jej buziaka. Całość skomentowała podpisem „Cieszę się, że teraz wszystko jasne “.
To nie pierwszy coming out Amybeth, już w czerwcu na Instagramie pisała że jest biseksualna, a wcześniej na Twitterze dawała znaki że należy do społeczności LGBTQIA. Jak widać, tak jak w życiu musimy się ciągle outować przed nowymi osobami, tak Amybeth wychodzi z szafy oddzielnie na każdej platformie.
20-latka zdobyła liczne grono fanów grając ikoniczną rolę Ani Shirley w netflixowym serialu „Ania, nie Anna”, które z radością powitało informację że aktorka dołączy do czwartego sezonu „Stranger Things”. Po premierze okazało się że jej rola na razie jest epizodyczna, ale wszystko wskazuje na to że jej bohaterka, Vickie, będzie miała dużo większą rolę w nadchodzącym, finałowym, piątym sezonie i że zostanie dziewczyną innej queerowej bohaterki serialu – Robin.
Nie możemy się doczekać kolejnych występów Amybeth, a na razie gratulujemy swobodnego podejścia do własnej orientacji i życzymy jak najwięcej szczęścia obu dziewczynom.
Prezydent Andrzej Duda kilka dni temu w wywiadzie dla “Frankfurter Allgemaine Zeitung” powiedział, że nie zamierza występować z inicjatywą ustawodawczą odnośnie związków partnerskich, że pary jednopłciowe istnieją w Polsce i jest to ich prywatna sprawa.
Zupełnie inny pogląd ma prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Wczoraj Zełenski, odpowiedział na petycję w sprawie równości małżeńskiej podpisaną przez 28 tys. osób (wymagane jest 25 tys., by dana petycja doczekała się odpowiedzi).
Prezydent powiedział, że aby wprowadzić równość małżeńską, należy najpierw zmienić ukraińską Konstytucję (stwierdzającą, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny), a przepisy zabraniają zmieniać Konstytucji w stanie wojny.
Jednocześnie jednak prezydent polecił premierowi Ukrainy sprawdzić, czy i w jaki sposób możliwe byłoby wprowadzenie związków partnerskich dla par jednopłciowych – tym samym opowiedział się za takim rozwiązaniem. Prezydent oczekuje raportu w tej sprawie.
Ukraińcom i Ukrainkom można gratulować ich prezydenta z bardzo wielu powodów – teraz doszedł jeszcze jeden
21 lipca Andora, maleńkie państewko (77 tys. mieszkańców) w Pirenejach między Hiszpanią a Francją, wprowadziła równość małżeńską!
Wcześniej, od 2014 r., legalne w Andorze były związki partnerskie dla par jednopłciowych (wraz z prawem do adopcji), więc ta przedwczorajsza zmiana nie jest może wielkim przełomem – raczej „dopełnieniem” do pełnej równości. Zawarte związki partnerskie automatycznie przekształcą się w małżeństwa. Andora jest trzydziestym trzecim krajem świata z równością małżeńską.
Andorczykom i Andorkom gratulujemy wyboru mądrych władz, które małżeństwa jednopłciowe wprowadziły
Tydzień eurowizyjny jak co roku wzbudził dużo emocji!
Eurovision Song Contest nazywany jest często „tęczową alternatywą dla Igrzysk Olimpijskich”
Tradycyjnie przedstawiamy wyoutowanych artystów, którzy powalczą o zwycięstwo dla swojego kraju. Tym razem reprezentacja ludzi LGBT+ w Konkursie jest nieco mniejsza niż przed rokiem, ale za to niezwykle utalentowana!
Australię reprezentuje gej Sheldon Riley. Jego poruszająca ballada „Not The Same” z pewnością zapisze się w historii Eurowizji. Sheldon jest w szczęśliwym związku od 2018 roku.
„Jestem w nim bardzo zakochany. Nie jestem kimś, kto szuka miłości; to się po prostu wydarzyło i jestem bardzo wdzięczny z tego powodu. Zachary jest bardzo pięknym człowiekiem z piękną duszą” – mówił o swoim partnerze w jednym z wywiadów.
Eurowizja, a dokładniej występ Conchity Wurst z 2014 r. miał na niego duży wpływ:
„Pochodzę z bardzo religijnej rodziny i pamiętam, że w 2014 oglądałem Eurowizję po raz pierwszy… Wtedy nie byłem pewien, czy występ Conchity „mógł mi się spodobać”. Do dziś wspominam, że Conchita zmieniła moje życie, bo wtedy pierwszy raz odważyłem się stwierdzić – o mój Boże, to jest takie fajne i takie inne”.
W barwach Islandii, w pierwszym półfinale zaśpiewał zespół Systur, który awansował do sobotniego wielkiego finału. W jego skład wchodzą trzy siostry. Jedna z nich, Elín Eyþórsdóttir, jest wyoutowaną lesbijką, a druga, Sigga ma – transpłciowe dziecko. Podczas ceremonii otwarcia, półfinału i konferencji dziewczyny dumnie prezentowały flagę osób trans.
„Proszę rodziców, aby wspierali swoje dzieci. Kochajcie je bezwarunkowo i bądźcie z nimi – aż 82% osób trans ma na koncie myśli o odebraniu sobie życia, 40% próbuje to zrobić, często z powodu braku akceptacji ze strony najbliższych” – mówiła w jednym z wywiadów Sigga.
Jednym z najbarwniejszych i najzabawniejszych artystów tegorocznej Eurowizji jest gej, Michael Ben David, który reprezentuje Izrael z iście dragową piosenką „I.M”.
„Nawet kiedy zachowywałem się “normalnie”, mój głos mnie zdradzał i byłem wyraźnym celem. Próbowałem mówić cicho, niżej. Przestałem też śpiewać na korytarzach, a gdy nauczyciel zadawał mi pytania, nie odpowiadałem” – tak o swoich przeżyciach mówił Michael, który dziś powalczy o awans do finału, a później, być może o zwycięstwo Eurowizji.
Polskie prawo po raz trzeci z rzędu najbardziej homo- i transfobicznym w całej Unii Europejskiej – wynika z właśnie opublikowanego, dorocznego raportu ILGA-Europe.
Jesteśmy najgorsi w UE i prawie najgorsi w całej Europie – za nami tylko Białoruś, Rosja, Armenia, Turcja i Azerbejdżan.
Jeśli kogoś dziwią wyniki raportu, to przypominamy tylko, że ILGA-Europe nie bada “ogólnej” sytuacji ludzi LGBTQIA w danym kraju – nie bada np. obyczajów, społecznego nastawienia do ludzi LGBTQIA – bada WYŁĄCZNIE stan przepisów prawa i ich stosowanie. W polskim prawodawstwie jedynym miejscem, gdzie jest mowa o orientacji seksualnej, jest kodeks pracy – zakazujący dyskryminacji ze względu na orientację seksualną – przyjęcie go było warunkiem naszego wejścia do UE i zostało oczywiście uchwalone przed naszym wejściem – a więc ponad 18 lat temu. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, podczas gdy inne kraje – jedne szybciej, inne wolniej – poszły do przodu.
Po raz 7. pierwsze miejsce w tęczowym rankingu zajęła katolicka Malta z wynikiem 92 proc. Na podium stanęła również Dania (74 proc.) i Belgia (72 proc.). Ostatnie miejsca zajęły: Azerbejdżan (2 proc.), Turcja (4 proc.) oraz Armenia i Rosja (8 proc). Największy krok w stronę równouprawnienia, w stosunku do roku 2021, postawiła m.in. sąsiadująca z Polską Łotwa (17 proc. w 2021 roku do 22 proc. w 2022), która wprowadziła do Kodeksu karnego orientację seksualną jako przesłankę chronioną. Swój wynik w stosunku do zeszłego roku znacząco poprawiły również Islandia, Francja i Grecja. Zmianę na lepsze widać również w Słowacji (2021: 30 proc., 2022: 34 proc.) i Litwie (2021: 23 proc, 2022: 24 proc.), na tle których Polska z 13 proc. wypada katastrofalnie. Pozytywny trend przed wojną można było zaobserwować również w Ukrainie (19 proc.), która przygotowując się do wejścia do Unii Europejskiej podjęła określone działania na rzecz równouprawnienia osób LGBT+, takie jak zniesienie ograniczeń dotyczących oddawania krwi przez mężczyzn wchodzących w relacje seksualne z innymi mężczyznami.
“Jeżeli nie chcemy być Rosją Unii Europejskiej, to natychmiast musimy podjąć działania na rzecz równouprawnienia osób LGBT+. Potrzebna jest wielka społeczna mobilizacja i presja na władze. Musimy pokazać, że chcemy równych praw dla całego polskiego społeczeństwa. Bez wyjątku i bez podziałów!” – apeluje Kampania Przeciw Homofobii.
A my zwracamy jeszcze uwagę, że prawo stanowi parlament, w którym zasiadają politycy i polityczki, których wybieramy w wyborach . Prawo samo się nie zmieni- od nas więc zależy, kto tworzy takie, a nie inne prawo.
Głosujmy mądrze,
głosujmy tylko na polityków/polityczki, którzy gwarantują realizację naszych postulatów (m.in. równość małżeńska, ustawowe uzgodnienie płci, zakaz terapii konwersyjnych, kodeksowa ochrona przed dyskryminacją)
Donald Tusk w rozmowie z Akademickim Radiem Centrum w Lublinie kilka dni temu, pytany o postawę Platformy Obywatelskiej wobec ludzi LGBT:
“Czuję się człowiekiem, który całe życie poświęcił temu, żeby polityka w Polsce była nasycona tolerancją, wzajemnym szacunkiem i respektem. Ale nie jestem tęczowym rewolucjonistą. Jestem człowiekiem o poglądach umiarkowanych w tej kwestii”
Tusk – jak pisze gazeta.pl – wskazał również, że chciałby, aby w Polsce odbyła się dyskusja na temat prawa do małżeństw osób tej samej płci, praw kobiet i kwestii aborcji.
Jak to brzmi? Pozornie nie najgorzej, ale tak naprawdę – jak najgorzej.
Bo co to znaczy, że Tusk nie jest „tęczowym rewolucjonistą”? Jest za związkami partnerskimi/równością małżeńską czy nie? Za ustawą o uzgodnieniu płci czy przeciw? Za kodeksową ochroną ludzi LGBT przed dyskryminacją czy przeciw? Za zakazem terapii konwersyjnych czy przeciw zakazowi? Niestety, nie wiadomo, a to znaczy, że czytać należy między wierszami – czyli że jeśli PO dojdzie do władzy, to wprawdzie nie będzie tak otwartej, jawnej homofobii i transfobii jak dziś, ale też PO nie kiwnie palcem w stronę równości. A niekiwnięcie palcem w stronę naszej równości de facto oznacza przyzwolenie na sytuację, w której przez państwo i prawo dyskryminowani. Taką właśnie homofobię i transfobię Tusk nazywa „umiarkowanym poglądem”, a orędowników równości – “rewolucjonistami”.
Tusk jakby nie zauważył, że dyskusja dotycząca równości małżeńskiej czy liberalizacji prawa aborcyjnego (o czym też wspomniał) trwa w Polsce od wielu lat i znaczna część społeczeństwa (w tym, wg wszelkich badań, ogromna większość wyborców PO) oczekuje konkretnych działań w tych kwestiach, a nie niekończących się dyskusji.
Obecnie rządzący są do nas jawnie wrogo nastawieni, ale poprzez właśnie taką postawę konsolidują nas, sprawiają, że zyskujemy polityczne znaczenie niezbędne do zrealizowania naszych postulatów. Tusk i jemu podobni oferują nam okrągłe zdania, z których nic nie wynika. Obyśmy po raz kolejny nie dali się nabrać. Bo nic się nie zmieni, jeśli my, jako społeczność, nie zaczniemy bezkompromisowo i gremialnie popierać wyłącznie tych polityków, którzy bez lawirowania mówią o realizacji naszych postulatów i działają w tych kwestiach.
Parada Równości i KyivPride połączą siły i pomaszerują z dumą, w imię wolnej miłości, równych praw i wolnej Ukrainy.
Już za kilka tygodni – 25 czerwca ulicami Warszawy przejdzie kolejna #ParadaRówności. Tegoroczny przemarsz, będzie szczególnie wyjątkowy i ważny, bo dołączą do niego nasi przyjaciele_ółki z Ukrainy, która obecnie walczy z brutalną agresją Rosji. Właśnie z tego powodu 10. jubileuszowy Marsz Równości w Kijowie nie może się odbyć w tradycyjnej formie.
Do zobaczenia na największym polsko-ukraińskim święcie równości! #SlavaUkraini
Od 13 maja Biały Dom będzie ma nową rzeczniczkę prasową. Wspaniała Jen Psaki odchodzi, a posadę przejmie jej dotychczasowa zastępczyni – Karine Jean-Pierre.
A dlaczego o tym piszemy? Bo Karine Jean-Pierre jest pierwszą czarną lesbijką na tak wysokim stanowisku w Białym Domu.
…już słyszymy te głosy niektórych, że po co to podkreślać, skoro o jakości jej pracy decydują kompetencje, a nie kolor skóry czy orientacja seksualna.
Ale zastanówmy się, skoro Karine jest pierwszą czarną lesbijką na tak wysokim stanowisku, to znaczy że wcześniej biały kolor skóry i heteroseksualna orientacja dawały bezzasadnie uprzywilejowaną pozycję w ubieganiu się o tego typu stanowiska
Aby posłużyć się jeszcze klarowniejszym przykładem: o tym, kto jest wybierany na urząd prezydenta USA, decydują wyborcy, który powinni kierować się kompetencjami danego kandydata , ale „jakoś tak” się działo, że mieliśmy na tym urzędzie jak dotąd 46 osób i dziwnym trafem wszystkie te osoby były mężczyznami. Wniosek prosty: męska płeć dawała (i daje) uprzywilejowaną pozycję. I dlatego, gdy kiedyś w przyszłości, kobieta w końcu obejmie urząd prezydentki USA, będziemy to podkreślać – bo to będzie znak, że społeczeństwo amerykańskie przybliżyło się do ideału równości płci. Podobnie jak zwycięstwo Obamy w 2008 r. było sygnałem, że społeczeństwo przybliżyło się do ideału równości kolorów skóry.
Karine Jean-Pierre ma 45 lat, jest Amerykanką haitańskiego pochodzenia. Wraz ze swoją partnerką, dziennikarką CNN Suzanne Malveaux, wychowują córkę.
W administracji prezydenta Bidena jest wiele jawnych osób LGBT; wśród nich, na najbardziej eksponowanych stanowiskach – sekretarz ds. transportu – 40-letni Pete Buttigieg, jawny gej (zamężny i z dwojgiem dzieci) oraz podsekretarzyni ds. zdrowia – 65-letnia transpłciowa Rachel Levine.
Karine Jean-Pierre – gratulujemy awansu i życzymy powodzenia w pracy <3
Mija właśnie rok od bardzo głośnego coming outu Andrzeja Piasecznego. Formalnie rzecz biorąc, nastąpił on 7 maja (w wywiadzie radiowym, podczas którego wokalista powiedział, że utwór z jego nowej płyty o miłości dwóch mężczyzn – jest również o nim samym), ale burza medialna nastąpiła 8 maja. Dziś, rok później, gdy nabraliśmy dystansu, dzielimy się pięcioma refleksjami związanymi z tym coming outem.
Fot. VIPHOTO/East News
Po pierwsze, istotą coming outu nie jest niespodzianka
Ponieważ przez całe lata homoseksualna orientacja Andrzeja Piasecznego była tajemnicą poliszynela, po coming oucie wielu komentatorów pisało “A cóż to za sensacja niby?” albo “Wiedziałem o tym od wielu lat”. Jednak istota coming outu nie polega ani na wzbudzeniu sensacji, ani na zrobieniu ludziom niespodzianki. Rok temu, w wieku 50 lat, Andrzej Piaseczny dał sobie prawo powiedzenia głośno o swojej orientacji – w taki sam sposób jak ludzie heteroseksualni mówią głośno o swojej orientacji, nawet tego nie zauważając. Nieważne, kto i od kiedy wiedział – sedno tkwi w tym, że Piaseczny to powiedział. A to, że temat podchwyciły wszystkie media, świadczy o sile, jaką takie wyznanie wciąż ma.
Po drugie, widoczność ludzi LGBT jest na wagę złota
Piaseczny udzielił szeregu wywiadów na temat swojego coming outu (m.in. “Replice”), mocno zwiększając widoczność osób LGBT w przestrzeni publicznej – brawo! Jednak w ostatnich miesiącach to reprezentowanie nieco przyblakło. W warunkach takiej niechęci do nas, takiej zinstytucjonalizowanej homofobii obecnie rządzących, każda medialna wypowiedź czy kampania społeczna osób LGBT jest na wagę złota. Nieustannie zachęcamy dlatego do jak największego zaangażowania się wszystkich – od tzw. zwykłych ludzi po tych na świeczniku.
Po trzecie, coming out celebrytom nie szkodzi
Strach znanych publicznych osób przed coming outem wynika przede wszystkim z przeświadczenia, że coming out zaszkodzi ich wizerunkowi, zniszczy im karierę, wystawi na szwank ich pozycję. Jeśli chodzi o piosenkarzy, to wciąż żywy jest mit, że po coming oucie odwrócą się ich nastoletnie fanki. Tymczasem to się po prostu nie dzieje. Ani kiedyś George Michael, ani kilka lat temu Sam Smith, ani ostatnio Lil Nas X nie stracili fanek (ani fanów) po coming outach. Andrzej Piaseczny również nie.
Po czwarte, coming outów znanych osób jest wciąż za mało
Jak dotąd, wokalista nie znalazł naśladowców wśród uznanych kolegów i koleżanek po fachu, nie uruchomił żadnej lawiny coming outów. W muzycznej homoseksualnej szafie nie ma już Andrzeja Piasecznego, ale wciąż ta szafa jest pełna. Piaseczny pokazał, że popularny wokalista może mieć w Polsce głośny publiczny coming out, który bynajmniej nie oznacza końca kariery, przeciwnie – dodaje “publicity”. Czy trzeba lepszej zachęty? Czekamy więc na kolejne coming outy – i wielkich gwiazd znanych od lat, i debiutantów, którzy od samego początku swojej kariery będą mogli być sobą.
Po piąte, coming out ratuje życie
Jak wynika z badania “Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce” Kampanii Przeciw Homofobii oraz Lambdy Warszawa z grudnia 2021, w wyniku masowego doświadczania homo- i transfobii (ich ofiarami padło 98 proc. ludzi LGBT w Polsce), ludzie LGBT masowo cierpią na depresję (44 proc. ma jej poważne objawy) i masowo rozważają odebranie sobie życia. 55 proc. ludzi LGBT w Polsce ma myśli samobójcze, wśród polskich nastolatków LGBT – aż 74 proc. Masowo padają też ofiarami przemocy (68 proc.).
Tymczasem dziś wiemy, że coming outy mają efekt zbawienny. Jak wynika z przywołanego badania, coming out okazuje się jednym z nielicznych czynników, który pozwala zmniejszyć ryzyko depresji u osób LGBT. Co więcej, amerykański Pew Institute w badaniu z 2013 r. udowodnił, że poparcie dla ludzi LGBT bezpośrednio zależy od liczby osób LGBT, którą dana osoba zna. Okazało się bowiem, że poparcie dla równości małżeńskiej wśród ludzi, którzy nie znali żadnej osoby LGBT, wynosiło 32 proc., natomiast wśród ludzi, którzy znali wiele osób LGBT, już 68 proc., a jeśli był wśród nich ktoś z najbliższej rodziny oraz para osób LGBT wychowująca dziecko – aż 76 proc.
Aktywista LGBT Bart Staszewski – a wraz z nim my wszyscy, którym równość w Polsce leży na sercu – mamy z czego się cieszyć.
Sąd odrzucił pozew Gminy Niebylec o naruszenie dóbr osobistych przeciwko Bartowi.
Przypomnijmy: Bart nagłośnił na całą Europę (i zresztą nie tylko) haniebną sprawę polskich “stref wolnych od LGBT” – nagłośnił m.in. w ten sposób, że robił zdjęcia tabliczkom z nazwami danej miejscowości, dodając do nich tablice z napisami “Strefa wolna od LGBT” w różnych językach. Gmina Niebylec poczuła się obrażona przez Barta i złożyła w tej sprawie pozew – który właśnie sąd odrzucił.
Bart Staszewski wygrywa z gminą Niebylec Foto: Materiały prasowe
Bart: “Ten wyrok to wygrana społeczeństwa nad chamską szczujnią. Motywowane politycznie pozwy są po prostu pretekstem do niszczenia ludzi. Przez cały ten czas, od ogłoszenia pierwszej sprawy przeciwko mnie, byłem nieustannie zaszczuwany i pomawiany w mediach publicznych.. Oni chcą mnie zniszczyć, bo mówię prawdę. . Nie tylko mnie, bo sprawy w sądzie ma dziesiątki aktywistów i aktywistek – np. zespół Atlasu Nienawiści. (…)”
Sąd w sprawie z powództwa Gminy Niebylec o ochronę dóbr osobistych (…) wydał wyrok oddalający powództwo w całości (…).”