Wyd. Fundacja Duży Format 2021
Disclaimer? Dawid Staszczyk w tomiku o takim tytule robi zastrzeżenie, że poda nam definicję „poezji gejowskiej”. Spoiler: definicja ta jest ironiczna. „Poezja gejowska” to nisza w niszy, nisza nisz. „Sam siebie skażę na szklany sufi t”. Nie do przebicia, za to do oglądania od dołu. W jednym z wierszy Staszczyk prowadzi kryptodialog z poetą gejem, ale nie poetą gejowskim (mniejsza o to, czy autentycznym, choć domyślam się, o kogo chodzi), bo ten pisze tak, że „wydaje i bryluje”, ale na tyle ogólnikowo, uniwersalnie, że nie „niszowo”, „gejowsko” (wszak „pedalskie wiersze są brudne”), a w sumie onanistycznie („spuszcza embriony w kiblach”). Pisze tak, „jak robią biali heteropoeci”. Stąd (ironiczny) program, by „wytrzebić z wierszy pedalstwo jak chrześcijanie – pierwszych bogów Słowian”.
Może więc pedalstwo jest pogańskie – ale i pierwotne, prymarne, oryginalne; i wyparte. Z drugiej strony karą za pisanie „złych wierszy” – czyli chyba tych pedalskich – jest nocna wizyta „tęczowego dziada” (niczym Freddiego Kruegera). Czym zaś miałaby być poetycka reprezentacja pedalstwa? Kolejna ironia: „urojoną transgresją”, która „za wcześnie przekroczyła ten kraj”. Słowem, żadną transgresją w sumie – już? Gdzie indziej? Tylko u nas zapóźnienie? Wciąż byle co szokuje? Czy zatem Staszczyk stworzył poezję gejowską, którą traktuje z taką ironią? I owszem. Znajdujemy migawki z zaplecza klubu, „przypadkowy stosunek, pochód przeciw pochodowi, jeden raz z kimś w związku”. I – dziś chyba już nie ironiczne – „Ministerstwo Grzebania w Majtkach”. (Piotr Sobolczyk)
Tekst z nr 94/11-12 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.