Wyd. Kosmos 2017
Lou Reed był jednym z pierwszych rock’n’rollowców (i pozostaje jednym z nielicznych), który zrobił coming out – jeszcze w latach 70. Życie seksualno-uczuciowe miał na tyle skomplikowane, że niejednoznaczna etykietka „queer” byłaby chyba na miejscu. Dawał jej wyraz również w twórczości: „Walk On the Wild Side” (1972), największy hit Reeda, jest perełką kultury queer, podobnie jak „Make Up” i wiele innych kawałków.
Ten przystojny Żyd spod Nowego Jorku, melancholik i poeta, dorastał w konserwatywnej, mieszczańskiej rodzinie. W połowie lat 60. jego zespół, legendarny Velvet Underground, miał szczęście wpaść pod skrzydła samego Andy’ego Warhola. Po rozpadzie grupy kilka lat później Lou rozpoczął karierę solową. Wielkiego sukcesu komercyjnego nigdy nie miał, ale jego znaczenie mierzone jest raczej wpływem na innych artystów (np. U2) i długowiecznością najlepszych dokonań (szczególnie albumu „Transformer”).
Życie Lou wypełniała muzyka i poezja, alkohol i narkotyki oraz dziewczyny i chłopaki, a także osoby trans, dla których żywił chyba szczególne zainteresowanie (kilka lat był w związku z transującym Richardem/Rachel). Kochał gejowską kulturę, przesiadywał w gejowskich klubach, ale na stałe związki wybierał częściej kobiety. Największą miłość – performerkę Laurie Anderson spotkał już po 50-tce. Byli razem do jego śmierci w 2013 r.
Z biografii Howarda Sounesa wynika, że charakter miał dość paskudny. Wielu znajomych wypowiada się o Lou negatywnie. Był ponoć skrajnym egocentrykiem, złośliwcem, mizoginem, rasistą… (MARIUSZ KURC)
Tekst z nr 68/7-8 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.