Najpopularniejszy skórzak Europy

O fetyszach, o parodiowaniu uwielbianej przez gejów Pam Ann, o polityce na wyborach Mister Leather oraz o tym, co powinno znaleźć się w szafie każdego skórzaka z Michałem Studzińskim, znanym również jako Mike Stu, właścicielem tytułów Mister Leather Poland 2014 oraz Vice Mister Leather Europe 2014, rozmawia Wojciech Kowalik

 

Foto: kasiasax.com

 

Kiedy w światowych konkursach piękności biorą udział polskie dziewczyny, ekscytują się tym wszystkie mainstreamowe media, a sukcesów niewiele. A tu proszę – w zeszłorocznych wyborach piękności męskiej z fetyszem na odzież skórzaną wystartował polski chłopak i został Vice Mister Leather Europe 2014!

Był apetyt na Mistera! Zabrakło trzech głosów. Te wybory to zabawa, ale też dużo polityki.

Polityki?

Niestety. Z ponad dwudziestu krajowych Misterow Leather na wybory do Amsterdamu przyjechało ośmiu. Reszta zbojkotowała. W przypadku wyborów miss dziewczyny zrywają sobie korony i rzucają się na siebie z pazurami (no może ciut przesadzam), a u facetów jest walka o wpływy, pieniądze, ego, do głosu dochodzi maczyzm. Jedne kluby pokłóciły się z drugimi, ktoś tam nie lubił innego kogoś tam, a tak naprawdę zawsze chodzi o pieniądze. I dlatego te wybory to niestety była spora improwizacja. Miały się odbyć w Berlinie, ale klub, który miał je organizować, zbankrutował, nie udało się w Monachium, zaczęły się gorączkowe poszukiwania klubu, który byłby w stanie zorganizować imprezę w ciągu dwóch miesięcy. Udało się w Amsterdamie.

Faceci niehetero ze skórzanym fetyszem to mniejszość w mniejszości. Szkoda, że trudno się dogadać.

Nie sądziłem, że do czegoś takiego może dojść. Myślałem, że spotkamy się, kilku facetów siądzie, pogada, zagłosuje, nie będzie żadnych plotek, dramatów, wbijania noża w plecy. Ale koniec końców było fajne, a organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zorganizowali naprawdę świetną imprezę.

Właśnie, już myślałem, że szykuje się ponury wywiad. A przecież w Amsterdamie zostałeś nazwany „najpopularniejszym skórzakiem Europy”! Jak wyglądają takie wybory?

Kandydaci muszą być oficjalnie wybranymi Misterami w swoich krajach, zgłaszają się sami, mają wywiady, spotkania i do wykonania trzyminutową prezentację o życiu w fetyszu. Przez zmiany miejsca i terminu miałem tylko tydzień na przygotowanie. Znajomy podsunął mi pomysł zrobienia czegoś w stylu Pam Ann, gwiazdy gejów parodiującej stewardów i stewardessy. Znasz?

Pytanie! Pam Ann występowała w zeszłym roku również w Warszawie.

Od 16 lat jestem stewardem, więc stwierdziłem, że mogę zrobić to, co robię w pracy, tyle że w wersji fetyszowej i lekko parodiując Pam, czyli zrobić parodię podwójną. Dostałem owacje na stojąco.

Skórzana Pam Ann! Zrobiłeś prezentację bezpieczeństwa z samolotu, z tym, że zamiast demonstrować, jak zapiąć pasy bezpieczeństwa, demonstrowałeś jak zapiąć harness, czyli skórzaną uprząż. Pokazywałeś też, gdzie są wyjścia „awaryjne” do darkroomów dla najbardziej potrzebujących, a także przypominałeś, że maski „Panowie” zakładają najpierw sobie, a potem dopiero swym „niewolnikom”. Długo się śmiałem, gdy to oglądałem.

O to chodziło. Chciałem odczarować tą agresywno- darkroomowe patrzenie na skoty. Później dostałem propozycję z dwóch gejowskich stacji telewizyjnych, żeby to profesjonalnie nakręcić. Ale stwierdziłem, że możemy to zrobić własnym sumptem, używając naszych sił i naszych chłopaków. Po jednym wpisie na Facebooku odezwały się dziesiątki osób! W studiu radiowym nagraliśmy profesjonalny podkład, znajomi z agencji reklamowej pomogli mi napisać profesjonalny scenariusz, zrobiłem casting na operatora i tak powstał filmik „Kinky Airways Safety Instructions”. Trwa cztery minuty, można znaleźć na YouTube.

Rok temu zostałeś Mister Leather Poland 2014 i od tamtego momentu konsekwentnie wyprowadzasz skórzaków z podziemia. Kiedy pisałem tekst o polskiej społeczności skórzanej dwa lata temu ten proces już się zaczynał. Dzięki tobie mocno przyspieszył.

Okazało się w ciągu tego ostatniego roku, że są setki ludzi, którzy, nieskromnie powiem, czekali na człowieka, który pokaże im, jak ten fetysz realizować (śmiech). Ja się dobrze poruszam w mediach społecznościowych, prowadzę bloga, sporo piszę na Facebooku. Do tej pory środowisko skórzaków było dość hermetyczne, ale przecież nie ma się czego wstydzić. Fetysz? Każdy ma jakiś fetysz! Dostawałem kilkanaście e-maili tygodniowo. Szczególnie od młodych chłopaków, zwłaszcza z małych miasteczek.

O czym pisali?

Na przykład o tym, że dopiero, gdy poczytali mój blog, to uświadomili sobie, jak bardzo im się skory podobają. Albo pisali z prośbą o praktyczne porady: jak i co z czym łączyć, gdzie szukać skórzanych ubrań. Albo chcieli poznać podobnych sobie chłopaków. Większość dużych miast nie ma żadnego baru branżowego, a co dopiero bary fetyszowe. Nawet w Warszawie jest problem z tym, żeby włożyć skórzane spodnie, kurtkę czy buty i mieć dokąd pójść z kolegami na piwo. Na Zachodzie takich knajp jest mnóstwo. Do tej pory skórzacy kojarzyli się tylko ze starszymi panami, ja pokazuję, że może być trzydziestolatek, który ma taki fetysz. Pierwszy raz poszedłem do baru fetyszowego w Londynie dziesięć lat temu. Byłem przerażony, ale wytrzymałem i znalazłem znajomych, którzy pokazali mi, o co w tym chodzi, jak można się tym bawić. Teraz chciałbym pomoc polskim chłopakom.

Zawsze ci się to podobało?

Zawsze podobali mi się policjanci, wojskowi, faceci w mundurach…

Za mundurem geje sznurem! A ty masz mundur?

Swój lotniczy! Policyjnego nie mam, ale podobają mi się jasne, piaskowe mundury amerykańskich szeryfów. Niestety, to najdroższy fetysz. W Polsce jest mało firm, które szyją skórzane ciuchy, a nawet jeśli, to nie najlepszej jakości. Kiedy gdzieś wyjeżdżam, mam w walizce parę skórzanych spodni, buty, kurtka skórzana pasuje do wszystkiego, pod spod t-shirt, ostatnio z mojej własnej kolekcji.

Firmujesz serię t-shirtów, z których dochód chcesz przeznaczyć na cel charytatywny, tak?

Tak. Sprzedały się wszystkie t-shirty. Pieniądze na mojej pożegnalnej misterowej imprezie pod koniec marca przekażę na rzecz organizacji walczących z HIV/AIDS i z uprzedzeniami wobec tej choroby. Cały ten projekt mówi o bezpieczniejszym seksie. Trzeba wciąż ludziom otwierać oczy, z jednej strony zapobiegać nowym zakażeniom, a z drugiej – nie demonizować HIV – to nie jest wyrok śmierci, mam mnóstwo znajomych, którzy żyją z HIV od lat.

Na koszulkach są moje przerobione zdjęcia, graficy zrobili specjalne rysunki, wszystko w klimatach skórzanych. Do tej pory w tym rodzaju mieliśmy tylko koszulki Toma of Finland, teraz mamy też nasze, oryginalne. Ja w tych t-shirtach chodzę wszędzie, widziałem w nich też chłopaków w klubach. Nawet na siłownię w nich chodzę.

Koszulki to część projektu Leather Heart.

To przede wszystkim fetyszowy blog. Piszę, o wszystkim, co dotyczy życia w fetyszu. O związkach, imprezach, gdzie kupić skórzane spodnie, jakie są ich rodzaje itp. Taki poradnik (śmiech). Zajmuję się „Fetyszowym ABC” – wielu chłopaków pyta, co znaczy jakiś skrót, który widzieli na czacie, na co zwracać uwagę, gdy już zdecydujemy się na zakup jakiegoś gadżetu. Wyjaśniam pojęcia, doradzam.

Firmujesz też twarzą imprezy w warszawskim Studiu 4 Piętro.

Mózgiem tej inicjatywy jest mój kolega i fotograf Paweł Spychalski. Od dawna razem narzekaliśmy, że w Warszawie nie ma dokąd wyjść. W pewnym wieku, po trzydziestce, nie zawsze chce się wychodzić w miasto o drugiej czy trzeciej w nocy i zarywać cały następny dzień. Chciałoby się zacząć wcześniej, zaliczyć drinka ze znajomymi, posłuchać muzyki, pogadać. I stąd nasze imprezy „BeFore Play”, czyli biforki. Zaczęło się od prezentacji moich koszulek. Pomysł chwycił. Właściciel Studia 4 Piętro dał nam wolną rękę i te imprezy się coraz mocniej rozkręcają. Niektórzy wracają później do domu, niektórzy traktują to jako początek do zabawy i po drugiej w nocy idą bawić się dalej.

Chyba nie spoczniesz na laurach, gdy oddasz szarfę Mistera Leather następcy. Będziesz działał dalej? Od lat jestem społecznikiem. Szarfa pozwoliła mi wypłynąć na szersze wody, więcej osób mogło zauważyć moje działania. Nie ukrywam, że będzie mi trochę smutno, ale z drugiej strony – będzie to ulga. Na pewno będę jednak widoczny. Fetysz skórzany był, jest i będzie we mnie. To dosłownie druga skora.

Choć to nie był łatwy rok. Dostałem dużo wsparcia, ale też sporo krytyki, głownie porady, „żebym się nie wychylał”. Jestem jednak fighterem i będę dalej „się wychylał”, mimo że nie mamy w Polsce skórzanej tradycji. Na Zachodzie rodziła się ona w latach 60. W 70. i 80. skórzane bary na Zachodzie powstawały jak grzyby po deszczu. Nasze skórzane stowarzyszenie w Polsce działa dopiero od dwóch lat, Misterzy są wybierani od czterech. Brakuje polskiej firmy, która robiłaby skórzane ciuchy w dobrej jakości i w osiągalnej dla wielu cenie. Ja sam rozdałem już część rzeczy ze swojej szafy chłopakom, którzy po prostu… nie mieli co na siebie włożyć (śmiech). Więc widzisz, jest dużo do zrobienia.

Zajrzyjmy do twojej szafy, co w niej masz?

Moja mama będzie to czytać!

To ograniczmy się do ciuchów. Skórzanych.

Przygodę z fetyszem zacząłem od skórzanych spodni, w które zresztą już się nie mieszczę. Teraz mam kilka par, żeby pasowały do butów. W zależności, czy są to buty motocyklowe, czy oficerki – spodnie muszą być odpowiednio szyte i krojone. Jest dużo koszul, czapek, kilka kurtek. Jestem w tej kwestii konserwatystą: lubię być w pełni ubrany w skory. Wielu chłopaków myśli, że wystarczy założyć harness, albo opaskę na rękę i jest się skórzakiem. To nie tak, choć każdy element skórzany na chłopaku mnie cieszy. Ale tak naprawdę, strój jest ważny, ale – i to starałem się przez ten rok pokazać – bycie skórzakiem siedzi w głowie. I w sercu!

 

Tekst z nr 54/2-4 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Skóra, którą noszę

„Skórzacy” to kolejna, po miśkach, fetyszowa grupa, która wychodzi z podziemia. Zakładają stowarzyszenie, wybierają swojego mistera, działają i czują mocne wsparcie organizacji fetyszowych z Zachodu

 

Mirek Pawełczyk, Mr. Leather Poland 2013                                                                   Foto: Matt Sil

 

Mirek Pawełczyk ma 34 lata, pochodzi z Katowic. W marcu wygrał trzecią edycję wyborów skórzaka roku. Dumnie nosi szarfę Mr. Leather Poland. Z taką samą dumą polski kandydat stanął w listopadzie obok facetów z całego kontynentu na wyborach Mr. Leather Europe we włoskiej Padwie. To nie była tylko zabawa – polscy skórzacy właśnie tam oficjalnie dołączyli do swych europejskich kolegów, zrzeszonych w fetyszowych stowarzyszeniach. Bo i u nas od kilku miesięcy działa Stowarzyszenie Leather Poland.

Nie bać się o swoją skórę

Droga do powstania stowarzyszenia była długa. Bo choć fanów tego fetyszu w Polsce jest sporo, to chętnych do zrzeszania i działania razem już nie. Najtrudniej było znaleźć piętnaście osób, koniecznych do założenia organizacji. Opór pojawiał się, kiedy okazywało się, że trzeba podać swoje dane – imię, nazwisko, adres – do rejestracji stowarzyszenia jawnie homoseksualnego – wspomina Przemek Starosta, pierwszy Mr. Leather Poland, a obecnie sekretarz stowarzyszenia. Na szczęście w końcu znalazło się piętnastu, którzy nie bali się o swoją skórę, podpisali, co trzeba, pokonali sądowe przeszkody i urzędowe problemy, i tak, po półtora roku od złożenia wniosku, w maju 2013 r. sąd zarejestrował stowarzyszenie. Jest otwarte nie tylko na skórzaków, ale też, jak czytamy w statucie, na „miłośników odzieży lateksowej, militarnej, sportowej, motocyklowej, ubioru skinowskiego i punkowego jako fetyszu”. Ale skoncentrujmy się na tych, którzy zakładają skóry.

Skóra nie tylko na niedźwiedziu

Bo miłośnicy ubiorów skórzanych to, wbrew pozorom i stereotypom, nie tylko podstarzali panowie z brzuchem, stojący w podziemiach berlińskich seks klubów. To nie tylko miśki, choć miśków jest oczywiście sporo, ale cała różnorodność szczuplejszych i tęższych facetów, wyższych i niższych, starszych i młodszych. To jeden z najstarszych fetyszów w gejowskiej społeczności, znany w USA i zachodniej Europie od dziesięcioleci. Problem tylko w tym, że tam miłośników tego rodzaju fetyszu rzeczywiście ubywa. W amerykańskich wyborach Mr. Leather pula nagród wynosiła 15-20 tysięcy dolarów – i nie było chętnych, by stanąć do wyborów! – mówi Mirek Pawełczyk.

Mekką skórzaków od lat pozostaje Berlin, a dokładniej – gejowski Schoeneberg: tam facetów w skórzanych spodniach i kurtkach można spotkać na ulicach, prężnie działają fetyszowe kluby, odbywają się imprezy, w tym największa: Folsom. Każdego roku na początku września do Berlina ciągną tysiące skórzaków z całej Europy na kilkudniowe wielkie party, połączone z imprezą uliczną, na której notabene obok wielkich facetów w skórach, gumach, kombinezonach motocyklowych, maskach, przechadzają się zafascynowane rodziny z dziećmi. Duże eventy ma też belgijska Antwerpia, skarżący mocni są też w Holandii. W Polsce – przede wszystkim w Poznaniu, choć pierwsze tego typu zabawy odbywały się już też w Warszawie.

I choć na berlińskich imprezach tego typu średnia wieku oscyluje wokół czterdziestki (choć zdarzają się faceci 25-letni), to skórzacy nie zgadzają się, że to fetysz wychodzący z mody, choćby w porównaniu z najpopularniejszymi teraz sportowymi butami i białymi skarpetkami, w których najchętniej paradują młodzi faceci.

Skórka warta wyprawki

To przede wszystkim kwestia kosztów „wyposażenia” – młodszych często na nie po prostu nie stać – mówi Mirek Pawełczyk. O ile markowe białe skarpetki i sportowe buty można kupić za 300 złotych, to za markowe skórzane spodnie trzeba zapłacić 500, 700, a nawet 1000 złotych. Tyle samo za chapsy (charakterystyczne spodnie z dziurą z przodu lub z tyłu) i kamizelkę. Za skórzane jockstrapy – od 200 złotych, za opaskę na nadgarstek albo na biceps – kilkadziesiąt złotych, harness (skórzana uprząż na klatę) – co najmniej 250 złotych. Do tego glany za kilkaset złotych. A to dopiero początek, bo wyposażenie skórzanych sklepów w Berlinie może przyprawić o zawrót głowy: fartuchy, kilkanaście rodzajów bielizny, kalosze, dziesiątki rodzajów uprzęży, opasek, koszulek, koszul. Ja sam mam co najmniej cztery pary spodni, dwie koszule, chapsy, harness, kamizelki, kurtki, opaski i maski. Jeśli gdzieś wyjeżdżamy z moim facetem, to bagażnik samochodu jest wypełniony fetyszami! – śmieje się Mirek.

W swojej polskiej skórze

Mirek Pawełczyk w polskich wyborach startował drugi raz – i za drugim razem wygrał. Ta impreza się rozwija – wyobraźcie sobie, że pula nagród ostatnich wyborów, to dzięki sponsorom aż 25 tysięcy złotych! Jak wyglądają takie wybory? Oczywiście kandydaci muszą pokazać się w skórzanym fetyszu, ale nie tylko. Chodzi nie tylko o to, jak się wygląda, ale też o to, żeby sprawdzić, czy taki kandydat rzeczywiście będzie chciał coś zrobić dla środowiska – mówi. I rzeczywiście – od momentu wyboru Mirek podróżuje, przede wszystkim za granicę. Na tegorocznym Folsom w Berlinie nie miał nawet czasu porządnie się wybawić: Przez dwa dni miałem mnóstwo spotkań i rozmów: z właścicielami klubów, z przedstawicielami organizacji leatherowych z wielu krajów Europy, zbierałem, jak wszyscy misterzy, charytatywne datki na Fundację Folsom, zastanawialiśmy się, jak pomoc tym krajom, w których są problemy. Polska grupa, jako jedyna na Folsom, miała nawet narodowe spotkanie! Czuliśmy ogromne wsparcie ze strony Niemców – mówi Przemek Starosta. Niektórzy uczyli się nawet słów „cześći „dzień dobry”, widzą nasz zapał. To procentuje. Na tegoroczne wybory w Poznaniu przyjechało ponad stu gości z zagranicy. Niemcy mają nawet specjalny fundusz pomocy dla organizacji fetyszowych z innych krajów. A polskie stowarzyszenie działa nie tylko na polu skórzanym. Nawiązało współpracę z Pozytywnymi w Tęczy i z Siostrami Nieustającej Przyjemności – „zakonem” drag queens, promującym bezpieczniejszy seks: rozdają prezerwatywy, uczą jak uprawiać seks z głową, czyli chroniąc siebie i partnera przed chorobami. A w grudniu, z zaprzyjaźnionym ze skórzakami sklepem Refform robią wspólny „fetyszowy opłatek”. Panowie, zakładajcie skóry, gumy, mundury i w Europę, bawcie się i korzystajcie z życia… pamiętając tylko, żeby to robić bezpiecznie – mówi nasz Mister Leather Poland.

 

Tekst z nr 46/11-12 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Najpopularniejszy skórzak Europy

Mike Stu 1_foto_kasiasaxO fetyszach, parodiowaniu uwielbianej przez gejów Pam Ann i o polityce na wyborach Mister Leather z Michałem Studzińskim, znanym też jako Mike Stu, właścicielem tytułów Mister Leather Poland 2014 oraz Vice Mister Leather Europe 2014, rozmawia Wojciech Kowalik; 

„Kandydaci muszą być oficjalnie wybranymi Misterami w swoich krajach, zgłaszają się sami, do wykonania mają trzyminutową prezentację pokazującą nasze życie w fetyszu. Znajomy podsunął mi pomysł zrobienia czegoś w stylu Pam Ann, gwiazdy gejów parodiującej stewardów i stewardessy. Znasz?

Pytanie! Pam Ann występowała w zeszłym roku również w Warszawie.

Od 16 lat jestem stewardem, więc stwierdziłem, że mogę zrobić to, co robię w pracy, tyle że w wersji fetyszowej i lekko parodiując Pam, czyli zrobić parodię podwójną. Dostałem owacje na stojąco.

Skórzana Pam Ann! Zrobiłeś prezentację bezpieczeństwa z samolotu, z tym, że zamiast demonstrować, jak zapiąć pasy bezpieczeństwa, demonstrowałeś jak zapiąć harness, czyli skórzaną uprząż. Pokazywałeś też, gdzie są wyjścia „awaryjne” do darkroomów dla najbardziej potrzebujących, a także przypominałeś, że maski „Panowie” zakładają najpierw sobie, a potem dopiero swym „niewolnikom”. Długo się śmiałem, gdy to oglądałem.

Później dostałem propozycję z dwóch gejowskich stacji telewizyjnych, żeby to profesjonalnie nakręcić. Ale stwierdziłem, że możemy to zrobić własnym sumptem, używając naszych sił i naszych chłopaków. Po jednym wpisie na Facebooku odezwały się dziesiątki osób! W studiu radiowym nagraliśmy profesjonalny podkład, znajomi z agencji reklamowej pomogli mi napisać profesjonalny scenariusz, zrobiłem casting na operatora i tak powstał filmik „Kinky Airways” Trwa cztery minuty, można znaleźć na YouTube.

Rok temu zostałeś Mr Leather Poland 2014 i od tamtego momentu konsekwentnie wyprowadzasz skórzaków z podziemia. Kiedy pisałem tekst o polskiej społeczności skórzanej dwa lata temu ten proces już się zaczynał. Dzięki tobie mocno przyspieszył.

Okazało się w ciągu tego ostatniego roku, że są setki ludzi, którzy, nieskromnie powiem, czekali na człowieka, który pokaże im, jak ten fetysz realizować (śmiech). Ja się dobrze poruszam w mediach społecznościowych, prowadzę bloga, sporo piszę na Facebooku. Do tej pory środowisko skórzaków było dość hermetyczne, ale przecież nie ma się czego wstydzić. Fetysz? Każdy ma jakiś fetysz! Dostawałem kilkanaście e-maili tygodniowo. Szczególnie od młodych chłopaków, zwłaszcza z małych miasteczek.

O czym pisali?

Na przykład o tym, że dopiero, gdy poczytali mój blog, to uświadomili sobie, jak bardzo im się skóry podobają. Albo pisali z prośba o praktyczne porady: jak i co z czym łączyć, żeby dobrze wyglądało. Albo chcieli poznać podobnych sobie chłopaków.”

 

Cały wywiad do przeczytania w „Replice” nr 54

spistresci