Tęczowych świąt!

Make a Yuletide Gay, 2009, USA, reż. R. Williams, outfilm.pl, DVD, grudzień 2012

 

foto. mat. pras.

 

Homoseksualna „propaganda” zagląda pod choinkę! Oto bożonarodzeniowa gejowska komedia romantyczna. Jak znalazł dla tych, co chcą rodzicom zrobić świąteczny prezent w postaci coming outu. Olaf (ksywka „Gunn”), chciałby w końcu powiedzieć „to” niczego niepodejrzewającej mamie i tacie, który też nic nie czai. Ale wszystkie „oczywiste” oznaki gejostwa Gunna przechodzą niezauważone. Dopiero, gdy wkracza jego wyoutowany chłopak – Nathan… Ten film jest jak piosenka „Have Yourself a Merry Little Christmas” – problemy albo łatwo rozwiązać, albo same odejdą w niepamięć. Wszyscy się kochają, gdy w rodzinnej atmosferze zasiadają do świątecznego stołu, a w piekarniku pachną słodkie ciasteczka. Dla amatorów/ek słodkości. (Michał Kośka)

 

Tekst z nr 40/11-12 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Magda Szcześniak „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji“

Fundacja Bęc Zmiana, Instytut Kultury Polskiej UW 2016

 

Kto oglądał „Dynastię“ i dlaczego? Kto krytykował geja Stevena i czy wszyscy za to samo? Co mają wspólnego skarpetki frotte, zamieszki w Stonewall, polski fryzjer i wczesne role Adrianny Biedrzyńskiej? Dlaczego, by zaistnieć, musimy wciąż kogoś naśladować, ale tak jednak „nie za bardzo“, i kogo? I kto tego pilnuje?

Ależ wspaniała książka! Nie tylko ze względu na to, co w niej jest, ale i na to, jak to zostało podane. Marzenie. Niby naukowa, a wciągająca. Niby teoretyczna, a opowieść. Niby diagnoza, a taka, co dba o bohaterów, rysując im losy, które chce się śledzić. Czy będzie to Steven, czy Alexis, czy polski biznesmen w białych skarpetkach, które w odpowiednim czasie zmieni na czarne, czy Agnieszka Osiecka, która o nim napisze, czy facet z okładki „Nowego Mena“ czy „Filo“. Czy modelka w żółtych majtkach i koronkowej bluzce z okładki pierwszego numeru „Sukcesu“. Oni wszyscy mają historię, która składa się w mądrą opowieść o wczesnych latach 90., latach dzieciństwa „wolnej“ Polski, a także, oczywiście, ruchu działackiego LGBT i jego po polsku kłirowego rewersu, już wtedy odwróconego/wywrotowego, odniesionego do tego, co przeciwpubliczne.

Wczesne lata 90. ostatnio są w modzie. Chętnie sięgamy w tę naszą przeszłość, szukamy tego, co nas ukształtowało. Przyglądamy się formującym nas fetyszom i narracjom.

Wiele teoretycznych założeń i intelektualnych inspiracji do opisania tych lat przyciąga uwagę, wśród nich to podstawowe, zapożyczające się u Homi Bhabhy, pozwalające zestawiać figury „geja“, „pedała“ i biznesmena. Dla wielu arcyciekawa będzie też krytyczna dyskusja autorki z Joanną Mizielińską i Robertem Kulpą. (Marta Konarzewska)

Annemarie Schwarzenbach „Podróże przez Azję i Europę”

wyd. Zeszyty Literackie 2016

 

 

Brak wzorów i modeli, na których można by oprzeć tożsamość to niewątpliwa trudność dorastania kobiet nieheteroseksualnych. Świat wypełniony mężczyznami i plastikowymi kobietami nie daje wielu możliwości odniesienia. Postać Annemarie Schwarzenbach, ekscentrycznej podróżniczki i pisarki, ukazuje przeszłość bogatszą w nieheteronormatywne tożsamości. Kolorowy Berlin lat dwudziestych, pisarstwo, morfina, miłość do córki Tomasza Manna – Eriki, podróże i zbliżająca się wielka katastrofa. Wiele można by pisać o życiu tej szwajcarskiej arystokratki, jednak mało można przeczytać tego, co sama stworzyła. „Podróże przez Azję i Europę” to pierwsza obszerna publikacja tekstów Schwarzenbach w języku polskim. Eseje można podzielić na te, które opisują świat w przededniu wojny oraz te, które są obrazem, pocztówką z egzotycznych miejsc. Autorka podróżuje przez Niemcy, Gdańsk, Prusy Wschodnie, kraje nadbałtyckie aż do Rosji, ukazując nastroje społeczne i warunki życia w ówczesnej Europie. Podróże te ukazują świat niebezpiecznie podobny do współczesnego – nacjonalizm i strach to elementy, które go konstytuują. Rozmowy cytowane przez autorkę pokazują niezwykłe zróżnicowanie postaw wobec polityki Hitlera wśród samych Niemców, o czym rzadko wspomina się chociażby w polskiej literaturze. Azjatycka trasa autorki prowadzi natomiast przez Turcję, Syrię, Liban aż po Irak i Iran ukazując krajobrazy, które obecnie znikają pod ostrzałem wojsk. Aleppo, Palmyra nigdy nie będą już takie jak w esejach Schwarzenbach. Chociażby dlatego warto je zobaczyć ostatni raz, chociażby tylko na kartach książki autorki. (Urszula Jakubowska)

 

Tekst z nr 64/11-12 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Margaret Mazzantini „Blask”

wyd. Sonia Draga, 2016

 

 

Żyją w jednej rzymskiej kamienicy, ale w dwóch różnych światach. Guido (narrator) na górze, samotny i nieszczęśliwy. Costantino, syn biednego dozorcy – w suterenie. Obserwują się, ale nie potrafią się zbliżyć. Jedna namiętna noc podczas wycieczki szkolnej do Grecji da początek trudnemu budowaniu tożsamości. Guido i Costantino będą się przyciągać i odpychać, kochać i nienawidzić. Ta miłość przetrwa całe dekady – nawet gdy ich drogi się rozejdą. Costantino spyta: „Guido, czy kiedykolwiek będzie nam wolno być sobą, nikim innym, tylko sobą?”. Chciałoby się, żeby im się udało. To smutna historia, pełna dramatyzmu, beznadziei, pożądania, przed którym nie ma ucieczki, bo nie sposób uciec przed sobą. A przecież bohaterowie rozpaczliwie pragną szczęścia. Guido stwierdza: „Gdyby ktoś nas widział, wykpiłby nas, uznał za śmiesznych, patetycznych, za pedałów. Ale nikt nie znał prawdy, tylko my wiedzieliśmy, czym jest ta potworna tęsknota za miłością, tęsknota za sobą samym, za prawdziwą duszą”. Dwóch mężczyzn się kocha, ale nie może być ze sobą, bo strach przed ludzką nienawiścią, społecznym ostracyzmem i własną tożsamością jest silniejszy. Oczywiście, że znamy to z innych książek czy filmów, a jednak powieść Margaret Mazzantini wciąga, porusza, zachwyca psychologiczną głębią, nie pozwala na obojętność. (Michał Paweł Urbaniak)

 

Tekst z nr 64/11-12 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Artur Domosławski „Wykluczeni”

Wyd. Wielka Litera 2016

 

 

Zbiór 24 reportaży Artura Domosławskiego („Kapuściński non-fiction”). Autor skupia się na krajach Południa i na wykluczeniu ekonomicznym (samym brazylijskim slumsom, czyli fawelom, poświęca trzy reportaże), choć jest też miejsce na rasizm i seksizm oraz, w tylko jednym rozdziale – na homofobię. W reportażu „Kuba wychodzi z szafy” znajdujemy opis postępów emancypacji LGBT na wyspie rządzonej od ponad 50 lat przez Fidela, a ostatnio jego brata Raula Castro. Twarzą obecnych przemian jest Mariela Castro, bratanica El Comandante, która bierze udział w odbywających się od niedawna Paradach Równości w Hawanie. Domosławski daje też streszczenie dramatycznej historii kubańskich homoseksualistów ostatnich dekad (zainteresowanych odsyłam do autobiografii Reinaldo Arenasa „Zanim zapadnie noc”, która wyszła u nas). (MK) p.s. Na okładce książki wśród ponad 30 słów podstawowych dla dzisiejszych wykluczeń zabrakło „homofobii”. Wydawca obiecał, że jeśli będzie dodruk, to „homofobia” się pojawi.

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Michał Głowiński „Carska filiżanka”

wyd. Wielka Litera 2016

 

 

Wybitny literaturoznawca i językoznawca Michał Głowiński publikuje zbiór szesnastu opowieści wspomnieniowych. Można je czytać jako swoisty suplement do wydanych sześć lat temu autobiograficznych „Kręgów obcości”, w których naukowiec, wtedy 75-letni, po raz pierwszy napisał o swej homoseksualności. W „Carskiej filiżance” opowieści ułożone są chronologicznie i obejmują okres od dzieciństwa naznaczonego wojną i Holocaustem (Głowiński przebywał w warszawskim getcie żydowskim, później ukrywał się z matką na wsi, w końcu trafi ł pod opiekę zakonnic w Turkowicach) do wieku średniego autora.

Cztery opowieści zawierają wątki gejowskie. „Helmut” to wstrząsająca historia Niemca zesłanego za homoseksualizm do Auschwitz, gdzie poznaje on Dawida, znajomego Głowińskiego. Pozostałe trzy opowiadania mają wspólny mianownik: są wspomnieniami z traumatycznej młodości, gdy brak samoakceptacji i wszechobecna, choć przezroczysta jak powietrze, homofobia skutecznie zatruwała życie: Byłem swą kondycją przerażony i cały wysiłek inwestowałem w to, by nikt się nie dowiedział, by mnie nie przeniknął i nie zdemaskował; wstydziłem się siebie. Byłem niemal pewien, że całe swe życie przebieduję w skrajnej samotności i nigdy nie zaznam tych rozkoszy, o których tyle gadają moi koledzy.

„Rysunek” traktuje o niewypowiadalnej fascynacji szkolnym kolegą Karolem. „I ja miałem nieprzespane noce” to zapis wakacyjnego wspomnienia przepełnionego pożądaniem wobec Zbyszka – pożądaniem tak przemożnym, że dosłownie bolesnym. Natomiast „Bar Ganimed” to studium trudu choćby symbolicznego wyjścia z szafy. Bohater jest w zachodniej metropolii, orientuje się, że tu, w przeciwieństwie do PRLu, istnieją jawne kluby gejowskie, wybiera się do jednego z nich i… nie jest w stanie wejść do środka. Krąży po okolicy, co rusz podejmując kolejne próby.

Głowiński pisze w sposób precyzyjny i elegancki. Zawsze taktowny, subtelny, nigdy dosadny. Przy okazji „Kręgów obcości” Błażej Warkocki pisał, że fakt, iż ktoś o takiej pozycji w świecie naukowym, a jednocześnie tak powściągliwy, jak Michał Głowiński, decyduje się ujawnić homoseksualność, najlepiej świadczy o postępującej w Polsce emancypacji LGBT. Z „Carską filiżanką” jest podobnie. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

A. M. Kłonkowska, K. Bojarska, K. Witek „O płci od nowa. Własna tożsamość oczami osób transpłciowych”

Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego 2015

 

 

Płeć to nie wyrok, płeć to nie apokalipsa (…) to od Was zależy, co dalej z tą płcią będzie – takim wezwaniem kończy się ta afirmatywna publikacja o transpłciowości. Od razu widać, co jest tu do wygrania: wolność. Czy łatwo wyzwolić się ze skostniałych struktur i żyć „po swojemu” bez winy i wstydu? Teoria bardzo ciekawie spotyka się tu z życiem. W pierwszym – teoretycznym rozdziale, spotykamy się ze światem psychologii poznawczej. Czytamy o kategoriach, strukturach i dysonansach poznawczych, o schematach „ja”, modelowaniu norm kulturowych, czy (wszyscy to znamy) o samospełniających się przepowiedniach – a wszystko w odniesieniu do transpłciowości. Rozdział drugi przenosi nas w świat tabelek i liczb, czyli tam, gdzie fakty najtrudniej podważyć, a trzeci konfrontuje to wszystko z żywiołem autoopowieści. A niedowiarków konfrontuje z prawdą doświadczenia.

Niekwestionowaną zaletą publikacji jest odszyfrowanie i odczarowanie patologizującego i traumatyzującego dyskursu na temat transpłciowości i promowanie jej bardziej afirmatywnego i inkluzywnego obrazu, co przejawia się już w przyjętej definicji: Transpłciowość będziemy rozumieć jako systematyczne wyrażanie siebie przez określoną osobę w sposób, który w społecznej percepcji wyraźnie odbiega od obowiązującej w danej kulturze przypisania rola-ciało (cechy płciowe) lub też jako trwałe pragnienie tej osoby, aby wyrażać siebie w taki właśnie sposób. Skoro to od nas zależy, co dalej z tą płcią (i jej opresyjnością), to lepiej się uczmy. (Marta Konarzewska)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Wspaniała rzecz

Beautiful Thing (1996, Wielka Brytania), reż. H. McDonald, wyk. G. Berry S.Neal, premiera na outfilm.pl: luty 2016

 

fot. mat. pras.

 

Nastolatki LGBT nie mają zbyt szerokiej oferty, jeśli chcą obejrzeć, poczytać czy posłuchać o sobie. Serial „Glee”, powieść „Bierki” Marcina Szczygielskiego, album „Blue Neighbourhood” Troye’a Sivana… Jeśli chodzi o kino, do głowy przychodzi brazylijski fi lm „W jego oczach” (nagrodzony Teddy), brytyjskie „Get Real” oraz właśnie „Wspaniała rzecz” – naprawdę wspaniały komediodramat, który liczy już sobie – bagatela! – 20 lat i nigdy wcześniej nie był pokazywany w Polsce ani w kinach, ani w telewizji, ani na DVD. Teraz pojawia się na outfilm.pl.

Jesteśmy na blokowisku południowowschodniego Londynu. Jamie nie przepada za piłką nożną, co automatycznie plasuje go na dole listy popularności rówieśników. Jego świat kręci się wokół nieco postrzelonej mamy i jej kolejnych facetów oraz mocno postrzelonej sąsiadki. Mieszkający obok Ste ma gorzej – musi wytrzymywać z ojcem alkoholikiem i przemocowym starszym bratem. Gdy oberwie kolejny raz, ucieknie na noc do Jamiego. Dodatkowego łóżka brak, więc położą się spać głowami do stop. Z czasem jednak zmienią pozycję – na taką, w której wygodniej jest się całować…

„Wspaniała rzecz” ma najlepsze cechy specjalności brytyjskiego kina: łączy dowcip z trafnymi obserwacjami społecznymi i pozytywnym, wzmacniającym przesłaniem. Nie chcę spojlerować, ale jeśli odpowiednio się wczujecie, to na koniec rozsadzi was moc bijąca od tej „beautiful thing”, jaką jest pierwsza, ale już nie tak zupełnie niewinna, miłość. W Wielkiej Brytanii ten telewizyjny fi lm miał takie powodzenie, że wszedł do kin. (Piotr Klimek)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Babka

Grandma (2015, USA), reż. P. Weitz; wyk. L. Tomlin, J. Garner, J. Greer, M. Gay Harden, L. Cox, S. Elliott, dystr. UIP, premiera w Polsce: 29.04.2016 r.

 

fot. mat. pras.

Elle jest seniorką, ale nie dajcie się zwieść stereotypom: ma energię jak megabateria, ciętą ripostę jak ciocia-cięta-riposta i cały feminizm świata w małym palcu. Oraz niezbyt dużo cierpliwości dla frajerów.

Jej długoletnia partnerka Violet już nie żyje, Elle ma nową, znacznie młodszą od siebie dziewczynę, ale nie o tym jest fi lm – w pierwszej scenie z nią zrywa. Pojawia się Sage, nastoletnia wnuczka, która oświadcza, że jest w ciąży i potrzebuje 630 dolarów na aborcję. Mamie boi się powiedzieć. Elle chwilowo nie ma gotówki, ale wnuczce w potrzebie nie pomoże? Oczywiście, że pomoże. Razem robią więc objazd po znajomych babci – trans właścicielce salonu tatuażu (Laverne Cox, patrz: str. 28/9), koleżance prowadzącej kafejkę z antykwariatem czy też kolesiu, z którym Elle próbowała nie być lesbijką 50 lat wcześniej. A zaczynają od chłopaka Sage, przy którym babcia daje próbkę swych możliwości perswazyjnych. Jądra tego leszcza zapamiętają Elle na długo.

Tak progresywnego filmu o prawach kobiet, o feminizmie, o aborcji – nie było u nas w kinach dawno, a może w ogóle? Nie ma mowy o dydaktyzmie, „Babka” ma formę raczej tragikomiczną (reżyseruje Paul Weitz od „Był sobie chłopiec”). Zawodzą tylko mielizny scenariusza – małe, ale uciążliwe nieprawdopodobieństwa, przez które historia traci na wiarygodności.

Rekompensatą jest, obok przesłania na miarę XXI wieku, Lily Tomlin jako Elle. Nawet jeśli szarżuje. Bo, znów, taka postać w kinie to rzadkość. Ta 76-letnia aktorka, gwiazda m.in. „Od dziewiątej do piątej” czy „Nashville” a także nowego serialu „Grace & Frankie”, jest lesbijką również poza ekranem. Dwa lata temu ożeniła się ze swą partnerką po ponad 40 latach związku. W filmie Lily-Elle mówi: Podoba mi się bycie starą. Młodzi są durni. Wnuczka mocno się nasłucha od babci, ale też i trochę zmądrzeje. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bogowie i potwory

Gods and Monsters (USA, 1998), reż. B. Condon; wyk. I. McKellen, B. Fraser, L. Redgrave, premiera na outfilm.pl: marzec 2016

 

fot. mat. pras.

 

Reżyser James Whale był pionierem horroru, autorem klasyków z lat 30.: „Frankensteina”, „Narzeczonej Frankensteina” czy „Niewidzialnego człowieka”. Był też jawnym gejem, co w Hollywood nawet dziś nie jest zbyt częste, a co dopiero w tamtych czasach. „Bogowie i potwory” to fikcyjna opowieść o tym, jak mogły wyglądać ostatnie miesiące życia 67-letniego, pochodzącego z Wielkiej Brytanii, filmowca. Gra go wyśmienicie Ian McKellen (nominacja do Oscara).

Mimo że Whale nie nakręcił filmu od 16 lat, nadal mieszka w Los Angeles. Wygodnie – w pięknej willi, ale dość nudno. Trochę maluje, za codzienną towarzyszkę mając kostyczną gosposię (też nominowana Lynn Redgrave). Artysta wyraźnie ożywia się, gdy na ogrodnika zatrudnia bardzo przystojnego Claytona Boone’a (Brendan Fraser). Najpierw są zdawkowe rozmowy, Clayton nie okazuje się zbyt lotny, potem np. propozycja skorzystania z basenu („strój kąpielowy niepotrzebny” – rzuca reżyser niby od niechcenia). Whale snuje wspomnienia – opowiada o swej pierwszej miłości, ukochanym, który zginął na froncie I wojny światowej. Ogrodnik słucha z zainteresowaniem i powoli orientuje się, że ma do czynienia z gejem. W końcu pada oferta – Whale chciałby namalować Claytona nago.

„Bogowie i potwory” toną w atmosferze tęsknoty za wiecznym pięknem męskiego ciała, a jednocześnie – pogodzenia się z przemijaniem. Precyzyjnie skonstruowany, nagrodzony Oscarem scenariusz, subtelnie analizuje podskórne, homoseksualne wątki w twórczości Whale’a oraz daje wgląd w to, jak funkcjonowała homoseksualna szafa złotej ery Fabryki Snów, która prawdopodobnie spowodowała załamanie się kariery Whale’a.

Kilka dekad wysiłków ruchu LGBT – i historię Whale’a opowiadają nam trzej wyoutowani geje: Christopher Bram, autor książki „Ojciec Frankensteina” o reżyserze, Bill Condon, reżyser/ scenarzysta, który ją zaadoptował na ekran oraz wspomniany Ian McKellen w głównej roli. „Bogowie i potwory” trafiają do nas oficjalnie niemal 18 lat (!) po premierze – kto jeszcze nie widział, ma szansę nadrobić zaległość na outfilm.pl. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.