Jenn Shapland – “Moja autobiografia Carson McCullers”

Wyd. Czarne 2023

 

 

Pełen sprzeczności tytuł książki dokładnie zapowiada jej treść: mamy tu do czynienia z bardzo nietradycyjną lesbijską (auto)biografią na cztery ręce, pisaną przez współczesną amerykańską badaczkę w jednostronnym dialogu z nieżyjącą już klasyczką XX-wiecznej prozy amerykańskiej, Carson McCullers, znaną w Polsce głównie jako autorka powieści „Serce to samotny myśliwy”. Jenn Shapland z początku książki – młoda lesbijka u progu kariery i wyjścia z szafy – opisuje własną drogę odkrywania swojej tożsamości, ale w zetknięciu z kulisami lesbijskiego życia McCullers: lekturą prywatnej korespondencji pisarki z kobietami czy zapisów jej sesji terapeutycznych z psycholożką, w której ostatecznie McCullers się zakochała.

„Trzeba czytać jak osoba queerowa, jak ktoś, kto wie, jak to jest siedzieć w szafie, i wypatruje odbić własnego doświadczenia w nawet najbardziej nieprawdopodobnych miejscach” – tłumaczy swoją metodę Shapland. Rezultat tego eksperymentu jest nie tyle biografią bardzo interesującej pisarki – nie sposób dowiedzieć się z książki zbyt wiele ani o twórczości McCullers (warto wspomnieć, że pełny zbiór jej nowel właśnie się ukazał w polskim przekładzie), ani o niej samej – ile próbą autoanalizy autorki w ramach własnego wyobrażenia o cudzej biografii. Ta metoda może na dłuższą metę budzić znużenie, jednak wielką zaletą „Mojej autobiografii…” pozostaje to, że stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. (Małgorzata Tarnowska)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

 

Całe to piękno i krew

All the Beauty and the Bloodshed (USA, 2022), reż. Laura Poitras, dystr. Against Gravity, w kinach: 16.06.2023

 

mat. pras.

 

Najnowszy film Laury Poitras, zdobywca Złotego Lwa festiwalu w Wenecji, umacnia jej pozycję jednej z najbardziej bezkompromisowych dokumentalistek naszych czasów, umiejącej ubrać ważki temat w niepowtarzalny narracyjny kształt. Tym razem przygląda się postaci Nancy „Nan” Goldin, artystce i antyopioidowej aktywistce, kreśląc jednocześnie obraz epoki, zmian społecznych i wolności nowojorskiej bohemy. Film kręci się wokół stworzonej przez Goldin grupy PAIN, walczącej z rodziną Sacklerów, producentami uzależniających leków przeciwbólowych. Prawdziwy smak obrazowi nadaje jednak queerowe środowisko i życiowe doświadczenie, które Goldin ukształtowało. Na przełomie lat 70. i 80., po przeprowadzce do Nowego Jorku, zaczęła portretować queerową społeczność czasu post-Stonewallowskiego w jej codziennym życiu, bez stylizowania i upiększania, co w tamtym czasie uważano za przeciwieństwo fotograficznego rzemiosła. W efekcie powstała słynna seria zdjęć „Ballada o seksualnej zależności” – intymny portret wolności seksualnej, artystycznej, życia na własnych zasadach i uważania za margines wszystkiego, co potocznie nazywane jest normą. Nan chciała, żeby na okładkach pism typu „Vogue” pojawiały się osoby transpłciowe, a media głównego nurtu oddawały zróżnicowanie społeczeństwa. Jednocześnie eksplorowała intensywnie własną biseksualność, w latach 80. przyglądając się także epidemii HIV i jej śmiercionośnego żniwa. Poitras łączy te wszystkie obszary: bagażu rodzinnego domu, pracy twórczej, życia wewnętrznego, przyjaźni i miłości, a finalnie walki z finansową potęgą rodziny Sacklerów, z niezwykłą zręcznością i finezją, które ustawiają jej dzieło wysoko ponad przeciętnym kinem dokumentalnym. (Agnieszka Pilacińska)   

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bezmiar

L’immensità (Włochy, 2022), reż. Emanuele Crialese, dystr. Best Film, w kinach: 14.04.2023

 

mat. pras.

 

Najnowszy film Emanuele’a Crialese’a, włoskiego reżysera i scenarzysty, to przede wszystkim intymna podróż do czasów dzieciństwa naznaczonego życiem w ciele sprzecznym z płcią psychologiczną. Rzym, lata 70. Dwunastoletnia Adri (Luana Giuliani) wraz z rodziną przeprowadza się do nowego mieszkania. Fasadowy przepych luksusowego apartamentu stoi w kontrze z psychicznym stanem jego lokatorów. Adri mierzy się z poszukiwaniem własnej tożsamości płciowej, pierwszym zauroczeniem nowo poznaną koleżanką z sąsiedztwa oraz komunikacyjną ścianą z rodzicami, uważającymi jej problemy za nastoletnie wygłupy. Apodyktyczny ojciec (Vincenzo Amato) uparcie odnosi się do niej w rodzaju żeńskim, matka zaś (Penélope Cruz) krąży po orbicie załamania nerwowego. Dawne małżeńskie uczucia zastąpiły łzy i przemoc, a maskowanie nieszczęścia makijażem i tańcem nie przynosi oczekiwanych rezultatów. W przeciwieństwie do Estibaliz Urresola Solaguren, twórczyni „20 tysięcy gatunków pszczół”, Crialese nie zamierza powielać tematyki „Różowych lat” Alaina Berlinera. Przede wszystkim przygląda się relacji dziecka z matką nieradzącą sobie z własnymi problemami, obracającej w żart wszystko, co nie do udźwignięcia w danej chwili. Dziecięca ucieczka w świat fantazji ma przynieść azyl: być jedyną przestrzenią dającą poczucie akceptacji i wolności – szybko jednak okazuje się, że rzeczywistości nie da się pokonać pięknymi marzeniami. (Agnieszka Pilacińska)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Fanfik

(Polska, 2023), reż. Marta Karwowska, dystr. Netflix, premiera: 17.05.2023

 

mat. pras.

 

Powieść „Fanfik” Natalii Osińskiej ukazała się w 2016 r. (i ma na razie dwie kontynuacje, „Slash” i „Fluff ”). Tosiek (na początku historii nazywający się jeszcze Tośką) to znerwicowana, zamknięta na ludzi osoba nierozumiejąca źródła swoich stanów depresyjnych i ataków paniki, spędzająca wolny czas na pisaniu tytułowych fanfików (tekstów nieoficjalnie wykorzystujących postacie i światy ze znanych dzieł kultury). Wszystko się zmienia, gdy zaprzyjaźnia się z nim Leon i na jednej z imprez Tosiek zakłada jego ubrania. To początek odkrywania swojej transpłciowości i przemiany Tosi właśnie w Tośka. Netflix, ogłaszając filmową adaptację, od razu zapowiadał, że do obsadzenia głównej roli szuka transpłciowej osoby, chcąc wiernie pokazać realia życia trans osoby zamiast polegać na znanym nazwisku. Znaleziona osoba, niebinarny Alin Szewczyk (wywiad z nim przeczytacie na s. 24-26) to strzał w dziesiątkę. Od pierwszych minut wypełnia ekran swoją charyzmą, nawet w momentach, kiedy jest jeszcze Tośką mimozą. Niestety, sprowadzenie całej książki do ledwie 95-minutowego filmu poskutkowało ostrym cięciem fabuły. Nie przetrwała ich postać ciotki Idalii, w książce obrazująca możliwość przejścia z konserwy do wzorowego wręcz sojusznictwa. Kluczowe zmiany w bohaterach nie dostały miejsca na oddech, przez co czasem sprawiają wrażenia przypadkowych. Scena samoodkrycia Tośka, po raz pierwszy przymierzającego męskie ubrania, sprowadzona jest do krótkiej animacji. Szkoda, bo w obsadzie czuć potencjał – trochę więcej czasu ekranowego i moglibyśmy mieć polskiego „Heartstoppera”. (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

 

 

#BringBackAlice

(Polska, 2023), reż. Dawid Nickel, dystr. HBO MAX, premiera: 14.04.2023

 

mat. pras.

 

Pierwszy polski serial wyprodukowany przez HBO Max zapowiadano szumnie: „świeży”, „nieprzewidywalny”, „czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było”. No cóż, jeśli pod tymi hasłami krył się wyimaginowany obraz polskiej młodzieży będący dziwną mieszanką polskich i amerykańskich wzorców kulturowych (cheerleaderki w szkole, dojeżdżanie do szkoły luksusowymi samochodami, szalone imprezy, narkotyki, ale też alkoholizm rodziców), to faktycznie, nie za dużo takich tytułów na naszym rynku. Bo kryminalne seriale, nawet dziejące się w szkołach, to już mieliśmy. Pewną nową jakością jest, jak queerowy okazuje się ten serial, choć żeby to odkryć, trzeba dotrwać praktycznie do ostatniej chwili. Najpierw poznajemy tytułową Alicję, znaną influencerkę, która właśnie się odnalazła po roku bycia zaginioną. Tego samego dnia co Alicja zaginęła też Wera, ale jej brak popularności powoduje, że tylko brat ciągle walczy, by ją znaleźć. Jeśli queerowy szósty zmysł sugeruje, że Alicja i Wera były ukrywającą się parą, to macie rację. Niestety ten niby centralny wątek jest ujawniony dopiero pod koniec, nie pozostawiono miejsca na powiedzenie chociażby, ile dziewczyny ze sobą chodziły, czy choćby jedną (!) dłuższą scenę ich rozmowy. Z innych akcentów: jedna dziewczyna w gronie przyjaciół Alicji zanurza się w świat voguingu (na ekranie miga nam chociażby Danil Vitkovski, polski ojciec International House of Elle), choć nie ma to znaczenia dla fabuły. Inny bohater ukrywa swoją orientację przed homofobicznym ojcem. Alicja mści się za jego rzekomy współudział w swoim zaginięciu, outując go, ojciec wyrzuca syna z domu. I szkoda tylko, że queer objawia się tu jedynie w ostatnich aktach historii poszczególnych bohaterów i nie ma czasu, by mu się przyjrzeć. (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Wszystko o mojej matce

Todo sobre mi madre (Hiszpania, 1999), reż. Pedro Almodóvar, dystr. HBO MAX

 

mat. pras.

 

Na stronie obok Agnieszka Pilacińska pisze o świeżutkiej roli Penélope Cruz jako matki trans dziecka, a w Cannes właśnie miał premierę krótki metraż Almodóvara, gejowski western „Strange Way of Life”, swoista odpowiedź reżysera na „Brokeback Mountain” (które zresztą miał sam reżyserować, ale odmówił, bo czuł, że tamta relacja kowbojów powinna być pokazana bardziej ogniście, niż Hollywood wtedy pozwalało). Penélope zagrała u Pedra w aż siedmiu fi lmach (pierwszy raz w „Drżących ciałach” z 1997 r.), a dziś przypominam fi lm, w którym również jej bohaterka jest mocno związana z trans osobą. We „Wszystko o mojej matce” Cruz gra Rosę, ciężarną zakonnicę pracującą w przytułku dla pracownic seksualnych. Do jej ciąży przyczyniła się Lola, trans kobieta (jednocześnie zarażając Rosę wirusem HIV). Jednak to inne dziecko Loli, Esteban, jest centralną osią fabuły. Gdy chłopak w dniu 17. urodzin zostaje potrącony i umiera, jego matka, Manuela, postanawia odnaleźć Lolę i w końcu powiedzieć jej, że w ogóle miała syna. Almodóvar łączy tu swój kampowy styl (kolorowe kostiumy, scenografia, fabuła rodem z telenoweli) ze szczerym i empatycznym pochyleniem się nad losem bohaterów wrzuconych w ten szalony wir wydarzeń. Reżyser już samym tytułem odwołuje się do hollywoodzkiego klasyka z 1950 r. „Wszystko o Ewie” z ikoniczną, kampową rolą Bette Davis, a to nie koniec cytatów do klasycznych tekstów queerowej kultury. Esteban ginie po obejrzeniu spektaklu „Tramwaj zwany pożądaniem”, gdy wbiega pod koła samochodu, próbując zdobyć autograf głównej gwiazdy sztuki, a bohaterowie rozmawiają m.in. o takich queerowych tuzach jak Truman Capote czy Federico García Lorca. (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Zupełnie inny weekend

Wielki mały gejowski film w kinach już w styczniu

 

Od lewej Glen (Chris New) i Russell (Tom Cullen). Mat. pras.

 

Russell rozpoczyna weekend od wizyty u przyjaciół hetero. Jest rodzinnie, ciepło, zero homofobii. Jednak czegoś/kogoś brakuje. Wracając, wstępuje do klubu gejowskiego – tańce, drinki. Stojąc przy pisuarze zapuszcza żurawia w rozporek sikającego obok faceta. Bingo. Russell zabiera Glena do siebie. Jest seks. Potem poranek na trzeźwo. Glen i Russell zaczynają rozmawiać – i zaczyna się rewelacyjny film. Russell to łagodny introwertyk. Dość zadowolony z życia. Rozdarty między dwoma światami – tym, w którym jest wyoutowany i tym, w którym ukrywa gejostwo. W pracy – jest ratownikiem na basenie – wysłuchuje kolegów drobiazgowo opisujących przygody seksualne z dziewczynami. Sam wtedy milczy. Glen jest bardziej przebojowy i zawadiacki. Outując się rodzicom powiedział: Geny czy wychowanie – to i tak wasza wina, że jestem gejem, więc poradźcie sobie z tym jakoś. Chętnie chodzi z kumplami gejami do heteryckich knajp, gdzie „obnoszą się ze swoją orientacją” – a co! Ma artystyczne zapędy, pracuje w galerii. Właśnie realizuje projekt polegający na nagrywaniu zwierzeń swych kochanków po wspólnej nocy. Russell godzi się na udział, opowiada o swych odczuciach. Potem mówią sobie „cześć”, ale po południu znów się spotykają. Było fajnie, więc powtórka. Bzykanko i rozmowa. I jeszcze raz bzykanko, i znów rozmowa. O związkach, o samotności, o oczekiwaniach w stosunku do facetów. O tym, na ile można się otworzyć przed drugim człowiekiem i mu zaufać. Pada więcej pytań i wątpliwości niż odpowiedzi, ale nadal jest fajnie. One night stand przeradza się w coś ważniejszego. Ale przecież nie minął nawet jeden weekend… Wielkość tego filmu tkwi w naturalności postaci i dialogów, w delikatnie poprowadzonej, ale śmiałej wiwisekcji życia dwóch współczesnych gejów. Reżyseria – bezbłędna, aktorzy – nokaut. Obaj zasłużyli na Oscary, których nie dostaną, bo „Zupełnie inny weekend” to mała, niezależna, angielska produkcja. Żaden tam łzawy melodramat, ale weźcie na seans chusteczki. (MK)

Zupełnie inny Weekend, reż. A. Haigh, wyk. C. New, T. Cullen; Tongariro

 

Tekst z nr 34/11-12 2011.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Oscar Wilde – „Teleny”

Wyd. Interwers 2011

 

Jest to najbardziej niezwykła powieść o namiętności, która mówiąc o rzeczach w swym wyzwoleniu przerastających najdziksze oczekiwania, i której autora obyczaj [w domyśle – upodobania] dodaje narracji dodatkowej pikanterii – pisał w 1893 r. wydawca „Teleny’ego”, Leonard Smithers. Autorstwo powieści przypisywane jest Oscarowi Wilde’owi, co, wraz z sugestią, że istotna część opisanych wydarzeń ma charakter autobiograficzny, znacząco przysłużyło się popularyzacji dzieła. Młody arystokrata, Kamil Des Grieux, podczas koncertu dobroczynnego poznaje węgierskiego pianistę Rene Teleny’ego. Rozpoczyna się płomienny, destruktywny romans. Tym trudniejszy, że pozostający w opozycji do tradycji, obowiązującej moralności, czy wręcz prawa. Narracja prowadzi przez ciąg scen hetero- i homoerotycznych, często bardzo odważnych, składających się na seksualną edukację niedoświadczonego Kamila. Akcja rozgrywa się w Paryżu. Niestety, tłumaczenie w najnowszym wydaniu pozostało niezmienione i jest stanowczo zbyt delikatne. Mamy w nim jednak pominięty przez Smithersa wstęp i krótki słownik przybliżający literacki kontekst książki w przekładzie Andrzeja Selerowicza. „Teleny”, obok „Grzechów miast nizin”, jest najlepszym reprezentanem literatury homoerotycznej wiktoriańskiej Anglii. Pomijając już wszystkie inne dobre powody, choćby dla tego jednego warto poświęcić mu parę godzin. (MM)

 

Tekst z nr 34/11-12 2011.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bethan Roberts – “My Policeman”

Wyd. Wielka Litera 2022

 

 

Marion i Patrick kochają jednego człowieka. W pamiętniku Patrick pisze o nim „mój policjant”. Podda się tej miłości, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji (w konserwatywnej Anglii lat 50. homoseksualizm karany jest więzieniem). Z kolei dla Marion Tom jest wymarzonym mężem. I ona opowie swoją historię, tyle że prawie pół wieku później – adresatem tej opowieści stanie się Patrick, stary i schorowany, pozostający pod jej opieką. Poznamy dziewczynę tak samo zakochaną i podobnie stłamszoną przez ówczesne normy społeczne. Długo nie była świadoma tego, kim naprawdę jest dla Toma Patrick i dlaczego w jej małżeństwie brakuje prawdziwej bliskości. Tom, bodaj najbardziej z nich zagubiony, lawirujący między uczuciami a powinnościami, nie dostaje prawa głosu. Kolejna historia małżeńskiego trójkąta z motywem LGBT? Owszem – jednak Bethan Roberts przedstawia ją w nietuzinkowy sposób. Dramat bohaterów poznajemy stopniowo. Mniej się tu liczy fabuła (pojawiają się spore luki, które czytelnik musi wypełnić samodzielnie), a bardziej psychologia postaci, złożona i głęboka. Tom, Marion i Patrick po wielu latach znów wejdą w sieć nieoczywistych relacji, będą musieli się skonfrontować z kolejnymi niełatwymi wyborami. Każde z nich będzie zarazem katem i ofiarą. (Michał Paweł Urbaniak)

 

Tekst z nr 104/7-8 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Justyna Kociemba-Żulicka – “Tęczowy słownik. Mały zbiór homoerotyzmów polskich”

Wyd. Naukowe Agent PR 2022

 

 

Chylę czoła przed pracą, którą wykonała autorka tego słownika. Przeczytała setki artykułów, powieści, ale także blogów i komentarzy internetowych, by wyłuskać z nich słowa i sformułowania, które odnoszą się do szeroko pojętej nienormatywności. Bo wbrew podtytułowi znalazły się tutaj nie tylko „homoerotyzmy”, ale także wyrażenia i zwroty związane z biseksualnością, transpłciowością, niebinarnością etc. Kociemba-Żulicka uszeregowała je, usystematyzowała i opisała. Mamy więc i eufemizmy, i wulgaryzmy, neologizmy, archaizmy, metafory, zapożyczenia itd. itp. Słowa obraźliwe i podniecające. Środowiskowe i stosowane powszechnie. Banalne (np. „para gejowska”), potoczne („cnotka niewydymka”) i wyrafinowane („mieć lesbijstwo w języku”). Potężny zbiór, który samym osobom LGBTQ+ pokazuje, jak bogaty, różnorodny i nierzadko kunsztowny jest ich… no właśnie język. Choć także jak wiele, niestety, funkcjonuje w Polsce określeń pogardliwych, homo- i transfobicznych. Pochwalmy się, że wśród źródeł znalazły się zarówno artykuły z „Repliki” (a i sama „Replika” to osobne hasło), jak i moje powieści. W kilku przypadkach polemizowałbym z autorką – np. „ałtowanie” to jednak ujawnienie nie własnej, a cudzej tożsamości seksualnej, przeważnie bez zgody osoby bezpośrednio zainteresowanej. Zganić też muszę korektę, a raczej ponarzekać na jej brak. Co nie zmienia faktu, że szczerze tę książkę polecam. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 104/7-8 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.