Nakręć ze mną porno

Humpday (2009, USA), reż. L. Shelton, wyk. M. Duplass, J. Leonard, premiera na outfilm.pl: styczeń 2016

 

fot. mat. pras.

 

30-latkowie Ben i Andrew to więcej niż kumple, to przyjaciele. Ich drogi życiowe nieco się ostatnio rozeszły – Ben ma stałą pracę, właśnie się ożenił, kupił dom i próbuje z żoną zajść w ciążę a Andrew przemierza świat w poszukiwaniu sensu życia – ale właśnie się spotykają i znów jest tak, jak zawsze. Znają się na wylot i, jak typowi heterycy, uczucia okazują sobie kuksańcami. Na pewnej imprezie z udziałem mocno wyzwolonych młodych ludzi pojawia się temat Humpfest, lokalnego festiwalu (jesteśmy w Seattle, USA), w ramach którego pokazuje się amatorskie filmy porno nakręcone z artystycznym zacięciem. Od słowa do słowa imprezowicze dochodzą do wniosku, że furorę zrobiłby film, na którym seks uprawiają dwaj heterycy. Ze sobą. Ben i Andrew podchwytują pomysł bez problemu – homofobami nie są, maczo – też nie, poczucia humoru im nie brak, a poza tym są po kilku głębszych. Następnego dnia myślą już trzeźwiej, ale włączają im się, co fajnie przewrotne w całym kontekście, typowo samcze ambicje. Ja nie podołam? Nie dam rady? A udowodnić ci, że to dla mnie pestka? – myśli i Ben, i Andrew. Tym prostym sposobem, gdy żaden nie jest w stanie odpuścić, lądują razem w łóżku. A kamera przed nimi.

Co będzie dalej – przekonajcie się sami. Ta mała, niezależna produkcja jest dobrym świadectwem, jak wielkim zmianom w naszych czasach podlega definicja męskości i podejście do seksu męsko-męskiego. Można się pośmiać. A tych czytelników/widzów, którzy z seksem męsko- męskim są za pan brat, dodatkowo rozbawi nieporadność naszych bohaterów.

p.s. Festiwal Humpfest istnieje naprawdę. Jego twórcą jest Dan Savage, aktywista LGBT i pisarz, gej wyoutowany, zamężny i dzieciaty, inicjator słynnej kampanii „It Gets Better” i autor poczytnych w USA porad seksualnych. (Piotr Klimek)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Dyke Hard

Dyke Hard (2014, USA), reż. B. Andersson, wyk. L. Kurttila, P. Sands i inne, dystr. Tongariro, premiera w Polsce: 26.02.2016

 

fot. mat. pras.

 

Jak to się stało, że ten film trafił na ekrany polskich kin? Nie mogę uwierzyć. Formalne szaleństwo! Odważne i zawadiackie. Metakomiczne i metaforyczne. Wywrotowe, absurdalne i odjechane. Najbardziej squeerowany obraz od czasu „Rocky Horror Picture Show” (z 1975 r.). Streścić to trudno – jak wszelkie wizjonerskie pomysły. Dyke Hard to zespół rockowy, który wyrusza w podroż po przygodę. W międzyczasie się pokłócą, pościągają, pobiją i pokochają. Peggy nosi falbanki, Scotty ma ekspresję baby butch, a Bandito – chłopczycy z Bronxu. Ich liderka Riff pochodzi w zasadzie z przyszłości. Część jej jest cyborgiem (a może Terminatorem?) (a może Xeną?). Moira (dziewczyna od zemsty, bo jest to komedia o przyjaźni i zemście) jest z kolei trochę ze „Star Treka”, a trochę z „Aniołków Charliego”, a trochę… Bo tu wszystko jest w cudzysłowie i trochę: sexy horrorem i cute musicallem (piosenka o seksualnej frustracji – cudo!), trochę gotykiem, a trochę Scooby Doo. (Beyonce z Lady Gagą i „Orange is the new black”). Krótko mówiąc film ma wszystko z estetyki camp-queer. Parodię, maskaradę, hipertekstowość i sztuczność. Jest przesadzony w każdą możliwą stronę. Bo chodzi o brak granic, o szaleństwo, o wolność. Z kin wyszedł, lecz jest dostępny na outfilm.pl. Koniecznie zobaczcie! Jednym z autorów i performerów jest Alexi Carpentieri, gwiazda polskiej artystki Małgi Kubiak, który odwiedzi Polskę w kwietniu, przy okazji kolejnej edycji LGBT Film Festiwalu. (Jak on tańczy przy drążku!). (Marta Konarzewska)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bulwar

Boulevard (USA, 2014). reż. D. Montiel, wyk. R.Williams, K.Baker, R.Aguire; dystr. Tongariro, premiera w Polsce 8.04.2016

 

fot. mat. pras.

 

To ostatnia dramatyczna rola Robina Williamsa, aktor popełnił samobójstwo kilka miesięcy po premierze filmu. Oglądając „Bulwar”, trudno uwolnić się od tego kontekstu, zwłaszcza że od początku przygniata widza depresyjny klimat opowieści. Jej bohaterem jest sześćdziesięcioletni urzędnik bankowy, Nolan Mack, który wiedzie życie spokojne, stabilne, pozbawione większych ambicji i uniesień. Od lat pozostaje w związku małżeńskim z Joy (Kathy Baker) – nie sypiają razem, ale niewątpliwie są do siebie przywiązani. Pewnej nocy, wracając od ciężko chorego ojca, Nolan skieruje swój samochód na ulicę, na której stoją prostytutki obojga płci. Tam pozna Leo (Roberto Aguire), sprzedającego swe ciało takim panom jak właśnie Nolan.

Ale, co ciekawe, obsesja bohatera na punkcie Leo nie będzie miała seksualnego charakteru. Nolan chciałby się nim opiekować, chciałby go chronić, chciałby od niego bliskości, chłopak jednak nie pojmuje, o co w tej „transakcji” chodzi. Nietrudno się domyślić, jaki sekret skrywa mężczyzna – jest gejem, który nigdy nie zdobył się na coming out. Żył przez dekady pod presją kłamstw i kompromisów. Podobno scenarzysta filmu, Douglas Soesbe opowiedział poniekąd własną historię.

Znany głownie z rozbuchanych ról komediowych Williams gra Nolana bardzo oszczędnie. Ze ściśniętą twarzą, na której czasami pojawia się wymuszony, nerwowy uśmiech. Reżyser, Dito Montiel subtelnie rozgrywa relacje między bohaterami tego specyficznego trójkąta. Szkoda tylko, że w ostatnich minutach fi lm zaczyna iść na skróty i zmierzać ku typowo amerykańskiemu, życzeniowemu happy endowi. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 60/1-2 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Andrzej Selerowicz „Kryptonim „Hiacynt”

Queermedia 2015

 

 

Książka historyczna w obu znaczeniach słowa – bo pierwsza na ten temat oraz bo traktująca o autentycznych sprawach z przeszłości. Minie w tym roku 30 lat od akcji „Hiacynt”, w ramach której Milicja Obywatelska PRL-u wyłapała i przesłuchała kilkanaście tysięcy gejów. Założono im teczki, potencjalny instrument szantażu. Status teczek jest do dziś nieznany. Nawet nie wiadomo, czy jeszcze istnieją. Andrzej Selerowicz, jeden z pierwszych polskich działaczy gejowskich nie jest ofiarą akcji – w latach 1985-8, gdy miała miejsce, od dawna mieszkał już w Austrii. Dysponuje jednak relacjami kolegów gejów, wykonał też sporą pracę badawczą.

Ubrał wszystko w formę powieści – wątpliwą, bo fikcja miesza się z faktami a wśród postaci bez nazwisk można rozpoznać działaczy z tamtych czasów – m.in. Waldemara Zboralskiego, Ryszarda Kisiela, Sławka Starostę. Struktura książki jest dość chaotyczna, bohaterów zbyt wiele, dialogi często brzmią deklaratywnie, niemało dygresji. Zdarzają się też błędy: np. w 2005 r. nie było jeszcze kościelnej nagonki antygenderowej, a w maju 2006 r. Robert Biedroń nie był jedynym wyoutowanym publicznie gejem, po coming outach byli już m.in. Jacek Poniedziałek, Bartosz Żurawiecki, Krystian Legierski, Jakub Janiszewski.

Niemniej, należy się wielkie uznanie za wytrwałość i samo podjęcie tematu, którym historycy kompletnie się nie interesują. Poza tym, Selerowicz przelewa na papier unikalne doświadczenia z tworzenia się ruchu gej/les w Polsce. (Marta Konarzewska)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Shereen El Feki „Seks i cytadela. Życie intymne w arabskim świecie przemian”

Wyd. Czarne 2015

 

 

Frapująca książka Shereen El Feki jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy Arabska Wiosna, która kilka lat temu doprowadziła do zmiany rządów w kilku krajach muzułmańskich, może stać się zaczynem rewolucji seksualnej, na miarę tej, jaką Zachodowi przyniosła kontrkultura. Islam ma dzisiaj opinię religii bardzo restrykcyjnej pod względem obyczajowym, a rosnące w siłę ruchy fundamentalistyczne jedynie obraz taki ugruntowują. Autorka przypomina jednak, że nie zawsze tak było – jeszcze całkiem niedawno to właśnie zapięci pod szyję obywatele Zachodu jeździli na Wschód po erotyczne rozkosze.

El Feki w kolejnych rozdziałach analizuje rożne aspekty życia intymnego (np. seks małżeński, prostytucję, zachowania i pozycję w społeczeństwie singli etc.). Jej obserwacje oparte są na rozmowach z ludźmi mieszkającymi przede wszystkim w Egipcie (z którym łączą ją więzy rodzinne), ale też w innych krajach regionu: Tunezji, Libanie, Algierii… Nas, oczywiście, najbardziej interesuje rozdział szósty zatytułowany „Mają śmiałość być inni”, którego bohaterami są osoby homo i transseksualne. Oprócz indywidualnych biografii znajdziemy w nim również opis działania organizacji LGBT, aktywnych zwłaszcza w Bejrucie, mieście uważanym za najbardziej kosmopolityczną z arabskich metropolii. Autorka pokazuje także, że zarówno tożsamość gejowska, jak i postulaty zachodnich ruchów walczących o prawa mniejszości seksualnych nie do końca pasują do realiów kulturowych i politycznych Wschodu.

Wszyscy, którzy interesują się tą częścią świata lub choćby tylko wybierają się tam na wakacje, koniecznie powinni książkę El Feki przeczytać. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Grzegorz Kielar „Skrajem”

Tarnowskie Góry 2014

 

Tytuł zbiorku wierszy, pochodzącego z Tarnowskich Gór, Grzegorza Kielara idealnie określa jego autorską perspektywę. Kielar patrzy na świat z boku, z dystansu, „z dala od zgiełku”. Ironicznie, ale i czule. Przenika jego wiersze świadomość przemijania, nie ma w nich jednak tonu skargi ni rozpaczy. nie spodziewać się nie mieć złudzeń nie czekać i wyrównać oddech – pisze autor w otwierającym tomik wierszu „Inaczej”.

W trzydziestu dziewięciu utworach, jakie znalazły się w książce, Kielar daje nam zwięzłe, precyzyjne opisy ludzi i sytuacji. Wierny jest, wywiedzionej z twórczości Wisławy Szymborskiej, myśli, że „nic dwa razy się nie zdarza”, to więc, co się zdarza, trzeba próbować pochwycić i zatrzymać w słowach. Ma też pokrewne z Szymborską poczucie dyskretnego humoru. Daje ono o sobie znać również w utworach nasyconych homoerotyczną aurą. Jak choćby w wierszu „taki”:

taki grzeczny za dnia i taki grzeszny od szyi w dół o zmroku

Jest w erotykach Kielara wiele dowcipu i zarazem wiele melancholii, niektóre zaś wersy mogą być przydatne w grze miłosnej, warto więc je zapamiętać. Moj ulubiony fragment pochodzi z utworu „czego nie wiesz”:

 – wolisz francuską miłość czy rosyjską ruletkę

Oto jest pytanie! (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Maria Pawłowska, Jakub Szamałek „Kim jest ślimak Sam?”

Krytyka Polityczna 2015

 

 

To jest książka dla dzieci, która przydałaby się wielu, oj wielu dorosłym. Ślimak Sam ma problem, gdy pierwszego dnia w szkole, przy wszystkich innych zwierzętach w klasie, wychowawczyni, Pani Okapi, prosi, by podzielić się na dwie grupy – chłopców i dziewczynki. Sam, jak to ślimak, jest i chłopcem, i dziewczynką. W której grupie miałby się znaleźć? Ze stresu chowa się do muszli, choć rodzice tyle razy mu mówili, że to niegrzeczne. Szkolna pedagożka Pani Kapibara daje Samowi zadanie: sporządzić reportaż ze skutków burzy i zrobić wywiady z paroma, wyznaczonymi przez nią, mieszkańcami lasu. I tak Sam poznaje rodzinę małpek – Panią Marmozetę i jej dwóch mężów, rybę – Pana Henryka Wargacza, który jeszcze niedawno był Panią Henryką, ptasie małżeństwo dwóch panów Łabędziów oraz dwie Panie Wiewiórki wychowujące córeczkę. Sam już wie, że nie jest sam ze swoją innością, opcji i wariantów jest wiele. Obyśmy mieli jak najwięcej Pań Kapibar w naszych ludzkich szkołach.

Maria Pawłowska jest biolożką i wykładowczynią gender studies, Jakub Szamałek – scenarzystą i pisarzem (patrz: wywiad „Replika” nr 45). Są parą. W „Posłowiu” wyjaśniają grzecznie niedowiarkom, że choć sama historia Sama może i jest fikcyjna, to biologia i zachowania społeczno-seksualne jej bohaterów/ek to naukowe fakty. Lektura obowiązkowa! (Kim Lee)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Grindr

Piotr Trojan – „Grindr”, reż. P. Trojan, wyk. M. Bieliński. D. Dymecki, J. Dravnel. E. Szykulska. TR Warszawa

 

Fot. mat. pras.

 

Grindr, czyli mówiąc najkrócej, aplikacja na komórki do szukania facetów przez facetów. Na ustawkę, co w tym przypadku oznacza po prostu seks. Ale nie tylko – może być też na piwko. A może „na dłużej”.

Moje obawy, że spektakl „Grindr” pokaże gejowskie cyberrandki jednowymiarowo – jako piekło, w którym jest tylko uprzedmiotowienie i gołe pożądanie bez uczuć i bez szacunku dla drugiego człowieka – okazały się nieuzasadnione. Reżyser Piotr Trojan okrasił spektakl poczuciem humoru. Nie ma więc sensacyjnej wiwisekcji podłego, podziemnego świata – uff! Bywa zabawnie, choć bez przesady.

Autorem jest sam Trojan – czuje się, że to nie ktoś z zewnątrz, kto wszedł na Grindr na chwilę, by rozpoznać sytuację, tylko ktoś, kto był (jest?) częścią tego świata. I wie, że nie taki diabeł straszny – można się z niego również pośmiać.

Nasz bohater (w tej roli też Trojan) pokazuje nam po prostu kilka spotkań rozpoczętych na Grindrze. Jest więc typ brutalnego miśka paradującego w jockstrapie, jest koleś najzwyklejszy i lekko przestraszony, jest jeden niemal przystojniak, dwóch jakichś gburowzupełna porażka… Sporo fantazji, również s/m, dużo mniej realnej akcji – jak w życiu. I jest mama naszego bohatera, grana przez Ewę Szykulską. Gdy swym niskim, chropawym głosem czyta regulamin gejowskiej seks imprezy, przykuwa uwagę bezbłędnie. Mama? Jest tak bardzo nie z tej bajki, że aż jednak z tej.

Akcja toczy się wartko niczym dialog na gejowskim czacie, spektakl jest krótki i zwięzły jak, nie przymierzając, ustawka z Grindra. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Nowa dziewczyna

Une nouvelle amie (Francja, 2014), reż. F. Ozon, wyk. R. Duris, A. Demoustier; dystr. Kino Świat. Premiera w Polsce: 3.07.2015

 

 

François Ozon w znakomitej formie. Elegancki, bezpruderyjny, seksualnie niejednoznaczny. Podjął się tematu, na którym wywalić się było bardzo łatwo – i nie tylko się obronił, ale wyszedł zwycięsko i z gracją.

Po śmierci żony David (Romain Duris) sam opiekuje się kilkumiesięczną córeczką Lucie. Dziecko płacze, nie chce jeść. David znajduje jednak sposób, by uspokoić małą – sukienki zmarłej żony. Gdy ma je na sobie, Lucie nie grymasi, czuje się bezpieczna. Właśnie w takiej sytuacji Davida zastaje Claire, najbliższa przyjaciółka żony. Przyciśnięty przez nią David tłumaczy, że nie chodzi jednak tylko o córeczkę. Po prostu lubi nosić kobiece stroje. Nie tylko po żonie. I w ogóle czuć się kobietą. Te potrzeby w czasie jego małżeństwa były mniejsze, teraz znów rozkwitają.

To tylko początek historii. Wierzchołek góry lodowej. Jak zareaguje Claire? Jak David wyobraża sobie przyszłość? Ich relacja przejdzie wiele zaskakujących faz, nie pozostając bez wpływu na Gillesa – przystojnego męża Claire.

Romain Duris w roli Davida/Virginii jest po prostu mistrzowski. Lekki i zmysłowy – zakochacie się w obu jego wersjach, męskiej i kobiecej, bez względu na to, jakiej sami jesteście orientacji.

Ozon bezbłędnie prowadzi bohaterów (bohaterki!) przez scenariuszowe zwroty akcji, nie tracąc wiarygodności. Jak to u niego, jest poczucie humoru, jest więcej niż nutka kampu a na ścieżce dźwiękowej m.in. Katy Perry i Amanda Lear. Jest też miejsce na klub LGBT, na występ drag queen, na prysznic Davida i Gillesa po rundzie tenisa oraz na nietypową scenę łóżkową. Delikatne napięcie erotyczne, znak firmowy reżysera – obecne od pierwszej sceny. Mmmm… (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Po ślubie

Libanky (2013, Czechy, Słowacja) reż. Jan Hrebejk, wyk. A. Geislerova, S. Majer, J. Cerny; dystr. Aurora Films, premiera w Polsce: 18.07.2014

 

 

Nagrodzony na festiwalu w Karlowych Warach za reżyserię fi lm, znanego i w Polsce, Czecha Jana Hrebejka
(„Musimy sobie pomagać”, „Niedźwiadek”) zaczyna się jak jedna z jego komedii obyczajowych. Na weselu Terezy i Radima zjawia się nieproszony gość – optyk z miasteczka, w którym odbyła się ceremonia zaślubin. Benda zachowuje się bardzo swobodnie, wręcz prowokacyjnie, twierdzi wszem i wobec, że jest starym znajomym pana młodego. Ktoś z gości obdarzony gejdarem „wyczuwa”, że Benda jest „ciepły”, więc pewnie kiedyś kochał się w Radimie. Radim stanowczo jednak wypiera się wszelkiej z intruzem znajomości.

Z czasem uśmiech, który wywołały pierwsze sceny, znika z twarzy widza. Okazuje się bowiem, że przyczyną dziwnego zachowania Bendy jest mroczna historia z czasów szkolnych. Znajdziemy w niej i przemoc, i homofobię, tragiczną miłość między chłopcami i, wreszcie, samobójstwo.

„Po ślubie” wpisuje się w typową dla kinematografii krajów wschodnioeuropejskich konwencję (a może manierę?) pokazywania „odmieńców seksualnych” jako osobników nieszczęśliwych, samotnych, prześladowanych, skazanych na klęskę we wrogim im świecie (vide nasze „Płynące wieżowce”). Dobrze, że Hrebejk podjął temat homofobii – wydawać by się mogło nieobecnej w czeskim, tolerancyjnym społeczeństwie. Za mocno jednak, zwłaszcza w ostatnich sekwencjach, dociska pedał, przez co fi lm nie tylko traci na wiarygodności (fabularnej i psychologicznej), ale też nie daje żadnej satysfakcji. Ani poniżonemu, pokiereszowanemu gejowi, ani widzom, którzy z nim sympatyzują. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 50/7-8 2014.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.