Z RAIMUNDEM WOLFERTEM, pisarzem, historykiem i członkiem Stowarzyszenia Magnusa Hirschfelda, rozmawia w Berlinie Bartosz Żurawiecki
Zacznijmy od podstawowych faktów. Kim był Magnus Hirschfeld?
Lekarzem, naukowcem, seksuologiem. Urodził się w 1868 r., studiował medycynę na uniwersytetach w Strasburgu, Monachium, potem w Heidelbergu i Berlinie. W 1897 r. założył Komitet Naukowo-Humanitarny (Wissenschaftlich-humanitäres Komitee), który był pierwszą organizacją samopomocy dla osób nieheteronormatywnych. Hirschfeld działał na rzecz zniesienia w Niemczech osławionego Paragrafu 175, penalizującego stosunki seksualne między mężczyznami. Współtworzył scenariusz i wystąpił w filmie „Inaczej niż inni” („Anders als die Andern”, 1919), który pokazywał tragiczne skutki stosowania tego prawa i uznawany jest za pierwszy w historii kina film o tematyce homoseksualnej. Dodajmy, że Paragraf 175 został ostatecznie w Niemczech zniesiony dopiero w roku 1994! Musiało minąć aż 100 lat od momentu rozpoczęcia walki przez Hirschfelda. Hirschfeld wydał cały szereg roczników poświęconych kulturze i historii seksualności, aż wreszcie w 1919 r. założył w Berlinie Instytut Wiedzy Seksuologicznej (Institut für Sexualwissenschaft). Był pionierem walki o równouprawnienie, a zarazem pierwszym badaczem seksualności i znaczenia, jakie ma ona dla tożsamości jednostki i jej miejsca w społeczeństwie. Nazywano go „Einsteinem seksu”.
Sam też był homoseksualny?
Tak. Ale nigdy o tym nie wspominał w swoich pracach. Starał się zachować tzw. naukowy obiektywizm. Najprawdopodobniej bał się również konsekwencji prawnych tego, co nazywamy dziś „coming outem”. Podkreślał jednak, że do działania pchnęło go między innymi pewne zdarzenie z jego życia zawodowego. Miał pacjenta, który został zmuszony przez rodzinę do zawarcia małżeństwa. Na dzień przed ślubem zastrzelił się. Wcześniej napisał list pożegnalny do Magnusa, wyznał w nim, że popełnia samobójstwo, bo nie jest w stanie stworzyć związku z kobietą.
Czy wiemy w takim razie coś o życiu osobistym Hirschfelda?
Owszem. Około roku 1918 poznał młodszego o trzydzieści lat Karla Giese, pochodzącego z robotniczej rodziny z berlińskiej dzielnicy Wedding. Zostali partnerami w życiu prywatnym i zawodowym. Karl pracował w archiwum Instytutu Wiedzy Seksuologicznej, wystąpił także w filmie „Inaczej niż inni”. Na początku lat 30. Hirschfeld wyruszył z wykładami w światowe tournée, z którego już nigdy nie powrócił do Niemiec. W Szanghaju poznał kolejnego młodego człowieka, 23-letniego Tao Li. Wziął go ze sobą do Europy. Mieszkali przez jakiś czas w Szwajcarii, potem we Francji. Po przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, 6 maja 1933 r. bojówki nazistowskie wtargnęły do budynku Instytutu i go splądrowały. Następnego dnia Karl Giese wyjechał do Szwajcarii. Cała trójka przez jakiś czas mieszkała wspólnie w Asconie, potem w Paryżu.
Tworzyli „ménage a trois”?
Myślę, że Karlowi nie było łatwo zaakceptować fakt, że w życiu Magnusa pojawił się inny mężczyzna. Hirschfeld upatrywał w tych dwóch młodych ludziach swoich następców. Obaj zamierzali zresztą studiować medycynę. Magnus miał nadzieję, że będą kontynuować jego dzieło, dalej pokierują pracami Instytutu. Niestety, tak się nie stało. W 1934 r. Giese został przyłapany w paryskiej łaźni publicznej na seksie gejowskim. Trafił na trzy miesiące do więzienia, a po odsiedzeniu wyroku musiał opuścić Francję, gdyż cofnięto mu prawo pobytu. Wyjechał najpierw do Wiednia, potem do Brna, gdzie w marcu 1938 r. popełnił samobójstwo. Niedługo potem hitlerowcy wkroczyli do Czechosłowacji.
To stało się już po śmierci Hirschfelda, który zmarł w 1935 r.
Hirschfeld i Tao Li zostali we Francji. Przenieśli się do Nicei. W swoje 67 urodziny, 14 maja 1935 r., Magnus wybrał się z przyjaciółmi i krewnymi na spacer. Wrócił do domu, poczuł się zmęczony. Położył się więc i już się nie obudził. Może pękło mu serce z powodu tego, co działo się w Niemczech? W Chinach, podczas swej podróży dookoła świata, przeszedł malarię. Był więc słaby, miał też swoje lata. A wszystkie jego nadzieje zostały pogrzebane. Na pogrzebie Magnusa był obecny także Karl Giese, który przyjechał do Nicei z Brna. Jakoś udało mu się nielegalnie przekroczyć granicę włosko-francuską.
Skoro życie Magnusa Hirschfelda zatoczyło takie koło, to wróćmy na chwilę do jego początków, gdyż trafiamy na ślad, który wiedzie nas do Polski. Magnus urodził się w Kołobrzegu.
Ojciec Magnusa, Hermann Hirschfeld był bardzo cenionym lekarzem w Kołobrzegu, czyli wówczas Kolbergu. Działał na rzecz tego, by Kolberg stał się znanym kurortem. To w ogóle była bardzo światła i społecznie zaangażowana rodzina o żydowskich korzeniach. Jedna z sióstr Magnusa, Franziska, została pisarką i prekursorką ruchu feministycznego. Prowadziła też działalność charytatywną. Hermann Hirschfeld zmarł w 1885 r. Mieszkańcy Kolberga postawili na promenadzie obelisk ku jego czci. Został on zniszczony w 1933 r. przez nazistowskie władze. Nasze stowarzyszenie wraz z innymi organizacjami próbowało doprowadzić do upamiętnienia w jakiś sposób rodziny Hirschfeldów, ale rozmowy z obecnymi władzami Kołobrzegu utknęły w martwym punkcie. Wspomnieć też trzeba, że młody Magnus, zanim rozpoczął studia medyczne, przez pół roku był studentem filologii we Wrocławiu, ówczesnym Breslau. Zresztą kilka z dzieł Hirschfelda za jego życia zostało przetłumaczonych na polski. Gdy jednak chciał pojechać w 1930 roku do Krakowa, by dać tam wykład, polskie władze nie pozwoliły mu na wjazd do kraju.
Stowarzyszenie Magnusa Hirschfelda powstało na początku lat osiemdziesiątych…
Gdy w 1982 r. zaczęło działalność, Hirschfeld był postacią w Niemczech zapomnianą. Wtedy, po Stonewall i rozkwicie ruchu LGBT w Ameryce i tutaj, zaczęliśmy zadawać sobie pytanie, co właściwie wiemy o swojej własnej, nieheteronormatywnej historii. Jednym z założycieli stowarzyszenia był Ralf Dose, który jest obecnie jego szefem. Ja zacząłem pracować w 2005 r.
Jaka była twoja droga do Stowarzyszenia?
Miałem już wtedy na koncie trochę artykułów, opublikowanych w różnych czasopismach. Tekstów poświęconych historii seksualności, ale też związkom kultury niemieckiej z kulturą skandynawską. Jestem bowiem z wykształcenia skandynawistą. Szukałem kręgu ludzi, który inspirowałby mnie do dalszych badań i poszukiwań. Znałem Jensa Doblera, do dzisiaj członka stowarzyszenia. To on zaproponował, bym się do nich przyłączył. Wtedy stowarzyszenie mieściło się w małym, zaniedbanym, ciemnym i zimnym biurze na Prenzlauer Bergu. Spotykaliśmy się wieczorami, co dwa tygodnie, i rozmawialiśmy o swoich projektach, tekstach, planach, doświadczeniach. Na początku skupiałem się na Skandynawii, ale potem napisałem artykuł o homoseksualnych organizacjach w przedwojennym Wrocławiu. Była to pionierska praca, bo nikt wcześniej nie zajmował się osobami LGBT na terenach, które po wojnie przypadły Polsce. Nic nie było wiadomo.
Dzisiaj stowarzyszenie mieści się w samym centrum Berlina, niedaleko Bramy Brandenburskiej. Jesteście częściowo finansowani z budżetu miasta. Macie biuro i bibliotekę, w której pracujesz. Można bezpłatnie korzystać z waszych zbiorów. Co jest głównym zadaniem stowarzyszenia?
Najważniejsza rzecz, którą robimy w stowarzyszeniu, to zachowanie dziedzictwa intelektualnego Hirschfelda. Także odnalezienie śladów ludzi, z którymi pracował lub których inspirowała jego działalność naukowa i społeczna. Jak również tych, z którymi był związany prywatnie. Organizujemy wystawy i wykłady, wydajemy książki, mamy swoje czasopismo. Próbujemy zebrać to wszystko, co nie zostało zniszczone przez nazistów. Gdy w 1933 r. wtargnęli do Instytutu, część rzeczy zniszczyli i spalili, a część ukradli. Korespondowali z Magnusem i próbowali mu sprzedać zagrabione przedmioty. Niektóre udało mu się odkupić.
Stać go było na to?
Tak, był sławnym i majętnym człowiekiem. Zarabiał na publikacjach, które ukazywały się na całym świecie. Umiejętnie też lokował pieniądze w różnych przedsięwzięciach finansowych. Co ciekawe, sporo także zarobił na medykamencie, który można uznać za prototyp… Viagry. To była tabletka na potencję, nazywała się Testifortan. Dzisiaj Magnus Hirschfeld jest znowu w Niemczech znany. W 1999 r. berliński reżyser, Rosa von Praunheim, nakręcił jego biografię, zatytułowaną właśnie „Einstein seksu”. Mamy w Berlinie poświęcony Magnusowi pomnik, jego imię nosi nabrzeże, które znajduje się naprzeciwko miejsca, gdzie była siedziba Instytutu. Doprowadziliśmy też do umieszczenia w chodniku „kamieni pamięci” poświęconych Karlowi Giese, pracującemu w Instytucie lekarzowi, Feliksowi Abrahamowi, i siostrze Magnusa. Recha Tobias mieszkała w kamienicy przylegającej do Instytutu. Wynajmowała pokoje, mieszkał u niej m.in. brytyjski pisarz, Christopher Isherwood, autor „Pożegnania z Berlinem”. W 1942 r. została deportowana do Theresienstadt, gdzie zmarła.
Jak udało wam się odzyskać część dawnych zbiorów Instytutu?
To za każdym razem jest osobna historia. Na przykład, niedawno przyszedł do nas ktoś, kto kupił za grosze na „pchlim targu” w Berlinie książkę o kobiecych strojach. W domu odkrył, że był w niej stempel Instytutu Wiedzy Seksuologicznej. Najwyraźniej sprzedawca nie zorientował się, skąd pochodzi egzemplarz, gdyż w innym wypadku kosztowałby on setki euro. Nabywca przyniósł książkę do nas i podarował ją nam, mówiąc, że tu jest jej miejsce. Coś ci pokażę… (Raimund wyciąga walizkę pełną starych zdjęć i papierów). Wiesz, w jaki sposób ta walizka do nas trafiła? Ponad dwadzieścia lat temu Ralf Dose znalazł w Internecie, na stronie będącej czymś w rodzaju ówczesnego odpowiednika Facebooka, wpis mężczyzny, który zajmował się sprzątaniem budynku mieszkalnego w Toronto. Wyciągnął on ze śmietnika jakieś książki i inne materiały w języku niemieckim. Mężczyzna nie znał niemieckiego, nic mu też nie mówiło nazwisko Magnusa Hirschfelda, które często się powtarzało w tych papierach. Pytał więc, czy ktoś coś wie. Ralf znalazł jednak ten wpis po paru latach od jego publikacji. W dodatku, ów mężczyzna nazywał się… Adam Smith. Był adres mejlowy, ale już nie działał. Szukaj wiatru w polu. Ralf się jednak zawziął. Zajęło mu to trochę czasu, ale w końcu dotarł do właściwego Adama Smitha. Na szczęście, Adam nie wyrzucił żadnej z rzeczy, które wyciągnął ze śmietnika. Trzymał wszystko w domu. Berlińska gmina żydowska sfinansowała Ralfowi podróż za ocean. Spotkał się z Adamem Smithem i wrócił właśnie z tą walizką pełną pamiątek po Hirschfeldzie. Tao Li musiał ją wziąć ze sobą, gdy po śmierci Magnusa przeniósł się z Europy do Ameryki Północnej. Patrz, jest tu paszport Hirschfelda, jego testament, nawet maska pośmiertna… Okazało się, że Tao Li zmarł w roku 1993. Gdyby ludzie ze Stowarzyszenia wiedzieli w początkach swojej działalności, że wciąż żyje, to przecież zdążyliby jeszcze z nim porozmawiać. W tych papierach były także listy, które w latach pięćdziesiątych władze Niemiec Zachodnich napisały do Tao Li. Pytano go, czy zamierza ubiegać się o odszkodowanie za zniszczenie Instytutu Wiedzy Seksuologicznej jako oficjalny spadkobierca Magnusa Hirschfelda. Tao Li nigdy jednak tych listów nie otworzył.
Dlaczego?
Prawdopodobnie to, do czego doprowadził faszyzm, było dla niego takim szokiem, że po prostu się bał i nie chciał już mieć z Niemcami nic wspólnego.
Tekst z nr 85 / 5-6 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.