„Jonathan” (Niemcy, 2016), reż. P.J. Lewandowski, wyk. J. Niewöhner, A. Hennicke. Dystr. Tongariro, premiera w Polsce: 23.06.2017
Jesteśmy na niemieckiej wsi. Jonathan, młody, przystojny chłopak, od kilku lat opiekuje się śmiertelnie chorym ojcem. Wraz z ciotką, siostrą ojca (rodzeństwo nie jest w najlepszych relacjach) sprawuje również pieczę nad rodzinnym gospodarstwem. Matka Jonathana zmarła w niejasnych okolicznościach, gdy ten był małym dzieckiem. Chłopak wie, że jeśli teraz nie wydębi od ojca rozwiązania tajemnicy tamtej śmierci, nigdy już jej pewnie nie rozwikła. Tymczasem do ich domu przyjeżdża Ronald, dawno niewidziany przyjaciel ojca. Jonathan jest mu początkowo niechętny, ale potem zdaje sobie sprawę, że Ronald może mieć kluczowe informacje – rodzinne puzzle z przeszłości zaczynają się układać. Wątek gejowski „Jonathana” jest ważny, ale działa trochę na zasadzie twistu akcji, więc niczego nie zdradzam. Bardziej zresztą niż o miłości, jest to film o umieraniu, które obserwujemy wraz z głównym bohaterem – bez retuszu, z bliska, boleśnie.
Ta niemiecka produkcja zaprezentowana na ubiegłorocznym Berlinale to pełnometrażowy debiut polskiego reżysera Piotra J. Lewandowskiego. Poruszający, skłaniający do refleksji. Widać, że w Piotrze gra polska romantyczna dusza. (TOMASZ GUMKOWSKI)
Tekst z nr 68/7-8 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.