50 twarzy Kylie

Tekst: Igor Nowiński

Mijają trzy dekady od jej debiutanckiej płyty oraz pięć, odkąd przyszła na świat. Ikona LGBT KYLIE MINOGUE nie daje się upływowi czasu i nie zwalnia tempa: tańczymy właśnie przy jej najnowszym, czternastym albumie – „Golden”

 

Trudno mi określić moment, w którym pierwszy raz usłyszałem Kylie. Może było to nieśmiertelne „The Locomotion”? Może mroczne „Where the Wild Roses Grow”, duet z Nickiem Cave’em, a może ikoniczne „Can’t Get You Out Of My Head”, od którego na początku XXI w. trudno było uciec? Te problemy ze zlokalizowaniem źródeł mojej fascynacji księżniczką popu nie wynikają bynajmniej z kiepskiej pamięci albo lekkiego podejścia do tematu. Wręcz przeciwnie – Kylie od lat zajmuje w moim sercu niezaprzeczalną pierwszą pozycję, nawet jeśli czasem musi chwilowo ustąpić miejsca jakiejś innej, „świeższej” divie. Ale to do niej i do jej muzyki zawsze wracam, i to z nią łączą się najważniejsze, najbardziej przełomowe wydarzenia mojego życia, które trwa o parę lat krócej od kariery Kylie. I wcale nie chwalę się młodym wiekiem – zważywszy, że obchodząca 28 maja 50. urodziny Minogue ma zdecydowanie mniej zmarszczek ode mnie. To raczej próba podkreślenia, że jej twórczość – często wyśmiewana, umniejszana i niedostatecznie doceniana – towarzyszy mi „od zawsze”. Podczas trwającej 30 lat kariery, z której zrodziło się kilkadziesiąt hitów, naprawdę trudno wybrać ten jeden, najważniejszy.

Powinnam być taka szczęśliwa

Tę historię słyszał chyba każdy. 19-letnia Kylie leci z rodzinnej Australii do Wielkiej Brytanii na spotkanie z najgorętszym triem producenckim tamtych czasów. Stock, Aitken i Waterman mają jednak przybyszkę z Antypodów w głębokim poważaniu, raczej nie wróżąc jej światowej kariery. Gdy przypominają sobie o umówionym spotkaniu, Kylie jest już na korytarzu. W kwadrans piszą więc najprostszy, banalny tekst o tym, o czym może śpiewać młoda dziewczyna: o pragnieniu miłości. W ten sposób powstaje „I Should Be So Lucky”, najlepiej sprzedający się singiel lat 80. w Wielkiej Brytanii, który otwiera „śpiewającej papużce”, jak ironiczne nazywali Minogue dziennikarze, drogę do wielkiej kariery. Kolejne piosenki powtarzają sukces „Lucky”, a Kylie, jak maszyna, wydaje cztery albumy w tyle samo lat. Już po drugiej płycie, ciepło przyjętej „Enjoy Yourself”, zaczyna się jednak buntować. Nie ma wpływu na teksty, na muzykę, ani nawet na swój wizerunek. Przed wydaniem trzeciego krążka, „Rhythm of Love”, ucieka więc do Australii, gdzie kręci teledysk do „Better the Devil You Know”. Klip, inspirowany twórczością Madonny, w którym Minogue sugestywnie tańczy z czarnoskórymi mężczyznami, budzi kontrowersje, ale otwiera kolejny etap w jej karierze. Czwarty album Kylie dla S-A-W, przepełniony jazzem i muzyką klubową „Let’s Get To It”, jako jedyny w jej karierze zadebiutuje poza pierwszą dziesiątką brytyjskiej listy sprzedaży. Ale dla Kylie to nieistotne. Po wydaniu obligatoryjnego krążka z największymi przebojami (z miejsca zajmuje miejsce pierwsze), kończy współpracę z producenckim triem, które uczyniło z niej gwiazdę. Jest wolna.

Księżniczka popu w służbie alternatywy

Długi, niemal 6-minutowy utwór otwiera partia smyczków. Potem zaczyna się wokal – wysoki, czysty i pewny. Nie śpiewa o słodkiej stronie miłości, lecz na tej mrocznej: „Confide In Me” do dziś uchodzi za jedną z najlepszych piosenek w karierze Kylie, po której wreszcie zaczęto traktować ją serio. Wydana w 1994 r. płyta, zatytułowana po prostu „Kylie Minogue”, ma być nowym otwarciem. Kylie zaczyna na czysto, jest białą kartką, którą mają zapełnić ambitne, eksperymentalne brzmienia. Choć krążek dobrze przyjmują i krytycy, i fani, to na drodze do jego sukcesu stają aktorskie ambicje Minogue. Przez rolę w koszmarnym „Street Fighterze” kolejne single z płyty ukazują się w wielomiesięcznych odstępach, a dogrywki i promocja filmu uniemożliwiają jej trasę koncertową. Gdy cztery lata później Kylie wraca z jeszcze bardziej eksperymentalnym krążkiem, mało kto na nią czeka. „Impossible Princess”, niefortunnie wydana w trudnym okresie po śmierci księżnej Diany, wychodzi w UK pod zmienionym tytułem („Kylie Minogue”), co dodatkowo komplikuje promocję. Piosenki, wszystkie po raz pierwszy współtworzone przez Kylie, też nie spotykają się z ciepłym przyjęciem, nawet wielu oddanych fanów ma problem z zaakceptowaniem przemiany ich idolki. Płyta okazuje się komercyjną klapą, choć po latach zyska status kultowej pozycji w dyskografii KM. Ratunkiem pozostaje pierwsza od lat trasa koncertowa. Ograniczony budżet nie pozwala na zbytnią ekstrawagancję. Sale koncertowe są małe, a scena pozbawiona efektownych dekoracji. To nie załamuje Kylie, która widzi szansę na ponowne zbliżenie się do publiczności. Trasę tytułuje więc „Intimate & Live”, a koncerty w Australii wyprzedają się na pniu. 14 lat później Minogue jeszcze bardziej wykorzysta ten koncept, świętując 25-lecie kariery tournée „Anti Tour”, na którym zaśpiewa niewydane wcześniej piosenki i niebędące singlami utwory z płyt. Wielu fanów uzna trasę za najlepszą w jej karierze. Ale wcześniej, na przełomie wieków, Kylie zalicza wielki comeback. Trzy mocno kampowe albumy „Light Years”, „Fever” i „Body Language” przypieczętowują jej status gejowskiej ikony. Geje wpadają w trans nucąc wspomniane już „Can’t Get You Out Of My Head”, przeginają się do „In Your Eyes”, robi im się gorąco przy dźwiękach „Slow” (w klipie obok Kylie przeciąga się cały tabun prawie nagich modeli) i szaleją na parkietach do „Your Disco Needs You”.

Tęczowa ikona

Bo wśród wzlotów i upadków, na praktycznie bezwarunkowe wsparcie gejów Kylie mogła liczyć zawsze. Geje niejako mnie adoptowali. I dobrze mi z tym! – zapewnia. Dla niej samej ta fascynacja homoseksualnych mężczyzn jej osobą była jednak zagadką. Geje lubią postacie tragiczne. A w moim życiu nie wydarzyła się żadna tragedia, no, poza tragicznymi ubraniami – mówiła w jednym z wywiadów. I rzeczywiście, tragedii w jej życiu nie było wiele, choć nie było też tak różowo. Samobójstwo byłego chłopaka, wokalisty grupy INXS Michaela Hutchence’a w 1997 r. mocno nią wstrząsnęło. Choć od lat nie byli już razem, to właśnie Hutchence nakłonił Kylie do wyrwania się spod ograniczających rozwój skrzydeł S-A-W i poszukania własnego stylu. Minogue przyznała też po latach, że Hutchence nauczył ją nie tylko poruszania się po bezdusznym świecie show biznesu, ale i odkrył przed nią – nieznany wcześniej! – świat łóżkowych uniesień, czyniąc z dziewczyny – kobietę. W 2005 r. Kylie nagle musiała przerwać trasę po Australii, gdy okazało się, że w wieku 36 lat zdiagnozowano u niej raka piersi. Półtora roku później triumfalnie jednak powróciła na scenę. Przez cały ten czas podkreślała, jak ważna i bliska jest jej społeczność LGBT. Na koncertach po Sydney Mardi Gras (odpowiednik Parady Równości) wystąpiła aż trzy razy (1994, 1998, 2012). To dzięki jej „gejowskiemu mężowi”, Williamowi Bakerowi, w teledysku do „Spinning Around” wystąpiła w TYCH szortach. Wynalezione przez Bakera w londyńskim second handzie, kosztowały 50 pensów, co okazało się wyjątkowo trafi oną inwestycją. Pamiętacie, że kiedyś to pupa La Minogue, a nie Kim Kardashian, uchodziła za ideał? O prawach LGBT Kylie nie zapomniała nawet wtedy, gdy jej własne życie legło w gruzach. W 2016 r. ogłosiła zaręczyny z młodszym o dwie dekady aktorem Joshuą Sassem, ale zapewniła, że nie stanie na ślubnym kobiercu, dopóki Australijczycy nie zagłosują za legalizacją małżeństw jednopłciowych. Dzięki jej wsparciu i niezmordowanemu lobbingowi sprawy na arenie międzynarodowej, Australia powiedziała w zeszłym roku „tak” równości małżeńskiej. Niestety, jej związek nie doczekał szczęśliwego finału, bo okazało się, że młodszy chłopak zbyt mocno zaprzyjaźnił się z koleżanką z planu nowego serialu.

Złota era

Nie chcę mówić o moim wieku, nie czuję się ani stara, ani młoda. Jestem złota – mówiła w wywiadach promujących nowy, 14. album, zatytułowany właśnie „Golden”. Gdy kilka miesięcy temu poinformowała, że płyta będzie miała brzmienie country, fani wstrzymali oddech. Trudno wyobrazić sobie przecież tłum gejów w kowbojskich kapeluszach tańczących w kultowym berlińskim klubie gejowskim „Berghain” (gdzie Kylie wystąpiła w marcu br.). Na szczęście, szybko okazało się, że nawet inspiracje Nashville nie są silniejsze od „klasycznej Kylie”. Na krążku nie zabrakło popu, disco czy elektroniki, przemieszanej ze smacznie brzmiącymi dźwiękami amerykańskiej gitary. „Złoty” tytuł płyty, podobnie jak złote szorty niemal dwie dekady temu, okazał się szczęśliwy. Płyta zadebiutowała na pierwszym miejscu w Wielkiej Brytanii i Australii, udowadniając, że Kylie, będąca w wieku często oznaczającym dla gwiazd popu pocałunek branżowej śmierci, to wciąż siła, z którą trzeba się liczyć. Na krążku, który sama nazywa najbardziej osobistym, rozlicza się nie tylko z niewiernym narzeczonym i dawnymi miłościami. Z odwagą śpiewa o też o samotności. Niczego nie boję się tak bardzo, jak właśnie jej – wyznała niedawno w rozmowie z „Sunday Times”. Nie zamykam się na nową miłość. A może po prostu kupię sobie kota.

10 najbardziej tęczowych hitów Kylie

1. Can’t Get You Out Of My Head
2. Your Disco Needs You
3. In Your Eyes
4. Locomotion
5. Slow
6. Confide In Me
7. I Should Be So Lucky
8. Better the Devil You Know
9. Spinning Around
10. Come Into My World

Tekst z nr 73 / 5-6 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.