Najbardziej uśmiechnięci polscy youtuberzy LGBT+, wulkany pozytywnej energii. Kogo o nich nie zapytać, słychać same pochlebne opinie. Ale ponieważ ideałów nie ma, szukamy rys na nieskazitelnym wizerunku PIOTRA SOKOŁOWSKIEGO i PAWŁA DWORAKA – w końcu nikt nie jest bez grzechu…
Ciekawskość
Jak się zaczęła wasza obecność w internecie?
Piotrek: To był początek naszego związku, czyli prawie 3 lata temu. Właśnie zamieszkaliśmy razem i stwierdziliśmy, że stworzymy internetowy pamiętnik, do którego będziemy mogli kiedyś wrócić i przeczytać, jak żyliśmy i myśleliśmy kilka lat wcześniej. Byliśmy już wyoutowani, więc chcieliśmy też na bieżąco pokazywać naszej rodzinie, co się u nas dzieje, jak sobie radzimy. Zaczęliśmy więc pisać i nie wiadomo kiedy blog zaczął docierać do szerszego odbiorcy.
Paweł: Znaliśmy już wtedy stronę Marka i Jędrzeja z Naszego Wielkiego Krakowskiego Wesela, którzy opisywali swoje perypetie z podpisywaniem umowy partnerskiej, czyli coś, co zazwyczaj robią związki o dłuższym stażu. My uznaliśmy, że pokażemy, jak wygląda młody stażem związek i jak się on rozwija.
A co wasze blogowanie i vlogowanie, bo w międzyczasie zaczęliście też kręcić filmiki, daje wam osobiście?
Paweł: Gdy zaczynaliśmy, byliśmy świeżynkami w środowisku. Nie mieliśmy znajomych gejów, nie chodziliśmy w „branżowe” miejsca.
Piotrek: Nie wiedzieliśmy nawet, co myśleć o wielu ważnych kwestiach: Paradach Równości, drag queenkach, klubach gejowskich. Wszystkiego tego uczyliśmy się i odkrywaliśmy razem, wyrabialiśmy sobie zdanie. Potem to opisywaliśmy, tworząc filmiki.
Ale skąd ta wiedza przychodziła?
Piotrek: Ta zostałem wychowany w taki sposób, żeby nie wyrabiać sobie zdania zanim czegoś nie dotknę albo kogoś nie poznam.
Paweł: Jak czegoś nie rozumiemy, to chcemy to poznać. Tak było z naszym pierwszym Marszem Równości we Wrocławiu. Poszliśmy tam jako obserwatorzy, ale po chwili byliśmy już w samym środku. Wróciliśmy tak naładowani pozytywną energią, że obiecaliśmy sobie, że już żadnego marszu nie opuścimy. Piotrek: Jesteśmy po prostu ciekawi ludzi, chcemy ich poznawać, bo dzięki temu poznajemy też i siebie.
Rywalizacja
Poplotkujmy trochę. Czasem można usłyszeć o rywalizacji w środowisku LGBT+, a szczególnie wśród blogerów i vlogerów. Jak jest u was z rywalizacją?
Piotrek: Nie traktujemy innych blogerów i youtuberów jak konkurencji. Walczymy o odbiorcę, ale w sensie pozytywnym. Istotą bloga jest docieranie do coraz szerszego grona. Nie chcemy jednocześnie podbierać sobie widzów, bo i po co? Sami też staramy się pomagać startującym blogerom – m.in. w zakładaniu strony czy doborze sprzętu.
Paweł: W Polsce wciąż jest zbyt mało Glogerów LGBTQ, zbyt mało drag queens, zbyt mało organizacji, żeby konkurowanie ze sobą miało sens. Im nas będzie więcej, tym lepiej.
Dlaczego?
Paweł: Im więcej blogerów i vlogerów, tym bardziej my staramy się rozwijać. To inspiracja od widza i dla widza. Jeśli ktoś jest od nas lepszy, to ekstra, bo w praktyce zachęca nas do rozwoju i inwestycji.
Piotrek: Ale jest też inny aspekt. My po prostu widzimy, że docieramy do osób „spoza środowiska”. Na przykład pod filmikami z Parad Równości pojawiają się komentarze ludzi, którzy są zdziwieni, że jednak nie ma tam tych mitycznych piór w dupie. Albo odbiorcy piszą nam wręcz, że zachęciliśmy ich do udziału w pierwszym Marszu Równości. I to jest fajne. Byli poza środowiskiem i zaczynają w nie wchodzić…
Paweł: Są też odbiorcy, którzy widząc nasze zdjęcia z drag queens piszą: „Po co wy sobie z tymi strasznymi drag queens zdjęcia robicie?!”. Nie uciekamy wtedy od polemiki. Rozmawiamy, tłumaczymy, nie odpuszczamy…
Przekora
Ale zanim byliście gotowi na takie polemiki, sami musieliście wyjść z szafy – opowiedzcie o swoich coming outach.
Piotrek: Ja tak naprawdę niewielu osobom powiedziałem, że „jestem gejem”.
Paweł: Zauważyliśmy, że jak się mówi ludziom: „Poznaj mojego chłopaka”, to reagują zupełnie inaczej niż na wiadomość „jestem gejem”.
Piotrek: Ale to też wynika z naszego podejścia do tolerancji. My jej nie szukamy, bo – i powtarzam to jak mantrę – toleruje się to, co odstaje od normy, albo to, co wymaga tolerowania, znoszenia. Ja nie wymagam tego, żeby ktokolwiek tolerował moją orientację, tylko żeby była ona traktowana neutralnie. Moi heteroseksualni koledzy nigdy nie mówią przecież: „Cześć, jestem hetero”, więc i ja nie mówię im: „Cześć, jestem gejem”. Moi koledzy po prostu przedstawiają mi swoje dziewczyny, a ja przedstawiam im mojego chłopaka.
Paweł: I takie przekorne podejście niweluje niepotrzebne ciśnienie, które często powstaje przy tradycyjnym podejściu do coming outu.
W ogóle wydajecie się dość przekorni. Polacy z reguły ciągle na coś narzekają, ciągle nam źle, a już geje w Polsce w zasadzie w ogóle nie mają się z czego cieszyć. Wy w tym wszystkim jakby na przekór, ciągle uśmiechnięci od ucha do ucha.
Piotrek: Rzeczywiście gej w Polsce często pokazywany jest jako ten skrzywdzony przez społeczeństwo, pobity, płaczący. Gdy wyoutowałem się przed moją mamą, to pierwsza myśl, która jej przyszła do głowy, to, że ktoś mnie skrzywdzi, pobije, że będę ofiarą przemocy. Bo właśnie taki często jest wizerunek geja – pobitego. I taki też obraz przebija się do mediów.
Paweł: A my to pokazujemy z innej strony – jesteśmy uśmiechnięci, pozytywni. Z jednej strony rozumiemy organizacje i ludzi, którzy walcząc o to, żeby osobom LGBT+ było dobrze, koncentrują się na tym, co złe. Jednak i to rodzi swoje konsekwencje w uprzedzeniach i wzmaga strach.
Piotrek: Celem coming outu jest duma z bycia sobą, a nie z bycia gejem. My jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy i to pokazujemy.
Strach przed mediami
Nie pokazujecie się w mediach tak często, jak na przykład wasi przyjaciele, Jakub i Dawid, twórcy teledysków.
Paweł: Jedyny raz do tej pory pojawiliśmy w mainstreamowych mediach właśnie dzięki Kubie i Dawidowi, którzy zaprosili nas, trochę podstępem, na Hel, gdzie TVN kręcił o nich program. Ostatecznie zgodziliśmy się, bo im zaufaliśmy. Zresztą tam swój zalążek miała nasza przyjaźń.
Ale poza tą sytuacją raczej unikacie telewizji?
Piotrek: Dopiero do tego wszystkiego dojrzewamy. Nie czujemy się pewnie. Jesteśmy młodym związkiem, ciągle się uczymy i uważamy, że jest wiele innych osób, które mogą powiedzieć więcej i mądrzej niż my.
Paweł: Ja w ogóle bardzo stresuję się przed kamerą, nie jestem w stanie na żywo występować.
Z drugiej strony raczej nie należycie do tych siedzących w cieniu, angażujecie się w przeróżne akcje LGBT.
Piotrek: Jeśli jest się blogerem LGBT, to blogowanie i angażowanie się w sprawy LGBT siłą rzeczy przeplata się ze sobą i nie da się tego traktować, jako oddzielnej działalności.
Paweł: Jedną z rzeczy, z których jesteśmy wręcz dumni, jest wysyłka książek do rodziców i ich dzieci. Widzimy ogromny odzew, więc wiemy, że to działa i pomaga.
Piotrek: Wysyłamy głównie książki „Rodzice, wyjdźcie z szafy” wydane przez Stowarzyszenie Akceptacja. Wysłaliśmy do tej pory ponad 150 egzemplarzy. Gratis! Ciągle spływają nowe zamówienia, mamy nadzieję, że Akceptacja będzie miała dodruk.
Zazdrość
Dobrze, na chwilę zostawmy sferę blogowania i skupmy się na was. Jak wy się w ogóle poznaliście?
Piotrek: W dniu, w którym po raz pierwszy się wyoutowałem, a był to coming out przed moim bratem, założyłem konto na portalu randkowym Kumpello. Tyle tylko, ze kompletnie tego portalu nie ogarniałem. Trafiłem na profil Pawła i przez przypadek zaprosiłem go do znajomych. Od słowa do słowa, po tygodniu czy dwóch spotkaliśmy się, a po trzech wyznaliśmy sobie miłość.
Paweł: A po pół roku Piotrek przeprowadził się z Lublina do mnie do Wrocławia.
Piotrek: Męczyło nas jeżdżenie 8 godzin pociągiem, dlatego pewnego dnia spakowałem manatki i sam, w dodatku ze skręconą kostką, znosiłem wszystko z drugiego piętra do samochodu. We Wrocławiu podjechałem po Pawła, by pomógł mi się rozpakować w wynajętym mieszkaniu. Miał zostać na jedną, dwie noce.
Paweł: Ale zostałem na stałe.
Bywacie o siebie zazdrośni?
Piotrek: Uwielbiamy zazdrość. Lubimy emocje, które jej towarzyszą.
Paweł: Oczywiście chodzi o taką zdrową zazdrość i przekomarzanie się. To jest też sposób na pokazywanie, że nam na sobie zależy. Bo tak naprawdę to mamy do siebie ogromne i chyba bezwzględne zaufanie.
Bunt
Pójdźmy tym tropem. Coraz więcej ostatnio głośnych ślubów par tej samej płci, niestety zawieranych tylko poza Polską. Myślicie już o własnym ślubie?
Piotrek: Chcemy wziąć ślub w Polsce i na tę możliwość będziemy czekać mimo tego, że np. w Hiszpanii zostałby on nam byłby udzielony od ręki włącznie z prawem do adopcji. To dlatego, że jestem tam rezydentem. Jednocześnie cieszymy się, że są pary, które biorą ślub za granicą albo pary, które starają się to uregulować w miarę możliwości w Polsce, zawierając różnego rodzaju umowy cywilne… Taki przekaz jest potrzebny.
Paweł: My jednak czekamy, aż będzie to możliwe w Polsce. Ale nie z założonymi rękoma, tylko działając! To jest nasza forma buntu i sprzeciwu wobec braku równości i nieposzanowania praw człowieka.
Złość
OK, nareszcie zaczynacie trochę mniej optymistycznie. To kontynuujmy – co was najbardziej denerwuje?
Piotrek: Denerwują nas ludzie, którzy próbują coś osiągnąć kosztem innych i takie zachowania tępię. Wkurza mnie też zawiść i kłamstwo, których nienawidzę. I jeszcze owijanie w bawełnę. A najbardziej nie lubię tego, że sporej części polskiego społeczeństwa brakuje uśmiechu. Tak najzwyczajniej w świecie…
Może nie mamy powodów, żeby się uśmiechać?
Piotrek: No właśnie chodzi o to, żeby się uśmiechać dla samego uśmiechania. Widzimy to po sobie – im częściej my się uśmiechamy, tym częściej też widzimy ten uśmiech u innych. I znowu go odwzajemniamy. Pozytywna pętla.
Paweł: O to też chodzi w naszym przekazie – więcej uśmiechu! Dzielmy się nim.
Chłopaki, to jeszcze na sam koniec – kim chcecie zostać, jak dorośniecie? I nie mamy tu wcale na myśli wieku, bo dojrzewa się przecież całe życie.
Paweł: Co chwilę zmieniamy zawodowe plany, ale jeśli dzięki blogowi nadal będziemy rozwijać się w filmowaniu, postprodukcji i fotografii, to kto wie, czy nie zajmiemy się tym profesjonalnie.
Piotrek: Ja bym na pewno chciał zostać szczęśliwym rodzicem. Z Pawełkiem.
Paweł: O, tak!
***
W roli „spowiedników” Piotrka i Pawła wystąpili: Piotr Mikulski i Piotr Młyński z portalu OUTy.pl. Blogerzy Piotr i Paweł otrzymali nie tylko rozgrzeszenie, ale co więcej, błogosławieństwo do dalszego grzeszenia w blogo- i vlogosferze.
PIOTR SOKOŁOWSKI – z wykształcenia prawnik. Obecnie zajmuje się kynologią w jednym ze stowarzyszeń, które założył w 2009 r. W wolnym czasie fotografuje i tworzy strony internetowe.
PAWEŁ DWORAK – student ekonomii na Uniwersytecie Wrocławskim. Na co dzień szkoli się w postprodukcji filmowej. W wolnym czasie szuka inspiracji do kolejnych filmików na vlogu.
Blog chłopaków: piotrandpawel.pl/blog/
Tekst z nr 68/7-8 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.