Miłość i weganizm

Połączył je weganizm. Próbują namówić Polaków i Polki na porzucenie mięsa, oferują świetną roślinną kuchnię. Od lat są właścicielkami wegańskich restauracji Tel Aviv Urban Food (sześć lokali w Warszawie i jeden w Łodzi) i Papuvege (trzy lokale w Łodzi). Od kilkunastu miesięcy stanowią parę. Niedawno wzięły udział w kampanii reklamowej odzieżowej marki RISK Made in Warsaw, a potem pokazały się w akcji Kampanii Przeciw Homofobii „30 twarzy dumy”. Z MALKĄ KAFKĄ i LAURĄ MONTI rozmawia Dominika Buczak

 

Foto: Antoni Mroziński/RISK

 

Dlaczego zdecydowałyście się publicznie pokazać, że jesteście parą?

Malka: Zaczęło się od marki RISK. Jej właścicielki szukały par, które zechciałyby okazać sobie uczucie w przestrzeni publicznej. Potem działaczki KPH zapytały, czy zechciałybyśmy wziąć udział w kampanii „30 twarzy dumy”. Od kiedy jesteśmy razem, pokazujemy publicznie, że jesteśmy parą. Nic się nie zmieniło.

Szybko podjęłyście decyzję, czy były dyskusje?

Laura: Dyskusji w zasadzie w ogóle nie było. Chciałam wziąć udział w takiej kampanii. W życiu doświadczyłam bardzo dużo dyskryminacji przez to, że spotykam się z kobietami. Chciałabym, żeby w końcu w kraju, w którym mieszkam, przestała nas otaczać atmosfera nienawiści. Jeżeli mogę jakoś w tym pomóc, chętnie to robię.

M: Znam dziewczyny z RISK-a i gdy przeczytałam ich ogłoszenie o parach zamieszczone na portalu społecznościowym, zadałam im pytanie: „Hej, a co powiecie o dwóch kobietach?”.

Mała prowokacja?

M: Malutka. A one się ucieszyły. Okazało się, że ich akcja powiązana była z Miesiącem Dumy, więc świetnie się wpasowałyśmy. Chciałam pokazać nas w przestrzeni publicznej, ale nie jako osoby homoseksualne. Moim celem było uświadomienie odbiorcom, że ludzie są różni, żyją w rozmaitych konfiguracjach, w niestandardowych układach i znajdują w nich szczęście. Zależy mi, by pokazywać całą prawdę, a przekazy medialne są bardzo heteronormatywne. Znam ludzi, którzy żyją poza obowiązującymi schematami – w związkach poliamorycznych na przykład, w których realizują wszelkie potrzeby. Nawiązują w tych związkach i relacje homo-, i heteroseksualne. Są szczęśliwi, a niektórzy są nieszczęśliwi. Są oczywiście pary homoseksualne, są też heteroseksualne, w której jeden partner jest transpłciowy, więc mogą być problemy z prostą klasyfikacją.

Języka brakuje, by to opisać.

M: I nawet nie wiem, czy trzeba opisywać. Wystarczy pokazać, ale nie pokazuje się, co powoduje, że cały czas związki inne niż kobieta i mężczyzna są „nienormalne”. Ja w skrócie LGBT reprezentuję literkę „B”. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy biseksualni, ale w pewnym momencie tę swoją część odkrywamy lub nie. Ja bym może nigdy w sobie tej części nie odkryła, gdybym wcześniej nie przeszła przez dużą transformację tantryczną. Wiele się w tym czasie nauczyłam.

Czego na przykład?

M: Podczas warsztatów uczyliśmy się na przykład nie zauważać płci. Wiele ćwiczeń odbywało się z zamkniętymi oczami. Chodziło o niewielki kontakt cielesny – dotknięcie czyjejś dłoni albo ramienia, przytulenie się. Okazało się, że kiedy nie widziałam drugiej osoby, to płeć zupełnie nie miała znaczenia. Były dotyki przyjemne i nieprzyjemne, ale to nie miało niczego wspólnego z płcią. Poświęciłam tantrze kilka lat, byłam na wielu warsztatach i mam poczucie, że bardzo mnie zmieniła. Nie jestem pewna, czy bez tego doświadczenia mogłabym być dzisiaj z kobietą.

A ty, Lauro, przeszłaś podobną drogę, czy od zawsze wiedziałaś, że jesteś lesbijką?

L: Dla mnie w sferze seksualnej mężczyźni nie istnieją. Mogę z nimi rozmawiać, kolegować się, może nawet mogłabym się przyjaźnić, choć nie mam przyjaciela mężczyzny. Nie pociągają mnie natomiast zupełnie seksualnie. Ja jestem literką „L”. Chociaż wolałabym nie być określana w żaden sposób. Urodziłam się taka.

Wspomniałaś, że z powodu swojej orientacji byłaś dyskryminowana.

L: Byłam gnębiona, dokuczano mi, wyzywano. Robili to rówieśnicy, napędzani przez swoje rodziny. Było też wiele dorosłych osób w moim dziecięcym i nastoletnim życiu.

Na jakim etapie życia?

L: Na każdym. Dopiero teraz zamieszkałam na wyspie Warszawa, gdzie jeszcze nie spotkałam się z bezpośrednią dyskryminacją. Ale w Polsce Warszawa jest szczególna, a ja pochodzę z małej miejscowości, gdzie wiele razy usłyszałam, że osoby homoseksualne są chore i trzeba je leczyć. Również od nauczycieli i wszystkich osób, które dla dorastającego człowieka są ważne. W szkołach – i w podstawowej, i w gimnazjum i w liceum – rzucano we mnie przedmiotami, niszczono moje rzeczy – książki, ubrania. Bywałam też bita.

Miałaś jakąś obawę, kiedy decydowałyście się na udział tej kampanii?

L: Nie.

Obie jesteście właścicielkami restauracji. To dzięki nim się poznałyście?

L: Do mojego lokalu, Papuvege, przyszła do pracy dziewczyna, która pracowała wcześniej w łódzkim Tel Avivie Malki i opowiedziała o jakichś nieprawidłowościach tam między pracownikami. Uznałam, że jako właścicielka knajpy chciałabym wiedzieć o takiej sytuacji i postanowiłam skontaktować się z Malką przez Facebooka. I tak od słowa do słowa umówiłyśmy się na spotkanie w Łodzi. A potem pisałam do niej przez rok.

M: Kiedy Laura odezwała się do mnie, pomyślałam: „Zobaczę, co to za dziewczyna. Ma trzy knajpy wegańskie w Łodzi, ciekawy człowiek”. Umówiłyśmy się w jednej z jej restauracji. Siedzę i czekam na właścicielkę. W końcu wchodzi zjawisko. Piękne, czarne, wytatuowane, z dwoma psami. Była jak czarne słońce. Biła od niej niesamowita energia. Poruszyła całe moje poczucie estetyki, ale jednocześnie sprawiała wrażenie dzikusa. Patrzyła na mnie spode łba. Porozmawiałyśmy, wyszłam, wsiadłam do samochodu i wróciłam do Warszawy. A Laura zaczęła pisać. I pisała, pisała, pisała. A może byśmy się spotkały. A może to, a może tamto. Myślałam: „Czego ta smarkula chce?”. Ciągle odpisywałam, że nie ma mnie w Polsce albo nie ma mnie w Warszawie, nawet jeśli byłam. Po roku napisała: „Może jednak się ze mną spotkasz?”. No i poszłam na to spotkanie. Wypiłyśmy herbatę i sama nie wiem, dlaczego powiedziałam: „Za dwa tygodnie przyjadę do ciebie do Łodzi na pho”. I pojechałam. A przed wyjazdem powiedziałam koleżance: „Jadę do Łodzi. Tam jest dziewczyna, która bardzo na mnie leci. Nie wiem, co z tego będzie”. W firmie natomiast zarządziłam: „Słuchajcie, trzeba się porządnie zabrać za Łódź”. Pojechałam, wynajęłam mieszkanie i tak w nim zostałyśmy.

Teraz obie mieszkacie w Warszawie. Jeździcie często do Łodzi?

L: Nie. Ostatnio byłam trzy tygodnie temu. W firmie wszystko jest ustawione, ekipa na miejscu w Łodzi jest genialna, świetnie sobie radzą, są samodzielni i zaangażowani

M: Laura wzorcowo zarządza swoim biznesem. Zdalne zarządzanie to jest coś, o czym marzę, ale czego jeszcze nie udało mi się osiągnąć. Miałam taki okres, ale ostatni rok pracowałam bardzo dużo.

Czy za jakiś czas będziecie mieszkały na przykład w Tel Avivie i zarządzały swoimi biznesami zdalnie?

M: Mamy pomysł, żeby nie mieszkać w jednym miejscu. Mogłybyśmy mieć mieszkanie na Saskiej Kępie. To jest piękna oaza na wyspie Warszawa.

L: Chcemy kupić kampera i podróżować po Europie. Zamierzamy go przerobić, żeby odpowiadał naszym potrzebom i część życia spędzać w trasie. COVID-19 pokazał nam, że możemy w dużym stopniu pracować zdalnie. Chcemy wyjeżdżać na weekendy, ale też w dalsze trasy. Byłyśmy jesienią we Włoszech i marzy mi się, żeby spędzić tam kilka miesięcy bez konkretnego planu.

M: Miałam ochotę na takie życie i teraz, z Laurą, mogę je zrealizować. Dobrze nam jest ze sobą. Dla mnie to nowy rodzaj relacji: coś pomiędzy byciem z przyjaciółką, kochanką, koleżanką. Ciekawy mix. W podróży razem nam świetnie tym bardziej, że mamy wspólne pasje: kuchnia, jedzenie, włóczenie się bez celu. Laura zaraziła mnie jazdą na rowerze MTB.

Czy polityka wpływa na wasze życie? Jak działają na was homofobiczne wypowiedzi polityków?

L: Ja o tym, że osoby homoseksualne są nienormalne i trzeba je leczyć, słyszałam w życiu już tyle razy, że teraz nie dotyka mnie to tak jak wcześniej, ale wiem, jak taka publiczna nagonka wpływa na ludzi, którzy i bez tego nie mają tutaj lekkiego życia.

M: Mam świadomość, że od takich wypowiedzi pod publikę – rzucanych w przestrzeń niezależnie od poglądów mówiącego – zaczyna się faszyzm. Obserwuję je. Są niebezpieczne, dają pozwolenie na fizyczne ataki, skutkują ustawodawstwem, w wyniku którego osoby nieheteronormatywne będą miały bardzo trudne życie. Będą popełniały samobójstwa, wpadały w depresję, bo nie będą mogły żyć życiem, do którego przyznaje się prawo tylko osobom heteronormatywnym. Mnie osobiście takie wypowiedzi nie dotykają, nie odnoszę ich do siebie. Między innymi dlatego, że w każdym momencie, w którym poczuję się niebezpiecznie, mogę się spakować i wyjechać z tego kraju. Uwielbiam Warszawę i lubię w niej być. Uwielbiam wypowiedzieć się w pełni w jakimś języku i tak się złożyło, że najlepiej posługuję się językiem polskim. Ale to wszystko. Nie mam zupełnie przywiązania do sztucznie wytworzonych granic. Niemniej idę na wybory, chodzę na manifestacje, byłam na Marszu w Białymstoku. Robię to, ponieważ czuję się osobiście odpowiedzialna za to, jak wygląda świat i wiem, że jednostka ma na to realny wpływ.

A czy jest dla was problemem to, że nie możecie wziąć ślubu lub ofi cjalnie adoptować dziecka?

L: Dziecko zupełnie nie leży w orbicie moich zainteresowań. Ślub też nie jest dla mnie ważny. Ale bolałoby mnie, gdyby Malka nie mogła mnie odwiedzić w szpitalu.

M: Ale twoi rodzice nigdy nie wzięli ślubu, a wiele formalnych spraw i upoważnień załatwili notarialnie.

L: Ale jeśli mój tata przyjdzie do szpitala i powie, że przyszedł do żony, to zostanie do niej wpuszczony. A jak ty powiesz, że przyszłaś do żony, to co najmniej wzbudzisz sensację.

M: Prawda. To ważna sprawa, ale nie jest moim priorytetem, żeby zalegalizować w tym momencie małżeństwa nieheteronormatywne. Wolałabym, żeby Polska odzyskała wolność. Wtedy zadbamy o równość ludzi wobec prawa lub inaczej: równość prawa dla każdego. Mam poczucie, że akceptacja dla „inności” i tworzenie nowych norm to proces, który trwa. W historii ludzkości nigdy nie było tak wielkiej tolerancji i dobrych czasów dla różnorodności.

Oczywiście. Ale też, kiedy pisaliśmy z Mikiem Urbaniakiem „Gejdar”, byłam przekonana, że związki partnerskie to kwestia kilku lat. Minęło 12 i są o wiele dalej niż wtedy.

M: W historii ludzkości 12 lat to mgnienie. Niezależnie od tego chwilowego postoju jest coraz lepiej na wielu polach.

Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy powstał „Gejdar”, poznałam ciebie, Malko. Tłumaczyłaś mi wtedy, że w koszernej kuchni trzeba osobno gotować mięso i osobno mleko.

M: Byłam ortodoksyjną Żydówką. Mam korzenie żydowskie, ale ta ortodoksja to był wybór.

Miałaś też męża ortodoksyjnego Żyda.

M: Miałam ortodoksyjną rodzinę, chodziłam w nakryciu głowy, obchodziłam tradycyjny szabas. Moja zmiana wynikała z głębokiej duchowej potrzeby, którą realizowałam przez 10 z 50 lat, które przeżywam na Ziemi. A potem poczułam, że nadszedł czas na tantrę. Chciałam eksplorować otwartość, cielesność, gotowość na nowe doznania, doświadczanie tego, co przychodzi. Dzięki temu mogłam się spotkać z Laurą. Relacja z nią to część tej drogi. W tym związku jest rodzaj porozumienia, który z mężczyzną nie jest możliwy. Na przykład kiedy powiem, że brzuch mnie boli, bo mam okres, to Laura dokładnie wie, o czym mówię. I podbiera mi podpaski.

L: Ty mi też.

M: To moje pierwsze doświadczenie w życiu, kiedy odczuwałam do kobiety pociąg erotyczny. To nie tylko porozumienie, jakie miewałam z przyjaciółką. Nie tylko pokrewieństwo dusz, ale relacja erotyczna. Na początku zastanawiałam się: „Jak dotknąć kobietę, żeby jej sprawić przyjemność?”. Musiałam się oduczyć wszystkiego i nauczyć od nowa. Kupiłam nawet książkę o miłości lesbijskiej. Po jej przeczytaniu można było odnieść wrażenie, że lesbijki głównie okładają się pejczem, wiążą i zakładają klamry na sutki. Nie mam nic przeciwko takim praktykom, ale to nie jest jedyna prawda o seksie dwóch kobiet. To nie jest jedyna prawda o seksie, bo nie ma jedynej prawdy.

L: Moja relacja z Malką jest też inna niż poprzednie. Może to kwestia tego, że Malka jest starsza, jej doświadczenie bardzo pomaga w naszej komunikacji.

Jaka jest między wami różnica wieku?

M: 22 lata. To też mnie na początku stresowało. Ale ja już sporo w życiu przeszłam. Mam poczucie, że moja świadomość pomaga nam budować dojrzałą relację.

L: To prawda. Szybko rozwiązujemy napięcia i nie jestem w stanie powiedzieć, że się z Malką kiedykolwiek pokłóciłam.

M: Ja już byłam w różnych sytuacjach. Nie przejmuję się wieloma spośród nich. Czasami mówię: „Wiesz co, przestańmy, bo ta dyskusja prowadzi nie wiadomo dokąd”. Laura też szybko wskoczyła w te tory i mówi: „Zatrzymajmy tę rozmowę”. Chwilę pooddychamy, emocje opadną i okazuje się, że problem da się rozwiązać.

Zbudujecie imperium wegańsko-lesbijsko-żydowsko-warszawsko-łódzkie?

M: Jest taki plan.  

 

Tekst z nr 86/7-8 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.