Normalnie

Martin i Zbyszek żyją w związku partnerskim od jedenastu lat

 

arch. pryw.                                                 8 czerwca 2001 r. – ślub Martina i Zbyszka

 

Martin Hansen mieszka w Danii od 1992 roku. Na pytanie, dlaczego wyjechał z Polski, odpowiada, że po prostu miał życia w Polsce dość, również tego, że będąc gejem czuł się obywatelem drugiej kategorii. Wybrał Danię – według rankingów od lat jeden z „najlepszych krajów do życia” – ojczyznę Andersena, Kirkegaarda, Karen Blixen („Pożegnanie z Afryką”), Legolandu, Carlsberga i… związków partnerskich. To właśnie Dania jest pierwszym państwem na świecie, które wprowadziło jednopłciowe związki partnerskie. Stało się to 1 października 1989 r. (dziś związki partnerskie są legalne w około trzydziestu krajach).

Martin zaczął w Danii nowe życie. Zmienił imię i nazwisko – to pierwsze, bo jego oryginalne – Marian – w Danii jest używane przez kobiety, a to drugie – bo polskie nazwisko było zbyt trudne do wypowiedzenia dla Duńczyków.

W 1996 roku poznał Zbyszka Lisa. Jak? Tak, jak się to wtedy robiło – przez ogłoszenie w „Inaczej”, nieistniejącym dziś gejowskim czasopiśmie. Po kilkumiesięcznej wymianie listów spotkali się. I zostali razem. Mieszkają w kopenhaskiej aglomeracji. 8 czerwca br. obchodzić będą jedenastą rocznicę ślubu. To chyba swoisty rekord. Jeśli istnieją gdzieś polskie pary jednopłciowe z dłuższym stażem w związku partnerskim – prosimy o kontakt: redakcja@replika-online.pl

Przyjaźnię się z Martinem i Zbyszkiem od lat, utrzymujemy stały kontakt, mimo że mieszkam w Polsce. Chętnie zgodzili się opowiedzieć „Replice”, jak w praktyce wygląda związek partnerski.

Ślub

Ślub był cywilny, odbył się w urzędzie gminy. Kościelny nie był w 2001 roku możliwy (Kościół duński prawdopodobnie będzie udzielał ślubów parom jednopłciowym od połowy bieżącego roku). Wcześniej należało przedłożyć stosowne dokumenty – takie same, jak w przypadku par hetero. Po ich weryfikacji urząd uzgodnił z Martinem i Zbyszkiem datę – i to koniec formalności. Sama ceremonia trwała kilka minut. Ślubu udzieliła im pani sędzia, która po wszystkim wręczyła nowożeńcom kwiaty i prezent – karafkę z kieliszkami. Potem była skromna, domowa impreza. Zbyszek: Nie funkcjonowały wtedy jeszcze tanie linie lotnicze, naszych polskich przyjaciół nie było stać na lot do Kopenhagi. Prezenty? Nie pozostawia się ich w Danii przypadkowi, wiele sklepów prowadzi specjalne listy prezentów, gdzie młodzi mogą sobie zapisać to, czego życzyliby sobie dostać w podarunku. Elektroniczny system pilnuje, aby prezenty się nie dublowały.

Korzyści 

Pytam o namacalne korzyści z bycia w legalnym związku. Odpowiadają, że są one po prostu takie same, jak w przypadku małżeństw – takie samo prawo spadkowe, takie samo prawo dotyczące ubezpieczeń i zaciągania kredytów. Również tak samo, jeśli idzie o decydowanie o sprawach zdrowotnych, gdy partner/ka jest nieprzytomny/a. Podatki? Można rozliczać się razem, ale Martin i Zbyszek rozliczają się osobno. Korzyści dla budżetu domowego byłyby tak niewielkie, że machnęli ręką.

Od 2009 r. możliwa jest też w Danii adopcja dzieci przez pary jednopłciowe. Chłopaki zgodnie twierdzą, że nie zamierzają mieć dzieci. Odpowiedzialność za wychowanie człowieka to nie dla nich. Wśród ich znajomych nie ma tęczowych rodzin. Właściwie dopiero, gdy dopytuję o tę kwestię, zaczynają się zastanawiać. No bo przecież na pewno są w Danii pary gej/les z dziećmi.

Bez szafy w pracy

Pracują w tym samym miejscu – na kopenhaskiej Poczcie Głównej. Są nawet w tym samym zespole. Współpracownicy od same go początku wiedzieli, że są w związku partnerskim. O żadnych szykanach z powodu ich orientacji nie mogłoby być mowy (duński kodeks pracy zabrania tego, podobnie jak polski), ale dyskryminacyjne zachowania nawet potencjalnie byłyby nie do pomyślenia. To, że Martin i Zbyszek są parą po prostu nie budzi emocji. Z niektórymi w pracy się zaprzyjaźnili i spotykają się również „po godzinach”.

Ale gdy pytam, czy tak żyją wszyscy znani im geje w Danii, Zbyszek mówi: Nie. Jednak życie „poza szafą nie jest aż tak powszechnym standardem, jak by się mogło wydawać. A polscy emigranci w Danii? Z tymi nietolerancyjnymi się po prostu nie spotykamy. Ja wciąż, po ponad 10 latach tutaj, mam ograniczone zaufanie do rodaków, którzy przyjeżdżają do pracy. Czy uczestniczą w duńskim ruchu LGBT? Martin: Nieszczególnie. Związki partnerskie były tu traktowane jak coś zwyczajnego już wtedy, gdy my swój zawieraliśmy. Zbyszek śmieje się: To był od zawsze postępowy kraj. Dania jako pierwsza na świecie zalegalizowała też pornografię.

Nawet okiem nie mrugną

Dopytuję dalej. Kolejny punkt na mej liście zagadnień: traktowanie par jednopłciowych w urzędach publicznych. Martin: Nie ma z tym absolutnie żadnego stresu ani problemu, czy to w urzędach, czy na policji, w sklepie. Coming out jest oczywistością. Można się czuć zupełnie swobodnie, oznajmiając w razie potrzeby: „to mój mąż/żona/partner/partnerka”. Nigdy nie spotkaliśmy się z dziwną reakcją, rozmówcy nawet okiem nie mrugną. Bycie homo to dla urzędników albo naprawdę naturalna rzecz, albo są doskonale wyszkoleni w uprzejmości. O profesjonalizmie duńskich urzędników świadczy też przypadek, którego świadkiem był swego czasu Zbyszek w urzędzie imigracyjnym: Urzędniczka została opluta przez wzburzoną imigrantkę. Dunka wstała, poprosiła petentkę o opuszczenie lokalu, po czym usiadła, wytarła twarz i spokojnie kontynuowała pracę.

U nas w Brondby

Na ile ich podejście do własnego gejostwa zmieniło się pod wpływem Danii? Obaj są zgodni: Istotnie. Zmieniło się znacznie. Nie wyobrażają sobie, że mogliby pozwolić sobie na podobną otwartość w swych rodzinnych miejscowościach. Zbyszek: U nas w Brondby często siedzimy razem przed blokiem albo idziemy razem do pralni, w Danii często są publiczne pralnie w blokach, i rozmawiamy otwarcie z sąsiadami. Zapraszają nas na winko lub obiad. A nasi sąsiedzi to głownie emeryci, w tym para starszych lesbijek, z którymi się przyjaźnimy.

O tym, że Martin i Zbyszek są gejami w związku partnerskim wie też ich lekarz domowy i jego recepcjonistka. Zbyszek: Jak idę na badania, to zawsze zagadnie, co tam u Martina. Martin: A mnie pytają o Zbyszka. Znów: to po prostu duńska uprzejmość.

Kończąc rozmowę zauważam, że właściwie… nie mam materiału na oryginalny tekst do „Repliki”. Brak pikantnych anegdot czy wielkich wydarzeń. Jak się żyje w Danii w związku partnerskim? Chłopaki obaj wzruszają ramionami: Normalnie.

Tylko, jak pomyślę o moim kraju, to ogarnia mnie smutek pomieszany z zazdrością. Standard życia przeciętnego duńskiego geja jest nieporównywalny do polskiego. Poprawa nie nastąpi „sama” – zatem zróbmy wszystko, żeby w Polsce było choć trochę podobnie.

A jakby się komuś zdarzyło być w Kopenhadze między 14 a 19 sierpnia, to koniecznie idźcie na Copenhagen Pride, zwanym też Mermaide Pride czyli na lokalną Paradę Równości. Zobaczcie, co się tam „wyrabia”. I odszukajcie w wielotysięcznym tłumie Martina i Zbyszka.

 

Tekst z nr 37/5-6 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.