Tęczowa literatura, czyli właściwie jaka?

Tekst: Sylwia Chutnik

 

Foto: E. Oksentowicz/.kolektyw

 

Szok, prawdziwy wysyp nienormatywnych książek. Czyżby to pokłosie zeszłorocznej nagonki na osoby LGBT+, sojusznicze działanie wydawnictw na rzecz represjonowanej grupy czy raczej cwane wyczucie rynku? A może wreszcie przewietrzenie literackiego świata, gdzie niezależnie od ambicji większość powieści kończyła się ślubem lub harlequinowym wzdychaniem do rodziny jak ze zdjęcia z reklamy? Zobaczmy więc, co my tu mamy. Wojtek Szot, krytyk literacki, dostaje wysypki na myśl o stereotypowych przedstawieniach queerowych osób: „Jak w książce jest tylko jedna postać nieheteronormatywna i jest ona gejem, który skończył historię sztuki lub kulturoznawstwo, to ja tej książki nie polecam”. Zasada ta sprawdza się w popularnych powieściach, gdzie albo homo=nieszczęście i depresja albo nadal funkcjonuje figura „pedała-przyjaciela”. Takiego, co to doradzi, którą kieckę założyć na randkę albo będzie się „och, tak zabawnie przeginał”. Na szczęście ukazały się na polskim rynku książki, które rozbijają te narracje. Są na temat, ale temat ten powiązany jest z innymi zagadnieniami związanymi z tożsamością. Jednym słowem: o wątkach LGBT+, ale nie tylko.

Zacznę od nieoczywistej: autobiografii, powieści, reportażu uczestniczącego? Maggie Nelson, amerykańska pisarka, opowiada o swoim życiu z osobą niebinarną i byciu matką. Wplata w to wszystko mit o tytułowych Argonautach, którzy wybrali się po złote runo barana. Podróż statkiem „Argo”(„szybkim”) obfitowała w liczne przygody i perturbacje. Nelson nawiązuje do interpretacji mitu, którą zaproponował Roland Barthes – „statek Argo […], w którym Argonauci wymieniali po kawałku każdą część, aż w końcu otrzymali zupełnie nowy statek, nie zmieniając jego nazwy i kształtu […]; ze źródła nic nie pozostaje: Argo jest przedmiotem niemającym innej przyczyny poza swoją nazwą, innej tożsamości poza swoją formą”. To wieczne budowanie swojej tożsamości u osób nieheteronormatywnych jest jak niekończąca się podróż. Czasem droga to tego, aby czuć się sobą, jest kręta i długa. Jak argonautów. Nelson pisze: „moment queerowej dumy to niezgoda na wstyd, kiedy widzisz, jak ktoś inny wstydzi się ciebie”. Niezgodność własnego obrazu w oczach tych, dla których stanowisz problem lub zagadkę do rozwiązania. Pamiętam, kiedy po oucie obcy ludzie roztrząsali moje życie seksualne na portalach internetowych. Dyskutowali między sobą, próbując sklecić naprędce opowieść o mnie, dysponując przecież lakonicznymi nagłówkami w stylu: „Przyznała się, że jest lesbijką”. Tak, wstydziłam się, bo uważałam, że zostałam ograbiona z fragmentu mojej prywatności. Uważałam, że to cena, którą musiałam zapłacić. Po jakimś czasie jednak zwyciężyła we mnie „queerowa duma”, która pozwoliła mi na prychanie za każdym razem, kiedy ktoś próbował wypytywać („ale… no wiesz, czy ty wcześniej już coś PODEJRZEWAŁAŚ?”). Maggie Nelson pokazuje, że nasze życie to jedna wielka tranzycja – przeistaczanie się, zmiana, zawracanie na właściwie tory. Dzięki swojemu doświadczeniu, a także osoby partnerskiej, potrafi wpleść skomplikowane teorie feministyczne lub polemikę z nimi we własne życie. A przykłady, te płynące z doświadczenia, zawsze pomagają zrozumieć istotę zagadnień. No wiecie, kocham Judith Butler, ale czasami potrzebuję po prostu jasnej historii z „życia wziętej”, jak w tygodniku „Chwila dla ciebie”. Wiem wtedy, o co tak naprawdę chodzi i po co mi jakakolwiek teoria.

Druga książka, która zachwyciła mnie i wprawiła niemal w ekstatyczne uniesienie, to „Dziewczyna, kobieta, inna” Bernardine Evaristo. Wreszcie przeczytałam powieść, w której mogę się przejrzeć. Tekst, który dotyka zmian od lat dziejących się na naszych oczach. Bohaterki i bohaterowie zadają pytania o tożsamość psychoseksualną, toczą dyskusje – również ze sobą – o współczesne modele płci. Queerują siebie i otoczenie, aby poczuć się na miejscu (co za ulga!). Jednocześnie dokonuje się zmiana na poziomie języka, zresztą wspaniale oddana w polskim tłumaczeniu. Herstorie „dziewczyn, kobiet i innych” są przy tym wciągające i intersekcjonalne, czyli dotyczące również pochodzenia, klasy społecznej, doświadczeń życiowych i koloru skóry. Bo tu nie chodzi przecież o płeć, przynajmniej nie zawsze. Evaristo w istocie dała Polsce prezent: podręcznik różnorodności. Przy okazji ostatnich TERFowych skandali to idealna lektura.

A na horyzoncie są jeszcze inne książki: autobiografie, opowieści dla dzieci i młodzieży (choćby „Wszystkie kolory świata”) i wiele innych. Nic, tylko czytać i cieszyć się, że literatura na polskim rynku wreszcie wychodzi z szafy.

Maggie Nelson Argonauci, przełożyła Kaja Gucio, Wyd. Czarne Bernardine Evaristo Dziewczyna, kobieta, inna, przełożyła Aga Zano, Wyd. Poznańskie  

 

Tekst z nr 90/3-4 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.