Premiera filmowej biografii kultowego fińskiego artysty gejowskiego, autora ponad 3500 homoerotycznych rysunków i obrazów. Tekst: Piotr Klimek
Penisy trzy razy większe niż w realu, jądra jak, cóż, jak jaja, te kurze. Tyłeczki małe, okrągłe i wypięte. Nogi masywne, klaty jak u Hulka, szerokie szyje, kanciaste szczęki, do tego wąsik oraz spojrzenie, z którego po prostu bije drapieżny seks. Ubranie? Niekonieczne, ale jeśli już, to ciężkie buciory, obcisłe spodnie z mega wybrzuszeniem w kroku, dalej mundur lub skórzana kurtka. Oto mężczyzna według Toma of Finland.
Tom dał gejom nie tylko wrażenia estetyczne i seksualne, ale przede wszystkim – nową tożsamość i wiarę we własną męskość. Dzięki Tomowi geje wiedzą, że seks gejowski może być kwintesencją męskości, a nie jej zaprzeczeniem, jak chciałby typowy homofob. Że być uległym w seksie z drugim facetem może być tak samo męską postawą, jak być dominującym. I zero pruderii. Dwa rysunki, które widzicie obok, należą do tych łagodniejszych; Tom ma na koncie mnóstwo mocno hardkorowych obrazków. Jego wpływu na zbiorowe poczucie własnej wartości gejów przecenić nie sposób. Cały specyficzny image gejowski lat 70. jest z niego.
Dziś Tom of Finland to kultowa postać nie tylko kultury gejowskiej, ale też narodowa duma Finlandii – artysta, który widnieje na fińskich znaczkach pocztowych. Nic więc dziwnego, że sfilmowania jego biografii podjął się Dome Karukoski, obecnie czołowy reżyser tamtejszej kinematografii.
Touko Laaksonen, późniejszy Tom of Finland, miał 19 lat, gdy w 1939 r. przyjechał na studia (reklama) z prowincji do Helsinek. Zamieszkał z siostrą. Rysował facetów już wtedy – czasem do szuflady, częściej do kosza, by nikt nie znalazł „zboczonych” obrazków. Kilka miesięcy później trafi ł na wojnę. To właśnie temu okresowi, jak mówił potem, zawdzięczał mundurowy fetysz. W wojennych i tuż- -powojennych Helsinkach chodził na anonimowy seks z facetami do parku. Bywało niebezpiecznie – homoseksualizm był w Finlandii nielegalny aż do 1971 r. – ale i ekscytująco. Właśnie podczas cruisingu kilka lat później poznał Veliego, z którym spędził następne 28 lat, do jego śmierci.
Pierwszy przełom w karierze (karierze? Rysował praktycznie tylko dla siebie) nastąpił w 1957 r., gdy wysłał swe grzeczniejsze rysunki do amerykańskiego magazynu „Physique Pictorial” przeznaczonego oficjalnie dla kulturystów, a nieoficjalnie – dla gejów. Pracę w biurze reklamowym rzuci dopiero w 1973 r., gdy świat po rewolucji seksualnej, a świat gejowski po Stonewall – wreszcie zobaczy i doceni jego dzieła.
W fi lmie śledzimy tę żmudną drogę, zgrzebne życie z siostrą i Velim, konieczność kamuflażu, aż wreszcie nieoczekiwany sukces. Brakuje trochę tego, czego nie brakowało w twórczości Toma – seksu, erotycznej fantazji, boskich facetów Toma (polecam album „XXL”). Karukoski nakręcił biografię zmarłego przed 26 laty artysty według dzisiejszych emancypacyjnych standardów. Wychodzi się z kina z pozytywną energią. Finlandia ma od marca równość małżeńską, a „Tom of Finland” jest jej tegorocznym kandydatem do Oscara.
Tom of Finland (2017, Finlandia), reż. D. Karukoski, wyk. P. Strang, Tilkanen, J. Grabovsky; dystr. Tongaririo, premiera w Polsce; 24.11.2017
Tekst z nr 70/11-12 2017.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.