Ucieczka z matrixu

Bartosz Żurawiecki o tropach trans w kinie sióstr Lany i Lilly Wachowskich, które przeszły tranzycje i zrobiły trans coming outy

 

Lana Wachowski zrobiła trans coming out w październiku 2012 r., Lilly – w marcu 2016 r., mat. pras.

 

W marcu tego roku druga osoba z reżyserskiego rodzeństwa Wachowskich dokonała transseksualnego coming outu. Nie ma już Andy’ego, jest Lilly Wachowski. W 2012 roku objawiła się światu Lana Wachowski, znana wcześniej jako Larry. „The Wachowski Brothers” – tak były podpisywane pierwsze filmy tego duetu, w tym i słynny „Matrix”. Potem zostało to zmienione na „The Wachowskis”. Czy teraz w napisach zobaczymy „The Wachowski Sisters”?

Z punktu widzenia stereotypów związanych tak z płcią, jak i z twórczością, stereotypów, którym wszyscy, niekiedy bezwiednie, ulegamy, ta transseksualność – i to transseksualność podwójna – jest niewątpliwie zaskoczeniem. Filmy Wachowskich należą bowiem do tego, co zwykło się określać mianem „kina męskiego”. Obracają się w kręgu gatunków takich jak: science-fiction, komiks, thriller, są pełne efektów specjalnych i brutalnych scen. Pościgów, strzelanin i sztuk walki. W żadnym też z tych filmów nie pojawia się wątek transseksualny.

Tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Bardziej wnikliwe spojrzenie na twórczość Wachowskich ujawnia, że wszystkie ich filmy opowiadają o przełamywaniu własnych ograniczeń i uwarunkowań, o walce z opresyjnym systemem, o dążeniu do prawdy. Także o wychodzeniu z roli, jaką narzuciło nam społeczeństwo.

Femme niekoniecznie fatale

Znamienny jest pod tym względem już debiutancki thriller Wachowskich, nawiązujący do tradycji kina noir, a zatytułowany „Bound” (1996). W Polsce można go obejrzeć na DVD pod niefortunnym tytułem „Brudne pieniądze”. W filmie tym „kobieta mafii”, Violet (Jennifer Tilly) pragnie wyrwać się z okrutnego i wulgarnego męskiego świata. Nawiązuje więc romans z Corky (Gina Gershon), złodziejką, która niedawno wyszła z więzienia. Razem planują kradzież dwóch milionów dolarów należących do gangsterów. Forsa ta pozwoli bohaterkom zacząć nowe życie.

Oczywiście, na drodze do realizacji planu pojawi się mnóstwo przeszkód, jednak podstawowe pytanie, jakie zadaje sobie Corky, a wraz z nią widzowie, brzmi: czy uczucie Violet jest szczere? Czy nie udaje ona lesbijki, by wykorzystać złodziejskie umiejętności swej partnerki, a następnie ją wykiwać? Tak nakazywałaby konwencja czarnego kryminału, której istotnym elementem była zawsze figura „femme fatale”. Jednak siostry Wachowski przekraczają ten stereotyp i pokazują kobiecą więź jako coś prawdziwego i szczerego. Przeciwstawiają tę relację męskim układom opartym na przemocy, rywalizacji i skrajnej nieufności. Kibicujemy bohaterkom, mimo iż dopuszczają się czynów zdecydowanie nieetycznych.

W kobiecej relacji z filmu „Bound” można widzieć obraz więzi spajającej reżyserski duet, nierozłączny zarówno w pracy, jak i w poszukiwaniach prawdy o sobie. Można też dostrzec tutaj motyw odkrywania własnej kobiecości w obrazie innej kobiety. „Noszę w sobie twój wizerunek jako część mnie” – słyszymy na samym początku filmu. Widoczna jest także na ekranie fascynacja fetyszami kobiecości: nienagannym wyglądem Violet, jej sukienkami, fryzurami i biżuterią. Kamera czule portretuje kobiece ciała w scenie seksu, a wrażliwe oko zauważy, że zarówno sposób pokazania nagości, jak i opis tej relacji są odmienne od typowo voyeurystycznego lub też nierzadko mizoginistycznego spojrzenia męskiego, heteroseksualnego reżysera.

Znać drogę i podążać nią

W kontekście zmagań Lany i Lilly z tożsamością płciową dodatkowego wymiaru nabiera historia pokazana w „Matriksie”. Film ten opowiada przecież o ucieczce ze świata złudzeń i symulacji, z tytułowego matriksu, który stworzyły dla ludzi roboty. Tak naprawdę trzymają nas one w niewoli i karmią się naszymi ciałami. Ale mało kto ma odwagę, by stawić czoła trudnej, szokującej prawdzie, wymagającej wyrzeczeń i walki. Życie w matriksie może być całkiem przyjemne, a przynajmniej znośne, niewiedza zaś to błogosławieństwo – jak w pewnym momencie mówi jedna z postaci. Jest tu też kilka innych „bon motów”, które dają się odnieść do, też przecież ciężkiego, żmudnego procesu tranzycji, jaki przeszły siostry Wachowski. Choćby taki: „Znać drogę to jedno, a podążać nią to całkiem co innego”.

„Matrix” w naturalistyczny sposób pokazuje także zmagania ciała podłączonego do systemu i próbującego się z niego wyrwać. To ciało jest ranione, rozrywane, torturowane, doznaje spazmów, coś w nie wnika, wwierca się, coś się z niego wydostaje. Na przykład, w początkowej sekwencji filmu agenci wpuszczają Neo przez pępek pluskwę, która ma pełnić rolę szpiega. Partyzanci walczący z systemem muszą więc ją bez znieczulenia wyciągnąć. Widzimy zakrwawione resztki tego, ni to robota, ni to owada, ale także drgawki ciała mężczyzny, ból, jaki maluje się na jego twarzy.

Ważna jest też sama postać Neo, który ma zbawić świat od matriksu. Najpierw pokazany zostaje jako ktoś, kto nie zna prawdy. Potem, gdy uświadamia sobie, jak wygląda rzeczywistość, waha się, czy przystąpić do grupy partyzantów, czy jednak pokornie wrócić w objęcia systemu. Nie wiedzieć, zapomnieć. Gdy wreszcie podejmuje heroiczną decyzję, musi oczyścić swój umysł ze strachu i wątpliwości, uwierzyć w siebie i w swoją misję. Lilly i Lana są trochę jak Neo. Odważnie zdecydowały się objawić światu swoją prawdziwą naturę, by dać przykład, by dowieść, że można uciec z matriksu. Mimo iż na co dzień bardzo chronią swą prywatność, są introwertyczkami, praktycznie nie udzielają wywiadów i nie spotykają się z prasą.

Tożsamość i reputacja

Kwestia fałszywej tożsamości powraca również w „Speed Racerze” (2008), ekranizacji japońskiej anime, rozgrywającej się w świecie wyścigów samochodowych. Wśród postaci pojawia się tu bowiem brat tytułowego bohatera. Rex sfingował własną śmierć, przeszedł operację plastyczną i odrodził się w innym wcieleniu. Sprawuje dyskretną pieczę nad swoją rodziną, ale nie chce się ujawnić. W 2008 r. także nikt się jeszcze nie spodziewał, że Andy okaże się Laną, a Larry Lilly.

W najambitniejszym z dotychczasowym przedsięwzięć Wachowskich, nakręconej razem z Tomem Tykwerem ekranizacji wielowątkowej powieści Davida Mitchella „Atlas chmur”, poruszone zostały kwestie homofobii, rasizmu, antysemityzmu, seksizmu i innymi ciemnych stron naszej cywilizacji. Rozpisany na kilka płaszczyzn czasowych – przeszłych, teraźniejszych i przyszłych – film pokazuje dzieje ludzkości jako nieustanną drogę, pełną upadków i regresów, ku wolności i równości. O te dwie wartości trzeba ciągle walczyć, nigdy nie są dane raz na zawsze. Co pewien czas pojawia się kolejna grupa dyskryminowana, pozbawiana praw, spychana do rzędu podludzi. Dodajmy też, że w wątku gejowskim, umiejscowionym głównie w latach trzydziestych XX wieku, młody kompozytor, Robert Frobisher (Ben Whishaw) pada ofiarą szantażu ze strony swego starszego kolegi po fachu i mistrza, Timothy’ego Cavendisha (Jim Broad bent).

Natomiast w ostatnim, jak na razie, pełnometrażowym widowisku Wachowskich – filmie „Jupiter: Intronizacja” (2015) mamy poniekąd wątek transgenderowy. Główna bohaterka (zagrana przez Milę Kunis), pochodząca z rodziny rosyjskich imigrantów, dowiaduje się, że nosi w sobie królewski genotyp rodu panującego na jednej z odległych planet. Będzie musiała stoczyć walkę z wrogimi jej przedstawicielami swej drugiej familii, w czym pomoże genetycznie zmodyfikowany Caine Wise (Channing Tatum). Siostry Wachowski starają się w swoich filmach zachować parytet płciowy. Choć herosami w ich wysokobudżetowych produkcjach są, zgodnie z przyzwyczajeniami masowych odbiorców, głównie mężczyźni, to jednak kobiety nie ustępują im kroku. Kto wie, może w którymś z kolejnych filmów pierwsze skrzypce grać będzie kobieta trans?

„Reputacja jest wszystkim” – brutalnie przypomina w „Atlasie chmur” Cavendish. Nie da się ukryć, że najpierw Lana, potem Lilly Wachowski zaryzykowały swoją reputację, dokonując transseksualnego coming outu. Nie uczynił tego przed nimi żaden reżyser głównego nurtu, żaden twórca, żadna twórczyni hollywoodzkich superprodukcji. Na szczęście, czasy się zmieniły i nie wydaje się, by czekały Lilly i Lanę ostracyzm czy też degradacja zawodowa. Chociaż, oczywiście, otwarte jest pytanie, jak dalej potoczy się ich kariera. Na razie, żaden z następnych filmów Wachowskich nie powtórzył ogromnego sukcesu „Matriksu”. Ale najważniejsze, że im samym udało się z matriksu wyrwać.

 

Tekst z nr 61 / 5-6 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.