Są przynajmniej dwa powody, dlaczego pisarz WITOLD GOMBROWICZ zasługuje na tytuł polskiej ikony LGBT. Po pierwsze ze względu na obecne w jego twórczości prekursorskie wątki i postacie homoseksualistów, po drugie z powodu licznych romansów z mężczyznami, o których jednak wciąż wiadomo właściwie tylko tyle, że były. Tekst: Krzysztof Tomasik
Gombrowicz urodził się w 1904 r. w rodzinnym majątku Małoszyce w rodzinie szlacheckiej jako najmłodsze z czworga dzieci. Wcześnie zaczął ujawniać się jego talent literacki, pierwsze próby pisania podejmował już w latach 20. Jego droga twórcza jest dość dobrze zrekonstruowana, zdecydowanie mniej wiadomo o życiu prywatnym, choć każdy zajmujący się pisarstwem Gombrowicza świetnie zdaje sobie sprawę, że jest ono kluczowe. Krytyk literacki Artur Sandauer już w 1964 r., a więc jeszcze za życia pisarza, pisał w warszawskiej „Kulturze”: Wszystkie jego wyznania są cząstkowe, mają jakąś tylną furtkę, która zapobiega praktycznym konsekwencjom nadmiernej otwartości. Zacytujmy na razie jeden tylko przykład: oto, ilekroć w którymkolwiek z jego utworów, pisanych prawie zawsze w osobie pierwszej, pojawia się tematyka drażliwa, na scenę wchodzi – zamiast narratora – jego sobowtór. Tak jest w „Ferdydurke” z chwilą, gdy wyłania się sprawa parobka, dotychczasowy bohater usuwa się w cień, na plan zaś pierwszy wychodzi koleżka Miętus. Tak jest w „Trans-Atlantyku” kiedy rzecz zahacza o pederastię, na postać główną awansuje argentyński milioner Gonzalo, przy którego boku sam Witold Gombrowicz odgrywa role powiernika.
Ta swego rodzaju mistyfikacja była niezbędna w czasach, kiedy żył Gombrowicz. Prywatnie mógł pisać w liście do Kota Jeleńskiego w 1963 r. z Berlina: Tutaj okropne rzeczy, entre nous soit dit, okropnego ataku pederastii dostałem, ale publicznie nie chciał uchodzić za homoseksualistę, a pytany starał się nie powiedzieć nic konkretnego, mylił tropy, zgrywał się, wytrącał argumenty, sam poruszając ten wątek. Wspominając o „doświadczeniach homoseksualnych”, szczelnie obudowywał je historiami hetero. Polemizując z Sandauerem, deklarował: Wcale nie uchylam się od badań, które zresztą prowokuję mymi połowicznymi konfidencjami. (Dlaczego konfidencje są połowiczne? A nuż dlatego, że jest się homoseksualistą i nie jest; że się jest w pewnym okresie życia; lub w pewnych okolicznościach; że – to moja opinia – nie ma prawie mężczyzny, który by mógł zeznać pod przysięgą, że nigdy nie doświadczył tego pokuszenia. Trudno w tej dziedzinie domagać się spowiedzi zbyt kategorycznej). Innym razem był bardziej kategoryczny: […] nigdy, z wyjątkiem sporadycznych przygód w bardzo wczesnym wieku, nie byłem homoseksualistą. Po wielu latach w „Kronosie” zapisał, że „Pierwsze próby pe” to 1934 rok; najwięcej doświadczeń homoseksualnych miał w czasie swojego pobytu w Argentynie (1939-63).
Drogą, którą w kwestii swojej psychoseksualności wyznaczył jeszcze Gombrowicz, długo podążali kolejni badacze, i sama Rita Gombrowicz, jedyna oficjalna spadkobierczyni całego jego dorobku i autorka kilku książek o nim. Poznali się, gdy pisarz miał 60 lat i był poważnie chory, ich małżeństwo na pół roku przed jego śmiercią dla wielu było zaskoczeniem. Cieszyła się przede wszystkim rodzina, reszta potraktowała ślub z przymrużeniem oka.
Gombrowicz zmarł w lipcu 1969 r. we francuskim Vence, nie doczekał literackiego Nobla, o co bardzo zabiegał. Im więcej mija lat od jego śmierci, tym w wypowiedziach wdowy maleje ładunek wszelkiej nienormatywności. Wizerunek został przycięty do potrzeb kolorowych pism, ukazujących „wielkich ludzi” w najbardziej banalny sposób. Kilka lat temu w wywiadzie dla „Vivy!” Gombrowicza przedstawiała jako wielkiego patriotę („do śmierci pisał w ojczystym języku”), a poza tym po prostu miłego, ciepłego i mądrego mężczyznę, który ożenił się tak późno, bo wcześniej nie znalazł odpowiedniej kobiety. Rita Gombrowicz zdefiniowała nawet, na czym polegała „podwójna natura” jej męża: Bywał dość okropny w towarzystwie, szydził ze wszystkich i wszystkiego. Walka na słowa go podniecała – to był jego żywioł. Ale w domu chował pazurki, robił się miły i łagodny, czuł się bezpiecznie. Nie kłóciliśmy się. Jeśli w czymś się nie zgadzaliśmy, zwykle mi ustępował.
Tekst z nr 88/11-12 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.