Na 379 filmów w polskich kinach 2018 r. tylko 11 miało pierwszoplanowe wątki LGBT
W zeszłym roku do kinowej dystrybucji w Polsce trafiło 379 filmów, z czego w 11 centralną rolę odgrywał wątek/bohater/ka LGBT (np. „Tamte dni, tamte noce”). W kolejnych 15 istotny „tęczowy” element pojawiał się na drugim lub trzecim planie (np. „Lady Bird”, gdzie chłopak bohaterki okazuje się gejem). Mamy jeszcze epizody, np. przemykające w pojedynczych scenach drag queens, koleżanki Ally (Lady Gaga) w „Narodzinach gwiazdy” albo księża robiący do siebie maślane oczy w „Klerze”. Ten typ reprezentacji nie ma wpływu na fabułę i trudniej zapada w świadomość widza – nie liczymy więc go do podsumowania. Wniosek jest smutny: tylko 26 z 379 (6,5%) filmów ma wątki LGBT. Co więcej, gdyby w tych 379 filmach policzyć stosunek liczby tęczowych postaci do wszystkich, wynik byłby dużo niższy niż odsetek ludzi LGBT w społeczeństwie. Łatwiej spotkać kogoś LGBT w realnym życiu niż na dużym ekranie. Większość polskich widzów (93,5% filmów!) nie natknęła się na żadną reprezentację LGBT w kinie – nie istniejemy. Inspiracją do tych kalkulacji były coroczne raporty GLAAD, amerykańskiej organizacji monitorującej media, przede wszystkim kino i TV, pod kątem widoczności LGBT. GLAAD została założona w 1985 r., raporty prezentuje od połowy lat 90. Raportu za 2018 r. jeszcze nie ma. W 2016 r. odsetek filmów hollywoodzkich z postacią LGBT wyniósł 18,4%, w 2017 – tylko 12,8%, ale i tak sporo więcej niż na polskich ekranach. Dane z USA, podkreślmy, dotyczą wielkich wytwórni – nie obejmują niezależnych produkcji, w których wątki LGBT generalnie są częstsze.
Pierwszy plan
Spośród jedenastu produkcji z pierwszoplanowym wątkiem/bohaterem LGBT, siedem można by nazwać gejowskimi, cztery – lesbijskimi. Głównych postaci biseksualnych lub transpłciowych nie było w ogóle. Najgłośniejszym filmem LGBT 2018 r. były wspomniane „Tamte dni, tamte noce” (premiera: 26.01.2018). Lato, malownicza włoska prowincja, połowa lat 80. – w tej scenerii 17-letni Elio zakochuje się w o kilka lat starszym Oliverze. Obraz Luki Guadagniniego, na podstawie powieści André Acimana (również wydanej w Polsce w 2018 r.), został obsypany deszczem nagród, włącznie z Oscarem za scenariusz dla 90-letnigeo Jamesa Ivory’ego (wyoutowanego geja). Równie świetnie przyjęty przez krytykę był film Robina Campillo „120 uderzeń serca” (11.05), laureat sześciu Cezarów, w tym dla Filmu Roku. To porywająca historia radykalnej francuskiej organizacji ACT-UP Paris z lat 90., walczącej ze stygmatyzacją HIV/AIDS. Bezkompromisowe akcje ACT-UP śledzimy na tle rodzącego się uczucia między działaczami: Seanem i Nathanem, z których jeden żyje z HIV. Czerwiec przyniósł trzy „tęczowe” premiery. W szwajcarskim „Mario” dwaj zakochani w sobie piłkarze pod presją homofobii muszą wybierać między karierą sportową a miłością. W stylowym norweskim horrorze „Thelma” tytułowa bohaterka o ponadnaturalnych zdolnościach musi pokonać uprzedzenia i wpływ fundamentalnie religijnego ojca, by być ze swoją dziewczyną. Filmem LGBT lata był zaś „Twój Simon”, pierwsza hollywoodzka komedia romantyczna dla nastolatków, w której główny bohater jest gejem. 17-letni Simon ma już dość ukrywania orientacji – tym bardziej, że w sieci poznał właśnie interesującego chłopaka, który używa ksywki „Blue” i… chodzi do tej samej szkoły. „Twój Simon” był dużym hitem w USA, ale przez polskie ekrany tylko przemknął. W premierowy weekend nie zebrał nawet 10 tys. widzów. W sierpniu na ekrany weszły „Nieposłuszne”, dramat o dwóch Żydówkach z ortodoksyjnej społeczności w Londynie, których niegdyś łączyła miłość, ale dokonały odmiennych życiowych wyborów: Ronit wyjechała do Nowego Jorku, by móc być sobą, a Esti wyszła za mąż, postanawiając „zapomnieć” o swej homoseksualnej tożsamości. Październik przyniósł historyczną premierę – „Ninę” Olgi Chajdas, pierwszy polski lesbijski film. Nina i Wojtek, małżeństwo z kilkunastoletnim stażem, szukają surogatki, która mogłaby urodzić ich dziecko. Trafiają na Magdę, lesbijkę, dla której Nina traci głowę. Film zdobył nagrody na festiwalach (Rotterdam, Gdynia), ale dystrybucja była tak wąska, że „złapanie” seansu „Niny” stanowiło nie lada trudność. Brazylijski „Hard Paint” (też z października), laureat Teddy’ego, nagrody dla najlepszego filmu LGBT na festiwalu w Berlinie, to historia chłopaka, który rozbiera się i tańczy przed internetowymi kamerkami, malując ciało neonowymi farbami. Od 2 listopada mogliśmy oglądać „Bohemian Rhapsody” – biografię Freddiego Mercury’ego. Ponad 800 mln USD dochodu uczyniło z filmu najbardziej kasową biografię w historii kina. „Bohemian…” spotkała się ze słuszną krytyką za niezgodności z faktami z życia bohatera i za tendencyjne rozłożenie akcentów – sporo ekranowego czasu poświęca się na związek Freddiego z Mary Austin (który miał miejsce, gdy ten nie akceptował jeszcze swej homoseksualności), romanse z mężczyznami zbywa się kilkoma sekundami, a AIDS nie ma na ekranie praktycznie w ogóle. Twórcy jednak nie wymazali homoseksualności Freddiego całkowicie. W ten sposób Freddie stał się praktycznie jedynym gejem, którego w kinach 2018 r. zobaczyła masowa publiczność. W listopadzie oglądaliśmy jeszcze dwie mniejsze produkcje: „Dziedziczki”, paragwajski kandydat do Oscara o parze starszych lesbijek oraz francuskie „Sorry Angel” o perypetiach miłosnych homoseksualnego pisarza i studenta. Spośród wymienionych 11 filmów, tylko dwa były dużymi produkcjami – „Bohemian Rhapsody” i „Twój Simon” („Tamte dni, tamte noce” zdobyły rozgłos i powodzenie, ale nie wyszły z wielkiej wytwórni). Na „Bohemian…” poszło w Polsce ponad 1 milion 200 tys. widzów – to aż ok. 6 razy więcej niż na pozostałe 10 filmów razem wziętych!
Drugi (i trzeci) plan
Wątki LGBT na drugim i trzecim planie? Mamy tu wreszcie 2 postacie trans, i to obie grane przez aktorki trans. W „Touch Me Not” transpłciową prostytutkę gra… transpłciowa prostytutka Hanna Hofmann (patrz: wywiad w poprzednim numerze „Repliki”), a w „Assassination Nation” do paczki przyjaciółek głównej bohaterki należy transpłciowa Bex (Hari Nef), w tle natomiast pojawia się wątek homofobicznego polityka-kryptogeja. Dalej: oscarowy „Kształt wody”, gdzie przyjaciel/sąsiad głównej bohaterki jest starszym, raczej ukrywającym orientację gejem oraz wspomniany „Lady Bird”. W angielskim „Party” przez cały niemal film toczy się tytułowa impreza, a na niej oglądamy m.in. parę lesbijek, przyjaciółek głównej bohaterki (jedna z nich oczekuje dziecka), a końcowy twist… OK, nie spojlerujemy. W bardziej mainstreamowej „Dziewczynie w sieci pająka” Lisbeth Salander (główna postać) romansuje z kobietą, ale to wątek bardziej dekoracyjny niż napędzający akcję, w przeciwieństwie do komedii „Strażnicy cnoty”, gdzie na drugim planie Sam akceptuje swą homoseksualną orientację, robi coming out przed ojcem oraz całuje się z dziewczyną. I jeszcze „Z perspektywy Paryża” (przyjacielem Etienne’a, głównego bohatera, jest Jean Noel, błyskotliwy i ujmujący gej) oraz „Climax” (jednymi z członków grupy tanecznej są dwaj geje). W polskim kinie znajdziemy tylko 2 postacie. Barnaba, gej z „Narzeczonego na niby” stanowi jednak tylko pretekst do wprowadzenia konfliktu w głównej heteryckiej parze. Ona myśli, że on jest gejem, bo Barnaba okazuje się jego przyjacielem. Na dodatek panowie mają jakąś tajemnicę (absurdalnie niewyjaśnioną). Gorzej jest w „Kamerdynerze”, gdzie homoseksualność Kurta to główna cecha, która ma przekonać widza o jego zepsuciu; ostatecznie zostaje on nazistą. Homofobią zalatuje też „Eter” Krzysztofa Zanussiego, gdzie mamy trzecioplanowy wątek księdza (fałszywego, jak się okazuje), który jest gejem, chodzi na chłopaków do burdelu. Mogliśmy też na ekranach obejrzeć trzy dokumenty o nieżyjących postaciach LGBT: „Książę i dybuk” o przedwojennym reżyserze Michale Waszyńskim, „Whitney” o supergwieździe pop Whitney Houston i „McQueen” o projektancie mody Alexandrze McQueenie. Wątki LGBT w tych filmach były jednak poboczne, stąd ich kwalifikacja do drugiego planu.
Dumbledore kocha Grindewalda, ale… nie na ekranie
Przyczyny tak małej reprezentacji LGBT w kinie 2018 r. są tyleż smutne, co oczywiste. Uprzedzenia. Homofobia. Przekonanie, że widzowie nie są w stanie zaakceptować postaci LGBT – nie tylko ze strony producentów, ale również dystrybutorów i kiniarzy – np. ani sieć Multikino, ani Helios nie grały „Tamtych dni, tamtych nocy”. A na słaby wynik „Twojego Simona” składa się m. in. nieumiejętność dystrybutora w dotarciu do głównego targetu, czyli młodych kobiet i gejów. Przeszkodą był tylko mały budżet na reklamę, czy uprzedzenia również? (W ogóle do polskich kin nie wchodzi najgłośniejszy film LGBT ostatnich miesięcy: „Boy Erased” z Lucasem Hedgesem jako młodym gejem wysłanym przez rodziców – Nicole Kidman i Russell Crowe – na terapię konwersyjną). Poza „Simonem” i „Bohemian Rhapsody”, spośród dużych produkcji, jeszcze tylko „Deadpool 2” zawiera postacie LGBT – uroczą lesbijską parę. I jest to, w 2018 r., przełom. Bo w ramach Marvel Cinematic Universe powstało już 20 filmów (w tym ostatni „Avengers”, gdzie już na plakacie widnieje 20 bohaterów/ek), znajdziemy w nich dziesiątki postaci, wiele ras kosmitów, gadającego szopa itp., ale ani jednej osoby LGBT. W „Czarnej Panterze” nakręcono sekwencje potwierdzające queerowość Okoye, oczywistą dla tych, którzy znają komiks, na podstawie którego powstał film – ale w filmie Okoye queerowa już nie jest. To powtórka z 2017 r., gdy to samo „przydarzyło się” biseksualnej Walkirii z „Thor: Ragnarok”. Producent Kevin Feige zapewnia, że już, już niedługo to się zmieni, ale trzeba dużo pracy, by odkręcić mit wyłącznie heteryckiego świata. Co z tego, że Lando z „Hana Solo” według scenarzysty jest panseksualny, jeśli dowiadujemy się o tym… tylko z prasowego wywiadu? Jeszcze bardziej absurdalny przypadek to tegoroczny odcinek franczyzy „Fantastyczne Bestie”. J.K. Rowling po wydaniu ostatniej części książek o Harrym Potterze, ogłosiła, że Dumbledore jest gejem i kochał się w Grindelwaldzie. Teraz sama stworzyła sobie idealną możliwość potwierdzenia tego w kolejnym scenariuszu, jednak nie zrobiła tego. Romantyczna przeszłość Dumbledore’a i Grindelwalda jest bezpośrednią motywacją działań tego pierwszego w filmie, jednak widza się o niej nie informuje, przez co fabuła jest niezrozumiała. W polskiej „Planecie singli”, hicie z 2016 r., mieliśmy postać Marcela (Piotr Głowacki), geja, przyjaciela głównego bohatera. Marcel kończył film z potencjalnym chłopakiem u boku, ale w zeszłorocznym sequelu zniknął nie tylko ten chłopak – „Planeta Singli 2” dostała takiej amnezji, że zniknęła jakakolwiek sugestia, że Marcel mógłby być kimkolwiek zainteresowany romantycznie – w filmie kręcącym się non-stop wokół miłości! Analogicznie z „Mamma Mia 2”: w pierwszej części (z 2008 r.) sugerowano, że bohater Colina Firtha jest gejem i nawet znajduje sobie chłopaka. W zeszłorocznej dwójce na ten temat – cicho sza. Czy obejrzymy w końcu film superbohaterski o biseksualnym facecie? Kryminał z policjantką lesbijką? Komedię romantyczną z trans bohaterem? Dramat obyczajowy o parze gejów adoptujących dziecko, granych przez, dajmy na to, Ryana Goslinga i Leonardo DiCaprio? Oby sukces „Twojego Simona” (w USA) czy „Bohemian Rhapsody” (na całym świecie) spowodował większą śmiałość w pokazywaniu tęczowych bohaterów/ek. Na koniec ostatnia ważna sprawa: widzowie, jak wiadomo, głosują nogami – chodząc do kina. Internetowa wypożyczalnia LGBT outfilm.pl ma się dobrze (niebawem poświęcimy jej osobny tekst), ale filmy LGBT mają generalnie słabą frekwencję. Zdaje się, że wielu kinomanów LGBT wciąż siedzi w szafie, hołdując zasadzie: „Oglądaj w domu, po kryjomu”. A więc pracę musi wykonać również sama społeczność LGBT: jeśli chcemy mieć należną nam reprezentację w kinie, powinniśmy do tego kina na filmy LGBT częściej chodzić.
Tekst z nr 77 / 1-2 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.