„Zjednoczone stany miłości” (Polska, 2016), scen. i reż. T. Wasilewski; wyk. M. Cielecka, D. Kolak, M. Nieradkiewicz, J. Kijowska; Premiera kinowa: 29.07.2016
Niewielkie miasto w Polsce. 1990 rok, czas przełomu. Cztery kobiety „na zakręcie”. Marzena, Wicemiss Polonia sprzed kilku lat, czuje, że to już ostatni moment, by zaistnieć jako modelka. Jej koleżanka Agata dusi się w małżeństwie, zauroczona młodym księdzem. Iza, starsza siostra Marzeny, jest uwikłana w toksyczny romans z żonatym mężczyzną. Renata została właśnie zwolniona z pracy, ale całą uwagę skupia na fascynacji Marzeną, do której stara się zbliżyć. Taki jest punkt wyjścia, dalszych perypetii nie zdradzę, ale zwolennik(cz)kom kina z artystycznymi ambicjami, opowiadającego o kobiecych dramatach powinno się podobać. Największa zaleta filmu to aktorstwo, nie tylko koncertowa gra odtwórczyń czterech wiodących ról (Nieradkiewicz, Kijowska, Cielecka, Kolak), ale także męski drugi plan (Simlat, Czarnik, Chyra). Świetnie został obsadzony Tomasz Tyndyk (wywiad – patrz: „Replika” nr 21) w roli atrakcyjnego księdza, który dla bohaterki staje się ucieleśnieniem marzenia o rodzimym odpowiedniku Richarda Chamberlaina z serialu „Ptaki ciernistych krzewów”.
Co zawodzi? Najsłabszy jest, paradoksalnie, scenariusz, za który Tomasz Wasilewski otrzymał nagrodę na festiwalu w Berlinie. Mało przekonuje mnie też sam wątek lesbijski. Historia o nauczycielce rosyjskiego w średnim wieku, która trzyma w mieszkaniu kilkadziesiąt ptaków i podstępem postanawia wkroczyć w życie sąsiadki byłaby zwyczajnie nieznośna, gdyby nie wspaniała Dorota Kolak potrafiąca jednym wyrazem twarzy uwiarygodnić opowieść (przejmująca scena nauki tańca). Wielka szkoda, że bohaterkami tej części nie uczyniono kobiet, których głębsza relacja byłaby możliwa. (Krzysztof Tomasik)
Tekst z nr 63 / 9-10 2016.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.