Żniwa (Stadt Land Fluss); reż. B. Cantu. Wyk. L. Steltner, K.M. Müller; Niemcy 2011; dystr. Tongariro; premiera w kinach: sierpień 2012
„Żniwa” to historia spotkania dwóch młodych chłopaków na praktykach na farmie. Rzecz dzieje się w Janicksdorf, na terenach byłej NRD w okolicy Berlina. Trafi a tam młodzież z problemami rodzinnymi i społecznymi. Pracownicy socjalni starają się pomoc im wystartować w życiu.
Marko to cichy, stroniący od rówieśników samotnik z patologicznej rodziny. Pracowity, ale bez przekonania do tego, co robi. W zasadzie nie ma planów na dalsze życie. Ożywia się trochę, gdy pewnego dnia na farmie pojawia się nowy praktykant Jacob. Między Marko a Jacobem nie „iskrzy” – raczej mozolnie wiąże się nić sympatii, która przeradza się w romans. Nie wszystko idzie łatwo – obaj nie są zbyt rozmowni, nie umieją również nazwać tego, co się między nimi dzieje. A otoczenie raczej nie sprzyja coming outom. Marko bardzo jest spragniony czułości, ale i nieufny – stawia opor i na początku ucieka Jacobowi. Ten delikatnie próbuje się do niego zbliżyć. Ostatecznie noc spędzona wspólnie w Berlinie przełamuje lody.
Film jest bardzo wyciszony, odbiegający od standardowej formy wartkiej narracji. Chwilami przypomina nawet dokument – ujęcia z ręki, zaglądanie bohaterom przez ramię. Akcja toczy się spokojnie w rytm prac na farmie. Farma w Janicksdorf to autentyczne miejsce, więc można się przyjrzeć, jak faktycznie wygląda życie rolnika. Może nie wszyscy są entuzjastami takich klimatów, ale sama historia warta jest obejrzenia. A już szczególnie ostatnia, bardzo wzruszająca scena.
Tekst z nr 39/9-10 2012.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.