Zuza Stachura zdobyła tytuł Miss Trans 2013 r. podczas wyborów zorganizowanych w czerwcu br. W wywiadzie Marty Konarzewskiej opowiada o wyborach, o sobie i o swej partnerce.
W liceum pedagog mnie wysłał do psychologa, a ten do psychiatry na testy, bo miałam problemy w kontaktach z rówieśnikami. Stałam z boku, cicha, wolałam czytać książki, niż obgadywać z chłopakami „laski”. A z drugiej strony byłam już też walczącą anarchistką i potrafiłam powiedzieć, na przykład pani dyrektor, co myślę.
Co na to psychiatra i jego testy?
Z: Że wstydzę się swojej płci. Zaczęłam czytać o tym więcej w internecie i wystraszyłam się. To był 2006 rok, w Polsce sprawy trans dopiero ruszały, wiedza była marna. Miałam okres odrzucenia, dosyć długi. Dopiero po wojsku zaczęłam znów sobie pozwalać. Od swojej ówczesnej partnerki dostawałam nawet od czasu do czasu akceptację. Na godzinę, dwie mogłam założyć coś damskiego, umalować się… (…)
Jeden znajomy się odciął z zazdrości o dziewczynę. Myślał, że z nią kręcę, a ja z nią tylko o ciuchach gadałam, i o maseczkach.
A twoi rodzice?
Z: Trudny temat. Wyszłam z szafy przed rodziną całkiem niedawno – w marcu. Niestety nie było to zaplanowane. Miałam przyjaciółkę, której się zdawało, że łączy nas coś więcej. Szczerze wyprowadziłam ją z błędu, powiedziałam, jak ze mną jest. A ona w ramach zemsty napisała do mojej mamy i wszystko powtórzyła. Wpadłam w panikę. (…)
Ale już się podnoszę. Po Miss Trans powiedziałam sobie: dość tego stania w miejscu, trzeba się ruszyć. I powoli ruszam w stronę transformacji, niebawem pierwsza wizyta lekarska.
Na zdjęciu: Zuza Stachura. Foto: Agata Kubis
Cały wywiad z Zuzą Stachurą – do przeczytania w „Replice” nr 44