Zuzanna Śliwińska – “Skrzypek”

Wyd. Novae Res 2020

 

 

Czytadło rozgrywające się snobistycznie gdzieś poza granicami współczesnej Polski. Może dlatego, że nie ma tu ani krzty homofobii (co akurat jest zaletą książki), podczas gdy nawet bajka umieszczona w polskich realiach jakoś by się do homofobii musiała odnosić? W każdym razie w powieści Śliwińskiej wszyscy są zachwyceni, gdy aspirujący pisarz Scott poznaje miłość swego życia, Eliota, który niegdyś był „cudownym dzieckiem skrzypiec”, a teraz jest zaledwie nauczycielem muzyki, ku niezadowoleniu swoich nadętych rodziców. Chłopcy żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie okrutny los, który wkracza do akcji tak w okolicy 300. strony. Całość czyta się dość gładko (mimo pewnych niezręczności językowo-stylistycznych), tym niemniej przydałoby się parę cięć, zwłaszcza wtedy, gdy autorka dzieli się refleksjami na temat życia, związków, dobra i zła itd., itp. Formalnie „Skrzypek” nie wykracza poza konwencję romansu, zauważmy jednak sprawiedliwie nieśmiały wątek autotematyczny w finale. Jeśli ktoś lubi czytać, słuchając jednocześnie muzyki, ten może sobie skompilować soundtrack złożony z utworów, których tytuły padają w książce. Są to przede wszystkim „the best of muzyka klasyczna”; dość banalny zestaw jak na tytułowego bohatera, niegdyś gwiazdę światowych scen muzycznych. Ale też i całą książkę należy uznać za nieszkodliwy banał. (Mateusz Chojnacki)

 

Tekst z nr 90/3-4 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.