Prymuska Estonia, Łotwa jak Polska oraz maruderka Litwa, czyli sytuacja LGBT w trzech nadbałtyckich byłych republikach ZSRR
Tekst: Joanna Chojnicka
Estonia, Litwa i Łotwa to jedyne byłe republiki ZSRR, które należą do Unii Europejskiej. Dołączyły do niej w 2004 r. wraz z Polską. Przypisywana im wspólna bałtycka tożsamość jest dość problematyczna. Szczególnie Estonia rożni się od dwóch pozostałych państw, zarówno pod względem kulturowym (np. języki litewski i łotewski tworzą grupę bałtycką, podczas gdy estoński jest językiem ugrofińskim), jak i politycznym oraz ekonomicznym.
Estonia – związki partnerskie w 2014?
Estonia wyprzedza Litwę i Łotwę (a przy okazji i Polskę), jeśli chodzi o sytuację osób LGBT. Na tęczowej mapie Europy z 2013 r. (sporządzonej przez ILGA Europe) wynik Estonii – 29% równości osób LGBT – był wyraźnie lepszy od osiągnięć Litwy, Łotwy i Polski (odpowiednio 20%, 21% i 22%), choć jeszcze dotkliwie daleki od liderów z wynikiem powyżej 60% – Wielkiej Brytanii, Belgii, Francji, Norwegii, Portugalii, Hiszpanii, Szwecji.
Estońskie Ministerstwo Sprawiedliwości rozpoczęło prace nad ustawą zapewniającą ochronę przed przestępstwami z nienawiści motywowanej homofobią i homofobiczną mową nienawiści; obiecująco zapowiada się również kwestia prawa regulującego związki osób tej samej płci: projekt ustawy został złożony w parlamencie w kwietniu br. W maju uzyskał poparcie rządu i przeszedł już pierwsze czytanie w parlamencie. Jeśli zostanie uchwalony, Estonia stanie się pierwszym krajem powstałym z rozpadu ZSRR, w którym legalne są jednopłciowe związki partnerskie.
Choć raport ILGI dostrzegł znamiona postępu również na Łotwie, to jednak podkreślono nietolerancyjny charakter łotewskiego społeczeństwa (np. z całej Unii Europejskiej właśnie Łotysze byliby najmniej zadowoleni z posiadania osoby LGBT na najwyższym stanowisku politycznym w państwie). Notabene ocena sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce była równie chłodna. Raport był szczególnie krytyczny w odniesieniu do Litwy, gdzie homofobiczne wypowiedzi litewskich polityków „potęgują klimat nietolerancji wobec osób LGBT”. Porównywanie homoseksualizmu do pedofilii i zoofilii przez członków parlamentu jest na porządku dziennym. Na tym tle wyróżnia się poseł litewskiego parlamentu Petras Gražulis, który ma na koncie areszt za agresywne zachowanie podczas Parady w Wilnie w 2010 r. oraz zakłócenie konferencji prasowej zorganizowanej w 2012 r. z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii i Transfobii, gdzie w obecności aktywistów LGBT i ambasadorów zagranicznych wzywał wszystkich gejów do opuszczenia kraju.
Dyskusja na temat legalizacji związków jednopłciowych jest na razie mrzonką w państwie, gdzie poważnie debatuje się o wprowadzeniu do konstytucji definicji rodziny opartej na tradycyjnym małżeństwie i rodzicielstwie. Już w 2010 r. wprowadzono zakaz rozpowszechniania informacji „szkodliwych dla nieletnich”, szczególnie takich, które „dyskredytują” wartości rodzinne i „propagują” alternatywne wzorce rodziny – prawo niewiele różniące się od putinowskiego zakazu „propagandy homoseksualnej”. Polska i Łotwa znajdują się więc na dość podobnej pozycji, pomiędzy postępową Estonią a najbardziej krytykowaną Litwą. Porównywalność prawno-społecznej sytuacji mniejszości seksualnych na Łotwie i w Polsce zauważyli też autorzy artykułu „Minority rights after EU enlargement: A comparison of antigay politics in Poland and Latvia” opublikowanego w czasopiśmie naukowym Comparative European Politics w 2010 r. Wcześniej, w 2006 r., Amnesty International wydała wspólny raport o prawach LGBT w Polsce i na Łotwie. Wyrażał on obawy w odniesieniu do ograniczeń prawa do wolności zgromadzeń i wypowiedzi w obu państwach. O tym za chwilę.
Na legalu
Homoseksualizm (przede wszystkim męski) był nielegalny w Estonii i na Łotwie do 1992, a na Litwie do 1993 r. Po dekryminalizacji historia ruchu LGBT w regionie bałtyckim kształtowała się w ścisłym związku z przebiegiem negocjacji, a następnie członkostwem tych państw w Unii Europejskiej. Udział w europejskim projekcie miał być dla nich przede wszystkim zabezpieczeniem przed Rosją. Praktycznie natychmiast po odzyskaniu niepodległości przyjęły one więc proeuropejskie, wręcz euroentuzjastyczne stanowisko. Aby zapewnić sobie maksymalną szansę na sukces, starały się zaadoptować liberalny dyskurs Europy Zachodniej. Przejawiało się to na przykład przejęciem pozytywnej postawy wobec idei wspólnoty bezpieczeństwa z włączeniem Rosji, pomimo nieprzemijającego poczucia zagrożenia, jakie Rosja mogła stanowić dla suwerenności krajów bałtyckich. W kwestiach, w których zaakceptowanie progresywnego stanowiska Unii było niemożliwe, przyjmowano pozycję neutralną lub je po prostu przemilczano. W ten sposób wyjaśnić można przykładowo relatywnie małą liczbę homofobicznych wypowiedzi polityków łotewskich (a także polskich!) w trakcie trwania negocjacji członkowskich.
Zmiana dyskursu często poprzedza zmianę postaw. Można pokusić się o stwierdzenie, że tak właśnie stało się w Estonii. Przejęciu liberalnego dyskursu europejskiego towarzyszyło tu przejęcie liberalnego światopoglądu. To tłumaczyłoby, dlaczego mniejszościom seksualnym wiedzie się w tym kraju lepiej niż w Polsce, na Litwie i na Łotwie, gdzie zmiana dyskursu była powierzchowna i warunkowa. Miała ona ściśle instrumentalną funkcję – zagwarantować członkostwo w Unii. Gdy cel ten został osiągnięty, można było powrócić do wcześniejszego, tymczasowo wyciszonego dyskursu konserwatywnego (wyjaśnia to również ochłodzenie stosunków Łotyszy i mniejszości rosyjskiej w tym kraju wskutek rosyjskiej agresji na Ukrainie).
Autorzy wspomnianego artykułu z Comparative European Politics podkreślają właśnie zbieżności polskiego i łotewskiego antygejowskiego dyskursu elit politycznych po wstąpieniu obu krajów do Unii w 2004 r. Dla przykładu, zakaz organizacji Marszu Równości w Poznaniu w 2005 r., Parady Równości w Warszawie w 2005 r., oraz ich łotewskich odpowiedników w Rydze w 2006 i 2007 r. motywowane były identycznie – rzekomymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa publicznego. Ruch antygejowski w Polsce i na Łotwie operuje zbliżoną religijno- nacjonalistyczną retoryką. U nas nie budzi to zdziwienia, jednak na Łotwie nie istnieje jedna dominująca religia – główne wyznania to katolicyzm (24%), prawosławie (20%), protestantyzm (13%), ateistów/agnostyków jest 21% – a to oznacza, że tożsamość narodowa nie jest związana z przynależnością religijną do tego stopnia, co w Polsce. Jednak na Łotwie nastąpiła aktywizacja elementu religijnego w dyskursie nacjonalistycznym. Właśnie w odpowiedzi na ruch LGBT! Nagle więc zyskało na znaczeniu chrześcijańskie dziedzictwo narodu łotewskiego – co ma oczywiście służyć zanegowaniu przynależności narodowej przedstawicieli mniejszości seksualnych, stanowiących antytezę chrześcijańskiej moralności. Również kampanie antymarszowe – polski Zakaz pedałowania i łotewskie No pride – sięgają po te same metafory i argumenty zaczerpnięte z dyskursu faszystowskiego i używają dokładnie tego samego znaku graficznego. W dobie globalizacji nawet dyskursy ekstremalnego nacjonalizmu okazują się nieco… internacjonalne.
Łotewska mozaika
Głowna różnica pomiędzy polską a łotewską sytuacją to oczywiście liczby: Łotwa ma niewiele ponad 2 mln mieszkańców. Już z samych praw statystyki wynika mniej widocznych osób LGBT, mniej wyoutowanych aktywistów, polityków, celebrytów niż w Polsce. Na Łotwie istnieje jedna licząca się organizacja działająca na rzecz mniejszości seksualnych – Mozaīka. W marszach zorganizowanych pod nazwą Rīgas praids w 2007 i 2008 r. udział wzięło odpowiednio ok. 800 i 200 osób – przy czym dużą część stanowili goście Mozaiki z zaprzyjaźnionych organizacji zagranicznych.
Ważny jest też aspekt pewnego opóźnienia historycznego – schowana głębiej za żelazną kurtyną niż Polska, Łotwa „przegapiła” rewolucję seksualną; również ruch LGBT zmobilizował się dopiero w odpowiedzi na wybuch homofobii towarzyszącej organizacji pierwszej ryskiej parady w 2005 r.
W 2013 r. łotewscy przedstawiciele społeczności LGBT gościli na warszawskiej Paradzie Równości. Młodzieżowy e-magazyn Skapis („Szafa”) opisywał to wydarzenie w raczej ambiwalentnym tonie: doceniony został pokojowy, pozbawiony większych incydentów przemarsz, wspomniano jednak również o ataku na Roberta Biedronia. Z tego wysunąć można dwa wnioski: po pierwsze, Łotysze trochę nam tej parady zazdroszczą; po drugie, ważne jest dla nich, by podkreślić, że u nas też idealnie nie jest, że też wciąż borykamy się z poważnymi publicznymi przejawami homofobii. Oczywiście, otwierając się na świat nie tylko zyskujemy – wsparcie i doświadczenie innych, którzy tę drogę przeszli przed nami – lecz również dobrowolnie poddajemy się krytyce. Niewątpliwie nie jest przyjemnie czytać kolejny, ogólnodostępny, anglojęzyczny tekst o homofobii made in Poland. To nie może nas jednak powstrzymywać od nawiązywania kontaktów na europejską, a nawet globalną skalę. Bo nie tylko my możemy na tym skorzystać, ale też ci, którzy są za nami – w czasie i w liczbach. Siłą przebicia przewyższamy wszak nie tylko Łotwę i Litwę, ale też „prymuskę” Estonię, choć nie powinno to być powodem do poczucia wyższości, lecz raczej solidarnej mobilizacji.
Pokojowy charakter polskich marszów zyskuje na wartości w perspektywie porównawczej. W celu przybliżenia polskim czytelnikom powagi sytuacji na Łotwie, przytoczę słowa obywatela Kanady Gastona Lacombe’a, wywiad z którym opublikował Skapis. Lacombe jest fotografem, wyoutowanym gejem, który mieszkał w Rydze ze swoim partnerem w latach 1997-2008. Uczestniczył on w zakładaniu Mozaiki i organizowaniu parady w 2006 r. Parada ta nie otrzymała pozwolenia władz miasta, odbyła się więc na terytorium prywatnym – w sali konferencyjnej Reval Hotel Latvia. Lacombe w bardzo emocjonalny sposób opisuje ten „najgorszy dzień w swoim życiu”, kiedy garstka uczestników „parady” znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie: rzucano w nich kamieniami, ludzkimi ekstrementami, blokowano wyjście z hotelu.
Lacombe przyznaje, że powodem numer 1 opuszczenia przez niego Łotwy była homofobia. Partnera Gastona, ktory jechał wtedy samochodem na lotnisko, ścigali chuligani, próbując zepchnąć go z drogi. Para wkrótce potem opuściła Łotwę. Bardzo dobry fi lm obrazujący te wydarzenia pt. „Homo@lv” dostępny jest na Vimeo z angielskimi napisami. Naprawdę polecam! http://vimeo.com/38177969
Baltic Pride
Od 2009 r. Tallin, Wilno i Ryga naprzemiennie organizują jeden wspólny event pod nazwą Baltic Pride (w czerwcu 2014 r. odbył się on w Tallinie). Lokalne społeczności LGBT wiedzą, że razem mają większe szanse być widocznymi i ostatecznie doprowadzić do realnych zmian. Jeśli Litwa i Łotwa chcą wizerunkowo dogonić nowoczesną, postępową Estonię, na pewno powinny przemyśleć swoje stanowisko względem mniejszości seksualnych. Być może kiedyś to właśnie otwartość tych społeczeństw stworzy fundament pod zdefiniowaną na nowo – tęczową – bałtycką tożsamość?
***
Osobowości LGBT
na Litwie:
Romas Zabarauskas – młody reżyser, scenarzysta i producent filmowy, twórca krótkometrażowej fabuły „Porno Melodrama” o męsko-męskiej miłości na Litwie, pokazanej na festiwalu Berlinale w 2011 r.;
Artūras Tereškinas – profesor socjologii, pisarz, poeta, autor m.in. książki Vyrai, vyriškumo formos ir maskulinizmo politika šiuolaikinėje Lietuvoje („Mężczyźni, formy męskości i polityka maskulinizmu na współczesnej Litwie”);
na Łotwie:
Kārlis Streips – urodzony w Chicago znany dziennikarz radiowy i telewizyjny, powszechnie zwany „jedynym łotewskim gejem”;
Māris Sants – były pastor ewangelicki, związany z początkami łotewskiego ruchu LGBT. W 2006 r. przeprowadził w ryskim Kościele Anglikańskim nabożeństwo dla uczestników nieoficjalnej parady zorganizowanej w hotelu Reval. Obecnie mieszka w Londynie, a jego emigracja w dużym stopniu spowodowana była łotewską homofobią;
Lauris Reiniks – „łotewski Ricky Martin”, popularny piosenkarz, wyoutowany gej;
w Estonii:
Erki Pehk – znany dyrygent, dyrektor artystyczny festiwalu muzyki operowej „PromFest”;
Lisette Kampus – jedna z czołowych działaczek na rzecz praw LGBT w Estonii, współpracująca z Kampanią Przeciw Homofobii.
Tekst z nr 50/7-8 2014.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.