Andrzej Seweryn: „Drag Me out” to koniec dragowej partyzantki i początek ogólnopolskiej rozpoznawalności

Premiera „Czas na show. Drag Me Out” wyznacza koniec dragowej partyzantki i początek ogólnopolskiej rozpoznawalności – uważa aktor ANDRZEJ SEWERYN, członek jury programu. Rozmowa Mateusza Witczaka

fot. TVN

Drag queens trafiły pod polskie strzechy. Jednym ze swoich projektów włożył pan dla nich stopę w drzwi. Czy Czas na show. Drag Me Out TVN-u uderza drzwiami w twarz?

Ja nikomu czymkolwiek nie lubię dawać w twarz. Jestem człowiekiem dialogu. Uważam, że świetną robotę wykonała fi lmowa „Filadelfi a”, po dziś wzór rozmowy z ludźmi, delikatnie mówiąc, sceptycznie nastawionymi do społeczności LGBT+. Oczywiście można zachowywać się w sposób agresywny, jak Act Up w Paryżu – co zresztą rozumiem – ale jeżeli celem jest współistnienie, lepiej postawić na ciężką, codzienną pracę.

Czy nasza społeczność wykonała już tę pracę?

W dużej mierze. Narzekamy dziś, bo wciąż dostrzegamy nienawiść, agresję, którą oczywiście potępiamy, ale, szanowny panie, z perspektywy historycznej, jako stary już człowiek, zdaję sobie sprawę, że 50 lat temu nie było w ogóle mowy o żadnej „społeczności”! Wiedzieliśmy, że jakiś mężczyzna nie jest zainteresowany kobietami albo kobieta mężczyznami i… to wszystko. Orientacja była „strefą osobistą”, o której specjalnie się nie mówiło, nie było wówczas mowy o żadnym „środowisku”, o jego prawach, o małżeństwach, o których dziś otwarcie dyskutujemy. Od tego czasu nastąpiła jakościowa zmiana debaty publicznej. I to jest ogromne zwycięstwo środowiska LGBT+.

Kiedy pan dorastał, tematu faktycznie nie było? Trudno mi sobie wyobrazić, by nawet w latach 60. na warszawskim PWST nie funkcjonowała reprezentacja osob LGBT+.

Nie było „reprezentacji”, były pojedyncze przypadki. O niektórych kolegach po latach dowiedziałem się, że są LGBT+. Pamiętam jednego profesora, który był osobą homoseksualną… ale na tym koniec.

Wracając do tego „uderzenia drzwiami w twarz”, chciałbym, żeby ludzie sceptycznie nastawieni po prostu posłuchali – może przez pięć minut, może przez sześć odcinków – i zrozumieli, że osoby LGBT+ mają takie samo prawo do wolności jak i oni. W Polsce rozgrywa się teraz walka o ich wolność. Na planie „Czas na show. Drag Me Out” nie chciałem używać takich określeń, nie pragnę nikomu udzielać z anteny lekcji, ale to, co się dzieje na antenie TVN-u, jest bez wątpienia udziałem w debacie narodowej.

Wracając do Paryża: może zetknął się pan z reprezentacją, grając u Petera Brookea?

Tak, wiedziałem o jednej osobie, że jest homoseksualna, sam mi to powiedział. I co? I nic. Pracowaliśmy, podróżowaliśmy, dyskutowaliśmy, piliśmy bez najmniejszego problemu, bo jaki mógłby się pojawić? A był to okres wzmożonego natężenia zakażeń AIDS, które – paradoksalnie – spowodowało skoncentrowanie uwagi świata na środowisku, na jego cierpieniu, na jego problemach.

Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.