„Wstyd, który odczuwacie, nie powinien spoczywać na waszych barkach. Nie jesteście nikomu nic winni” – mówi nominowany do Oscara transpłciowy aktor ELLIOT PAGE („Juno”, „Incepcja”, „X-Men”). Jego autobiografia „Pageboy” pojawi się w polskich księgarniach w listopadzie. Rozmowa Mateusza Witczaka
Czy potrafisz sobie przypomnieć film, grę wideo albo komiks, które pomogły ci dowiedzieć się czegoś o swojej tożsamości płciowej?
Jejku, chyba nie. Przykładów jakiejkolwiek reprezentacji było wówczas bardzo, bardzo niewiele. Po raz pierwszy zetknąłem się z męską trans osobą, oglądając „Nie czas na łzy” Kimberly Peirce. Ale to by chyba było na tyle.
Smutne kino. Opowieść oparta na faktach, która kończy się zabójstwem głównego bohatera. Nie masz wrażenia, że nawet dziś kultura popularna zbyt mocno skupia się na dramatach związanych z coming outem i tranzycją, a za rzadko opowiada o radości z bycia sobą?
Nieco się to zmienia, ale wciąż jest problemem. Przed nami długa droga, którą jednak potrzebujemy przejść. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego potrzebujemy.
Kino długo pozostawało ślepe na transpłciowość, ale mogło być katalizatorem osobistej zmiany. W swojej autobiografii wspominasz w tym kontekście choćby „E.T.” Spielberga – za Elliota, postać z tego filmu, przebierałeś się zresztą na Halloween! W ciepłych słowach piszesz także o tytułowej roli w szkolnej adaptacji „Charliego i fabryki czekolady” oraz o swoim zaangażowaniu w społeczność emo. Czy cosplay i tego typu subkultury mogą być dla dorastających osób trans sposobem na odkrycie siebie?
Pewnie, i miło mi słyszeć, że tak się dzieje. Gdy byłem dzieckiem, nie mieliśmy reprezentacji, ale filmowcy dostarczali nam furtek, przez które przechodziliśmy. Nie znając nawet odpowiednich słów, nie mając możliwości, by o sobie mówić, szczególnie doceniałem takie właśnie momenty, gdy mogłem sobie chociaż wyobrazić, jak to jest. Gdy grałem w podstawówce Charliego, moja wyobraźnia wariowała! Wtedy czułem się sobą.
Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.