Hostel interwencyjny LGBT

Pawłem Kurczakiem z Lambdy Warszawa i Martyną Łysakiewicz z Transfuzji, kierownikiem i kierowniczką pierwszego w Polsce hostelu interwencyjnego dla osób LGBT w trudnej sytuacji życiowej, rozmawia Wojciech Kowalik

 

foto: Krystian Lipiec

Hostel ma być czynny od grudnia. Dla kogo będzie?

PK: Dla pełnoletnich osób, które z powodu homoseksualności czy transpłciowości znalazły się w kryzysowej sytuacji życiowej: padły ofiarą agresji, zostały wyrzucone z domu i nie mogą normalnie funkcjonować w swoim środowisku. Przykładów, niestety, nie brakuje.

Będziecie sprawdzać, czy ktoś rzeczywiście znalazł się w trudnej sytuacji, a nie chce tylko darmowego noclegu w Warszawie?

PK: Mamy opracowane kryteria przyjęcia. Np. jeśli zgłaszająca się osoba będzie mówiła, że jest dotknięta przemocą, to sprawdzimy, czy ten fakt został zgłoszony na policję.

Spodziewacie się przede wszystkim osób transpłciowych?

MŁ: Z naszych doświadczeń w Transfuzji wynika, że takie osoby częściej znajdują się w kryzysowej sytuacji. Nie mogą przechodzić tranzycji w domu rodzinnym, bo dochodzi do rożnych form przemocy, sabotowania tranzycji: niszczenia ubrań, wyrzucania leków. Sama znam kilka osób, które zostały bez dachu nad głową i pomieszkują u znajomych. Ośrodki interwencji kryzysowej nie zdają w takich wypadkach egzaminu – bo i tam zdarza się przemoc. Nawet jeśli osobom LGB udaje się ukrywać to, kim są, to w przypadku osób trans przechodzących tranzycję, jest to po prostu niemożliwe. Przemoc seksualna dotyczy szczególnie kobiet trans. Słyszałam, że bywają one umieszczane w ośrodkach pomocowych dla mężczyzn i tam ponownie padają ofiarami przemocy. Wiele ośrodków nie jest przygotowanych na ochronę osób transpłciowych.

Przypuśćmy, że jestem gejem, którego po coming oucie rodzice wyrzucają z domu. Co powinienem zrobić, żeby uzyskać u was pomoc?

PK: Trzeba albo do Lambdy czy Transfuzji przyjść, albo, jeśli ktoś mieszka daleko od Warszawy, zadzwonić. Umówimy się na spotkanie, trzeba będzie przyjechać, postaramy się to odpowiednio zorganizować.

Co dalej?

PK: Rozmowa. Z nami jako kierownictwem hostelu, z pracownikiem socjalnym, który m.in. sprawdzi sytuację materialną danej osoby, z psychologiem. Osoba bezdomna od lat albo bez motywacji do zmiany swej sytuacji nie zostanie przyjęta.

Jakie wymagania trzeba będzie spełniać, mieszkając w hostelu?

PK: Będzie restrykcyjnie. Nie będzie można pić alkoholu, palić, zero zbliżeń seksualnych, zero aktywnych uzależnień od używek. Cisza nocna.

MŁ: Jeśli ktoś przyjmuje leki: hormony dla osób transpłciowych, insulinę czy leki dla nosicieli HIV, musimy o tym wiedzieć.

Na jak długo będzie można trafić do hostelu? I jak będzie wyglądało w nim codzienne życie?

PK: Na trzy miesiące z możliwością przedłużenia do poł roku. Warunki nie będą luksusowe. Sprzątanie we własnym zakresie, skromne wyżywienie. Liczymy tu zresztą na wsparcie Ośrodków Pomocy Społecznej.

MŁ: Na pewno będzie wsparcie pracownika socjalnego, psychologa, trenera umiejętności życiowych, który może pomoc w szukaniu pracy.

PK: Zakładamy, że część osób może być bardzo młoda i nie mieć doświadczenia w poruszaniu się na rynku pracy. Będą dla nich instruktaże, szkolenia. Na pewno będzie to miejsce bezpieczne, stały monitoring itd. Adres hostelu nie będzie publicznie dostępny, a wszystkie osoby tam mieszkające będą uświadomione, dlaczego powinny zachować lokalizację w tajemnicy. Pokoje trzy- i czteroosobowe. Jednocześnie będzie mogło przebywać w hostelu 15 osób..

Jak hostel będzie finansowany?

PK: Będzie współfinansowany z funduszy norweskich. Nie ma tu ani złotówki od miasta czy z budżetu państwa, czyli od tych instytucji, które standardowo zajmują się w Polsce zabezpieczeniem osób w trudnej sytuacji. Co nie znaczy, że nie liczymy na taką pomoc.

Podglądaliście, jak podobne miejsca funkcjonują za granicą?

MŁ: Na początku maja w Budapeszcie na konferencji Transgender Europe spotkałam się z paniami, badającymi sytuację osób transpłciowych w szkockich ośrodkach pomocowych. Mamy od nich kilka pomysłów.

PK: W Berlinie mieliśmy okazję zobaczyć takie schronienia, tam to jest kilkupiętrowy budynek, w którym mieszkają również seniorzy, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Tam to działa, ludzie pokonują kryzysy, wychodzą i stają na własnych nogach. Będziemy również sprawdzali, jak działa podobny hostel w Los Angeles.

 

Tekst z nr 52/11-12 2014.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.