KPH ma już 5 lat!

Teksty: Tomek Szypuła

Kiedy w 2000 roku zaczynaliśmy działalność, mieliśmy nadzieję, że po 11 latach od demokratycznych przemian wreszcie nadejdzie lepszy czas na dyskusję o prawach gejów i lesbijek

 

Sytuacja w Polsce zdawała się temu sprzyjać. W 2000 i 2001 roku temat osób homoseksualnych na dobre zagościlił w mediach głównego nurtu. W parlamencie największym ugrupowaniem był Sojusz Lewicy Demokratycznej, który miał w programie walkę o prawa gejów i lesbijek, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej była już całkiem realna.

Dobre złego początki

11 września 2001 – tak, właśnie 11/9 – podpisaliśmy deklarację utworzenia Kampanii Przeciw Homofobii. KPH nie była pierwszą organizacją gejów i lesbijek w Polsce, ale jako pierwsza postawiła sobie za główny cel dialog z heteroseksualną większością. W całej Polsce jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nasze oddziały. Na spotkania tylko w Krakowie, które odbywały się w niedużej sali przy ul. Krakowskiej, przychodziło po 50-60 osób. Często nie dla wszystkich starczało miejsca.

Nasz początkowy entuzjazm szybko spotkał się z oporem w większości konserwatywnego polskiego społeczeństwa. Pierwszym kubłem zimnej wody był problemy, na które natrafiliśmy zimą 2002/2003 podczas akcji „Niech nas zobaczą“ (o „Niech nas zobaczą“ pisaliśmy w marcowo-kwietniowym numerze „Repliki“). Jesienią 2003 roku, podczas kolejnej kampanii „Jestem gejem. Jestem lesbijką“, przyjaciele i działacze KPH na spotkaniach ze studentami w największych ośrodkach akademickich opowiadali o projekcie ustawy o związkach osób tej samej płci i życiu osób homoseksualnych w Polsce. Również ta akcja spotkała się z przejawami niechęci i agresji. W Białymstoku i Gdańsku głośno krzyczeli i przeszkadzali Wszechpolacy, którzy z kolei w Krakowie w obecności mediów wręczyli prof. Szyszkowskiej miotłę, żeby odleciała na zawsze z polskiej polityki. W czerwcu 2004 roku uczestnicy pierwszego krakowskiego Marszu Tolerancji zostali brutalnie zaatakowani przez chuliganów i
pseudokibiców. Od tego czasu żadna demonstracja na rzecz praw osób homoseksualnych nie przebiegła do końca spokojnie, choć na pewno fakt, że ostatnia Parada Równości była legalna i doszło podczas niej tylko do kilku incydentów, napawa otuchą.

Nie tylko parady

Wbrew pozorom praca w KPH to nie tylko współorganizowanie i uczestnictwo w paradach i marszach, utarczki z reprezentantami prawej strony sceny politycznej, obecność w mediach czy „kontrowersyjne“ wystawy i spotkania otwarte. KPH to również poradnictwo prawne i psychologiczne, warsztaty dla nauczycieli, szkolenia dla osób bezrobotnych, konferencje, festiwale filmowe i wiele innych działań. To setki spotkań, ciekawych dyskusji, zabawnych sytuacji i nieporozumień. W Trójmieście jedna z członkiń KPH po kilku miesiącach działalności zrobiła coming out jako… osoba heteroseksualna. Kiedy zaczęła pojawiać się na spotkaniach, wszyscy z góry założyli, że jest lesbijką – w końcu była nonszalancka, zawsze w dżinsach, koszuli, krótkowłosa. Morał z tego taki, że walkę ze stereotypami należy zacząć od siebie. Również w Trójmieście przewodniczący oddziału próbował zarejestrować wiec na placu Trzech Krzyży. Problem w tym, że w Trójmieście jest pomnik Trzech
Krzyży, a nie plac, a ta pomyłka postawiła pod znakiem zapytania legalność planowanej demonstracji. Z głupiego błędu wynikł niespodziewany sojusz z stoczniową „Solidarnością“, która poparła nasze prawo do manifestacji swoich poglądów. I w końcu KPH to ludzie. To możliwość zawarcia nowych przyjaźni, poznania osób podobnie myślących, mających takie same ideały i marzenia, to wspólna zabawa na imprezach i wyjazdach. Pięć lat temu zaczynaliśmy w Warszawie jako grupka zapaleńców, spotykająca się w biurze Federacji na Rzecz Planowania Rodziny i Kobiet na Nowolipiu. Dziś jest nas na pewno więcej. Jednak przed nami nowe wyzwania. Jednego możemy być pewni – KPH nie zabraknie pracy przynajmniej na następne 5 lat działalności.

 

Tekst z nr 4 / 9-10 2006

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.