Lulla ma 79 lat i jest bodaj najstarszą polską drag queen. W wywiadzie Remigiusza Ryzińskiego „Lulla widziała już wszystko” opowiada o tym, co najbardziej kocha w przebierankach, o życiu gejowskim w PRL-u a także o dzisiejszych Paradach, w których bierze udział
„Życie młodego chłopaka, geja, w PRL-u wyglądało różnie, ale na pewno było ciekawe. Musieliśmy się z tym kryć, nie mieliśmy możliwości otwartych spotkań, nie było żadnych klubów, możliwości porozumiewania się, własnych mediów. Nie było oczywiście internetu. Nawiązywało się kontakty w bardzo różny sposób, na przykład przez kontakt wzrokowy. Jechałem tramwajem i w pewnym momencie poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Nie wiedziałem, o co chodzi. Wysiadłem, a on za mną. Na wysokości Alhambry, która wtedy była centralnym punktem spotkań gejów, znów nasz wzrok się przeciął i trafiliśmy do środka tej kawiarni. To było moje pierwsze spotkanie z mężczyzną, innym gejem. Wypiliśmy kawę, porozmawialiśmy i rozeszliśmy się. Nigdy już później go nie spotkałem. Dla siedemnastoletniego chłopaka to był wstrząs. Myślałem, że to się rozwinie, że nauczę się siebie. Ja wtedy nic nie wiedziałem, byłem zupełnie surowy. Czułem jednak, że wkraczam w ten świat i już się z niego nie wycofam. Że w swoim życiu będę już zawsze spoglądał na mężczyzn w sposób specjalny. Podobało mi się to.”
„Otwieram szafę, coś widzimy, coś się dzieje, coś złotego, coś czarnego, koronkowego. Myślę sobie: „Rany boskie, w tym jeszcze nie byłem!” I towarzystwo się jakoś poruszy, powiedzą: Lulla jest na nowo, coś znowuż wykombinowała, coś nowego stworzyła. To mnie nakręca. Zdaję sobie sprawę, że jestem w grupie ludzi, którzy robią tego typu show, najstarszy. Ale ciągle mi się jeszcze chce i jako Lulla czuje się o 40 lat młodszy, jakbym wszedł w nową skórę. Myślę, jakie wezmę buty, co włożę na głowę, jaki zrobię makijaż. Czuję, że wstępuję w nową skórę, jak wąż, który zrzuca z siebie, i na nowo zaczyna pełzać, na nowo zaczyna żyć. I to mnie może trzyma przy życiu tak długo. Mimo, że potem muszę z tego wszystkiego wyjść, zmyć z siebie i wrócić do normalnej Lulli. Do postaci, która stąpa po ziemi, która musi jutro włączyć pralkę, iść po pomidory, zakwasić ogórki, zaprosić gości do domu, zrobić śledzika, podać wódkę.
Fot. Marcin Niewirowicz
Cały wywiad Remigiusza Ryzińskiego – do przeczytania w „Replice” nr 70