Nienawiść jest głupia. Rozmowa z Karin Ann

„Albo będziemy występować w bańce już przekonanych, albo spróbujemy dotrzeć do mainstreamowej publiczności” – mówi Karin Ann, głos Pokolenia Z w Czechach i na Słowacji. W wywiadzie dla „Repliki” wokalistka rozlicza się z kontrowersyjnego występu w TVP i współpracy z Sanah. Rozmowa Mateusza Witczaka.

Karierę w Polsce rozpoczęłaś skandalem. Po tym, jak podczas występu w TVP wyciągnęłaś tęczową flagę, a na dokładkę zadedykowałaś swoją piosenkę społeczności LGBT+ – Radosław Bielawski, wydawca „Pytania na śniadanie”, stracił pracę. Stacja oświadczyła, że „sprawiłaś dyskomfort niemałej części widzów”. Miałaś w ogóle świadomość, na jaką antenę się wybierasz?

Nie żyję w Polsce, więc oczywiście nie dysponowałam wszystkimi informacjami… Ale wiedziałam, że wasz rząd zawłaszczył media publiczne. Nie planowałam jednak wywoływać żadnego skandalu, chciałam po prostu wyrazić moje wsparcie dla społeczności LGBT+. Zwłaszcza że sytuacja jest u was, delikatnie mówiąc, nieidealna.

Nie miałam pojęcia, że zrobi się z tego aż tak wielka sprawa. Z jednej strony mnie to cieszy, bo bez publicznych głosów wsparcia debata na temat praw osób nieheteronormatywnych będzie stała w miejscu. Oczywiście jednak nie życzyłam nikomu zwolnienia z pracy! Bielawski publicznie wyoutował się później jako gej, czego nie mógłby zrobić, pracując w TVP. Nadal trzymamy zresztą kontakt, wiem, że wylądował w prywatnej stacji i realizuje różne niezależne projekty.

Na pociechę: znalazłaś się ze swoim performansem w znakomitym towarzystwie! Telewizja Publiczna musiała pokazać eurowizyjny pocałunek chłopaków z Maneskin, a podczas Sylwestra Marzeń członkowie Black Eyed Peas wystąpili w tęczowych opaskach. Natomiast wielu artystów i artystek po prostu w homofobicznej TVP nie bywa.

Albo będziemy występować w bańce już przekonanych, albo spróbujemy dotrzeć do mainstreamowej publiczności. Moim zdaniem do rozmowy o tolerancji trzeba wykorzystywać każdą platformę, nawet tę nieprzychylną. Jeżeli będziemy rozmawiać o problemach społeczności LGBT+ wyłącznie ze społecznością LGBT+, pozostaną one niszą. Przecież by zaszły zmiany, musimy pozyskać poparcie ogółu.

Cieszy mnie, że współcześni artyści i artystki coraz częściej wykorzystują w tym celu media głównego nurtu. Kiedy zaczynałam karierę, osoby z mojego teamu wprost pytały: czy na pewno chcesz się wypowiadać na temat osób LGBT+? Obawiali się, że deklaracje poparcia zawężą moje audytorium. Ale ja nie umiem inaczej, to dla mnie zbyt ważny temat. Poza tym jako wokalistka mam możliwość, by promować równość, dlaczego nie miałabym wykorzystać swojej popularności do zrobienia czegoś dobrego?

A może jednak z tym „zawężaniem audytorium” jest coś na rzeczy? Masową rozpoznawalność zdobyłaś w Polsce, występując jako support Sanah, która właśnie – jako pierwsza Polka w historii – wyprzedała bilety na PGE Narodowy. To już głos pokolenia, który jednak milczy na temat sytuacji osób LGBT+.

Zabukowaliśmy tę trasę na początku 2020, kiedy dopiero zaczynałam wypuszczać pierwsze piosenki… Ale wydarzył się COVID, co bardzo opóźniło jej start. Nie jestem pewna, czy kiedy podpisywaliśmy umowy, ktokolwiek z jej ekipy wiedział, kim jestem, co zamierzam robić i jakie wyznaję wartości. Dopiero wyrabiałam sobie nazwisko, nawet nie udzieliłam jeszcze żadnego wywiadu. Nie wiem, jak potoczyłaby się nasza współpraca (i czy w ogóle), gdyby nie ten fakt.

Natomiast publiczność przywitała mnie naprawdę ciepło (a był to mój pierwszy tour, dlatego szczególnie doceniam jej reakcję!). Kiedy teraz koncertuję z innymi artystami i artyskami, wiedzą już, kim jestem: pamiętają piosenkę, byli na występie, znają mnie z telewizji. Zawdzięczam to właśnie trasie z Sanah.

Gdy cię teraz słucham, trudno mi uwierzyć, że masz tylko 21 lat. Podobne zaskoczenie przeżyłem, oglądając teledysk do „Babyboya”, w którym to osoby cishetero padają ofiarami dyskryminacji ze względu na tożsamość płciową i orientację psychoseksualną. Sam pomysł był pyszny, a dobór środków i nawiązań udowodniły mi, że mam przed sobą kogoś, kto wie, o czym śpiewa.

Gdy widzowie oglądają tę „odwróconą dyskryminację”, wygląda ona niedorzecznie. Część z nich odbiera teledysk jako głupkowatą zgrywę, bo nigdy nie zetknęli się z nienawiścią. Podobnie było z „Barbie”: film rozpoczął debatę właśnie dlatego, że odwracał kierunek dyskryminacji, ale pobudzał w ten sposób do myślenia, a przecież o to chodzi.

Niektórym wydaje się, że osoby LGBT+ chcą właśnie takiego świata, jak w tym teledysku, ale to nieprawda. Żadna dyskryminacja nie jest „właściwa”, powinniśmy wszyscy traktować się z dobrocią i szacunkiem.

Dlaczego więc według prawicy walczymy o „przywileje”?

Dziś są to, owszem, „przywileje”, ale większości, która odmawia mniejszościom równych praw. Przecież nie walczymy o nic szczególnego, chcemy po prostu, by wszystkich traktowano z takim samym szacunkiem. W tej walce uczestniczą marginalizowane społeczności różnych ras, orientacji i tożsamości, które rozumieją jej sens, bo same doświadczyły przemocy. Ale jeżeli ktoś przez całe życie stoi na uprzywilejowanej pozycji, jest białym, cis, hetero mężczyzną – trudno mu zrozumieć, co znaczy bycie dyskryminowanym.

Katolicka Słowacja – w przeciwieństwie do ateistycznych Czech – nie sprzyja osobom LGBT+. Jak wyglądają queerowe sceny obu krajów? I jak wielu osobom z naszej społeczności udało się w nich przeniknąć do medialnego mainstreamu?

Źle to zabrzmi, ale niewiele mogę o tym powiedzieć. Pochodzę stamtąd, ale nie słucham wiele tamtejszej muzyki. Czechy wprowadziły rejestrowane związki partnerskie dopiero niedawno (w 2006 r. – dop. red.), małżeństwa osób LGBT+ wciąż są w nich przedmiotem dyskusji. Słowacja w ogóle nie uznaje par jednopłciowych, choć domaga się tego coraz więcej młodych ludzi. Wielu i wiele z nich rozważa opuszczenie kraju, dla nich wybory nie są ważne. Tymczasem to wciąż nasz kraj, miejsce, gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy, żyjemy. Nasza ojczyzna. Nasze postulaty muszą być w niej widoczne – powinniśmy o to zadbać zarówno dla siebie samych, jak i dla przyszłych pokoleń.

Niedawno zagrałaś w serialowej adaptacji „Tatuażysty z Auschwitz”, w wywiadach przyznajesz, że jednym z twoich ulubionych filmów jest „Lista Schindlera”. Dlaczego kraje Europy Środkowo-Wschodniej, mocno doświadczone nazizmem, pozostają ślepe na nasze prawa?

Wczoraj grałam koncert z Paris Palomą, która zapowiadając piosenkę zauważyła, że wszelka niepewność, jaką czujemy, została w nas celowo zasiana. I dokładnie tak jest, dyskryminacja to forma kontroli, sprawowania władzy. Ludzie zwracają się przeciw ludziom z głupich powodów, co odwraca ich uwagę od autentycznych problemów – chociażby faktu, że nasza planeta umiera. Nienawiść jest głupia. Nie dajmy się jej kontrolować.

W Polsce trwa najbrutalniejsza kampania wyborcza w historii, a rządząca prawica próbuje mobilizować swoich zwolenników właśnie nienawiścią do Innego. Sondaże wskazują jednak, że progresywne „Zetki” niechętnie pójdą do urn. Jak zachęcić do polityki twoje pokolenie?

Musimy wrócić do tematu mainstreamowych mediów. Jeżeli próbują one narzucić swój przekaz i prezentują polityczną agendę rządzących, naszym obowiązkiem jako arystów jest odkłamywanie tej narracji. Tylko w ten sposób możemy pomóc.