Orlando Cruz

Pierwszy na świecie wyoutowany bokser

 

fot. mat. pras.

 

Tekst: Igor Dzikiewicz

Jestem tak samo dumny z tego, że jestem Portorykańczykiem, jak z tego, że jestem gejem – takie oświadczenie wydał Orlando Cruz 4 października br. To historyczne wyznanie – przed Cruzem żaden bokser nie zrobił coming outu.

Ma 31 lat. Trenuje od siódmego roku życia. Profesjonalną karierę rozpoczął 12 lat temu. Ma na koncie 22 walki. W rankingu Światowej Organizacji Boksu jest na 4. miejscu w swej kategorii (waga piórkowa). O publicznym coming oucie myślał od dawna, chodził na psychoterapię.

Już nie mogą mi zrobić krzywdy

Do rozmowy z dziennikarzem brytyjskiego dziennika „The Guardian” zasiadł wraz ze swoim jamnikiem Bam-Bam. W końcu zdecydowałem się być wolny. Teraz już mogą mnie wyzywać od pedałów. Nie dbam o to. Niech sobie mówią, już nie mogą mi zrobić krzywdy. Luz. Czuję się szczęśliwy. Ale żeby to powiedzieć całemu światu, trzeba było dużo odwagi – powiedział. Wsparł go Miquel Cotto, największy bokserski gwiazdor Puerto Rico: Od lat jestem z Orlanditem w narodowej reprezentacji. Razem braliśmy udział w tylu mistrzostwach! Mam dla niego wielki szacunek i gratuluję mu odwagi. Jest moim przyjacielem. Wiem, że coming out nie był dla niego łatwy. Jestem pewien, że jego życie zmieni się teraz na lepsze.

Cruz: Teraz nie ma już tajemnicy. Jest tylko prawda. Od jedenastu lat cały czas walczyłem z myślami, kiedy będzie najlepszy czas, by pokazać prawdziwe ja. Teraz czuję ulgę. (…) Dostałem wiele listów od ludzi. Pisali, że bali się wyjść z szafy, bo bali się reakcji rodziny i że dodałem im odwagi. Czy ten coming out pomoże innym homoseksualnym bokserom? Orlando jest raczej sceptyczny: Nie wiem. Boks jest bardzo maczo.

Wygrałem!

Dobrze zna dramatyczną historię bokserską sprzed 50 lat. W 1962 r. Benny Paret walczył z Emile Griffithem, którego biseksualizm był tajemnicą poliszynela. Gdy w którejś rundzie Paret rzucił do Griffitha obelgę „ty pedale”, ten wpadł w szał. Paret zaliczył 29 ciosów, na które nie był w stanie odpowiedzieć. Został znokautowany. Zmarł 10 dni później. Griffith nie mógł sobie tego wybaczyć ani zrozumieć zasad panujących w społeczeństwie. Pod koniec życia powiedział: Gdy zabiłem faceta, wybaczono mi. Ale gdy kocham faceta, uważa się mnie za diabła.

19 października br. w Kissimmee na Florydzie Orlando Cruz stoczył najważniejszą walkę w życiu – pierwszą po coming oucie. Wygrał! Pokonał Jorge Pazosa. To był moj ważny moment i odniosłem zwycięstwo. Chcę, by postrzegano mnie jako boksera, sportowca oraz jako mężczyznę w każdym znaczeniu tego słowa – cieszył się na konferencji prasowej. Obok siedziała jego mama, Dominga Torres-Rivera.

Ja płakałem, ona płakał

Rodzicom powiedział, gdy miał 20 lat: O, szkoda, że mnie wtedy nie widzieliście. Ja płakałem, mama płakała. Ale było OK. Gdy powiedziała: Jesteś moim synem i kocham cię, rozpłakałem się jeszcze bardziej. Tata? Z tatą poszło trudniej, bo wiadomo – jest maczo. Wspiera mnie, ale… jest zawsze „ale”.

Jest jeszcze jedna osoba, której Cruz zawdzięcza publiczny coming out: Znamy się od ponad 4 lat. Już nie jesteśmy razem, ale to nadal mój anioł. Nie chcę wyjawiać, jak się nazywa. Nauczył mnie szacunku do samego siebie. W Kissimmee był przy mnie.

Wcześniej Orlando wypierał swą homoseksualność. Miał randki z dziewczynami. Pięć lat chodził z Daisy-Karen, córką swego trenera, Jima Pagana, którego nazywa drugim ojcem. Oboje mnie teraz wspierają – śmieje się. O homofobii mówi, że to cierń, który miał głęboko w sercu. Wreszcie udało mu się go wyrwać: Znam przypadki, gdy facet został zabity dlatego, że był gejem. I znam też osobiście przypadek, gdy homoseksualny facet popełnił samobójstwo, nie mogąc znieść braku akceptacji. Czułem się bezsilny i wściekły na siebie, bo sam się wtedy ukrywałem. Dziś jako dumny wyoutowany gej bokser chcę być motorem zmian.

 

Tekst z nr 40/11-12 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.