Pancerna Biedronka

Z posłem Robertem Biedroniem, pierwszym otwartym gejem w polskim parlamencie, rozmawia Mariusz Kurc

 

foto: Dagmara Molga

 

Rozmawiamy ponad miesiąc po wyborach. Już ochłonąłeś?

Nie miałem czasu, by ochłonąć. Od kilku miesięcy funkcjonuję na zwielokrotnionych obrotach. Najpierw kampania, teraz pierwsze obowiązki poselskie. Minął pierwszy szok i niedowierzanie, ale poziom adrenaliny nadal jest wysoki. Mam jeszcze więcej siły do działania niż zwykle.

Gdy w sierpniu z hukiem rezygnowałeś z niekorzystnego miejsca na liście SLD, wydawało się, że perspektywy są kiepskie. Niecałe dwa miesiące później zostałeś pierwszym otwartym gejem w polskim parlamencie.

Janusz Palikot zaraził mnie determinacją. Wierzył niezbicie, że wejdziemy do parlamentu. W czasie kampanii przemierzyłem wzdłuż i wszerz mój okręg wyborczy (gdyńsko-słupski – przyp. red.), byłem dosłownie w każdej miejscowości. Dziękuję wszystkim wolontariuszom i wolontariuszkom, którzy mi pomagali; było wśród nich sporo gejów i lesbijek. Również Izabela Filipiak. Pamiętam, że gdy przyszedłem do gejowskiego klubu „69” w Sopocie, by zbierać podpisy potrzebne do zarejestrowania naszej listy wyborczej, to ustawiła się długa kolejka, wszyscy chcieli się podpisać. To było fenomenalne.

A sama kampania… Wyobrażasz sobie, że nigdzie nie pytano mnie o orientację seksualną?!

To dobrze, czy źle?

Byłoby źle, gdyby moja homoseksualność stanowiła jakieś tabu. Ale przecież jej nie ukrywam. Dla ludzi to była oczywistość. Nie widzieli żadnego problemu w tym, że gej startuje do Sejmu. Raz tylko się zdarzyło, że ktoś krzyknął za mną „Biedroń, ty homofobie!”. Coś mu się najwyraźniej pomieszało, ale tak krzyknął. A, i jeszcze jedno: podczas jednej z debat, w której uczestniczyłem wraz z innymi kandydatami, padło pytanie: „Jak byś zareagował, gdyby twój syn powiedział ci, że jest gejem?” Odpowiedziałem, że powiedziałbym: „Nie przejmuj się, twój tata też jest homoseksualny” (śmiech).

Po wyborach poseł PO John Godson odniósł się do zdobycia przez ciebie mandatu, mówiąc, że geje byli już w Sejmie przed tobą.

Pewnie, że tak. Ale co z tego, skoro albo udają heteryków, albo siedzą cicho jak mysz pod miotłą, zestrachani o to, żeby się przypadkiem „to” nie wydało. Ukrywanie homoseksualnej orientacji to najprostszy a zarazem dość powszechny mechanizm obrony przed homofobią. „Ukryję moje »piętno«, żeby uciec przed stygmatyzacją”. Fakt, że pierwszy kandydat nieukrywający homoseksualności dostał się do Sejmu świadczy o tym, że walka z homofobią przynosi efekty, że tej homofobii wokół nas jest mniej.

Mandat posła dla ciebie jest zwycięstwem niespodziewanym, ale nie urwałeś się z choinki. Pierwszy raz startowałeś w wyborach samorządowych w 2002 r.

Zapisałem się do Frakcji Młodych SdRP jeszcze w 1995 r. jako dziewiętnastolatek. Poglądy lewicowe wyniosłem z domu, polityką interesuję się od dawna. Gdy byłem nastolatkiem, koledzy grali w gry komputerowe, a ja wolałem czytać gazety. Skończyłem politologię. W 2000 r. odniosłem pierwszy polityczny sukces. Na założycielskim kongresie SLD zgłosiłem propozycję, by do statutu partii dopisać zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Zbierałem podpisy pod tą poprawką razem z posłanką Joanną Sosnowską. I udało się! Zapis znalazł się w statucie.

Otrzymałeś za to Tęczowy Laur w 2001 r.

A w wyborach 2002 r., o których wspomniałeś, kandydowałem już jako wyoutowany gej, prezes zarządu Kampanii Przeciw Homofobii. Wiesz, co mówiła wtedy o mnie Ewa Kopacz, dziś marszałkini Sejmu?

Wiem, znalazłem ten cytat: „Nasze społeczeństwo jest tradycyjne. Inność nie może liczyć na poparcie i tolerancję. Ten pan [Robert Biedroń – przyp. red.] wyznaniem o homoseksualizmie raczej sobie zaszkodził niż pomógł. Moim zdaniem, nie powinien on sprawować żadnych funkcji publicznych i kandydować w wyborach” (Echo Dnia, 16.09.2002). To było 9 lat temu, a brzmi tak, jakby z innej epoki.

Bo to jest z innej epoki. Mam nadzieję, że marszałkini zmieniła poglądy.

Jako polityk z powołania nie myślałeś nigdy: kurczę, gdyby nie to gejostwo, zaszedłbym już dawno dużo dalej.

Przyjaciółka mojej mamy pytała ją kiedyś: „Helu, co ten Robert zrobił? Tak się dobrze zapowiadał! Działal w tym SLD… Po co on powiedział, że jest gejem? Już by dawno był posłem!” Myślałem o tym nieraz, ale gdzie bym teraz był, gdybym ukrywał homoseksualność? Całe dorosłe życie poświęciłem walce z homofobią. Teraz wchodzę do Sejmu i mam czystą kartę. Wszyscy wiedzą. Nie muszę niczego odkręcać.

No i nie można mówić, że to homoseksualność przeszkadza w byciu politykiem. Jeśli homoseksualny polityk ma gorzej, to znaczy, że winna jest homofobia, a nie jego homoseksualność.

A wracając do twojej kariery…

Startowałem jeszcze w wyborach 2005 r. To była ciężka, nieprzyjemna kampania sromotnie przegrana przez SLD. Zniechęciłem się na tyle, że w wyborach 2007 r. nie startowałem.

A w tym roku sukces. Zdobyłeś prawie tyle samo głosów – niecały tysiąc mniej, ściśle mówiąc – co startujący w tym samym okręgu Leszek Miller (1. miejsce na liście SLD). Miller mówił przed wyborami, że nie jesteś dla niego żadnym konkurentem.

On czuł się słoniem, a mnie miał za mrówkę. Tymczasem on jest chyba bardziej mamutem, a ja oczywiście nie jestem żadną mrówką, tylko biedronką (śmiech).

Idziesz do Sejmu z konkretnymi planami, prawda?

Interesują mnie prawa człowieka i polityka zagraniczna. Chciałbym pracować w komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz w komisji spraw zagranicznych.

Sprawy LGBT w ramach komisji sprawiedliwości i praw człowieka, tak?

Tak jest.

A konkretnie?

Mam nadzieję, że czytelnicy i czytelniczki „Repliki” znają tę listę już na pamięć: związki partnerskie, penalizacja homofobicznej mowy nienawiści, rzetelna edukacja seksualna, ustawa dotycząca procesu korekty płci.

Projekt ustawy o związkach partnerskich może uda się złożyć do laski marszałkowskiej jeszcze w tym roku.

Masz realny wpływ na kształt ustawy, według której będzie funkcjonował potem twój własny związek.

No, tak – pary hetero wchodzą w buty, które ktoś wcześniej im przygotował, a my dopiero przygotowujemy nasze buty.

A ja mojego Krzysia nawet jeszcze nie pytałem o rękę (śmiech).

A on ciebie?

Też nie.

Ale chyba zamierzacie wejść w związek partnerski, jeśli to stanie się możliwe?

Zamierzamy, zamierzamy. To oczywiste, ale dotąd wydawało się nierealne. Może dlatego „oficjalnych” oświadczyn nie było? A teraz naprawdę widzę, że legalizacja związków partnerskich to kwestia najbliższych lat. Wierzę, że to się stanie w tej kadencji Sejmu.

Krzysiek jest strasznie dumny, że zostałem posłem. Ciągle mi doradza. Bez niego zresztą nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem.

Penalizacja homofobicznej mowy nienawiści będzie łatwa w tym Sejmie do przegłosowania?

Przypomnę: chodzi o to, by w kodeksie karnym do katalogu cech chronionych z urzędu, czyli takich, jak np. wyznanie, pochodzenie etniczne, narodowość, dopisać m.in. orientację seksualną i tożsamość płciową. W tej sprawie jest szeroka zgoda partii, prace w poprzednim Sejmie były już zaawanasowane. Myślę więc, że ta nowelizacja zostanie uchwalona bez większych przeszkód.

Edukacja seksualna to temat rzeka.

Trzeba zacząć od przeglądu podręczników szkolnych. Zobaczyć, czego uczy się młodzież w szkołach. Jeśli chodzi o sprawy LGBT – wygląda to fatalnie.

I jeszcze kwestia dotycząca osób transpłciowych – ustawa związana z korektą płci będzie z pewnością pilotowana przez Annę Grodzką (patrz: strony 6 i 7). Ja będę Anię wspierał.

A poza „pakietem LGBT”?

Poza „pakietem LGBT” będę aktywnie działać na rzecz ogólnego „pakietu światopoglądowego” lewicy. Jestem za refundacją zabiegów in vitro, za liberalizacją prawa antyaborcyjnego, za parytetami płci (a nie 35% kwotami) na listach wyborczych, włącznie z tzw. zasadą suwaka (czyli zasadą umieszczania kobiet i mężczyzn na przemian na listach wyborczych, bez której kobiety są spychane na dalsze miejsca – przyp. red.), za refundowaniem środków antykoncepcyjnych. Za świeckością państwa, a więc na przykład za wyprowadzeniem religii ze szkół, przeciwko finansowaniu Kościoła z budżetu państwa. Będę też lobbował za tym, by Polska wreszcie podpisała unijną Kartę Praw Podstawowych, co premier Tusk obiecywał jeszcze przed wyborami w 2007 r.!

Masz dopiero 35 lat, niewiele jak na parlamentarzystę. Jesteś jednak działaczem LGBT z dużym stażem – i to tym, który przebił szklany sufit – pierwszy poseł otwarty gej. Po tobie będą, miejmy nadzieję, następni. Co byś poradził dziś młodym osobom LGBT z zacięciem działaczowskim i pasją polityczną?

Praca i konsekwencja. I gruba skóra. Nie można przejmować się atakami, wiele osób będzie próbowało ściągać cię w dół, ośmieszać, dyskredytować, obrzucać błotem – trzeba się na to uodpornić, opancerzyć. Trzeba mieć wizję i nie zniechęcać się, w aktywizmie LGBT o wypalenie bardzo łatwo. Nikt cię nie pochwali. To trudna dziedzina i bardzo niewdzięczna. Do tej pory nie przynosiła uznania zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, bo nasza społeczność dopiero się emancypuje, dopiero zaczyna pojmować, na czym polega równość i że orientacja seksualna to również sprawa polityczna.

No i coming out. Niewyoutowani homoseksualni politycy odchodzą do lamusa.

 

Tekst z nr 34/11-12 2011.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.