Adwokat PAWEŁ KNUT opowiada o najważniejszych sprawach prawnych Kampanii Przeciw Homofobii, a także o tym, jak to jest być heterykiem – działaczem LGBT
Tekst: Mariusz Kurc
Paweł Knut jest adwokatem. Ma 30 lat, z czego ostatnich 8 spędził, pracując dla Kampanii Przeciw Homofobii.
Paweł jest hetero. Od tego zaczynamy rozmowę. Pytam, czy zna innych heteryków wśród działaczy LGBT. Bo działaczki LGBT – heteryczki, to są, znam co najmniej kilka. Ale heteryk? Nie kojarzę. Zdarzało się, że przy konkretnych sprawach współpracowałem z heteroseksualnymi prawnikami, ale żaden z nich nie był na stałe związany z żadną organizacją LGBT.
Jak trafił do KPH? Kończyłem studia prawnicze. Równolegle studiowałem psychologię i historię sztuki. Wahałem się, czy chcę dalej pójść ścieżką prawniczą. Miałem już wówczas doświadczenie pracy w kancelariach. Zaczynałem rozumieć, co lubię w tym zawodzie. Wspomaganie bogatych ludzi, którzy korzystają z prawników, by jeszcze bardziej pomnożyć majątek, nie bardzo mi się uśmiechało. Za to ochroną praw człowieka, w tym LGBT, interesowałem się już od jakiegoś czasu. Pewnego dnia odkryłem na portalu ngo.pl, że KPH szuka prawnika wolontariusza. Postanowiłem spróbować. Nie miałem poczucia, że wybieram „nieortodoksyjną” ścieżkę. Rodzice wspierali mój wybór, mam to szczęście, że dorastałem w domu otwartym na różnorodność. Na psychologii, gdzie atmosfera generalnie była bardziej przyjazna, poznałem dwóch gejów, którzy nie obawiali się mówić o sobie. To byli pierwsi geje w moim życiu, ale pomyślałem tylko: no tak, statystycznie rzecz biorąc, spotkanie osób LGBT powinno się prędzej czy później zdarzyć i to jest właśnie ten moment.
Czasem również ja muszę się wyoutować
Dziś Paweł zna dziesiątki, jeśli nie setki historii osób LGBT. Dzięki pracy w KPH choć trochę lepiej rozumiem, jak to jest nie móc powiedzieć otwarcie rodzinie o swojej orientacji, iść z duszą na ramieniu ze swoją drugą połówką za rękę przez miasto, czy oglądać się przez ramię przy wychodzeniu w nocy z lokalu LGBT.
Zajmowanie się ochroną prawną osób LGBT pociąga mnie również dlatego, że jest wypełnianiem luk w systemie prawa, kombinowaniem, jak dołożyć kolejną cegiełkę, by budowana konstrukcja stała się wyższa i stabilniejsza. Praca w KPH to też obserwowanie zmieniających się norm obyczajowych w naszym kraju. Stosunek do osób LGBT jest dla mnie papierkiem lakmusowym kondycji naszego społeczeństwa, stosunku do mniejszości. Nie chcę, by zabrzmiało to górnolotnie, ale uważam, że m.in. w organizacjach LGBT, często niepozornych i niewielkich, tworzy się współczesna historia Polski.
Regularnie słyszę, że moja praca jest postrzegana jako wyjątkowa dlatego, że jestem mężczyzną heteroseksualnym. Jest to oczywiście dla mnie miłe, ale jednocześnie dość kłopotliwe. Nie do końca bowiem czuję, że jest coś wyjątkowego w mojej obecności w tym miejscu. Wręcz przeciwnie, jeśli wziąć pod uwagę, że jestem heteroseksualnym, wykształconym i pochodzącym ze szczęśliwej rodziny mężczyzną, można uznać, że jestem na uprzywilejowanej pozycji i może wręcz być mi nieco łatwiej wykonywać taką pracę. Nie musiałem przezwyciężać uprzedzeń, mam pełne prawa.
Tłumaczę to sobie jednak tak, że przynajmniej na razie moja obecność jest uzasadniona, bowiem robię rzeczy, na które nieheteroseksualni prawnicy być może nie mogą sobie jeszcze pozwolić, z uwagi na to, że zazwyczaj wciąż mają – w sensie zawodowym i prywatnym – dużo do stracenia. W tym momencie chylę czoła przed Krzyśkiem Śmiszkiem i innymi, którzy jednak mieli tę odwagę. (Krzysztof Śmiszek był w 2003 r. założycielem i pierwszym szefem Grupy Prawnej KPH – przyp. „Replika”). Mam nadzieję, że jeśli takie osoby zaczną częściej pojawiać się w organizacjach, wyczuję ten moment i zamiast zastępować ich głos w dyskusji na temat ochrony praw osób LGBT, zrobię dla nich przestrzeń.
Wyobrażam sobie, że pracując w takiej organizacji Paweł bywa czasem brany za geja. Tak, to się czasem zdarza. Ciekawe doświadczenie – polecam wszystkim, którzy sądzą, że nie ma nic wielkiego w powiedzeniu o swej orientacji (śmiech). Myślę, że część osób, z którymi współpracuję, przyjmuje „z automatu”, że jestem gejem. Niekiedy dopiero po latach ktoś nagle „odkrywa”, że jest inaczej. W zeszłym miesiącu rozmawiałem z dziennikarzem, z którym znam się od dawna. Zadzwonił mój telefon i powiedziałem: „Przepraszam, muszę odebrać, to moja partnerka”. Zobaczyłem na jego twarzy wielkie zdziwienie. Obu nas to rozbawiło. A czy był podrywany przez gejów? Tak, to też się zdarza. Gdy wyczuwam, że coś jest na rzeczy, robię po prostu coming out – i sprawa z głowy (uśmiech).
Ponad 350 spraw rocznie
Gdy w 2011 r. trafiłem do KPH, zacząłem pracować w Grupie Prawnej kierowanej przez radczynię prawną, Zofię Jabłońską. Bardzo wiele jej zawdzięczam. Szybko dopuściła mnie do prowadzonych spraw, już po paru tygodniach wsiąkłem na dobre. Gdy w 2015 r. Zofia odeszła do Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, stałem się jej następcą.
Ilość obsługiwanych przez nas spraw stopniowo rośnie. W zeszłym roku udzieliliśmy ok. 350 porad prawnych, co oznacza przynajmniej jedną poradę dziennie. Równolegle prowadzimy kilkanaście postępowań sądowych w różnych miejscach Polski, a także przygotowujemy raporty dla krajowych i zagranicznych instytucji. Zwiększenie naszych „mocy przerobowych” jest możliwe dzięki dołączeniu do zespołu drugiej prawniczki, adwokatki Karoliny Gierdal. We dwójkę, wspólnie z zespołem wolontariuszy – m.in. Barbarą, Marcinem, Maciejem, Kubą i Łukaszem – staramy się realizować działania prawne organizacji.
Paweł tłumaczy mi, że wszystkie sprawy można z grubsza podzielić na trzy grupy:
- sprawy dotyczące przestępstw z nienawiści – pobicia, znieważenia, nękania. Tych spraw jest wciąż dużo – ponad 100 rocznie, a to i tak pewnie wierzchołek góry lodowej, bo w większości przypadków pokrzywdzeni boją się szukać pomocy czy sprawiedliwości;
- sprawy z zakresu prawa pracy dotyczące dyskryminacji w miejscu zatrudnienia; tu stopniowo liczba spraw maleje; być może dlatego, że od 15 lat obowiązuje Kodeks pracy z zakazem dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i świadomość społeczna tego przepisu rośnie;
- sprawy z zakresu prawa rodzinnego, w których pary tej samej płci chcą albo jakoś uregulować swą sytuację prawną (np. wydziedziczyć homofobicznych członków rodziny), albo sytuację prawną swych dzieci; albo chcą wziąć ślub za granicą – i potrzebują porady. Liczba takich spraw zdecydowanie rośnie.
5 precedensowych postępowań
Razem z Pawłem ustalamy pięć najważniejszych spraw w obecnej dekadzie, w które zaangażowana była Kampania Przeciw Homofobii.
Pierwszy azyl w Polsce dla geja (2012)
Wilson Seki jest pierwszą osobą LGBT, która uzyskała w Polsce azyl ze względu na swą orientację. Wilson pochodzi z Ugandy. Był tam prześladowany za to, że jest gejem i aktywistą LGBT. Przyjaźnił się z Davidem Kato, ugandyjskim działaczem LGBT zamordowanym przez nieznanych sprawców 26 stycznia 2011 r. Polska udzieliła Wilsonowi azylu po wielomiesięcznym procesie, w którym otrzymał wsparcie prawne KPH. Sprawa Wilsona przypadła na początek mojej pracy dla KPH. Pamiętam, jak Wilson przyszedł do naszego biura z listem zawierającym rozstrzygnięcie w ręku. Było ono napisane po polsku. Wilson widział tylko, że było długie, przez co był przekonany, że jest odmowne. Miał łzy w oczach. Rzuciliśmy się, by zacząć go pocieszać, aż w końcu ktoś spojrzał na dokument: „Czekajcie, wygraliśmy!” (O sprawie Wilsona Seki pisaliśmy w numerze 38 „Repliki”)
Pięć par jednopłciowych walczy o uznanie swych związków przed Trybunałem w Strasburgu (2015-?)
W 2015 r. pięć par jednopłciowych zgłosiło się do urzędów stanu cywilnego z zamiarem zawarcia związku małżeńskiego. Oczywiście, wszystkie spotkały się z odmową. Po przegraniu postępowań sądowych w kraju pary wniosły skargi przeciwko Polsce do Trybunału w Strasburgu, zarzucając brak wprowadzenia jakichkolwiek uregulowań prawnych dla związków tej samej płci. Wszystkie pary wraz ze swymi pełnomocnikami działają według jednej strategii, stanowiąc Koalicję na rzecz Związków Partnerskich i Równości Małżeńskiej. Paweł jest pełnomocnikiem jednej z par i pod auspicjami KPH i Miłość Nie Wyklucza koordynuje całość prac Koalicji. Skargi zostały przyjęte i oczekują na rozpoznanie przez Trybunał. Potrwa to pewnie jeszcze kilka lat. Zakładamy, że mamy szanse na wygraną. W podobnej sprawie, dotyczącej Włoch, Trybunał nakazał wprowadzenie uregulowań. Włochy w ciągu pół roku przyjęły związki partnerskie. („Replika” opublikowała wywiady z trzema spośród tych pięciu par – z Krzysztofem Łosiem i Grzegorzem Lepianką w numerze 59, z Barbarą Starską i Cecylią Przybyszewską w numerze 60 oraz z Wojciechem Piątkowskim i Michałem Niepielskim w numerze 67)
Sprawa Jakuba Lendziona – sąd uznaje odpowiedzialność szkoły za brak reakcji na homofobię (2017)
Sprawa bez precedensu w Polsce. Jakub Lendzion, uczeń jednego z warszawskich techników, po zrobieniu coming outu spotkał się z homofobicznymi atakami ze strony innych uczniów. Informował o tym władze szkoły, które jednak nie podjęły żadnych działań. Kilka lat po skończeniu szkoły Jakub, wraz z pomocą KPH, złożył do sądu pozew. Nie domagał się pieniędzy, lecz przeprosin i uznania, że szkoła złamała prawo, nie reagując na homofobię. Kuba miał wszystko udokumentowane – emaile i posty na Facebooku, w których informował o całej sytuacji. Z uwagi na brak przepisów zakazujących dyskryminacji w obszarze edukacji, musieliśmy poszukać innych środków ochrony. Uznaliśmy, że to, co spotkało Kubę, stanowiło naruszenie jego dóbr osobistych. Proces trwał dwa lata, ale okazał się dla Kuby korzystny. Sąd wytyczył standard zachowania szkół w takich sytuacjach. Ich obowiązkiem jest nie tylko przeciwdziałanie homofobicznej przemocy, ale także przekazywanie uczniom zasad szacunku i tolerancji dla osób LGBT tak, by do podobnych zdarzeń nie dochodziło. Szkoła musiała przeprosić Kubę, który był w tej sprawie reprezentowany przez Pawła. (O sprawie Jakuba Lendziona „Replika” pisała w numerze 71).
Pobił geja i… trafił do KPH na spotkanie edukacyjne o homofobii (2018)
Chłopak wyszedł z klubu gejowskiego i tuż obok natknął się na grupę pijanych mężczyzn. Zaczęli go wyzywać, następnie jeden podbiegł i zaczął go bić. Chłopak zdołał uciec i po chwili zawiadomić policję, która błyskawicznie zjawiła się pod klubem i zatrzymała sprawców. Ten zaatakowany chłopak skontaktował się z KPH. Zapewniliśmy mu pomoc prawną. Sporządziliśmy prywatny akt oskarżenia. Miałem okazję reprezentować go przed sądem. W trakcie procesu sprawca zaproponował pojednanie się, by uniknąć skazania. Przystaliśmy na to rozwiązanie pod warunkiem zapłacenia przez niego odszkodowania oraz odbycia spotkania edukującego z osobami z KPH. Sąd zaakceptował takie zakończenie sprawy i strony zawarły ugodę. Kilka tygodni później odbyliśmy umówione spotkanie. Jak się okazało, była to pierwsza w życiu tego mężczyzny okazja do rzeczowej .rozmowy o tym, czym jest orientacja seksualna, jaka jest sytuacja osób LGBT w Polsce, a także jakie są konsekwencje homofobii. Jedno dwugodzinne spotkanie nie zmieni raczej człowieka, ale mamy nadzieję, że nasz rozmówca przynajmniej nie będzie już stosował przemocy.
Sprawa drukarza z Łodzi – potwierdzenie ochrony przed dyskryminacją w dostępie do usług (2018)
Fundacja LGBT Business Forum zleciła druk plakatu zawierającego jej logo i nazwę. Drukarz odmówił, stwierdzając, że nie będzie „promował” swą pracą ruchu LGBT. W polskim systemie prawnym nie ma przepisów, które wprost chroniłyby przed dyskryminacją ze względu na orientację seksualną w dostępie do dóbr i usług. Po interwencji ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich, Policja zdecydowała się na wniesienie do sądu wniosku o ukaranie za popełnienie wykroczenia, polegającego na nieuzasadnionej odmowie świadczenia usług. Wówczas do sprawy przyłączyła się KPH, zapewniając organizacji pomoc adwokata, czyli Pawła. Mimo zaangażowania się w sprawie po stronie drukarza konserwatywnej organizacji Ordo Iuris oraz ministra sprawiedliwości sprawa została wygrana. Kończące postępowanie orzeczenie Sądu Najwyższego było jasne: drukarz popełnił wykroczenie i słusznie został uznany za winnego. Argumentacja ta została następnie wykorzystana przez nas w tożsamej sprawie instruktora krav magi z Poznania, który odmówił świadczenia usług dla Grupy Stonewall. Podobnie jak w sprawie drukarza, sądy poznańskie uznały, że odmowa stanowiła wykroczenie.
Obie sprawy pełnią dużą rolę edukacyjną. Wiele osób przyjmuje bowiem fałszywie „liberalną” postawę. Mówią: „To jego prywatna drukarnia, może drukować, co chce i odmawiać, komu chce, a ta organizacja mogła przecież wydrukować ulotkę gdzie indziej”. Zapominają jednak, że każda firma w Polsce musi działać w granicach prawa. Tak jak nie może być piekarni, która chleb sprzedaje tylko białym, ani restauracji, która odmawia wstępu np. katolikom, tak nie może być drukarni, która „z założenia” tęczowych materiałów nie drukuje.
Tekst z nr 78 / 3-4 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.