O tym, jak się robi największy turniej sportowy LGBT w Polsce – już w lutym! – i o tym, jak zdobywa się nad nim patronat władz z Łukaszem Siemieńcem i Dorotą Maraj z Krakowskiego Klubu Sportowego „Krakersy” rozmawia Wojciech Kowalik
Pamiętam, że w szkole na wuefie najbardziej lubiłem grać w siatkówkę. W piłkę nożną czy koszykówkę nie. Podobnie moi znajomi geje. Coś w tym jest?
ŁS: Siatkówka to najpopularniejszy sport zespołowy uprawiany przez gejów – i to na całym świecie! Mało kontaktowy z przeciwnikiem, nie można nikomu zrobić krzywdy, nie jest brutalny. My w Krakowie po prostu wykorzystaliśmy doświadczenia innych sportowych inicjatyw LGBT: stworzyliśmy coś na kształt podobnych klubów siatkarskich z Warszawy i innych europejskich miast – i to chwyciło, bo Krakersy działają ponad 4 lata, a od prawie trzech – jako stowarzyszenie. Na początku było trzech chłopaków, którzy chcieli zorganizować zajęcia z siatkówki. Później to się rozrastało, teraz mamy oficjalnie około 30 członków i członkiń stowarzyszenia.
DM: W grupie, która stale przychodzi na rożne treningi, mamy około 160 osób, ale uczestników imprez, które organizujemy, jest znacznie więcej.
Na początku była tylko siatkówka, później więcej dyscyplin, zaczęliście też robić imprezy, turnieje. Skąd taki pomysł?
DM: W Warszawie Volup organizował turniej od kilku lat, oni to wszystko zainicjowali, zrobili pierwsze rozgrywki w Polsce. Pojechaliśmy tam jako początkująca grupa i od tego momentu zaczęła się nasza przygoda z turniejami, wyjazdami. Wtedy też pojawił się pomysł, żeby zrobić turniej w Krakowie.
Przychodzą do was tylko geje i lesbijki, czy macie jakichś heteryków w składzie?
ŁS: Nie zamykamy się na żadną opcję. Każdy może wejść na trening.
DM: Nie pytamy na wejściu… (śmiech)
ŁS: Testów nie ma! (śmiech)
Ci, którzy wynajmują wam salę na treningi, wiedzą, komu ją wynajmują? Nie ma problemów?
ŁS: Mamy jedną zasadę: każdemu mówimy, że Krakersy, to klub dla społeczności LGBT, tłumacząc jednocześnie, co to LGBT oznacza. Nie chcemy spotkać się z sytuacjami, że organizujemy turniej na 40 drużyn, ponad 200 osób i nagle tydzień przed zawodami słyszymy, że z tego powodu impreza się nie odbędzie.
DM: Ta otwartość i informowanie, dla kogo jest ten klub, to element naszego przeciwdziałania dyskryminacji. To pokazywanie ludziom, że to nic takiego, klub jak klub, ludzie chodzą na zajęcia, grają w siatkówkę i z tego powodu nic złego się nie dzieje.
ŁS: Ja kilka razy rozmawiałem z ludźmi, od których wynajmowaliśmy salę na lekcje tańca, bo i taką sekcję mamy. I zawsze mówiłem, że panowie będą tańczyć z panami, a panie z paniami. I zawsze słyszałem, że nikogo to nie obchodzi, jeśli tylko terminowo płacimy faktury.
Właśnie: od siatkówki się zaczęło, wspomniałeś sekcję taneczną. Jak bardzo się rozrosły Krakersy?
DM: Teraz regularnie działa siatkówka: trzy treningi w tygodniu dla dziewczyn i facetów, jeden tylko dla dziewczyn. Dla dziewczyn jest też koszykówka raz w tygodniu, piłka nożna stara się działać regularnie – i tam są głownie faceci.
ŁS: Jest też pływanie oraz przez półtora roku mieliśmy sekcję sztuk walki. Od czasu do czasu organizowane są też wyjazdy górskie i rowerowe.
Lesbijki też przede wszystkim lubią siatkówkę?
DM: Lesbijki przede wszystkim lubią koszykówkę i piłkę nożną.
Nieźle!
DM: Siatkówka damska działa, ale nie cieszy się takim zainteresowaniem, jak koszykówka. Dziewczyny regularnie chodzą na kosza, a z siatką bywa rożnie. Padają też głosy o damskiej drużynie piłki nożnej, ale nie znaleźliśmy koordynatorki tej sekcji.
Na wasz turniej zjedzie w lutym do Krakowa 40 drużyn. Co to za drużyny i skąd?
ŁS: To przede wszystkim drużyny LGBT, ale wiemy, że w podobnych imprezach uczestniczą również gracze heteroseksualni. Przyjadą z Belgii, Niemiec, Czech, Słowacji, Francji, Hiszpanii, Łotwy, Ukrainy, Danii, Szwecji no i oczywiście liczne drużyny z Polski: z Warszawy, Wrocławia, Katowic, Gdyni oraz z Krakowa.
Wy też jeździcie na turnieje za granicę?
ŁS: Byliśmy kilka razy we Frankfurcie, również w Pradze, Bratysławie. Nasi reprezentanci byli na turnieju w Oslo, Dorota była w Berlinie. Drużyny z Warszawy i Katowic były w Paryżu, Londynie i wielu innych. Takich turniejów jest mnóstwo. Właściwie każde większe miasto europejskie ma swój.
DM: Głownie jeździliśmy na polskie turnieje i do Frankfurtu, bo tam koszty były znacznie niższe: płaciliśmy tylko za dojazd, a organizatorzy z programu dofinansowania dla Europy Wschodniej pomagali nam: nie musieliśmy płacić trzydziestu kilku euro opłaty turniejowej, zapewniali nam nocleg.
ŁS: Sfinansowali nam 90 procent kosztów uczestnictwa. Mają 25 lat doświadczenia. Pokazali nam, jak to się robi, jaki to event, że można zaangażować władze, można pokazać społeczeństwu, że nie taki straszny gej i lesbijka, jak ich malują.
I pomyśleliście, że w Polsce też się uda.
ŁS: Między 13 a 16 lutego organizujemy, już po raz drugi, turniej GLAM CUP Krakowa. Zapowiada się niezła impreza!
Staraliście się, wzorem Niemców, o wsparcie władz?
ŁS: Od zeszłego roku mamy patronat prezydenta Krakowa, dodatkowo jeszcze w tym roku turniej patronatem objął marszałek województwa małopolskiego.
To duży sukces!
ŁS: Oczywiście i bardzo nas to cieszy. Niestety, odmówiła nam Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania.
Dlaczego?
ŁS: Nie podano powodów.
A jak udaje się zdobyć sponsorów, pieniądze na organizację turnieju?
ŁS: Z racji statusu prawnego naszej organizacji, nie możemy mieć sponsorów. Ale mamy partnerów, którzy wspierają nas w rozmaity sposób. Stworzyliśmy specjalny program, szukamy pieniędzy, piszemy do rożnych firm z prośbą o wsparcie finansowe – z czym jest trudniej – ale i rzeczowe. Na przykład dostaliśmy koszulki i polary. Robimy to bardziej oficjalnie, mamy specjalną prezentację, w której pokazujemy korzyści dla partnerów ze wspierania naszej inicjatywy. I tak, wspólnymi siłami, organizujemy największe wydarzenie sportowe LGBT w Polsce!
DM: Jednak większość kosztów turnieju i jego obsługi pokrywają wpłaty uczestników.
Turniej turniejem, ale w planach macie też wydarzenia dodatkowe.
ŁS: Będzie debata organizowana z portalem queer.pl na temat homofobii w sporcie. Chcieliśmy zaprosić wyoutowanego sportowca do rozmowy na ten temat, ale w Polsce, przynajmniej wśród zawodowców, nie ma choćby jednej takiej osoby…
DM: Ale poza tym ludzie przyjeżdżają do nowego miasta albo zobaczyć znajomych, pogadać, pozwiedzać, więc to też impreza towarzyska, nawiązywanie kontaktów, wspólne wyjścia na miasto.
Przy okazji nawiązywania kontaktów – macie jakieś „krakersowe” związki, które dzięki sportowi się zawiązały?
ŁS: Jednym z pobocznych celów tworzenia takiej organizacji było to, żeby ludzie LGBT mieli możliwość poznania się w inny sposób niż przez internet czy kluby, żeby mieli gdzie przyjść, pograć w siatkę, potańczyć, pojeździć na rolkach czy iść w góry… I owszem, mamy parę związków, które powstały dzięki naszej inicjatywie!
Męsko-męskich i damsko-damskich?
ŁS: Oczywiście (śmiech).
GLAM CUP Kraków (Gay and Lesbian Amateur Cup) jest międzynarodowym turniejem piłki siatkowej osób ze społeczności LGBTQ. Impreza ma w Europie ponad 20-letnią tradycję. GLAM CUP jest pierwszą tego rodzaju inicjatywą w Krakowie. W tym roku zapraszamy na drugą edycję międzynarodowego turnieju siatkówki LGBTQ do Krakowa. Szczegóły: glamcup.kkskrakersy.pl
Tekst z nr 47/1-2 2014.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.