Waldemar Zboralski jest jednym z pierwszych polskich aktywistów gejowskich. W latach 80. współtworzył Warszawski Ruch Homoseksualny. Był też ofiarą akcji „Hiacynt” w 1985 r. Dziś mieszka w Wielkiej Brytanii.
Wywiad Wojciecha Kowalika.
Milicjanci przyszli po mnie do pracy do szpitala, pracowałem jako pielęgniarz. To było 15 listopada 1985 r. Bez żadnego nakazu, nie chcieli powiedzieć, o co chodzi. Kazali się ubierać, zapakowali do nieoznakowanego samochodu i wywieźli na komisariat w Nowej Soli. Moja szefowa była przerażona. W pokoju przesłuchań na biurku milicjanta leżał formularz, napisany na maszynie, odbity na powielaczu. Na górze dostrzegłem tytuł: „KARTA HOMOSEKSUALISTY”, a na dole pytania i miejsce na moje odpowiedzi.
Jakie to były pytania?
Milicjant powiedział, że wiedzą o mojej orientacji. Zapytał o dane, adres. A później o to, od kiedy jestem homoseksualistą, czy mam partnera, czy utrzymuję kontakty z kimś z zagranicy. I o techniki seksualne.
Techniki seksualne?
Czy biorę do buzi, czy jestem aktywny czy pasywny. „Mogę pana zaprosić do łóżka i pokazać, ale tu odpowiadać na takie pytania nie będę” – powiedziałem milicjantowi. (…)
Cały wywiad z Waldemarem Zboralskim – do przeczytania w „Replice” nr 44