Agnieszka Łuczak (na zdj.), Joanna Kasprowicz, Magdalena Stoch – jedyne lesbijki, które w badaniu dotyczącym sytuacji kobiet homo- i biseksualnych z małych miast i wsi, ujawniły swe imiona i nazwiska. Opowiadają o sobie w reportażu Agnieszki Szyk
„Agnieszka – jak mówi – żyje normalnie i uważa, że nie możemy popadać w histerię, myśląc, że jesteśmy wyłącznie napiętnowani, prześladowani. Zależy jej, abyśmy zwracali uwagę na to, że wiele i wielu z nas ma ciekawe życie, realizuje się zawodowo, ma wspaniałych przyjaciół, rodziny. „Konsekwentnie, krok po kroku trzeba walczyć o nasze prawa i uczyć otoczenie tolerancji” – dodaje.
Joasia: „Mama, tak samo jak reszta rodziny, uważa, że orientacja nieheteroseksualna jest powodem do wstydu, że jest to choroba, że wiele osób ostatnio ujawnia się jako osoby nieheteroseksualne np. w mediach a kiedyś tego nie było. Dzieje się tak z powodu istniejącej obecnie mody na bycie homoseksualistą. Jej zdaniem powinnam wyjść za mąż i mieć dzieci, bo to jedyny sens w życiu kobiety” Mimo tego Joanna od najmłodszych lat mówiła o sobie otwarcie: „Było to dla mnie coś naturalnego, choć czułam, że różnię się w tym aspekcie od koleżanek, ale ta różnica zawsze była w moim odczuciu czymś pozytywnym”
„W miejscowości, z której pochodzi sąsiedzi i sąsiadki niczego się nie domyślają, traktują jej „staropanieństwo” w kategoriach „poświęcenia dla nauki”. Rodzice, podczas odwiedzin, okazują w stosunku do Magdy i jej partnerki pełną akceptację i życzliwość. Dziewczyna zwraca jednak uwagę, że swobodny spacer z dziewczyną za rękę, wspólne wychowywanie dzieci w homoseksualnej rodzinie czy otwarte mówienie o orientacji na Podhalu to abstrakcja.”
Cały reportaż Agnieszki Szyk „Widoczne niewidoczne” do przeczytania w 42. numerze „Repliki”